Nago - Czytelnia
Nago nr. 4

Polska Partia Erotyczna
Budujemy PPE od podstaw - zakładajcie w Waszych środowiskach Kluby Kultury Erotycznej - podstawowe jednostki strukturalne i funkcjonalne naszej partii. Do zarejestrowania KKE wystarczy 5 osób.
PROGRAM KLUBÓW:
1. Elitarny Klub „Nowy Eden" - przyjęcia do klubu tylko parami (mężczyzna i kobieta) - klub ma charakter rekreacyjny - skupia biznesmenów. Spotkania w soboty 14-18 w saunie, Warszawo Stegny, tor łyżwiarski.
2. Klub Samotnych Serc „Poznajmy się" - ma charakter towarzyski i matrymonialny. Spotkania w piątki, godz. 17-20 „U Lucjana", ul. Okocimska 3 (Wola), tel. 36-34-77. Spacery w plener w pierwsze niedziele miesiąca - zbiórka o godz. 11 przed Teatrem Dramatycznym PKiN w Warszawie. Klub "Poznajmy się" organizować będzie dwudniowe sobotnio-niedzielne wczasy zapoznawcze w Ośrodku Wypoczynkowym „Słoneczny", 05-400 Otwock-Swidry Wielkie, tel. 79-39-76.
3. Klub Konwersacji Języka Angielskiego w czwartki 16-20. Sauna Okocimska 3. tel. 36-34-77.
IMPREZY NATURYSTYCZNE DLA WSZYSTKICH
Sauna i pływalnia w piątki 20.30-22.00, Warszawa, ul. Konopnickiej 6.
Powitanie Nowego Roku 1992-5 stycznia, godz. 13 w Świdrach.
Dla biznesmenów i finalistek Miss Aktu w hotelu „Forum" tradycyjny Karnawałowy Bal Naturystów 1 lutego 1992 r.
Wybory „Miss Aktu" w Sali Kongresowej w Warszawie - konkurs dla fotomodelek 2 lutego 1992 r.
Zjazd Delegatów Klubów Kultury Erotycznej PPE w dniach 1-3 lutego 1992 r. w Warszawie.
Powitanie wiosny „Marzanna" 22 marca 1992 r., godz. 14 w Świdrach nad Wisłą.
IMPREZY; ZJAZD, ZLOTY W SEZONIE LETNIM 1992 R.
Otwarcie sezonu 1-3 maja w Świdrach nad Wisłą.
Forum ideowe PPE 18-21 czerwca na plaży w Świdrach nad Wisłą.
Międzynarodowy Zlot Partii Erotycznych i Naturystycznych 1-19 lipca w Międzyzdrojach-Lubiewie. Lubiewo - kamping tylko dla naturystów położony w lesie 3 km od Międzyzdrojów, 300 m od plaży naturystycznej.
Wybory „Miss FAMA" Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej 5 lipca i Miss Polonia Natura '92 - 12 lipca o godz. 14.
VI Zlot Naturystów Krajów Nadbałtyckich w Dębku k. Karwi od 20 VII do 23 VIII.
15-16 sierpnia wybory Miss Bałtyku.
XVI Krajowy Zjazd Naturystów 24-31 VIII w Świdrach, 30 sierpnia wybory Miss Lata '92.
Polska Partia Erotyczna proponuje powołanie na terenie kraju, w zależności od potrzeb - Klubów Kultury Erotycznej o różnych specjalnościach np. Klubów Odnowy Biologicznej, Zachowania Zdrowia i Młodości, Klubów Medycyny Niekonwencjonalnej - Bioterapii, Klubów Samopomocy Erotycznej, Klubów Erotycznych „Video", Klubów Fotomodelek i Fotoamatorów, Klubów Turystycznych i Klubów Kolekcjonerów. Rejestracje klubów przyjmuje lider PPE Sylwester Marczak. 05-400 Otwock, ul. [---]. Prosimy o przysyłanie w listach kopert zwrotnych - zaadresowanych i z naklejonymi znaczkami pocztowymi.
Piersi, które przyniosły fortuny
Gwiazdy srebrnego ekranu rozbierały się przedtem tylko wtedy, kiedy jeszcze gwiazdami nie były. Dzisiaj, żeby pojawić się nago na ekranie trzeba już gwiazdą być. Jeszcze w 1951 roku ostro zaatakowano Hildegardę Kneff za rolę modelki pozującej nago do malarskiego aktu w filmie „Grzesznica". Scena trwała sekundę - awantura na łamach niemieckiej prasy kilka tyqodni. Z ogromnymi oporami zezwolono na projekcję filmu Bergmana „Milczenie" i finansowanego przez Howarda Hughesa thrillera „Wyjęty spod prawa" tylko dlatego, że przez chwilę ekran wypełniało ogromne powiększenie biustu Jane Russe, (mimo że aktorka była ubrana). Pionierkami nagości na ekranie były Sophia Loren, Brigitte Bardot i Marylin Monroe - choć akty tej ostatniej bardziej rozsławiły luksusowe kalendarze. Sophia ukazała swoje wspaniałe krągłości w filmie „Aida", w którym wystąpiła jako statystka. Pokazała się, na ekranie po raz pierwszy i pod swoim właściwym nazwiskiem Sciccoloni. Dzisiaj aktorka nie lubi, by jej o tym przypominać i nigdy już nie rozebrała się przed kamerą. Zwiastunem nowych czasów był Roger Vadim, który w 1956 roku w komedii „I Bóg stworzył kobietę" chętnie fotografował wdzięki swojej pierwszej żony - była nią wtedy Brigitte Bardot. Aktualna lista rozbierających się aktorek jest o wiele dłuższa. „Nagich" scen nie boją się artystki tej klasy co Catherine Deneuve, Romy Schneider czy Ursula Andress. Sylvia Kristell twierdzi, że nie wstydzi się pokazywać swych piersi, a nawet uważa, że nie jest to erotyczne i że o wiele bardziej lubi odsłaniać swój, jak to określa, zgrabny tyłeczek. Marzeniem Sylvii było grać role charakterystyczne, ale* ogromny sukces „Emanueli" zmusił ją do ustawicznego rozbierania się w najrozmaitszych i najdziwniejszych miejscach. Niektóre aktorki odmawiają jednak kręcenia filmów, w których występują śmiałe sceny erotyczne. Zdaniem Juliet Greco, nie ma nic smutniejszego nad widok kobiety rozbierającej się z innych powodów jak dla miłości. Mimo że na całym świecie ekrany telewizyjne i filmowe zalewa fala nagości i erotyzmu, wcale nie staliśmy się przez to bardziej tolerancyjni, czego dowodzi wiele wypowiedzi ludzi sztuki i polityków u nas i za granicą. Głowa do góry - osiemdziesiąt lat temu Angielkom z tak zwanego „lepszego" towarzystwa nie uchodziło wymawiać słowa „kolano". Dzisiaj ich wnuczki pozwalają sobie na znacznie więcej.
Plotki
Koniec miłości w „Dynastii"?
Brytyjsko popołudnlowka cytuje wypowiedź pewnego włoskiego aktora. który twierdzi, że Joan Collins jest często zbyt zmęczona, żeby się kochać. Jego kolega natomiast usłyszał od pięknej Joan, że kobiety powinny się cieszyć, kiedy ich mężczyźni tracq zainteresowanie seksem...
---------------------
Prezydencka pomoc
Kiedy żony dwóch wysokich urzędników poprosiły o interwencję prezydenta Filipin Corę Aquino skarżąc się na niewierność mężów, Aąuino rozdała członkom gabinetu kasety video z filmem „Fatalne zauroczenie", rozkazując przy tym: „Chcę, żeby to wszyscy obejrzeli".
---------------------
Popularny hollywoodzki aktor Sylwester Stallone po wyczerpującej pracy na planie - chwyta za pędzel. W swej rezydencji w Beveriy HHts ma luksusową pracownię malarską.
Wygnanie z raju
Pierwszymi naturystami byli bez wątpienia Adam i Ewa. Potem przyczołgał się wąż. I tu historia się wikła, zaś wersja, którą spróbujemy przedstawić, jest tylko jedną z wielu opowiadanych. Wąż był, oczywiście, przedstawicielem wielkiego domu mody. Zaczął straszyć Ewę, że szybko znudzi się Adamowi. — Gdybyś jednak - kusił - nałożyła ineksprimable, najlepiej obrębiane koronkami, a do tego występowała - raz w spódniczce lila i białej bluzeczce, raz w bluzeczce bordo I czarnej spódniczce, raz w kostiumie, raz w spodniumie, raz w wersji mini, raz w wersji maxi, wszystko zapinane na guziki, albo na haftki, raz w kapeluszu, raz w chusteczce, raz w sandałkach, to znów na szpilkach - wtedy moja droga Ewo twój Adam, przez całe swoje nieskończenie długie życie, nie będzie mógł się dość tobą nacieszyć. Adam, który leniuchował za krzakiem, wyskoczył na węża z gębą: - Kto będzie za to wszystko płacił? -Ależżż ssskarbie - zasyczał wąż - ssskredytujemy te zakupy, ssskredytujemy... i zaczął Adamowi wyjaśniać, że przed nim też rysują się piękne perspektywy, a mianowicie on, Adam, będzie mógł paradować wedle gustu: w garniturze z prima wełny, albo w ścieralnych dżinsach. Adam rozchmurzył się nieco, a że Ewa właśnie przymierzała któryś tam z rzędu ciuszek, piszcząc radośnie: „Popatrz, jak mi w tym ładnie", zaciągnął odzieżową pożyczkę, podpisał kwit i, nałożywszy skąpe slipy, poszedł trochę popływać. Minął czas jakiś i nagle -nie wiadomo skąd i dlaczego - zaczęły przychodzić wezwania, upomnienia i monity. A to raty nie zapłacone, a to procenty rosną, nie ma ratunku - trzeba je skapitalizować i do długu dopisać. A dług jest ho, ho, ho pokaźny i będzie jeszcze większy. Tylko patrzeć jak przyjdzie komornik, zabierze łachy - nawet te trochę znoszone - rozejrzy się też przy okazji, co by tu jeszcze zasekwestrować. Za namową Ewy wystraszony Adam spróbuje więc jabłka, głównie dlatego, żeby sprawdzić, czy dojrzało i nadaje się na eksport. Chciał się bowiem eksportem z biedy wywinąć. I wtedy właśnie dobry Pan Bóg nie wytrzymał. Wygarnął im parę twardych słów, a potem wygnał z raju: za lekkomyślność, za długi, a na koniec - za jabłko, które było przecie zakazane.
* *
Oczywiście, mogło być tak, mogło też być zupełnie inaczej. Prawdą jednak jest, że naturyści starają się unikać wszelkiej lekkomyślności, długów i nie mytych jabłek. Są otwarci, można do nich przystąpić - zdejmując oczywiście tekstylia - lecz przecież nikogo na siłę w swoje szeregi nie wciągają. Nie bardzo jednak lubią, kiedy ich się podgląda. Bo cóż właściwie jest grzeszne: nagość, która pamięta raj, Adama i Ewę, czy podglądanie?
Stopka
Redaktor naczelny: Adam Lewaszkiewicz, opracowanie graficzne: Halina Sibińska, zdjęcia: Stanisław Bogdanowicz, Adam Chrzuszcz, Stanisław Dziadowicz, Stanisław Skorupski, Ryszard Hrusiewicz. Adres redakcji: W-114 Łódź, ul. Sienkiewicza 11/13. Telefon: 33 88-85 wew. 83, 84. Telex: 885125. Nie zamówionych materiałów redakcja nie zwraca, a w przypadku ich publikacji zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada. Wydawca: Agencja Artystyczne „aRBa" Spółka z o.o. Druk: Zakład Poligraficzny „Terpol" w Sieradzu. Nr indeksu 367370 Następny numer ukaże sie w marcu 1992 r.
Polska Partia Erotyczna
Okładka



Nago na nartach
Naturyzm po holendersku
W tym roku minęło 30 lat istnienia założonej w 1961 roku Holenderskiej Federacji Naturystycznej (NFN). W ciągu tego okresu czasu liczba jej członków z 1500 wzrosła do około 50 tys. Są oni zrzeszeni w 55 klubach na terenie całego kraju. Oczywiście osób uprawiających naturyzm, lecz nie należących do organizacji, jest o wiele więcej, bo około 1 min, jak szacuje pani prezes NFN - Nita Walst. Tak jak w wielu innych krajach Europy Zachodniej prócz ogólnie dostępnych nagich plaż nadmorskich naturyści mogą też korzystać z zamkniętych ośrodków klubowych. Holendrzy mają ich aż 40. Są to często tereny campingowe z basenami, saunami etc. Mile widziani są tutaj goście z innych krajów, ale w większości ośrodków obowiązują karty INF - Międzynarodowej Federacji Naturystycznej. Cóż zrobić więc mogą naturyści z Polski chcący spędzić urlop w Holandii? Otóż dzięki uprzejmości NFN mogą Państwo skorzystać z zaproszenia do jednego z najlepszych ośrodków naturystycznych Flevo-Natuur, ok. 30 km na wschód od Amsterdamu w pobliżu Zeewoldfe. Został on wybudowany na terenie nowego Flevo-Landu odebranemu morzu ponad 20 lat temu. Rosną tam już bujne lasy, wszędzie pełno zieleni — miejsce wprost idealne na tereny rekreacyjne. Flevo-Natuur zajmuje obszar ok. 30 ha, gdzie wśród stawów i licznych kanałów zbudowano 70 komfortowych bungalowów, wyznaczono miejsca na przyczepy campingowe i namioty dla 4 tys. osób. Goście mają do dyspozycji kilka basenów, boisko sportowe, restauracje, super-market. Holendrzy wydają się być bardzo zahartowani i odporni, gdyż nawet późną jesienią i zimą można spotkać biegających tu nago na nartach czy jeżdżących na rowerach.
W Flevo-Natuur szczególnie popularne jest wspólne spędzanie świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Naturyści prócz krytego basenu mogą korzystać z kilku saun: suchej, tureckiej i fińskiej, z różnych form hydroterapii, a także z solarium. Przybysza z Polski zaskakuje duża ilość oswojonych dzikich królików i kaczek, które nie obawiając się ludzi swobodnie spacerują pomiędzy namiotami i campingami. Specjalnie dla młodszych naturystów utworzono mini gospodarstwo wiejskie z drobnym inwentarzem, gdzie dzieci mogą z bliska zobaczyć kozę czy gęś. Jest to na pewno jeden ze skuteczniejszych sposobów uczenia życia bliżej natury.
Osoby, które wolą spędzać urlop jeszcze bliżej natury, w warunkach nie tak komfortowych jak we Flevo-Natuur, mogą odwiedzić ośrodek Vrije Vogelnieuws (Dzikie Ptaki) w Midwoud ok. 40 km na północ od Amsterdamu. Członkowie tego klubu zdecydowali się prowadzić bardzo spartański, jak na Holandię, tryb życia. Mają oni wyznaczone parcele pod przyczepy campingowe i namioty, ale nie można do nich doprowadzać elektryczności i bieżącej wody, używanie radio i teleodbiorników jest tolerowane, ale źle widziane. Woda i oświetlenie elektryczne jest tylko w budynkach sanitarnych i małej kantynie. Dyrektor ośrodka, i zarazem prezes klubu Peter Hees-been, ściśle przestrzega wprowadzonych ograniczeń w używaniu ciepłej wody pod prysznicami - jest to możliwe tylko rano i wieczorem. Woda w basenie również nie jest podgrzewana. Członkowie tego klubu większość prac związanych z zagospodarowaniem i utrzymaniem campingu wykonują sami. Podziwu godna jest dyscyplina członków klubu w zakresie porządków i przestrzegania praw obowiązujących na terenie ośrodka. Mimo pozornej surowości panuje tam prawdziwie przyjacielska i rodzinna atmosfera, a koszty utrzymania campingu są bardzo niskie.
Naturyści z Holandii bardzo lubią podróżować, często odwiedzają nagie plaże na południu Francji, czy w Hiszpanii. Można ich też było spotkać w tym roku na naszej nadbałtyckiej plaży. Mam nadzieję, że również naturyści z Polski coraz częściej odwiedzać będą gościnną Holandię.
ADAM CHRZUSZCZ — korespondent INF
Naturyzm po holendersku
W tym roku minęło 30 lat istnienia założonej w 1961 roku Holenderskiej Federacji Naturystycznej (NFN). W ciągu tego okresu czasu liczba jej członków z 1500 wzrosła do około 50 tys. Są oni zrzeszeni w 55 klubach na terenie całego kraju. Oczywiście osób uprawiających naturyzm, lecz nie należących do organizacji, jest o wiele więcej, bo około 1 min, jak szacuje pani prezes NFN - Nita Walst. Tak jak w wielu innych krajach Europy Zachodniej prócz ogólnie dostępnych nagich plaż nadmorskich naturyści mogą też korzystać z zamkniętych ośrodków klubowych. Holendrzy mają ich aż 40. Są to często tereny campingowe z basenami, saunami etc. Mile widziani są tutaj goście z innych krajów, ale w większości ośrodków obowiązują karty INF - Międzynarodowej Federacji Naturystycznej. Cóż zrobić więc mogą naturyści z Polski chcący spędzić urlop w Holandii? Otóż dzięki uprzejmości NFN mogą Państwo skorzystać z zaproszenia do jednego z najlepszych ośrodków naturystycznych Flevo-Natuur, ok. 30 km na wschód od Amsterdamu w pobliżu Zeewoldfe. Został on wybudowany na terenie nowego Flevo-Landu odebranemu morzu ponad 20 lat temu. Rosną tam już bujne lasy, wszędzie pełno zieleni — miejsce wprost idealne na tereny rekreacyjne. Flevo-Natuur zajmuje obszar ok. 30 ha, gdzie wśród stawów i licznych kanałów zbudowano 70 komfortowych bungalowów, wyznaczono miejsca na przyczepy campingowe i namioty dla 4 tys. osób. Goście mają do dyspozycji kilka basenów, boisko sportowe, restauracje, super-market. Holendrzy wydają się być bardzo zahartowani i odporni, gdyż nawet późną jesienią i zimą można spotkać biegających tu nago na nartach czy jeżdżących na rowerach.
W Flevo-Natuur szczególnie popularne jest wspólne spędzanie świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Naturyści prócz krytego basenu mogą korzystać z kilku saun: suchej, tureckiej i fińskiej, z różnych form hydroterapii, a także z solarium. Przybysza z Polski zaskakuje duża ilość oswojonych dzikich królików i kaczek, które nie obawiając się ludzi swobodnie spacerują pomiędzy namiotami i campingami. Specjalnie dla młodszych naturystów utworzono mini gospodarstwo wiejskie z drobnym inwentarzem, gdzie dzieci mogą z bliska zobaczyć kozę czy gęś. Jest to na pewno jeden ze skuteczniejszych sposobów uczenia życia bliżej natury.
Osoby, które wolą spędzać urlop jeszcze bliżej natury, w warunkach nie tak komfortowych jak we Flevo-Natuur, mogą odwiedzić ośrodek Vrije Vogelnieuws (Dzikie Ptaki) w Midwoud ok. 40 km na północ od Amsterdamu. Członkowie tego klubu zdecydowali się prowadzić bardzo spartański, jak na Holandię, tryb życia. Mają oni wyznaczone parcele pod przyczepy campingowe i namioty, ale nie można do nich doprowadzać elektryczności i bieżącej wody, używanie radio i teleodbiorników jest tolerowane, ale źle widziane. Woda i oświetlenie elektryczne jest tylko w budynkach sanitarnych i małej kantynie. Dyrektor ośrodka, i zarazem prezes klubu Peter Hees-been, ściśle przestrzega wprowadzonych ograniczeń w używaniu ciepłej wody pod prysznicami - jest to możliwe tylko rano i wieczorem. Woda w basenie również nie jest podgrzewana. Członkowie tego klubu większość prac związanych z zagospodarowaniem i utrzymaniem campingu wykonują sami. Podziwu godna jest dyscyplina członków klubu w zakresie porządków i przestrzegania praw obowiązujących na terenie ośrodka. Mimo pozornej surowości panuje tam prawdziwie przyjacielska i rodzinna atmosfera, a koszty utrzymania campingu są bardzo niskie.
Naturyści z Holandii bardzo lubią podróżować, często odwiedzają nagie plaże na południu Francji, czy w Hiszpanii. Można ich też było spotkać w tym roku na naszej nadbałtyckiej plaży. Mam nadzieję, że również naturyści z Polski coraz częściej odwiedzać będą gościnną Holandię.
ADAM CHRZUSZCZ — korespondent INF
Sex dobry na wszystko
Polska Partia Erotyczna zwana też partią miłości -jest partią o charakterze liberalnym. Pierwszy zjazd założycielski odbył się 23 czerwca 1991 r. Jako partia liberalna opiera się na wolnościowych zasadach gospodarczych, politycznych, społecznych i obyczajowych. Liberalizm jest treścią, trzonem myślenia o miejscu Polski w Europie. Polska musi stać się liberalna, bo taka jest Europa I W deklaracji programowej mówimy o celach i zadaniach PPE. W okresie transformacji ustrojowej PPE skupiać się będzie na przekształceniach, głównie w dziedzinie obyczajowej. Chcemy być jak najdalej od średniowiecza, a bliżej Europy. Wszelkie przemiany w dziedzinie obyczajowości budzą kontrowersje i mają posmak sensacji, skandalu, moją zagorzałych zwolenników, a takie przeciwników. Tok było z ruchem natury-stycznym przed 15 laty.
Głównym zadaniem PPE jest edukacja i wychowanie społeczeństwo w sferze erotycznej. Zadanie jest szczególnie trudne I Nasza partia, aby zaistnieć w świadomości społecznej, musi dokonać przewartościowań w poglądach, przekonaniach i postawach Polaków. Trzeba obalić wszelkie tabu, uczyć jak uciekać od schematów myślowych, stereotypów, uczynić ludzi wolnymi w sferze duchowej i uczuciowej. Aby tego dokonać musimy być ludźmi odważnymi.
Członkowie PPE muszą stać się lokomotywami postępu obyczajowego. Podkreślam, przemiany obyczajowe rodzą dużo niepokoju, obaw, kontrowersji - tak było na początku lat siedemdziesiątych, kiedy ukazała się wystawa krakowskiej „Wenus" - obecnie nie szokuje już nagość w różnorodnych pismach ogólnie dostępnych. To ludzie światli odczuwają zachwyt nad dziełem Stwórcy. Nagość na plażach natury stycznych piętnowali fałszywi moraliści. Zaniepokojenie budziły sex-shopy i liczne filmy erotyczne. Przechodzimy ten sam szlak co społeczeństwo na Zachodzie. Rodzi się pytanie — Czy musimy przez to wszystko przejść? - gabinety masażu, płatną miłość, domy publiczne, tolerancję dla różnych dewiacji. Przyjmiemy to wszystko co jest potrzebne do życia, co przynosi radość, zdrowie, humanizującą rozrywkę, to, co łączy ludzi, tworzy poczucie, że jesteśmy rodziną ludzką.
Będziemy wspierać takie działania i formy życia obyczajowego, które przeciwdziałają osamotnieniu, wyobcowaniu, frustracji. Partia miłości, jaką jest Polska Partia Erotyczna, w dobie komercjalizacji dóbr materialnych, nie może dopuścić do komercjalizacji wartości duchowych. Będziemy wspierać wszelkie działania edukacyjne i wychowawcze w kształtowaniu osobowości ludzi tolerancyjnych, wrażliwych na piękno natury, ciała ludzkiego i życia erotycznego. Doniesienia naukowe udowadniają, że seks jest najprostszym i powszechnie dostępnym eliksirem młodości. Udane życie erotyczne zapobiega wielu chorobom somatycznym i psychicznym, życie intymne rozładowuje stany napięcia nerwowego - jest znakomitym sposobem na zrelaksowanie mięśni i systemu nerwowego. Seks stanowi kurację odchudzającą, jest środkiem na bezsenność, zapobiega przeróżnym nerwicom. Podstawową jednostką strukturalną i funkcjonalną PPE są Kluby Kultury Erotycznej o różnych specjalnościach: Kluby o charakterze zdrowotnym i rekreacyjnym itp. (por. Program PPE). Bardzo poważnym problemem ludzi jest samotność. PPE zorganizowała dla ludzi samotnych Klub "Poznajmy się", ma on charakter matrymonialny i towarzyski.
Duże zainteresowanie wzbudził Klub Samopomocy Erotycznej „Samarytanka". Do Klubu Małżeńskiego, gdzie przyjmowane są tylko pary (mężczyzna i kobieta), wstępują głównie biznesmeni. Organizujemy kluby turystyczne, kolekcjonerów, konwersacji języka angielskiego w saunie. PPE jest partią młodą w stadium rozwoju. Choć Jesteśmy partią polityczną - nie wystawiliśmy w czasie ostatnich wyborów kandydatów do parlamentu.
Koncentrujemy się na sprawach organizacyjnych. Apelujemy! Zakładajcie w swoim środowisku Kluby Kultury Erotycznej! Niezależna Inicjatywa Erotyczna w Czecho—Słowacji skupia 2 miliony członków, nas będzie więcej! W dobie postępującej cywilizacji, urbanizacji i obecnego kryzysu - lekiem na frustracje, wyobcowanie, niepokoje i depresje psychiczne Jest przynależność do PPE. Tu znajdziecie swe miejsce, gdzie od drugiego człowieka emanuje otwarcie, wrażliwość i ciepło.
SYLWESTER MARCZAK
Polska Partia Erotyczna zwana też partią miłości -jest partią o charakterze liberalnym. Pierwszy zjazd założycielski odbył się 23 czerwca 1991 r. Jako partia liberalna opiera się na wolnościowych zasadach gospodarczych, politycznych, społecznych i obyczajowych. Liberalizm jest treścią, trzonem myślenia o miejscu Polski w Europie. Polska musi stać się liberalna, bo taka jest Europa I W deklaracji programowej mówimy o celach i zadaniach PPE. W okresie transformacji ustrojowej PPE skupiać się będzie na przekształceniach, głównie w dziedzinie obyczajowej. Chcemy być jak najdalej od średniowiecza, a bliżej Europy. Wszelkie przemiany w dziedzinie obyczajowości budzą kontrowersje i mają posmak sensacji, skandalu, moją zagorzałych zwolenników, a takie przeciwników. Tok było z ruchem natury-stycznym przed 15 laty.
Głównym zadaniem PPE jest edukacja i wychowanie społeczeństwo w sferze erotycznej. Zadanie jest szczególnie trudne I Nasza partia, aby zaistnieć w świadomości społecznej, musi dokonać przewartościowań w poglądach, przekonaniach i postawach Polaków. Trzeba obalić wszelkie tabu, uczyć jak uciekać od schematów myślowych, stereotypów, uczynić ludzi wolnymi w sferze duchowej i uczuciowej. Aby tego dokonać musimy być ludźmi odważnymi.
Członkowie PPE muszą stać się lokomotywami postępu obyczajowego. Podkreślam, przemiany obyczajowe rodzą dużo niepokoju, obaw, kontrowersji - tak było na początku lat siedemdziesiątych, kiedy ukazała się wystawa krakowskiej „Wenus" - obecnie nie szokuje już nagość w różnorodnych pismach ogólnie dostępnych. To ludzie światli odczuwają zachwyt nad dziełem Stwórcy. Nagość na plażach natury stycznych piętnowali fałszywi moraliści. Zaniepokojenie budziły sex-shopy i liczne filmy erotyczne. Przechodzimy ten sam szlak co społeczeństwo na Zachodzie. Rodzi się pytanie — Czy musimy przez to wszystko przejść? - gabinety masażu, płatną miłość, domy publiczne, tolerancję dla różnych dewiacji. Przyjmiemy to wszystko co jest potrzebne do życia, co przynosi radość, zdrowie, humanizującą rozrywkę, to, co łączy ludzi, tworzy poczucie, że jesteśmy rodziną ludzką.
Będziemy wspierać takie działania i formy życia obyczajowego, które przeciwdziałają osamotnieniu, wyobcowaniu, frustracji. Partia miłości, jaką jest Polska Partia Erotyczna, w dobie komercjalizacji dóbr materialnych, nie może dopuścić do komercjalizacji wartości duchowych. Będziemy wspierać wszelkie działania edukacyjne i wychowawcze w kształtowaniu osobowości ludzi tolerancyjnych, wrażliwych na piękno natury, ciała ludzkiego i życia erotycznego. Doniesienia naukowe udowadniają, że seks jest najprostszym i powszechnie dostępnym eliksirem młodości. Udane życie erotyczne zapobiega wielu chorobom somatycznym i psychicznym, życie intymne rozładowuje stany napięcia nerwowego - jest znakomitym sposobem na zrelaksowanie mięśni i systemu nerwowego. Seks stanowi kurację odchudzającą, jest środkiem na bezsenność, zapobiega przeróżnym nerwicom. Podstawową jednostką strukturalną i funkcjonalną PPE są Kluby Kultury Erotycznej o różnych specjalnościach: Kluby o charakterze zdrowotnym i rekreacyjnym itp. (por. Program PPE). Bardzo poważnym problemem ludzi jest samotność. PPE zorganizowała dla ludzi samotnych Klub "Poznajmy się", ma on charakter matrymonialny i towarzyski.
Duże zainteresowanie wzbudził Klub Samopomocy Erotycznej „Samarytanka". Do Klubu Małżeńskiego, gdzie przyjmowane są tylko pary (mężczyzna i kobieta), wstępują głównie biznesmeni. Organizujemy kluby turystyczne, kolekcjonerów, konwersacji języka angielskiego w saunie. PPE jest partią młodą w stadium rozwoju. Choć Jesteśmy partią polityczną - nie wystawiliśmy w czasie ostatnich wyborów kandydatów do parlamentu.
Koncentrujemy się na sprawach organizacyjnych. Apelujemy! Zakładajcie w swoim środowisku Kluby Kultury Erotycznej! Niezależna Inicjatywa Erotyczna w Czecho—Słowacji skupia 2 miliony członków, nas będzie więcej! W dobie postępującej cywilizacji, urbanizacji i obecnego kryzysu - lekiem na frustracje, wyobcowanie, niepokoje i depresje psychiczne Jest przynależność do PPE. Tu znajdziecie swe miejsce, gdzie od drugiego człowieka emanuje otwarcie, wrażliwość i ciepło.
SYLWESTER MARCZAK
Polska Partia Erotyczna
Budujemy PPE od podstaw - zakładajcie w Waszych środowiskach Kluby Kultury Erotycznej - podstawowe jednostki strukturalne i funkcjonalne naszej partii. Do zarejestrowania KKE wystarczy 5 osób.
PROGRAM KLUBÓW:
1. Elitarny Klub „Nowy Eden" - przyjęcia do klubu tylko parami (mężczyzna i kobieta) - klub ma charakter rekreacyjny - skupia biznesmenów. Spotkania w soboty 14-18 w saunie, Warszawo Stegny, tor łyżwiarski.
2. Klub Samotnych Serc „Poznajmy się" - ma charakter towarzyski i matrymonialny. Spotkania w piątki, godz. 17-20 „U Lucjana", ul. Okocimska 3 (Wola), tel. 36-34-77. Spacery w plener w pierwsze niedziele miesiąca - zbiórka o godz. 11 przed Teatrem Dramatycznym PKiN w Warszawie. Klub "Poznajmy się" organizować będzie dwudniowe sobotnio-niedzielne wczasy zapoznawcze w Ośrodku Wypoczynkowym „Słoneczny", 05-400 Otwock-Swidry Wielkie, tel. 79-39-76.
3. Klub Konwersacji Języka Angielskiego w czwartki 16-20. Sauna Okocimska 3. tel. 36-34-77.
IMPREZY NATURYSTYCZNE DLA WSZYSTKICH
Sauna i pływalnia w piątki 20.30-22.00, Warszawa, ul. Konopnickiej 6.
Powitanie Nowego Roku 1992-5 stycznia, godz. 13 w Świdrach.
Dla biznesmenów i finalistek Miss Aktu w hotelu „Forum" tradycyjny Karnawałowy Bal Naturystów 1 lutego 1992 r.
Wybory „Miss Aktu" w Sali Kongresowej w Warszawie - konkurs dla fotomodelek 2 lutego 1992 r.
Zjazd Delegatów Klubów Kultury Erotycznej PPE w dniach 1-3 lutego 1992 r. w Warszawie.
Powitanie wiosny „Marzanna" 22 marca 1992 r., godz. 14 w Świdrach nad Wisłą.
IMPREZY; ZJAZD, ZLOTY W SEZONIE LETNIM 1992 R.
Otwarcie sezonu 1-3 maja w Świdrach nad Wisłą.
Forum ideowe PPE 18-21 czerwca na plaży w Świdrach nad Wisłą.
Międzynarodowy Zlot Partii Erotycznych i Naturystycznych 1-19 lipca w Międzyzdrojach-Lubiewie. Lubiewo - kamping tylko dla naturystów położony w lesie 3 km od Międzyzdrojów, 300 m od plaży naturystycznej.
Wybory „Miss FAMA" Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej 5 lipca i Miss Polonia Natura '92 - 12 lipca o godz. 14.
VI Zlot Naturystów Krajów Nadbałtyckich w Dębku k. Karwi od 20 VII do 23 VIII.
15-16 sierpnia wybory Miss Bałtyku.
XVI Krajowy Zjazd Naturystów 24-31 VIII w Świdrach, 30 sierpnia wybory Miss Lata '92.
Polska Partia Erotyczna proponuje powołanie na terenie kraju, w zależności od potrzeb - Klubów Kultury Erotycznej o różnych specjalnościach np. Klubów Odnowy Biologicznej, Zachowania Zdrowia i Młodości, Klubów Medycyny Niekonwencjonalnej - Bioterapii, Klubów Samopomocy Erotycznej, Klubów Erotycznych „Video", Klubów Fotomodelek i Fotoamatorów, Klubów Turystycznych i Klubów Kolekcjonerów. Rejestracje klubów przyjmuje lider PPE Sylwester Marczak. 05-400 Otwock, ul. [---]. Prosimy o przysyłanie w listach kopert zwrotnych - zaadresowanych i z naklejonymi znaczkami pocztowymi.
Naga — łatwa?
Naturyzm na Wybrzeżu
Proszę nie publikować mojego nazwisko. Sopot to nieduże miasto. W pracy przed nikim nie ukrywam moich zainteresowań, ale po co rozgłos? Z prasą nie mam dobrych doświadczeń, bo w naturyzmie dopatruje się taniej sensacji, relaksowego tematu w sezonie ogórkowym. Nie miałem tego rodzaju oporów, gdy udzielałem wywiadu zachodniemu periodykowi naturystycznemu. Udostępniłem nawet zdjęcia klubowe.
Przed 10 laty, kiedy wszyscy mieli do dyspozycji jedynie plażę w Chałupach - ruch był skonsolidowany. Pojawienie się nowych plaż przyczyniło się do rozdrobnienia i rozłamów. Gdański Klub Naturystów początkowo chciał być niezależny od Stowarzyszenia. Organizacja nie miała nigdy bazy, więc nie widzieliśmy w niej swojego miejsca. Mieliśmy do dyspozycji pływalnię. Mieści się na niej jednorazowo 40 osób, a sympatyków ruchu w okresie pionierskim było ze dwustu. Lwie przysługi wyświadczone przez prasę codzienną zaczęły się od przekłamania w notatce na temat zlotu. Umówiliśmy się z sympatykami ruchu w „Marinie" w Jelitkowie - prasa podała mylnie nazwę pod wiele znaczącym tytułem: „Balanga w Hotelu „GDYNIA". Zamiast prostować - uzgodniliśmy z dyrekcją hotelu „Gdynia", że spotkanie odbędzie się z konieczności u nich. Mieliśmy prowadzić nabór, a tu tymczasem w kącie hallu pojawiło się około trzydziestu osób o podejrzanej prowienencji — najwyraźniej oczekujących „balangi". Z takim samym chyba nastawieniem przyjechali dziennikarze. Odtąd przestaliśmy wysyłać anonse do redakcji. Sojusznika mieliśmy jedynie w tygodniku „Wybrzeże".
Z czasem ruch zaczął wyrodnieć. Na pływalnię czy latem na plażę chcą wejść ludzie po uprzednim wypiciu kilku piw. Traktują naturyzm jako możliwość seksualnego wyżycia. Znajomość z naturystką - w ich pojęciu powinna kończyć się w łóżku. Dziewczyna opalająca się nago w miejscu publicznym musi być łatwa - gotowa na wszystko. Bronimy się przed tym zjawiskiem wpuszczając tylko pary. W odróżnieniu jednak od śląskiego klubu - wpuszczamy wyjątkowo pojedyncze osoby pod warunkiem zarekomendowania ich przez stałych członków.
Przez długie lata praktykowaliśmy wydawanie kart wstępu na pływalnię. Kiedy kryzys ekonomiczny dał się porządnie we znaki — musieliśmy odejść od nich. Dziś małżeństwo z dzieckiem pragnące skorzystać z godzinnego pobytu w saunie i na basenie (w każdą niedzielę w Sopockim Klubie Sportowym „Ogniwo" przy ul. Heffnera 57) musi wydać 33 tys. zł. Niewielu stać na taki wydatek kilkadziesiąt razy w roku. Dziś liczebność Gdańskiego Klubu Naturystów nie przekracza 40 osób i to z tymi dojeżdżającymi z Pucka oraz z Kartuz. Na spotkania przychodzi do dwudziestu koleżanek i kolegów.
W wielu krajach ośrodki naturystyczne przynoszą właścicielom zyski, choć model działalności bywa zróżnicowany. Wzorowo są zorganizowane w Niemczech, szczycących się najdłuższą tradycją ruchu. W tym kraju oraz w Hiszpanii, Jugosławii, Francji, Holandii i Anglii ośrodki mają charakter zamknięty - nie wpuszcza się gapiów, osób przypadkowych prosto z ulicy (porównajmy to z naszymi wyborami Miss, Mister Natura). Wszędzie tom obowiązuje rezerwacja miejsc. Powszechne - posługiwanie legitymacjami. We Włoszech naturyzm kwitnie „no dziko" jak w Polsce lub zamyka się w prywatnych posiadłościach, których właściciele nie narzekają na niską frekwencję. W Belgii opalanie się bez ubrania w miejscu publicznym jest zabronione, co nie przeszkadza swobodnej rekreacji w prywatnych saunach i na basenach.
Wzorem tych krajów powinniśmy w najbliższym czasie znaleźć sponsora dla bazy klubowej w Sopocie. Musi to być firma nie wahająca się zainwestować w kawiarnię, gdzie można byłoby wypić kawę po aktywnej relaksacji i porozmawiać. Miałaby charakter otwarty, ale z zachowaniem pewnej wewnętrznej dyscypliny. Wszelkie imprezy byłyby tylko dodatkiem do spotkań, mającym spopularyzować ideę ruchu i zachęcić do aktywnego uczestnictwa. O ile pozyskanie sponsora wydaje się być kwestią czasu, to na sprawę rzuca się cieniem brak autorytetu z nazwiskiem w naszym środowisku: polityka, lekarza czy może aktora. Lider z prawdziwego zdarzenia przekonałby wielu do naszej filozofii życia.
Zanotował:
DARIUSZ MARCISZEWSKI
Naturyzm na Wybrzeżu
Proszę nie publikować mojego nazwisko. Sopot to nieduże miasto. W pracy przed nikim nie ukrywam moich zainteresowań, ale po co rozgłos? Z prasą nie mam dobrych doświadczeń, bo w naturyzmie dopatruje się taniej sensacji, relaksowego tematu w sezonie ogórkowym. Nie miałem tego rodzaju oporów, gdy udzielałem wywiadu zachodniemu periodykowi naturystycznemu. Udostępniłem nawet zdjęcia klubowe.
Przed 10 laty, kiedy wszyscy mieli do dyspozycji jedynie plażę w Chałupach - ruch był skonsolidowany. Pojawienie się nowych plaż przyczyniło się do rozdrobnienia i rozłamów. Gdański Klub Naturystów początkowo chciał być niezależny od Stowarzyszenia. Organizacja nie miała nigdy bazy, więc nie widzieliśmy w niej swojego miejsca. Mieliśmy do dyspozycji pływalnię. Mieści się na niej jednorazowo 40 osób, a sympatyków ruchu w okresie pionierskim było ze dwustu. Lwie przysługi wyświadczone przez prasę codzienną zaczęły się od przekłamania w notatce na temat zlotu. Umówiliśmy się z sympatykami ruchu w „Marinie" w Jelitkowie - prasa podała mylnie nazwę pod wiele znaczącym tytułem: „Balanga w Hotelu „GDYNIA". Zamiast prostować - uzgodniliśmy z dyrekcją hotelu „Gdynia", że spotkanie odbędzie się z konieczności u nich. Mieliśmy prowadzić nabór, a tu tymczasem w kącie hallu pojawiło się około trzydziestu osób o podejrzanej prowienencji — najwyraźniej oczekujących „balangi". Z takim samym chyba nastawieniem przyjechali dziennikarze. Odtąd przestaliśmy wysyłać anonse do redakcji. Sojusznika mieliśmy jedynie w tygodniku „Wybrzeże".
Z czasem ruch zaczął wyrodnieć. Na pływalnię czy latem na plażę chcą wejść ludzie po uprzednim wypiciu kilku piw. Traktują naturyzm jako możliwość seksualnego wyżycia. Znajomość z naturystką - w ich pojęciu powinna kończyć się w łóżku. Dziewczyna opalająca się nago w miejscu publicznym musi być łatwa - gotowa na wszystko. Bronimy się przed tym zjawiskiem wpuszczając tylko pary. W odróżnieniu jednak od śląskiego klubu - wpuszczamy wyjątkowo pojedyncze osoby pod warunkiem zarekomendowania ich przez stałych członków.
Przez długie lata praktykowaliśmy wydawanie kart wstępu na pływalnię. Kiedy kryzys ekonomiczny dał się porządnie we znaki — musieliśmy odejść od nich. Dziś małżeństwo z dzieckiem pragnące skorzystać z godzinnego pobytu w saunie i na basenie (w każdą niedzielę w Sopockim Klubie Sportowym „Ogniwo" przy ul. Heffnera 57) musi wydać 33 tys. zł. Niewielu stać na taki wydatek kilkadziesiąt razy w roku. Dziś liczebność Gdańskiego Klubu Naturystów nie przekracza 40 osób i to z tymi dojeżdżającymi z Pucka oraz z Kartuz. Na spotkania przychodzi do dwudziestu koleżanek i kolegów.
W wielu krajach ośrodki naturystyczne przynoszą właścicielom zyski, choć model działalności bywa zróżnicowany. Wzorowo są zorganizowane w Niemczech, szczycących się najdłuższą tradycją ruchu. W tym kraju oraz w Hiszpanii, Jugosławii, Francji, Holandii i Anglii ośrodki mają charakter zamknięty - nie wpuszcza się gapiów, osób przypadkowych prosto z ulicy (porównajmy to z naszymi wyborami Miss, Mister Natura). Wszędzie tom obowiązuje rezerwacja miejsc. Powszechne - posługiwanie legitymacjami. We Włoszech naturyzm kwitnie „no dziko" jak w Polsce lub zamyka się w prywatnych posiadłościach, których właściciele nie narzekają na niską frekwencję. W Belgii opalanie się bez ubrania w miejscu publicznym jest zabronione, co nie przeszkadza swobodnej rekreacji w prywatnych saunach i na basenach.
Wzorem tych krajów powinniśmy w najbliższym czasie znaleźć sponsora dla bazy klubowej w Sopocie. Musi to być firma nie wahająca się zainwestować w kawiarnię, gdzie można byłoby wypić kawę po aktywnej relaksacji i porozmawiać. Miałaby charakter otwarty, ale z zachowaniem pewnej wewnętrznej dyscypliny. Wszelkie imprezy byłyby tylko dodatkiem do spotkań, mającym spopularyzować ideę ruchu i zachęcić do aktywnego uczestnictwa. O ile pozyskanie sponsora wydaje się być kwestią czasu, to na sprawę rzuca się cieniem brak autorytetu z nazwiskiem w naszym środowisku: polityka, lekarza czy może aktora. Lider z prawdziwego zdarzenia przekonałby wielu do naszej filozofii życia.
Zanotował:
DARIUSZ MARCISZEWSKI
Naga — łatwa?
Naturyzm na Wybrzeżu
Proszę nie publikować mojego nazwisko. Sopot to nieduże miasto. W pracy przed nikim nie ukrywam moich zainteresowań, ale po co rozgłos? Z prasą nie mam dobrych doświadczeń, bo w naturyzmie dopatruje się taniej sensacji, relaksowego tematu w sezonie ogórkowym. Nie miałem tego rodzaju oporów, gdy udzielałem wywiadu zachodniemu periodykowi naturystycznemu. Udostępniłem nawet zdjęcia klubowe.
Przed 10 laty, kiedy wszyscy mieli do dyspozycji jedynie plażę w Chałupach - ruch był skonsolidowany. Pojawienie się nowych plaż przyczyniło się do rozdrobnienia i rozłamów. Gdański Klub Naturystów początkowo chciał być niezależny od Stowarzyszenia. Organizacja nie miała nigdy bazy, więc nie widzieliśmy w niej swojego miejsca. Mieliśmy do dyspozycji pływalnię. Mieści się na niej jednorazowo 40 osób, a sympatyków ruchu w okresie pionierskim było ze dwustu. Lwie przysługi wyświadczone przez prasę codzienną zaczęły się od przekłamania w notatce na temat zlotu. Umówiliśmy się z sympatykami ruchu w „Marinie" w Jelitkowie - prasa podała mylnie nazwę pod wiele znaczącym tytułem: „Balanga w Hotelu „GDYNIA". Zamiast prostować - uzgodniliśmy z dyrekcją hotelu „Gdynia", że spotkanie odbędzie się z konieczności u nich. Mieliśmy prowadzić nabór, a tu tymczasem w kącie hallu pojawiło się około trzydziestu osób o podejrzanej prowienencji — najwyraźniej oczekujących „balangi". Z takim samym chyba nastawieniem przyjechali dziennikarze. Odtąd przestaliśmy wysyłać anonse do redakcji. Sojusznika mieliśmy jedynie w tygodniku „Wybrzeże".
Z czasem ruch zaczął wyrodnieć. Na pływalnię czy latem na plażę chcą wejść ludzie po uprzednim wypiciu kilku piw. Traktują naturyzm jako możliwość seksualnego wyżycia. Znajomość z naturystką - w ich pojęciu powinna kończyć się w łóżku. Dziewczyna opalająca się nago w miejscu publicznym musi być łatwa - gotowa na wszystko. Bronimy się przed tym zjawiskiem wpuszczając tylko pary. W odróżnieniu jednak od śląskiego klubu - wpuszczamy wyjątkowo pojedyncze osoby pod warunkiem zarekomendowania ich przez stałych członków.
Przez długie lata praktykowaliśmy wydawanie kart wstępu na pływalnię. Kiedy kryzys ekonomiczny dał się porządnie we znaki — musieliśmy odejść od nich. Dziś małżeństwo z dzieckiem pragnące skorzystać z godzinnego pobytu w saunie i na basenie (w każdą niedzielę w Sopockim Klubie Sportowym „Ogniwo" przy ul. Heffnera 57) musi wydać 33 tys. zł. Niewielu stać na taki wydatek kilkadziesiąt razy w roku. Dziś liczebność Gdańskiego Klubu Naturystów nie przekracza 40 osób i to z tymi dojeżdżającymi z Pucka oraz z Kartuz. Na spotkania przychodzi do dwudziestu koleżanek i kolegów.
W wielu krajach ośrodki naturystyczne przynoszą właścicielom zyski, choć model działalności bywa zróżnicowany. Wzorowo są zorganizowane w Niemczech, szczycących się najdłuższą tradycją ruchu. W tym kraju oraz w Hiszpanii, Jugosławii, Francji, Holandii i Anglii ośrodki mają charakter zamknięty - nie wpuszcza się gapiów, osób przypadkowych prosto z ulicy (porównajmy to z naszymi wyborami Miss, Mister Natura). Wszędzie tom obowiązuje rezerwacja miejsc. Powszechne - posługiwanie legitymacjami. We Włoszech naturyzm kwitnie „no dziko" jak w Polsce lub zamyka się w prywatnych posiadłościach, których właściciele nie narzekają na niską frekwencję. W Belgii opalanie się bez ubrania w miejscu publicznym jest zabronione, co nie przeszkadza swobodnej rekreacji w prywatnych saunach i na basenach.
Wzorem tych krajów powinniśmy w najbliższym czasie znaleźć sponsora dla bazy klubowej w Sopocie. Musi to być firma nie wahająca się zainwestować w kawiarnię, gdzie można byłoby wypić kawę po aktywnej relaksacji i porozmawiać. Miałaby charakter otwarty, ale z zachowaniem pewnej wewnętrznej dyscypliny. Wszelkie imprezy byłyby tylko dodatkiem do spotkań, mającym spopularyzować ideę ruchu i zachęcić do aktywnego uczestnictwa. O ile pozyskanie sponsora wydaje się być kwestią czasu, to na sprawę rzuca się cieniem brak autorytetu z nazwiskiem w naszym środowisku: polityka, lekarza czy może aktora. Lider z prawdziwego zdarzenia przekonałby wielu do naszej filozofii życia.
Zanotował:
DARIUSZ MARCISZEWSKI
Naturyzm na Wybrzeżu
Proszę nie publikować mojego nazwisko. Sopot to nieduże miasto. W pracy przed nikim nie ukrywam moich zainteresowań, ale po co rozgłos? Z prasą nie mam dobrych doświadczeń, bo w naturyzmie dopatruje się taniej sensacji, relaksowego tematu w sezonie ogórkowym. Nie miałem tego rodzaju oporów, gdy udzielałem wywiadu zachodniemu periodykowi naturystycznemu. Udostępniłem nawet zdjęcia klubowe.
Przed 10 laty, kiedy wszyscy mieli do dyspozycji jedynie plażę w Chałupach - ruch był skonsolidowany. Pojawienie się nowych plaż przyczyniło się do rozdrobnienia i rozłamów. Gdański Klub Naturystów początkowo chciał być niezależny od Stowarzyszenia. Organizacja nie miała nigdy bazy, więc nie widzieliśmy w niej swojego miejsca. Mieliśmy do dyspozycji pływalnię. Mieści się na niej jednorazowo 40 osób, a sympatyków ruchu w okresie pionierskim było ze dwustu. Lwie przysługi wyświadczone przez prasę codzienną zaczęły się od przekłamania w notatce na temat zlotu. Umówiliśmy się z sympatykami ruchu w „Marinie" w Jelitkowie - prasa podała mylnie nazwę pod wiele znaczącym tytułem: „Balanga w Hotelu „GDYNIA". Zamiast prostować - uzgodniliśmy z dyrekcją hotelu „Gdynia", że spotkanie odbędzie się z konieczności u nich. Mieliśmy prowadzić nabór, a tu tymczasem w kącie hallu pojawiło się około trzydziestu osób o podejrzanej prowienencji — najwyraźniej oczekujących „balangi". Z takim samym chyba nastawieniem przyjechali dziennikarze. Odtąd przestaliśmy wysyłać anonse do redakcji. Sojusznika mieliśmy jedynie w tygodniku „Wybrzeże".
Z czasem ruch zaczął wyrodnieć. Na pływalnię czy latem na plażę chcą wejść ludzie po uprzednim wypiciu kilku piw. Traktują naturyzm jako możliwość seksualnego wyżycia. Znajomość z naturystką - w ich pojęciu powinna kończyć się w łóżku. Dziewczyna opalająca się nago w miejscu publicznym musi być łatwa - gotowa na wszystko. Bronimy się przed tym zjawiskiem wpuszczając tylko pary. W odróżnieniu jednak od śląskiego klubu - wpuszczamy wyjątkowo pojedyncze osoby pod warunkiem zarekomendowania ich przez stałych członków.
Przez długie lata praktykowaliśmy wydawanie kart wstępu na pływalnię. Kiedy kryzys ekonomiczny dał się porządnie we znaki — musieliśmy odejść od nich. Dziś małżeństwo z dzieckiem pragnące skorzystać z godzinnego pobytu w saunie i na basenie (w każdą niedzielę w Sopockim Klubie Sportowym „Ogniwo" przy ul. Heffnera 57) musi wydać 33 tys. zł. Niewielu stać na taki wydatek kilkadziesiąt razy w roku. Dziś liczebność Gdańskiego Klubu Naturystów nie przekracza 40 osób i to z tymi dojeżdżającymi z Pucka oraz z Kartuz. Na spotkania przychodzi do dwudziestu koleżanek i kolegów.
W wielu krajach ośrodki naturystyczne przynoszą właścicielom zyski, choć model działalności bywa zróżnicowany. Wzorowo są zorganizowane w Niemczech, szczycących się najdłuższą tradycją ruchu. W tym kraju oraz w Hiszpanii, Jugosławii, Francji, Holandii i Anglii ośrodki mają charakter zamknięty - nie wpuszcza się gapiów, osób przypadkowych prosto z ulicy (porównajmy to z naszymi wyborami Miss, Mister Natura). Wszędzie tom obowiązuje rezerwacja miejsc. Powszechne - posługiwanie legitymacjami. We Włoszech naturyzm kwitnie „no dziko" jak w Polsce lub zamyka się w prywatnych posiadłościach, których właściciele nie narzekają na niską frekwencję. W Belgii opalanie się bez ubrania w miejscu publicznym jest zabronione, co nie przeszkadza swobodnej rekreacji w prywatnych saunach i na basenach.
Wzorem tych krajów powinniśmy w najbliższym czasie znaleźć sponsora dla bazy klubowej w Sopocie. Musi to być firma nie wahająca się zainwestować w kawiarnię, gdzie można byłoby wypić kawę po aktywnej relaksacji i porozmawiać. Miałaby charakter otwarty, ale z zachowaniem pewnej wewnętrznej dyscypliny. Wszelkie imprezy byłyby tylko dodatkiem do spotkań, mającym spopularyzować ideę ruchu i zachęcić do aktywnego uczestnictwa. O ile pozyskanie sponsora wydaje się być kwestią czasu, to na sprawę rzuca się cieniem brak autorytetu z nazwiskiem w naszym środowisku: polityka, lekarza czy może aktora. Lider z prawdziwego zdarzenia przekonałby wielu do naszej filozofii życia.
Zanotował:
DARIUSZ MARCISZEWSKI
Karate primabaleriny
Gdy nagość jest kostiumem...
Pan Bóg wyposaża nas w ciało. Nagość jest forma przyrodzoną człowieka nie skrępowanego strojem. Taka jest rzeczywistość ukazana w I części spektaklu „ZUN" w interpretacji Teatru Ekspresji z Gdańska-Katowic, w reżyserii Wojciecha Misiuro. Następna część pokazuje deformacje kulturowe: artyści występują w pełnym kostiumie, są przebrani (czyt.: ubrani), a więc odgrywają rolę niezupełnie naturalną.
W przedstawieniu „FUN" nagość jest wszechobecna — jeśli nie wprost, to w warstwie spekulacji filozoficznych. Poproszona o komentarz na ten temat redaktorka programu do spektaklu Halina Kasjaniuk stwierdziła, że chodzi tu o teatr bardzo seksualny, cielesny, ale nagość nie jest tematem numer jeden. Obnażone ciało stanowi kostium, istotny składnik dramaturgii. Piękno ludzkiego ciała to szalenie istotny element estetyczny.
Teatr Ekspresji gra „FUN" przed kompletami na widowni. Gros publiczności to niezmiennie młoda inteligencja o niekonwencjonalnych zainteresowaniach, wyjaśnia H. Kasjaniuk. Średnie pokolenie też przyjmuje występy w sposób naturalny. Słyszy się uwagi typu - dlaczego mając tak piękne ciała - zakrywamy je? Rodząca się od początku spektaklu nić porozumienia artystów z widownią wyklucza niefrasobliwy odbiór, zgorszenie kogokolwiek dosłownością niektórych układów choreograficznych.
Gdziekolwiek się pojawią widzowie chwalą ich za perfekcyjnie opanowany warsztat. Koniec przedstawienia honorowany bywa owacją. Publiczność wręcz ich rozpieszcza - dużo osób wchodzi na scenę, wręcza kwiaty. Za kulisami proszą tancerzy o autografy.
Teatr powstał w Gdyni w 1987 r. - obecnie działa w Gdańsku i Katowicach. Jego założycielem i dyrektorem artystycznym jest Wojciech Misiuro, absolwent Gdańskiego Studia Baletowego, b. aktor Pantomimy H. Tomaszewskiego. "ZUN" to trzecia premiera zespołu - impresja osobista W. Misiuro - autora, choreografa, tancerza i reżysera w jednej osobie. Od początku lider przestrzega zasady, aby nie przyjmować... profesjonalistów. Osoby wykształcone według tradycyjnych wzorów nazywa „konserwą" albo „puszką z groszkiem". Każda z nich tak samo doskonale wykonuje piruet, jak inne klasyczne figury — łatwo więc zastąpić ją kimś innym. U niego jest to niemożliwe - na konkretnych artystach „komponuje" całe przedstawienie. Stara się stworzyć zupełnie nowy język, mariaż sztuki dramatycznej, baletowej, pantomimicznej i akrobatyki.
W czasie początkowych prób pozwala zespołowi wypowiadać swe zdanie, ale kiedy mija ten okres - staje się autokratą. Za teatr autorski odpowiada się personalnie. Nigdy nie rozdziela pochwał - zawsze jest niezadowolony. Istnieje alternatywa: przyjść, polubić i pozostać albo zrezygnować.
Kandydata długo indywidualnie przygotowuje do wyjścia na scenę. Był taki rok, kiedy zespół za darmo przez 6-8 godzin przygotowywał spektakl. Dla niego nie istnieje absencja z przyczyn losowych - trzeba do reszty poświęcić się idei. Za spóźnienia płaci się kary pieniężne! Najbardziej wytrwali, najzdolniejsi z I naboru ćwicząc uporczywie dynamikę i plastykę ruchu... karate, przerabiając balet klasyczny i zagadnienia teoretyczne — stali się zawodowcami, którzy teraz uczą swych następców. (ara)
Gdy nagość jest kostiumem...
Pan Bóg wyposaża nas w ciało. Nagość jest forma przyrodzoną człowieka nie skrępowanego strojem. Taka jest rzeczywistość ukazana w I części spektaklu „ZUN" w interpretacji Teatru Ekspresji z Gdańska-Katowic, w reżyserii Wojciecha Misiuro. Następna część pokazuje deformacje kulturowe: artyści występują w pełnym kostiumie, są przebrani (czyt.: ubrani), a więc odgrywają rolę niezupełnie naturalną.
W przedstawieniu „FUN" nagość jest wszechobecna — jeśli nie wprost, to w warstwie spekulacji filozoficznych. Poproszona o komentarz na ten temat redaktorka programu do spektaklu Halina Kasjaniuk stwierdziła, że chodzi tu o teatr bardzo seksualny, cielesny, ale nagość nie jest tematem numer jeden. Obnażone ciało stanowi kostium, istotny składnik dramaturgii. Piękno ludzkiego ciała to szalenie istotny element estetyczny.
Teatr Ekspresji gra „FUN" przed kompletami na widowni. Gros publiczności to niezmiennie młoda inteligencja o niekonwencjonalnych zainteresowaniach, wyjaśnia H. Kasjaniuk. Średnie pokolenie też przyjmuje występy w sposób naturalny. Słyszy się uwagi typu - dlaczego mając tak piękne ciała - zakrywamy je? Rodząca się od początku spektaklu nić porozumienia artystów z widownią wyklucza niefrasobliwy odbiór, zgorszenie kogokolwiek dosłownością niektórych układów choreograficznych.
Gdziekolwiek się pojawią widzowie chwalą ich za perfekcyjnie opanowany warsztat. Koniec przedstawienia honorowany bywa owacją. Publiczność wręcz ich rozpieszcza - dużo osób wchodzi na scenę, wręcza kwiaty. Za kulisami proszą tancerzy o autografy.
Teatr powstał w Gdyni w 1987 r. - obecnie działa w Gdańsku i Katowicach. Jego założycielem i dyrektorem artystycznym jest Wojciech Misiuro, absolwent Gdańskiego Studia Baletowego, b. aktor Pantomimy H. Tomaszewskiego. "ZUN" to trzecia premiera zespołu - impresja osobista W. Misiuro - autora, choreografa, tancerza i reżysera w jednej osobie. Od początku lider przestrzega zasady, aby nie przyjmować... profesjonalistów. Osoby wykształcone według tradycyjnych wzorów nazywa „konserwą" albo „puszką z groszkiem". Każda z nich tak samo doskonale wykonuje piruet, jak inne klasyczne figury — łatwo więc zastąpić ją kimś innym. U niego jest to niemożliwe - na konkretnych artystach „komponuje" całe przedstawienie. Stara się stworzyć zupełnie nowy język, mariaż sztuki dramatycznej, baletowej, pantomimicznej i akrobatyki.
W czasie początkowych prób pozwala zespołowi wypowiadać swe zdanie, ale kiedy mija ten okres - staje się autokratą. Za teatr autorski odpowiada się personalnie. Nigdy nie rozdziela pochwał - zawsze jest niezadowolony. Istnieje alternatywa: przyjść, polubić i pozostać albo zrezygnować.
Kandydata długo indywidualnie przygotowuje do wyjścia na scenę. Był taki rok, kiedy zespół za darmo przez 6-8 godzin przygotowywał spektakl. Dla niego nie istnieje absencja z przyczyn losowych - trzeba do reszty poświęcić się idei. Za spóźnienia płaci się kary pieniężne! Najbardziej wytrwali, najzdolniejsi z I naboru ćwicząc uporczywie dynamikę i plastykę ruchu... karate, przerabiając balet klasyczny i zagadnienia teoretyczne — stali się zawodowcami, którzy teraz uczą swych następców. (ara)
W 380 odsłonach
Meluzyny uciechy radosne
Byli jednymi z pierwszych, którzy odważyli się pokazać nagość. Oczywiście, wcześniej w niektórych teatrach państwowych serwowano rozbierane sceny. Tak, to już prehistoria. W 1988 r. byli pierwszym zawodowym teatrem prywatnym w Polsce. Przyjął ich na swoje deski gdyński Teatr Dramatyczny, który dziś nazywa sie mniej elegancko - Miejski.
Prehistorie, tworzyła Hanna Bittner-Szymońska, dla swoich po prostu Andzia. By a jedną z etatowych aktorek zespołu Teatru Dramatycznego. Niezadowolona te smutku panoszącego się na polskich scenach wymyśliła własny Teatr Meluzynę. Dlaczego Meluzyna? Archetypów jest kilka. To najsłynniejsza czarodziejka z podań starofrancuskich -rusałka wodna w postaci węża. Wzięła za męża hrabiego Rajmonda Lusignan. Przed ślubem musiał obiecać, że nie będzie podziwiać jej urody w soboty. Mężczyzna naturalnie nie zdzierżył - podejrzał ją w trakcie sobotniej kąpieli i zniknęła. Opowieść o Meluzynie spisał Jean d'Arras w XIV w. Przez ponad 500 lat była bohaterką książkową uwielbianą przez lud. W XVII-wiecznej Rzeczypospolitej meluzyna lub meluzynka to określenie kobiety lekkich obyczajów.
Andzia przysiadła ze swą przyjaciółką Teresą Łub nad zaadaptowaniem 6 opowieści z „Dekameronu" Boccacia, czego efektem spektakl „Sexameron" ze scenkami: „Słowik", „Wdowa", „Anioł". „Kadź", „Diabeł i Piekło", „Ogon". Każda stanowi pewną całość - jak w oryginale - spaja je wątek ucieczki z Florencji przed zarazą i snucia opowieści.
Przykładowo „Diabeł i Piekło" to opowiastka o dwóch pustelnikach, starym i młodym. Pojawia się piękna, młoda dziewczyna, pragnąca służyć bogom. Starzec już nie jest w wieku, w którym można korzystać z radości życia. Odsyła ją do swego towarzysza. W młodzieńcu odzywa się lew. Zastanawia się tylko, jak bogom oddać co boskie - sobie jednocześnie nie krzywdując. Zdejmuje habit - ona swoje szaty. Mężczyzna ma Diabła, więc musi go zapędzić do Piekła kobiety... W każdym obrazku - tekstowy pretekst do rozbierania - przystojniak rozdziewa starą kochankę albo Anioł pokazuje swe wdzięki itd.
Nagość dosłowna, choć w krótkich odsłonach. Przyćmione światła. Tło współtworzy muzyka renesansowa, ale są również nieme sceny zachwytu nad pięknem ludzkiego ciała. Tekst szalenie dowcipny. Elegancja języka Odrodzenia została przeciwstawiona przez reżysera Marcela Kochańczyka frywolnym frazom.
Po wakacyjnych występach w Związku Radzieckim, zorganizowanych przez Kombinat Gwiazd „Moskwa" -menedżer z Kaliningradu zaproponował im roczne tournee - wspomina Joanta Zarzycka, aktorka. Artyści z Dramatycznego nie chcieli stracić etatów. Zastąpiła ich ekipa warszawska. Został przygotowany przekład rosyjski.
Wtedy na Wschodzie nagość na wesoło na scenie była nowością. Sale zapełniały się nawet 3 tysiącami widzów jednocześnie. Zawsze udawało się, rozbawić widownię realizując motto „Sexameronu" - „Cieszmy się z uciech, uciech rozkosznych, przydajmy życiu trochę radości". Maria Zarzycka (sufler) siedziała w pierwszym rzędzie i nie mogła ' nadziwić się reakcjom babinek, które zamiast oburzać się szeptały gorączkowo: „Czto on skazał? Jaka ono krasiwa"
Z 300 przedstawieniami objechali 70 miast nie wyłączając syberyjskich. Kiedyś spóźnił się ich samolot z Moskwy - publiczność czekała cierpliwie do pierwszej w nocy. Tak ludzie byli spragnieni czegoś naturalnego - zauważa Jolanta Zarzycka. W Konotopie na Ukrainie w 1989 r. I sekretarz rajkomu zezwolił na ich występ musząc pokonać opór jednego ze swych zastępców.
Sukces powtórzyli w Wiedniu - mieście muzycznym i teatralnym jak żadne inne. Polonia przyjmowała ich owacyjnie. Wszyscy chcieli się napić szampana z artystami ze starego kraju. Meluzyna dała łącznie ponad 380 przedstawień, a „Sexameron" wciąż jest komu pokazywać.
WŁODZIMIERZ KUPISZ
Meluzyny uciechy radosne
Byli jednymi z pierwszych, którzy odważyli się pokazać nagość. Oczywiście, wcześniej w niektórych teatrach państwowych serwowano rozbierane sceny. Tak, to już prehistoria. W 1988 r. byli pierwszym zawodowym teatrem prywatnym w Polsce. Przyjął ich na swoje deski gdyński Teatr Dramatyczny, który dziś nazywa sie mniej elegancko - Miejski.
Prehistorie, tworzyła Hanna Bittner-Szymońska, dla swoich po prostu Andzia. By a jedną z etatowych aktorek zespołu Teatru Dramatycznego. Niezadowolona te smutku panoszącego się na polskich scenach wymyśliła własny Teatr Meluzynę. Dlaczego Meluzyna? Archetypów jest kilka. To najsłynniejsza czarodziejka z podań starofrancuskich -rusałka wodna w postaci węża. Wzięła za męża hrabiego Rajmonda Lusignan. Przed ślubem musiał obiecać, że nie będzie podziwiać jej urody w soboty. Mężczyzna naturalnie nie zdzierżył - podejrzał ją w trakcie sobotniej kąpieli i zniknęła. Opowieść o Meluzynie spisał Jean d'Arras w XIV w. Przez ponad 500 lat była bohaterką książkową uwielbianą przez lud. W XVII-wiecznej Rzeczypospolitej meluzyna lub meluzynka to określenie kobiety lekkich obyczajów.
Andzia przysiadła ze swą przyjaciółką Teresą Łub nad zaadaptowaniem 6 opowieści z „Dekameronu" Boccacia, czego efektem spektakl „Sexameron" ze scenkami: „Słowik", „Wdowa", „Anioł". „Kadź", „Diabeł i Piekło", „Ogon". Każda stanowi pewną całość - jak w oryginale - spaja je wątek ucieczki z Florencji przed zarazą i snucia opowieści.
Przykładowo „Diabeł i Piekło" to opowiastka o dwóch pustelnikach, starym i młodym. Pojawia się piękna, młoda dziewczyna, pragnąca służyć bogom. Starzec już nie jest w wieku, w którym można korzystać z radości życia. Odsyła ją do swego towarzysza. W młodzieńcu odzywa się lew. Zastanawia się tylko, jak bogom oddać co boskie - sobie jednocześnie nie krzywdując. Zdejmuje habit - ona swoje szaty. Mężczyzna ma Diabła, więc musi go zapędzić do Piekła kobiety... W każdym obrazku - tekstowy pretekst do rozbierania - przystojniak rozdziewa starą kochankę albo Anioł pokazuje swe wdzięki itd.
Nagość dosłowna, choć w krótkich odsłonach. Przyćmione światła. Tło współtworzy muzyka renesansowa, ale są również nieme sceny zachwytu nad pięknem ludzkiego ciała. Tekst szalenie dowcipny. Elegancja języka Odrodzenia została przeciwstawiona przez reżysera Marcela Kochańczyka frywolnym frazom.
Po wakacyjnych występach w Związku Radzieckim, zorganizowanych przez Kombinat Gwiazd „Moskwa" -menedżer z Kaliningradu zaproponował im roczne tournee - wspomina Joanta Zarzycka, aktorka. Artyści z Dramatycznego nie chcieli stracić etatów. Zastąpiła ich ekipa warszawska. Został przygotowany przekład rosyjski.
Wtedy na Wschodzie nagość na wesoło na scenie była nowością. Sale zapełniały się nawet 3 tysiącami widzów jednocześnie. Zawsze udawało się, rozbawić widownię realizując motto „Sexameronu" - „Cieszmy się z uciech, uciech rozkosznych, przydajmy życiu trochę radości". Maria Zarzycka (sufler) siedziała w pierwszym rzędzie i nie mogła ' nadziwić się reakcjom babinek, które zamiast oburzać się szeptały gorączkowo: „Czto on skazał? Jaka ono krasiwa"
Z 300 przedstawieniami objechali 70 miast nie wyłączając syberyjskich. Kiedyś spóźnił się ich samolot z Moskwy - publiczność czekała cierpliwie do pierwszej w nocy. Tak ludzie byli spragnieni czegoś naturalnego - zauważa Jolanta Zarzycka. W Konotopie na Ukrainie w 1989 r. I sekretarz rajkomu zezwolił na ich występ musząc pokonać opór jednego ze swych zastępców.
Sukces powtórzyli w Wiedniu - mieście muzycznym i teatralnym jak żadne inne. Polonia przyjmowała ich owacyjnie. Wszyscy chcieli się napić szampana z artystami ze starego kraju. Meluzyna dała łącznie ponad 380 przedstawień, a „Sexameron" wciąż jest komu pokazywać.
WŁODZIMIERZ KUPISZ
Z historii nagości
Stulecie striptizu
Za niecałe dwa lata świat będzie obchodził stulecie striptizu. Otóż 13 marca 1894 r. w "Divan Fayonau", popularnej paryskiej kawiarni rewiowej, rozebrała się przed publicznością pewna Yvette - modelka malarzy. Od tego momentu ludzie dzielą się na entuzjastów i wrogów striptizu. Jedni twierdzą, że jest to forma sztuki, drudzy natomiast, że to symbol upadku moralności i pierwszy stopień do piekła. Tak czy owak na całym świecie to całkiem niezły interes. We wczesnych latach sześćdziesiątych właściciele nocnych restauracji i klubów w Europie Zachodniej zbijali fortuny serwując włośnie ten rodzaj rozrywki. Sam zaś striptiz rozpoczął tryumfalny podbój wszystkich pozostałych kontynentów. Obecnie nieco spowszedniał i utracił aurę ekscytacji, ale nadal uchodzi za jedną z najbardziej pożądanych atrakcji, głównie turystycznych.
Stulecie striptizu
Za niecałe dwa lata świat będzie obchodził stulecie striptizu. Otóż 13 marca 1894 r. w "Divan Fayonau", popularnej paryskiej kawiarni rewiowej, rozebrała się przed publicznością pewna Yvette - modelka malarzy. Od tego momentu ludzie dzielą się na entuzjastów i wrogów striptizu. Jedni twierdzą, że jest to forma sztuki, drudzy natomiast, że to symbol upadku moralności i pierwszy stopień do piekła. Tak czy owak na całym świecie to całkiem niezły interes. We wczesnych latach sześćdziesiątych właściciele nocnych restauracji i klubów w Europie Zachodniej zbijali fortuny serwując włośnie ten rodzaj rozrywki. Sam zaś striptiz rozpoczął tryumfalny podbój wszystkich pozostałych kontynentów. Obecnie nieco spowszedniał i utracił aurę ekscytacji, ale nadal uchodzi za jedną z najbardziej pożądanych atrakcji, głównie turystycznych.
Piersi, które przyniosły fortuny
Gwiazdy srebrnego ekranu rozbierały się przedtem tylko wtedy, kiedy jeszcze gwiazdami nie były. Dzisiaj, żeby pojawić się nago na ekranie trzeba już gwiazdą być. Jeszcze w 1951 roku ostro zaatakowano Hildegardę Kneff za rolę modelki pozującej nago do malarskiego aktu w filmie „Grzesznica". Scena trwała sekundę - awantura na łamach niemieckiej prasy kilka tyqodni. Z ogromnymi oporami zezwolono na projekcję filmu Bergmana „Milczenie" i finansowanego przez Howarda Hughesa thrillera „Wyjęty spod prawa" tylko dlatego, że przez chwilę ekran wypełniało ogromne powiększenie biustu Jane Russe, (mimo że aktorka była ubrana). Pionierkami nagości na ekranie były Sophia Loren, Brigitte Bardot i Marylin Monroe - choć akty tej ostatniej bardziej rozsławiły luksusowe kalendarze. Sophia ukazała swoje wspaniałe krągłości w filmie „Aida", w którym wystąpiła jako statystka. Pokazała się, na ekranie po raz pierwszy i pod swoim właściwym nazwiskiem Sciccoloni. Dzisiaj aktorka nie lubi, by jej o tym przypominać i nigdy już nie rozebrała się przed kamerą. Zwiastunem nowych czasów był Roger Vadim, który w 1956 roku w komedii „I Bóg stworzył kobietę" chętnie fotografował wdzięki swojej pierwszej żony - była nią wtedy Brigitte Bardot. Aktualna lista rozbierających się aktorek jest o wiele dłuższa. „Nagich" scen nie boją się artystki tej klasy co Catherine Deneuve, Romy Schneider czy Ursula Andress. Sylvia Kristell twierdzi, że nie wstydzi się pokazywać swych piersi, a nawet uważa, że nie jest to erotyczne i że o wiele bardziej lubi odsłaniać swój, jak to określa, zgrabny tyłeczek. Marzeniem Sylvii było grać role charakterystyczne, ale* ogromny sukces „Emanueli" zmusił ją do ustawicznego rozbierania się w najrozmaitszych i najdziwniejszych miejscach. Niektóre aktorki odmawiają jednak kręcenia filmów, w których występują śmiałe sceny erotyczne. Zdaniem Juliet Greco, nie ma nic smutniejszego nad widok kobiety rozbierającej się z innych powodów jak dla miłości. Mimo że na całym świecie ekrany telewizyjne i filmowe zalewa fala nagości i erotyzmu, wcale nie staliśmy się przez to bardziej tolerancyjni, czego dowodzi wiele wypowiedzi ludzi sztuki i polityków u nas i za granicą. Głowa do góry - osiemdziesiąt lat temu Angielkom z tak zwanego „lepszego" towarzystwa nie uchodziło wymawiać słowa „kolano". Dzisiaj ich wnuczki pozwalają sobie na znacznie więcej.
Striptiz w Bangkoku...
Tysiące mężczyzn marzy o legendarnym nocnym życiu stolicy Tajlandii — Bangkoku. Niebywała uroda Tajek, a zwłaszcza ich wdzięk, a nade wszystko naiwna świeżość uśmiechu i bezceremonialna serdeczność zniewala mężczyzn Europy, obu Ameryk i Australii. Żelazną i liczną klientelę nocnych lokali i salonów masażu stanowią też Japończycy oraz miejscowi Tajowie. Warto wiedzieć, że prawie każde przyjęcie w sferze tajdzkiego byznesu kończy się zazwyczaj wypadem do nocnego klubu lub innego przybytku uciech. Aby uniknąć niezręcznej sytuacji zaproszeni cudzoziemcy nie powinni więc zabierać ze sobą żon, póki dyskretnie nie sprawdzą czy przyjęcie odbywa się tradycyjnie tylko w męskim gronie, czy też przewiduje się towarzystwo mieszane.
Dbałość o własny prestiż nakazuje organizatorowi przyjęcia zaprosić gości do najbardziej wytwornego lokalu. Dobry bowiem striptiz i extra atrakcje idą zwykle w parze z elegancją wnętrza, dobrą muzyką i sztuką kulinarną. Patpong słynna dzielnica rozrywki w Bangkoku oferuje niewyobrażalnie szeroki zakres uciech i usług. Poziom świadczeń w tym przypadku jest bardzo zróżnicowany i zależy od możliwości finansowych gości. Dziesiątki nocnych klubów, barów, restauracji i salonów masażu uczestniczą w niekończącym się wyścigu reklamowania swych atrakcji i zdobywaniu klientów. Każdego turystę wręcz atakują ogłoszenia bezpłatnej prasy reklamowej, podobnie jak agenci rozdający na ulicy zaproszenia-ulotki.
Hasła reklamowe i kolorowe fotografie w oknach i oczywiście świetliste neony nad wejściami lokali, a ukoronowaniem tych wszystkich reklamowych przedsięwzięć i technik jest żywa witryna. Za brązową szybą wielkiego okna wystawowego tańczy non-stop co najmniej dwadzieścia nagich dziewczyn. Widok z ulicy tego show jest niesamowity, jako że tancerki sprawiają wrażenie jakby nie miały głów. Kto chce zobaczyć na czym polega ów trick, musi wejść do środka.
Wśród błysku świateł i dobiegających z wnętrza dźwięków najnowszych przebojów stojące w drzwiach lokali miejscowe ślicznotki z urodziwymi chłopcami zapraszajq przechodniów i turystów na drinka i tzw. szczęśliwe godziny. Po zmroku, między godziną 18 a 20 dźwięk gongu ogłasza początek szczęśliwych godzin, czyli mniej lub bardziej artystycznego show obfitującego w różnego rodzaju niecodzienne pomysły, przy czym striptiz to zazwyczaj tylko wstępna faza przewidzianego programu.
Codziennie o zmierzchu w „Różowej Panterze", „Żwawym Kotku", „Francuskim Pocałunku", „Zamku Króla", w każdym z nich i podobnie w innych rozpoczyna pracę „załoga" od 30 do 60 dziewczyn w barwnych kostiumach kąpielowych. Każda z nich ma przypięte do kostiumu plastykowe kółko z numerem identyfikacyjnym. Najbardziej uzdolnione artystycznie prezentują się na scenie w tańcu disco. Większość dziewczyn krąży między gośćmi proponując zimne napoje i alkohole. Przy okazji prowadzą banalną konwersację w obcych językach (łamanym mocno angielskim i niemieckim najczęściej). Muzyka nabiera tempa i buduje nastrój razem z ferią fontann świetlnych. Zaczyna się striptiz, a następnie specjalne pokazy erotyczne. Tajskie striptizerki najczęściej eksponują obraz seksu jako naiwnej, milej i zabawnej gimnastyki z wyłączeniem tego co obskurne i złe. Jednym słowem swoboda, fantazja, szczodrość i przyjaźń. Dość często jednak też solistki starają się każdemu zainteresowanemu pokazać absolutnie wszystko co intymne i co jest zaprzeczeniem sztuki rozbierania i dobrego smaku. Turyści zachłannie konsumują owe pokazy, niczym ciastka z kremem. Zachwycona, w przewadze męska publika nagradza artystki hukiem oklasków i radosnym śmiechem. Spośród międzynarodowego towarzystwa najbardziej żarliwi i demonstracyjni w uwielbieniu tego rodzaju przedstawień bywają Niemcy. Podchmieleni supermeni wrzeszczą i posyłają w kierunku sceny całusy, a także jednoznaczne w treści gesty, aby w końcu wylądować w zacisznym pokoiku na zapleczu z właścicielką upatrzonego numeru na plastykowym kółku... Żar zmysłów nie ogarnia jednak wszystkich. Niektórzy postanowili zobaczyć i oszaleć, większość tylko zobaczyć.
KRYSTYNA KAMIŃSKA
Tysiące mężczyzn marzy o legendarnym nocnym życiu stolicy Tajlandii — Bangkoku. Niebywała uroda Tajek, a zwłaszcza ich wdzięk, a nade wszystko naiwna świeżość uśmiechu i bezceremonialna serdeczność zniewala mężczyzn Europy, obu Ameryk i Australii. Żelazną i liczną klientelę nocnych lokali i salonów masażu stanowią też Japończycy oraz miejscowi Tajowie. Warto wiedzieć, że prawie każde przyjęcie w sferze tajdzkiego byznesu kończy się zazwyczaj wypadem do nocnego klubu lub innego przybytku uciech. Aby uniknąć niezręcznej sytuacji zaproszeni cudzoziemcy nie powinni więc zabierać ze sobą żon, póki dyskretnie nie sprawdzą czy przyjęcie odbywa się tradycyjnie tylko w męskim gronie, czy też przewiduje się towarzystwo mieszane.
Dbałość o własny prestiż nakazuje organizatorowi przyjęcia zaprosić gości do najbardziej wytwornego lokalu. Dobry bowiem striptiz i extra atrakcje idą zwykle w parze z elegancją wnętrza, dobrą muzyką i sztuką kulinarną. Patpong słynna dzielnica rozrywki w Bangkoku oferuje niewyobrażalnie szeroki zakres uciech i usług. Poziom świadczeń w tym przypadku jest bardzo zróżnicowany i zależy od możliwości finansowych gości. Dziesiątki nocnych klubów, barów, restauracji i salonów masażu uczestniczą w niekończącym się wyścigu reklamowania swych atrakcji i zdobywaniu klientów. Każdego turystę wręcz atakują ogłoszenia bezpłatnej prasy reklamowej, podobnie jak agenci rozdający na ulicy zaproszenia-ulotki.
Hasła reklamowe i kolorowe fotografie w oknach i oczywiście świetliste neony nad wejściami lokali, a ukoronowaniem tych wszystkich reklamowych przedsięwzięć i technik jest żywa witryna. Za brązową szybą wielkiego okna wystawowego tańczy non-stop co najmniej dwadzieścia nagich dziewczyn. Widok z ulicy tego show jest niesamowity, jako że tancerki sprawiają wrażenie jakby nie miały głów. Kto chce zobaczyć na czym polega ów trick, musi wejść do środka.
Wśród błysku świateł i dobiegających z wnętrza dźwięków najnowszych przebojów stojące w drzwiach lokali miejscowe ślicznotki z urodziwymi chłopcami zapraszajq przechodniów i turystów na drinka i tzw. szczęśliwe godziny. Po zmroku, między godziną 18 a 20 dźwięk gongu ogłasza początek szczęśliwych godzin, czyli mniej lub bardziej artystycznego show obfitującego w różnego rodzaju niecodzienne pomysły, przy czym striptiz to zazwyczaj tylko wstępna faza przewidzianego programu.
Codziennie o zmierzchu w „Różowej Panterze", „Żwawym Kotku", „Francuskim Pocałunku", „Zamku Króla", w każdym z nich i podobnie w innych rozpoczyna pracę „załoga" od 30 do 60 dziewczyn w barwnych kostiumach kąpielowych. Każda z nich ma przypięte do kostiumu plastykowe kółko z numerem identyfikacyjnym. Najbardziej uzdolnione artystycznie prezentują się na scenie w tańcu disco. Większość dziewczyn krąży między gośćmi proponując zimne napoje i alkohole. Przy okazji prowadzą banalną konwersację w obcych językach (łamanym mocno angielskim i niemieckim najczęściej). Muzyka nabiera tempa i buduje nastrój razem z ferią fontann świetlnych. Zaczyna się striptiz, a następnie specjalne pokazy erotyczne. Tajskie striptizerki najczęściej eksponują obraz seksu jako naiwnej, milej i zabawnej gimnastyki z wyłączeniem tego co obskurne i złe. Jednym słowem swoboda, fantazja, szczodrość i przyjaźń. Dość często jednak też solistki starają się każdemu zainteresowanemu pokazać absolutnie wszystko co intymne i co jest zaprzeczeniem sztuki rozbierania i dobrego smaku. Turyści zachłannie konsumują owe pokazy, niczym ciastka z kremem. Zachwycona, w przewadze męska publika nagradza artystki hukiem oklasków i radosnym śmiechem. Spośród międzynarodowego towarzystwa najbardziej żarliwi i demonstracyjni w uwielbieniu tego rodzaju przedstawień bywają Niemcy. Podchmieleni supermeni wrzeszczą i posyłają w kierunku sceny całusy, a także jednoznaczne w treści gesty, aby w końcu wylądować w zacisznym pokoiku na zapleczu z właścicielką upatrzonego numeru na plastykowym kółku... Żar zmysłów nie ogarnia jednak wszystkich. Niektórzy postanowili zobaczyć i oszaleć, większość tylko zobaczyć.
KRYSTYNA KAMIŃSKA
Moskwa przeżywa wybuch seksu
Biust za marki i dolary
Rubel troci na wartości, trzeba szukać innych walut i rosyjskie modelki idą na Zachód za byle jaką cenę. Adrian Geiges pracował w komisji koptujqcej moskiewskie dziewczyny do Niemiec. Oto jego relacja: 21-letnia Irina bez żadnych oporów podnosi wysoko bluzkę odsłaniając ogromny biust, podobnie studentka szkoły lotniczej kokietuje komisję wszystkim czym ma, aby na nią padł wybór. Latem 1991 na stadionie im. Lenina w Moskwie Irina wygrywa konkurs na miss biustu wielkiej Rosji. Z patosem oznajmia to młody Artur Gasparian - absolwent komsomolskiej wyższej uczelni. Moskwa przeżywa wybuch seksu. Jeszcze przed 6 laty zdjęcia nagich kobiet były zakazane. Teraz orkiestra wojskowa przygrywa na striptizowym show. Do Niemiec Gasparian werbuje dziewczyny jednym rzutem oka. Patrzy na biust i nogi. I dziewczyna wędruje do Hamburga do pipschou, do lokali we Frankfurcie nad Menem na striptizerki, do salonów masaży i również do zwykłych burdeli, które chętnie zatrudniają takie dziewczyn", ze względu na klientów szukających sowieckiej egzotyki. Jury składa się tylko z mężczyzn. Sq to przewaźnie Rosjanie pracujący za granicą, jak np. Igor Lelchitshy ~ prezes firmy „International Business Development* w USA, Le-van Babayan - dyrektor angielsko-rosyjskiej agencji „Marketing i Management". Również rodzimi Rosjanie biorą w tym udział, jak np. naczelny redaktor „Sputnika" oraz Genadii Kokoscheri z TV. Do tytułu „Miss biustu" kandydowało 25 dziewcząt, „Miss nóg" - 38. Wiek od 15 do 42 lat. Wiele z nich to sekretarki, studentki, a nawet aktorki. Ubiór, sposób poruszania się wskazywał na całkowity brak gustu i chęć wyjazdu na Zachód za wszelką cenę. Jako fotomodelki, za „prawdziwe pieniądze", będą również mogły sobie kupić zagraniczne suknie, pomadki, papierosy. „Chętnie bym żyła we Francji, ale każdy inny kraj mnie zadowoli oprócz Związku Radzieckiego" - mówi 17-letnia Tatiana. Publiczność tego widowiska była bardzo różna. Większość to młodzi mężczyźni, ale także weteran wielkiej wojny ojczyźnianej oglądał widowisko przez lornetkę z zainteresowaniem. Z magazynu „EXTRA" opr. W.M.
Biust za marki i dolary
Rubel troci na wartości, trzeba szukać innych walut i rosyjskie modelki idą na Zachód za byle jaką cenę. Adrian Geiges pracował w komisji koptujqcej moskiewskie dziewczyny do Niemiec. Oto jego relacja: 21-letnia Irina bez żadnych oporów podnosi wysoko bluzkę odsłaniając ogromny biust, podobnie studentka szkoły lotniczej kokietuje komisję wszystkim czym ma, aby na nią padł wybór. Latem 1991 na stadionie im. Lenina w Moskwie Irina wygrywa konkurs na miss biustu wielkiej Rosji. Z patosem oznajmia to młody Artur Gasparian - absolwent komsomolskiej wyższej uczelni. Moskwa przeżywa wybuch seksu. Jeszcze przed 6 laty zdjęcia nagich kobiet były zakazane. Teraz orkiestra wojskowa przygrywa na striptizowym show. Do Niemiec Gasparian werbuje dziewczyny jednym rzutem oka. Patrzy na biust i nogi. I dziewczyna wędruje do Hamburga do pipschou, do lokali we Frankfurcie nad Menem na striptizerki, do salonów masaży i również do zwykłych burdeli, które chętnie zatrudniają takie dziewczyn", ze względu na klientów szukających sowieckiej egzotyki. Jury składa się tylko z mężczyzn. Sq to przewaźnie Rosjanie pracujący za granicą, jak np. Igor Lelchitshy ~ prezes firmy „International Business Development* w USA, Le-van Babayan - dyrektor angielsko-rosyjskiej agencji „Marketing i Management". Również rodzimi Rosjanie biorą w tym udział, jak np. naczelny redaktor „Sputnika" oraz Genadii Kokoscheri z TV. Do tytułu „Miss biustu" kandydowało 25 dziewcząt, „Miss nóg" - 38. Wiek od 15 do 42 lat. Wiele z nich to sekretarki, studentki, a nawet aktorki. Ubiór, sposób poruszania się wskazywał na całkowity brak gustu i chęć wyjazdu na Zachód za wszelką cenę. Jako fotomodelki, za „prawdziwe pieniądze", będą również mogły sobie kupić zagraniczne suknie, pomadki, papierosy. „Chętnie bym żyła we Francji, ale każdy inny kraj mnie zadowoli oprócz Związku Radzieckiego" - mówi 17-letnia Tatiana. Publiczność tego widowiska była bardzo różna. Większość to młodzi mężczyźni, ale także weteran wielkiej wojny ojczyźnianej oglądał widowisko przez lornetkę z zainteresowaniem. Z magazynu „EXTRA" opr. W.M.
Fotomodelki — prywatnie
Znany fotografik Roiner Dorndeck zorganizował wystawę pn.: „Fotomodelki -prywatnie". Prywatnie tzn. w domu, bez sztucznych uśmiechów, bez wystudiowanych póz. Czytelnicy wielotysięcznych, kolorowych magazynów są ciekawi prywatnego życia wziętych fotomodelek, których zdjęcia ozdabiajq pierwsze strony tygodników. Ubiór czyni człowieka -mówi się w świecie modelek. Inaczej nosi się futra warte kilka tysięcy dolarów, a inaczej prezentuje się na pokazach sukienkę wartą kilka dolarów. Jednak i drogie futro modelka powinno odpowiednio ożywić. Idealna waga, wspaniała sylwetka pozwala pięknie zaprezentować nawet zwykły gałgan. Właściwie pracę modelek można scharakteryzować lapidarnie - jest to sposób prezentowania ubrania. Inaczej nosi się sukienkę dla nastolatki, inaczej strój dla kobiety dojrzałej. Stąd też modelka musi w ciągu jednego pokazu być dziewczynką i matką. A czy fotomodelki w domu, tzn. prywatnie, są naturalne? Oceńcie to sami patrząc na zdjęcia mistrza, (al)
Znany fotografik Roiner Dorndeck zorganizował wystawę pn.: „Fotomodelki -prywatnie". Prywatnie tzn. w domu, bez sztucznych uśmiechów, bez wystudiowanych póz. Czytelnicy wielotysięcznych, kolorowych magazynów są ciekawi prywatnego życia wziętych fotomodelek, których zdjęcia ozdabiajq pierwsze strony tygodników. Ubiór czyni człowieka -mówi się w świecie modelek. Inaczej nosi się futra warte kilka tysięcy dolarów, a inaczej prezentuje się na pokazach sukienkę wartą kilka dolarów. Jednak i drogie futro modelka powinno odpowiednio ożywić. Idealna waga, wspaniała sylwetka pozwala pięknie zaprezentować nawet zwykły gałgan. Właściwie pracę modelek można scharakteryzować lapidarnie - jest to sposób prezentowania ubrania. Inaczej nosi się sukienkę dla nastolatki, inaczej strój dla kobiety dojrzałej. Stąd też modelka musi w ciągu jednego pokazu być dziewczynką i matką. A czy fotomodelki w domu, tzn. prywatnie, są naturalne? Oceńcie to sami patrząc na zdjęcia mistrza, (al)
Muzeum Sztuki Erotycznej w... banku...
Turyści z całego świata oglądają te zbioru
Narządy płciowe z wosku wskazują drogę do jarmarcznego straganu na wiedeńskim Praterze, zaś śmieszne prezerwatywy zdobią muzea porno w Amsterdamie i Nowym Jorku, jednak Manfred Schilling twierdzi, że na świecie nie ma prawdziwego muzeum sztuki erotycznej. W Monachium, przy placu Odeon nr 8, Manfred Schilling otworzył swoje muzeum - w gmachu własnego banku. Przy wyjściu wisi mosiężna tabliczka z liderem partii CSU, niedaleko w swoich grobowcach leżą królowie, a między nimi stoi budynek sprzed 1923 r. pamiętający pucz „wodza". A mimo to zdumiewająco szybko zaakceptowano obecność tego muzeum. Zwiedzający Japończycy robią „wielkie oczy", oglqdając zbiory. „Że tu można oglqdać takie rzeczy, podczas gdy w dzisiejszej Japonii są one zakazane" - komentujq.
Schilling szukał 25 lat tradycyjnego podarku, jaki młoda para otrzymywała w dniu ślubu od rodziców w starej Japonii. Jako 19-letni młodzieniec, będąc stypendysta koncernu Mitsubishi w Osace - czytał książki o sztuce kochania mistrza Shunga. W średniowieczu para młoda w dzień ślubu otrzymywała sztukę jedwabiu naturalnego, ręcznie malowanego. Malunek przedstawiał 12 podstawowych pozycji aktu miłosnego. Gdy nastąpiła wielka industrializacja - Japończycy stali się bardzo pruderyjni. Tradycyjne obrazy Shunga zostały zakazane, spalone, zniszczone. Sześć lat temu w holenderskim antykwariacie, za 5000 marek Manfred Schilling kupił pierwszą sztukę jedwabiu Shunga. Po tym zakupie dumny z niego zbieracz postanowił umieścić swoje nabytki w muzeum, a zgromadził około 1500 zabawek erotycznych z całego świata. Jednym z nabytków był plakat z kabaretu studenckiego Floh de Cologne. Następnie upominki związane z seksem zdobywał na dalekowschodnich targach starzyzną.
Przypadkowo w bibliotece-muzeum w indyjskim Pun kupił Schilling dzieło o sposobach wywoływania podniet i afrodyzjakach. Przy przeszukiwaniu europejskich pchlich targów Schilling odkrył tajemnice zabaw erotycznych naszych dziadków np. kieszonkowy zegarek szwajcarski ze wskazówką w kształcie penisa, lalkę rokoko z falującą kibicią, odlew żelazny organów płciowych, stosowany jako przycisk do listów, kartkę pocztową z niemieckiej Kolonii przedstawiającą akt kobiecy. W 1987 r. prosił władze o lokal na swoje muzeum - uzasadniając prośbę teorią Charlesa Baudelaire'a, że „zdolność odczuwania rozkoszy ludzkiej powinna znaleźć się w muzeum". Nie znalazł jednak zrozumienia. Otworzył zatem w swoim banku muzeum, gdzie obecnie w godz. 11-19 za jedyne 5 marek można zwiedzać zbiory. Były bankier cieszy się, że ma powodzenie -„Cały świat przychodzi do mojego muzeum".
Z „DAS MAGAZIN" opr. W.M.
Turyści z całego świata oglądają te zbioru
Narządy płciowe z wosku wskazują drogę do jarmarcznego straganu na wiedeńskim Praterze, zaś śmieszne prezerwatywy zdobią muzea porno w Amsterdamie i Nowym Jorku, jednak Manfred Schilling twierdzi, że na świecie nie ma prawdziwego muzeum sztuki erotycznej. W Monachium, przy placu Odeon nr 8, Manfred Schilling otworzył swoje muzeum - w gmachu własnego banku. Przy wyjściu wisi mosiężna tabliczka z liderem partii CSU, niedaleko w swoich grobowcach leżą królowie, a między nimi stoi budynek sprzed 1923 r. pamiętający pucz „wodza". A mimo to zdumiewająco szybko zaakceptowano obecność tego muzeum. Zwiedzający Japończycy robią „wielkie oczy", oglqdając zbiory. „Że tu można oglqdać takie rzeczy, podczas gdy w dzisiejszej Japonii są one zakazane" - komentujq.
Schilling szukał 25 lat tradycyjnego podarku, jaki młoda para otrzymywała w dniu ślubu od rodziców w starej Japonii. Jako 19-letni młodzieniec, będąc stypendysta koncernu Mitsubishi w Osace - czytał książki o sztuce kochania mistrza Shunga. W średniowieczu para młoda w dzień ślubu otrzymywała sztukę jedwabiu naturalnego, ręcznie malowanego. Malunek przedstawiał 12 podstawowych pozycji aktu miłosnego. Gdy nastąpiła wielka industrializacja - Japończycy stali się bardzo pruderyjni. Tradycyjne obrazy Shunga zostały zakazane, spalone, zniszczone. Sześć lat temu w holenderskim antykwariacie, za 5000 marek Manfred Schilling kupił pierwszą sztukę jedwabiu Shunga. Po tym zakupie dumny z niego zbieracz postanowił umieścić swoje nabytki w muzeum, a zgromadził około 1500 zabawek erotycznych z całego świata. Jednym z nabytków był plakat z kabaretu studenckiego Floh de Cologne. Następnie upominki związane z seksem zdobywał na dalekowschodnich targach starzyzną.
Przypadkowo w bibliotece-muzeum w indyjskim Pun kupił Schilling dzieło o sposobach wywoływania podniet i afrodyzjakach. Przy przeszukiwaniu europejskich pchlich targów Schilling odkrył tajemnice zabaw erotycznych naszych dziadków np. kieszonkowy zegarek szwajcarski ze wskazówką w kształcie penisa, lalkę rokoko z falującą kibicią, odlew żelazny organów płciowych, stosowany jako przycisk do listów, kartkę pocztową z niemieckiej Kolonii przedstawiającą akt kobiecy. W 1987 r. prosił władze o lokal na swoje muzeum - uzasadniając prośbę teorią Charlesa Baudelaire'a, że „zdolność odczuwania rozkoszy ludzkiej powinna znaleźć się w muzeum". Nie znalazł jednak zrozumienia. Otworzył zatem w swoim banku muzeum, gdzie obecnie w godz. 11-19 za jedyne 5 marek można zwiedzać zbiory. Były bankier cieszy się, że ma powodzenie -„Cały świat przychodzi do mojego muzeum".
Z „DAS MAGAZIN" opr. W.M.
Uwagi prawnika
Sex paragraf
Podobno jest kilkanaście (a niektórzy twierdzą, że nawet kilkadziesiąt) definicji pornografii, Chyba najbliższa rzeczywistości jest ta, która określa, że pornografią jest to „co jest zakazane, ale nikt nie wie na czym ona polega". Innymi słowy o tym co jest pornografią decyduje w praktyce, według swego uznania, prokurator, który wszczyna dochodzenie i kieruje do sądu akt oskarżenia. Decyduje o tym również sędzia, który wydaje wyrok i wymierza odpowiednią karę.
Skoro więc za pornografię (od greckiego „pornographos" — piszący o nierządnicach) można „siedzieć" przyjrzyjmy się czego właściwie nie wolno. Art. 173 par. 1 kodeksu karnego przewiduje dla osoby, która rozpowszechnia pisma, druki, fotografie lub inne przedmioty mające charakter pornograficzny, karę pozbawienia wolności do lat 2, karę ograniczenia wolności lub grzywnę (do 5 mln, a w niektórych przypadkach nawet do 50 mln złotych). Pierwszą wątpliwością, która może się nasunąć, jest pojęcie „rozpowszechniania". Czy rozpowszechnianiem jest na przykład oglądanie filmu wideo o tematyce porno przez kilka osób we własnym mieszkaniu? Otóż nie. Przeważa bowiem pogląd, że przez rozpowszechnianie rozumie się czynienie określonych przedmiotów powszechnie dostępnymi. Może to następować przez ich kolportaż wśród innych osób, jak też przez ich użyczenie np. w celu sporządzenia kopii. Nie jest natomiast rozpowszechnianiem przekazanie określonego przedmiotu (np. „świerszczyka") jednej albo nawet kilku osobom z założeniem, że nie dotrze on do innych osób. Reasumując - oglądanie np. filmu porno we własnym gronie nie stanowi karalnego rozpowszechniania, natomiast pokazywanie tego samego filmu w miejscu ogólnodostępnym, może być potraktowane jako przestępstwo.
Drugą wątpliwość stanowi „pornograficzny charakter" przedmiotów, od którego uzależniona jest karalność czynu. Na ogół przyjmuje się, że charakter taki posiadają przedmioty obliczone no wywołanie u odbiorcy podniecenia seksualnego. Fakt, że określony przedmiot może wywołać takie podniecenie, nie świadczy jednak sam przez się o jego pornograficznym charakterze. Może je bowiem wywołać np. dzieło sztuki, ale w takim przypadku podniecenie jest ubocznym, nie zaś głównym celem oddziaływania i w takim przypadku autor dzieła nie może być posądzony o rozpowszechnianie pornografii. Decyduje bowiem zamiar, a nie uboczny efekt.
Należy także pamiętać, że jako przestępstwo traktowane jest również wcześniejsze stadium rozpowszechniania, a mianowicie sporządzanie, przechowywanie, przenoszenie, przesyłanie lub przewożenie pism, druków, fotografii lub innych przedmiotów o charakterze pornograficznym, ale tylko wówczas, gdy celem działania jest ich rozpowszechnianie. Nie dotyczy to więc przedmiotów przeznaczonych do własnego użytku.
Wszystkich naturystów pragnę w tym miejscu uspokoić. Filmy czy też fotografie naturystyczne nie są i nie mogą być w żadnym przypadku traktowane jako pornografia. Ich celem nie jest bowiem - jak już wyżej wykazano - wywołanie u kogokolwiek podniecenia seksualnego, a jedynie pokazanie bezpośredniego kontaktu człowieka z naturą. Jeżeli więc u kogoś taki skutek nastąpi, niech ma pretensje sam do siebie. Zamiast jednak protestować i pomstować nad demoralizacją oraz upadkiem obyczajów, niech się podda „kuracji uodporniającej" na najbliższej plaży naturystycznej.
dr J. RZĄDKOWSKI
Sex paragraf
Podobno jest kilkanaście (a niektórzy twierdzą, że nawet kilkadziesiąt) definicji pornografii, Chyba najbliższa rzeczywistości jest ta, która określa, że pornografią jest to „co jest zakazane, ale nikt nie wie na czym ona polega". Innymi słowy o tym co jest pornografią decyduje w praktyce, według swego uznania, prokurator, który wszczyna dochodzenie i kieruje do sądu akt oskarżenia. Decyduje o tym również sędzia, który wydaje wyrok i wymierza odpowiednią karę.
Skoro więc za pornografię (od greckiego „pornographos" — piszący o nierządnicach) można „siedzieć" przyjrzyjmy się czego właściwie nie wolno. Art. 173 par. 1 kodeksu karnego przewiduje dla osoby, która rozpowszechnia pisma, druki, fotografie lub inne przedmioty mające charakter pornograficzny, karę pozbawienia wolności do lat 2, karę ograniczenia wolności lub grzywnę (do 5 mln, a w niektórych przypadkach nawet do 50 mln złotych). Pierwszą wątpliwością, która może się nasunąć, jest pojęcie „rozpowszechniania". Czy rozpowszechnianiem jest na przykład oglądanie filmu wideo o tematyce porno przez kilka osób we własnym mieszkaniu? Otóż nie. Przeważa bowiem pogląd, że przez rozpowszechnianie rozumie się czynienie określonych przedmiotów powszechnie dostępnymi. Może to następować przez ich kolportaż wśród innych osób, jak też przez ich użyczenie np. w celu sporządzenia kopii. Nie jest natomiast rozpowszechnianiem przekazanie określonego przedmiotu (np. „świerszczyka") jednej albo nawet kilku osobom z założeniem, że nie dotrze on do innych osób. Reasumując - oglądanie np. filmu porno we własnym gronie nie stanowi karalnego rozpowszechniania, natomiast pokazywanie tego samego filmu w miejscu ogólnodostępnym, może być potraktowane jako przestępstwo.
Drugą wątpliwość stanowi „pornograficzny charakter" przedmiotów, od którego uzależniona jest karalność czynu. Na ogół przyjmuje się, że charakter taki posiadają przedmioty obliczone no wywołanie u odbiorcy podniecenia seksualnego. Fakt, że określony przedmiot może wywołać takie podniecenie, nie świadczy jednak sam przez się o jego pornograficznym charakterze. Może je bowiem wywołać np. dzieło sztuki, ale w takim przypadku podniecenie jest ubocznym, nie zaś głównym celem oddziaływania i w takim przypadku autor dzieła nie może być posądzony o rozpowszechnianie pornografii. Decyduje bowiem zamiar, a nie uboczny efekt.
Należy także pamiętać, że jako przestępstwo traktowane jest również wcześniejsze stadium rozpowszechniania, a mianowicie sporządzanie, przechowywanie, przenoszenie, przesyłanie lub przewożenie pism, druków, fotografii lub innych przedmiotów o charakterze pornograficznym, ale tylko wówczas, gdy celem działania jest ich rozpowszechnianie. Nie dotyczy to więc przedmiotów przeznaczonych do własnego użytku.
Wszystkich naturystów pragnę w tym miejscu uspokoić. Filmy czy też fotografie naturystyczne nie są i nie mogą być w żadnym przypadku traktowane jako pornografia. Ich celem nie jest bowiem - jak już wyżej wykazano - wywołanie u kogokolwiek podniecenia seksualnego, a jedynie pokazanie bezpośredniego kontaktu człowieka z naturą. Jeżeli więc u kogoś taki skutek nastąpi, niech ma pretensje sam do siebie. Zamiast jednak protestować i pomstować nad demoralizacją oraz upadkiem obyczajów, niech się podda „kuracji uodporniającej" na najbliższej plaży naturystycznej.
dr J. RZĄDKOWSKI
Plotki
Koniec miłości w „Dynastii"?
Brytyjsko popołudnlowka cytuje wypowiedź pewnego włoskiego aktora. który twierdzi, że Joan Collins jest często zbyt zmęczona, żeby się kochać. Jego kolega natomiast usłyszał od pięknej Joan, że kobiety powinny się cieszyć, kiedy ich mężczyźni tracq zainteresowanie seksem...
---------------------
Prezydencka pomoc
Kiedy żony dwóch wysokich urzędników poprosiły o interwencję prezydenta Filipin Corę Aquino skarżąc się na niewierność mężów, Aąuino rozdała członkom gabinetu kasety video z filmem „Fatalne zauroczenie", rozkazując przy tym: „Chcę, żeby to wszyscy obejrzeli".
---------------------
Popularny hollywoodzki aktor Sylwester Stallone po wyczerpującej pracy na planie - chwyta za pędzel. W swej rezydencji w Beveriy HHts ma luksusową pracownię malarską.
Wygnanie z raju
Pierwszymi naturystami byli bez wątpienia Adam i Ewa. Potem przyczołgał się wąż. I tu historia się wikła, zaś wersja, którą spróbujemy przedstawić, jest tylko jedną z wielu opowiadanych. Wąż był, oczywiście, przedstawicielem wielkiego domu mody. Zaczął straszyć Ewę, że szybko znudzi się Adamowi. — Gdybyś jednak - kusił - nałożyła ineksprimable, najlepiej obrębiane koronkami, a do tego występowała - raz w spódniczce lila i białej bluzeczce, raz w bluzeczce bordo I czarnej spódniczce, raz w kostiumie, raz w spodniumie, raz w wersji mini, raz w wersji maxi, wszystko zapinane na guziki, albo na haftki, raz w kapeluszu, raz w chusteczce, raz w sandałkach, to znów na szpilkach - wtedy moja droga Ewo twój Adam, przez całe swoje nieskończenie długie życie, nie będzie mógł się dość tobą nacieszyć. Adam, który leniuchował za krzakiem, wyskoczył na węża z gębą: - Kto będzie za to wszystko płacił? -Ależżż ssskarbie - zasyczał wąż - ssskredytujemy te zakupy, ssskredytujemy... i zaczął Adamowi wyjaśniać, że przed nim też rysują się piękne perspektywy, a mianowicie on, Adam, będzie mógł paradować wedle gustu: w garniturze z prima wełny, albo w ścieralnych dżinsach. Adam rozchmurzył się nieco, a że Ewa właśnie przymierzała któryś tam z rzędu ciuszek, piszcząc radośnie: „Popatrz, jak mi w tym ładnie", zaciągnął odzieżową pożyczkę, podpisał kwit i, nałożywszy skąpe slipy, poszedł trochę popływać. Minął czas jakiś i nagle -nie wiadomo skąd i dlaczego - zaczęły przychodzić wezwania, upomnienia i monity. A to raty nie zapłacone, a to procenty rosną, nie ma ratunku - trzeba je skapitalizować i do długu dopisać. A dług jest ho, ho, ho pokaźny i będzie jeszcze większy. Tylko patrzeć jak przyjdzie komornik, zabierze łachy - nawet te trochę znoszone - rozejrzy się też przy okazji, co by tu jeszcze zasekwestrować. Za namową Ewy wystraszony Adam spróbuje więc jabłka, głównie dlatego, żeby sprawdzić, czy dojrzało i nadaje się na eksport. Chciał się bowiem eksportem z biedy wywinąć. I wtedy właśnie dobry Pan Bóg nie wytrzymał. Wygarnął im parę twardych słów, a potem wygnał z raju: za lekkomyślność, za długi, a na koniec - za jabłko, które było przecie zakazane.
* *
Oczywiście, mogło być tak, mogło też być zupełnie inaczej. Prawdą jednak jest, że naturyści starają się unikać wszelkiej lekkomyślności, długów i nie mytych jabłek. Są otwarci, można do nich przystąpić - zdejmując oczywiście tekstylia - lecz przecież nikogo na siłę w swoje szeregi nie wciągają. Nie bardzo jednak lubią, kiedy ich się podgląda. Bo cóż właściwie jest grzeszne: nagość, która pamięta raj, Adama i Ewę, czy podglądanie?
Stopka
Redaktor naczelny: Adam Lewaszkiewicz, opracowanie graficzne: Halina Sibińska, zdjęcia: Stanisław Bogdanowicz, Adam Chrzuszcz, Stanisław Dziadowicz, Stanisław Skorupski, Ryszard Hrusiewicz. Adres redakcji: W-114 Łódź, ul. Sienkiewicza 11/13. Telefon: 33 88-85 wew. 83, 84. Telex: 885125. Nie zamówionych materiałów redakcja nie zwraca, a w przypadku ich publikacji zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada. Wydawca: Agencja Artystyczne „aRBa" Spółka z o.o. Druk: Zakład Poligraficzny „Terpol" w Sieradzu. Nr indeksu 367370 Następny numer ukaże sie w marcu 1992 r.
Polska Partia Erotyczna