Natura, Naturyzm - czytelnia

Natura, naturyzm nr. 3
Trzeci numer.
Strona tytułowa alt obrazka?????
 





NATURYZM to sposób życia w harmonii z naturą, charakteryzujący się praktykowaniem wspólnej nagości w celu upowszechniania modelu bycia polegającego na szacunku wobec samego siebie, wobec innych ludzi i wobec całej przyrody.
Naturyści wypoczywają nago w warunkach, w których ubiór nie spełnia pozytywnej funkcji i przeszkadza, a więc podczas plażowania, kąpieli, korzystania z sauny i łaźni.
Naturyzm uprawia się w miejscach wydzielonych lub ustronnych, w gronie zwolenników tej formy rekreacji.
Naturystą może być człowiek, którego cechuje wysoki poziom kultury osobistej, dbający o zdrowie swoje i innych, o higienę i estetykę ciała.
Naturyści nie mogą być obojętni wobec problemów zagrożenia ekologicznego, ponieważ nagi człowiek w otoczeniu zdewastowanej przyrody wygląda raczej groteskowo.
Statut Stowarzyszenia Naturystów Polskich
ROZDZIAŁ I Postanowienia ogólne

§ 1.
Stowarzyszenie nosi nazwę "Stowarzyszenie Naturystów Polskich", zwane w dalszej części Statutu "Stowarzyszenie". Działa ono zgodnie z porządkiem prawnym i konstytucyjnym PRL.
§ 2.
Terenem działania Stowarzyszenia jest obszar Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a siedzibą władz krajowych jest miasto Łódź.
§ 3.
Organizacja jest Stowarzyszeniem zarejestrowanym, działającym na podstawie prawa o Stowarzyszeniach i posiada osobowość prawną.
§ 4.
Stowarzyszenie może powoływać oddziały podlegające legalizacji przez właściwy terenowy organ administracji państwowej.
§ 5.
Stowarzyszenie może być członkiem krajowych oraz międzynarodowych organizacji o podobnym profilu działania.
§ 6.
Stowarzyszenie ma prawo używania pieczęci, odznak i znaków organizacyjnych zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami.
§ 7.
Stowarzyszenie opiera swoją działalność przede wszystkim na pracy społecznej ogółu swych członków.

ROZDZIAŁ II Cele i środki działania

§8.
Podstawowymi celami działania Stowarzyszenia są:
1. Kształtowanie atmosfery nagiego wypoczynku zgodnie z założeniami naturyzmu.
2. Tworzenie i zagospodarowywanie bazy dla uprawiania naturyzmu.
3. Propagowanie tolerancji, życzliwości i taktu w stosunkach międzyludzkich.
4. Propagowanie dbałości o zdrowie, higienę i estetykę ciała człowieka.
5. Wspieranie działań społecznych na rzecz ochrony środowiska naturalnego.

§ 9.
Cele zawarte w § 8. Stowarzyszenie realizuje przez:
1. Zrzeszanie osób uprawiających naturyzm, oraz ułatwienie tym osobom uczestniczenia we wszystkich formach działania Stowarzyszenia.
2. Organizowanie, utrzymanie oraz eksploatowanie bazy dla ruchu naturystycznego, a zwłaszcza plaż, kempingów, pól namiotowych.
3. Organizowanie centralnych imprez, jak: zjazdy, zloty na plażach i w obiektach własnych.
4. Prowadzenie działalności informacyjnej przez organizowanie pogadanek, odczytów i szkoleń w zakresie naturyzmu rozwijanego w Polsce i innych krajach.
5. Prowadzenie działalności wydawniczej w postaci redagowania ogólnopolskich periodyków prasowych, terenowych biuletynów informacyjnych, folderów dotyczących okazjonalnych imprez - po uzyskaniu odrębnych zezwoleń.
6. Współudział z innymi organizacjami w realizacji programu powszechnego wypoczynku po pracy dla osób uprawiających naturyzm.
7. Szeroką współpracę ze środkami masowego przekazu, związaną tematycznie z celami Stowarzyszenia.
8. Współpraca z władzami, instytucjami i organizacjami społecznymi w zakresie ochrony środowiska naturalnego.
9. Nawiązanie współpracy z naturystami i klubami naturystycznymi innych krajów.
10. Współpraca i udział w międzynarodowych organizacjach naturystycznych (INF).
11. Współpraca z władzami i organami administracji państwowej w zakresie realizacji celów statutowych Stowarzyszenia,

cdn.
ZNANI LUBIANI POPULARNI

Człowiek goły jest najlepiej ubrany

Rozmowa z rektorem PWSFTviT w Łodzi HENRYKIEM KLUBĄ


Andrzej Idon: Rozmowę naszą wypada zacząć od początku...
Henryk Kluba: Na początku był człowiek i co ważniejsze poruszał się w raju bez okrycia. A więc za ubranie wystarczyła mu własna skóra. I było pięknie. Potem pojawił się szatan, który kazał człowiekowi przykryć się, choćby częściowo, listkiem. Po tym szatańskim pomyśle w życiu człowieka powstała chęć udowodnienia innemu człowiekowi, iż jego listek jest strojniejszy, lepiej skrojony. Jaki jest efekt, każdy widzi. Przez całą dobę spowici jesteśmy w pancerze ze skór, tkanin, sztucznych tworzyw i kto tam wie z czego jeszcze.
Czyli jest Pan za naturyzmem?
Oczywiście. Przytoczę tu strofę z wiersza jednego z francuskich poetów, który m.in. napisał: ,,O nagości, ty strojny stroju". I to uzasadnia także fakt, iż wielu malarzy, poetów i fotografików pokazuje człowieka bez odzienia. A przecież balet także jest apoteozą ludzkiego ciała. Historia sztuki właściwie od początku podkreślała doskonałość ludzkiego ciała i tylko w okresie wczesnego średniowiecza, nie bez pomocy instytucji kościoła katolickiego, ciało uznano powszechnie za coś wstydliwego, bluźnierczego, żeby nie powiedzieć, sprzecznego ze wszelkimi normami moralnymi. Ale już Odrodzenie postawiło wszystko "z głowy na nogi".
A więc golizna jest jednak sprawą poważną?
Z całą pewnością. Żartowanie z tego, co nazywa się naturyzmem jest niechlubną pozostałością po ciemnym średniowieczu. Każdy łatwo zauważy, iż ciało ludzkie ukrywane przez wieki pod warstwami ubrania deformowało się, degenerowało i szpetniało. Ludzie przestali pracować nad doskonałością swojej sylwetki, właściwym rozwojem mięśni itp. Wcale się nie dziwię, gdy chłopak rozebrany z elegancko wywatowanego ubrania okazuje się cherlakiem i wyschniętym badylem z zapadniętą klatką piersiową i nożynami podobnymi do sękatych patyków. Taki zawsze będzie przeciwnikiem naturyzmu.
Ale ruch naturystyczny ma za zadanie wyzwalanie kompleksów także u niedoskonale zbudowanych ludzi. Powinien więc dać szansę zaistnienia w gromadzie rozebranych każdemu.
Uważam, że ocena stosowana w zależności od tego, czy człowiek jest ubrany czy rozebrany, jest kompletnym idiotyzmem. Jeśli zastanowimy się nad sobą, musimy uznać, że nawet nasze własne ciało domaga się adoracji. Z punktu widzenia psychologii każdy z nas nosi w sobie pragnienie pięknego ciała, chce, aby było ono wychwalane i adorowane. Czy nie podnosi nas na duchu tekst: "Ależ pan jest wspaniale zbudowany?" Życie poucza nas także, że ocena naszego ciała przez innych jest sprawą względną, zależną od sytuacji i okoliczności. Sądzę, że właśnie grupa ludzi uprawiających naturyzm stwarza dla każdego odpowiednie warunki. Np. na plaży naturystów nikt nie próbuje "szpanować" na widok wspaniale zbudowanej blondynki. Po prostu przyjmuje się konwencję, że każde ciało jest dobre do pokazania bez odzienia. Ruch naturystyczny jest niewątpliwie filozofią bardzo prostą ale uczciwą. Ludzie odziani usiłują się nawzajem oszukać, starają się wyglądać inaczej niż naprawdę.
Niestety w naszym kraju dni zimne zmuszają nas do okrywania wrażliwej ludzkiej skóry...
To zupełnie inna sprawa. Okrywać swe ciało trzeba z konieczności, a nie ze wstydu. I tutaj tkwi sedno ruchu nazywanego naturyzmem. Mam wielu znajomych aktorów, reżyserów i to obojga płci, którzy uwielbiają chodzić nago, golić się np. nago, co powoduje nieraz, że chodzą zakatarzeni lub podziębieni, ale adoracja ciała jest w nich silniejsza niż obawa o zdrowie.
No dobrze, ale przecież istnieje instytucja "podglądaczy", lub jak ich się inaczej nazywa ..tekstylnych"?
To jest spore odchylenie od normy. Mam znajomego kolegę, operatora i reżysera, który był namiętnym "podglądaczem". Z jego mieszkania, w oknie po przeciwnej stronie ulicy Tylnej w Łodzi, widać było codziennie o tej samej porze rozbierającą się kobietę. Kolega uzależniał "rozkład" swojego dnia od pory rozbierania się uroczej sąsiadki. Czy to było normalne? Pamiętam, że kilkanaście lat temu ktoś z nas na plaży rzucił hasło do rozebrania się. Przez pierwszych kilkanaście minut reakcje nasze można było uznać za wysoce prowincjonalne, ale już w następnych godzinach plażowania golizna stalą się dla nas absolutnie normalna. Radość z nieskrępowania ubraniem była tak wielka, że do dziś pamiętam ten dzień. Wyzwoliła się w nas tolerancja wobec siebie, większa naturalność w obcowaniu, a nawet, nie boję się tego powiedzieć, większa integracja psychiczna. Goli byliśmy jakby lepsi dla siebie, bardziej czyści duchowo. Także moralnie.
Czy uważa pan, że być naturystą wymaga odwagi?
Myślę, że tak. Zwłaszcza w środowisku, które wychowywał wielki Kościół katolicki. Kiedy spojrzymy na naturyzm na świecie, to wszędzie tam, gdzie wpływy Kościoła były małe, ruch ten rozwijał się łatwiej, bardziej spontanicznie i naturalnie. Hasło "gonić golasów" jest bardzo aktualne w Hiszpanii, Polsce, ale już nie w Szwecji czy USA.
Tolerancja to sprawa wielka i trudna w każdej dziedzinie. Tego trzeba się nauczyć lub, lepiej, mieć wrodzone...
Jak chociażby Anglicy. Oto przykład taktu i tolerancji w wykonaniu wyspiarzy.
Pewnego razu po kolacji w zamku państwa Hotenvillów 70-letnia pani Hotenvill postanowiła zrobić swemu mężowi oraz kamerdynerowi niespodziankę. Rozebrawszy się do naga przedefiladowala wolnym krokiem przed obu mężczyznami
- Bentley ? zapytał pan Hotenvill kamerdynera ? czy to była lady Hotenvill?
- Tak sir ? odparł kamerdyner.
- Czy ona miała na sobie coś bardzo pomiętego? odezwał się pan.
- Tak sir. Ona była kompletnie naga - odparł Bentley nie przerywając czyszczenia kandelabra.
- Rzeczywiście inaczej byłoby u nas, gdyby pani Malinowska nagle na imieninach rozebrała się do naga przy gościach. Naturyzm to jednak sposób na życie, którego trzeba się nauczyć.
Rozmawiał Andrzej Idon

RELAKS LUZ BEZTROSKA

Nie ma to jak w saunie!

Dziesięć oddziałów naszego Stowarzyszenia dysponuje skromną lecz na razie wystarczającą bazą do zimowego wypoczynku. Zarówno w Katowicach, Szczecinie, Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu czy Łodzi naturyści, minimum raz w tygodniu, mogą przebywać w saunie. W niektórych ośrodkach obok tradycyjnej sauny mamy do dyspozycji również urządzenia do hydroterapii - bicze wodne, wirówki, podwodne masaże. Wszędzie też dysponujemy pokojami wypoczynku, w których kwitnie życie towarzyskie, trwają dyskusje na różnorodne tematy. W naszych obyczajach panuje "luz" - zapominamy o wszystkim, co psuje nam humory na co dzień, nie ma wśród nas równych i równiejszych. Sauna daje nam gruntowny relaks.

Obserwuję już od dłuższego czasu, że tym, czego nam najbardziej w Polsce brakuje, jest możliwość odprężenia się, odreagowania permanentnych stresów i napięć. Brakuje nam możliwości spontanicznego "odśmiania się", uzyskania psychicznego luzu.

"Poważnym czasom nie przystoi zabawa i humorek" - słyszę często z akcentem nagany wobec tych, którzy usiłują żyć w zgodzie z naturą. A przecież to właśnie ona wręcz narzuca nam rozładowywanie napięć, mszcząc się boleśnie, kiedy to nie następuje. Dzisiejsze czasy są już bliskie normalności, ale presja społeczna i towarzyska każe nam niekiedy tkwić w kajdanach "dramatyzmu życia". Organizm człowieka nie może długo tolerować takiego napięcia. Podobnie jak akumulator musi on być co pewien czas ładowany - w tym przypadku wolą życia, która na przekór wszystkim trudnościom rodzi się w każdej sytuacji, także najtrudniejszej. Czy relaks w saunie, który proponują naturyści, może być tym wypoczynkiem oczekiwanym przez nasz organizm?

Już starożytni odkryli dobrodziejstwa łaźni, sauny, kąpieli na przemian zimnych i gorących, które wpływają dodatnio na nasz układ nerwowy, powodują szybsze wydzielanie produktów przemiany materii z naszego ustroju. Dodać do tego należy wielorakie aspekty natury psychicznej.

Po trzech godzinach przebywania w saunie (w gronie ludzi, których łączą wspólne upodobania) życie nabiera blasku i nowych wartości. Chcemy się śmiać, robić małe głupstwa. Zapominamy o własnych kłopotach. Uciążliwości codziennego szarego życia zacierają się we mgle pary, która nas otacza. Czujemy się młodsi, silniejsi, lepsi. Stać nas na największy luksus - swobodę, poczucie radości istnienia.

Poddając nasze ciało zabiegom w saunie doprowadzamy do przyśpieszenia wszystkich procesów regeneracyjnych w organizmie. Każdy z nas pragnie być zdrowym, pełnym energii, niestety, nader często życie zatruwają nam różne przykre dolegliwości jak bóle głowy, nadmierna pobudliwość nerwowa, bóle w stawach, mięśniach, zaburzenia w systemie krążenia, bezsenność, kłopoty z trawieniem... Jest to wynikiem tego, iż eksploatujemy swój organizm w sposób bezwzględny, zapominając, że jest on tworem nadzwyczaj delikatnym. Nie szanujemy swego zdrowia, nie dbamy o wypoczynek, źle się odżywiamy, za mało zażywamy ruchu. Czy możemy sobie pomagać?

Otóż tak! Najlepiej poprzez masaże i akupresurę. Pobudzanie punktów naszego ciała masażem jest najstarszą i najpowszechniejszą na świecie metodą leczenia. Opiera się ona na zabiegach manualnych. Ręka jest podstawowym narzędziem tej terapii.

Nie zawsze zdajemy sobie sprawę jak ważnym dla nas jest dotyk drugiego człowieka - przyjacielski uścisk dłoni, pieszczota matki, pocałunek kogoś kochanego, uspokajający dotyk lekarza. Dotyk ręki - narzędzia i ileż subtelniejszego i wrażliwszego niż skalpel - może działać równie jak on skutecznie. Uczmy się więc techniki masażu, czy to na specjalistycznych kursach, czy też prywatnie. Wykorzystajmy nasze ręce - to narzędzie dane nam przez naturę, spróbujmy pomagać sobie i innym.

Na zakończenie proponuję: dajmy sobie wszyscy wzajemnie szansę na wypoczynek, relaks w samotności czy też w grupie, szansę na śmiech, radość i wytchnienie. I niekoniecznie w saunie, którą zachwalam, choć tam o to najłatwiej.

Józef Kubicki
Naturyści ze Szczecina

Pierwszym prezesem Klubu Naturystów w Szczecinie była Ewa Zdanowicz. Ona też przyczyniła się do tego, iż amatorzy nagiego wypoczynku po prostu zorganizowali się i przez kilka lat działali jako sekcja przy PTTK. Po zarejestrowaniu Stowarzyszenia Naturystów Polskich naturyści ze Szczecina, jako pierwsi w północnej Polsce założyli Oddział Terenowy SIMP, który objął zasięgiem działania kilka województw.

Grupa ze Szczecina znana jest przede wszystkim z inicjatyw na rzecz ochrony środowiska. Wynika to m.in. z tego, iż Zalew Szczeciński, Odra i liczne pobliskie jeziora należą do najbardziej zanieczyszczonych akwenów. I tak naturyści zagospodarowali część plaży na wyspie Mileńskiej na jeziorze Dąbie. Wraz ze zwolennikami opalania nago z Międzyzdrojów utworzyli naturystyczną plażę w Lubiewie. Jest to jedna z najładniejszych plaż w naszym kraju. Nic też dziwnego, że przyjeżdżają tam również naturyści z NRD i Szwecji. Teraz najważniejszym celem szczecińskiego oddziału jest pozyskanie terenów pod budowę naturystycznego ośrodka z prawdziwego zdarzenia. Czy to się uda? Jak na razie wszystko jest na dobrej drodze.

Spotkania członków Oddziału SNP w Szczecinie odbywają się w każdy drugi i trzeci czwartek miesiąca.
Przypominamy, iż funkcję prezesa oddziału sprawuje Zbigniew Jagielski.
Naturyzm w Łodzi

Jest takie powiedzenie: szewc bez butów chodzi. Pasuje ono jak ulał do sytuacji w jakiej są łódzcy naturyści. Przy założeniu, że buty to plaże i jeziora. Tak się bowiem składa, że Łódź (mimo łódki w herbie) nie ma ani skrawka terenów rekreacyjnych przydatnych dla naturystów. Trudno przecież urządzić nagą plażę nad stawami w Arturówku (to taki ośrodek rekreacyjny na obrzeżach naszego miasta). Po pierwsze dlatego, iż piasku jest tam tyle, ile w piaskownicy przed blokiem. Po drugie zaś w pobliżu znajduje się kaplica pełna zakonnic. Nieco dalej, w klasztorze w Łagiewnikach, urzędują zaś franciszkanie. Zwolennikom nagości pozostawiono więc "do wyboru" kawałek betonu na terenie kąpieliska "Fala" przy al. Unii. Tutaj też od lat spotykają się łódzcy naturyści. Tutaj zrodziła się idea założenia oficjalnej, naturystycznej organizacji. Wkrótce też - dzięki liderom ruchu - doszło do zarejestrowania Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Bez przesady można więc napisać, iż Łódź jest stolicą polskiego naturyzmu. W t ej stolicy mieści się redakcja naszego pisma. Tutaj można spotkać prezesa SNP, Józefa Kubickiego.

Wydanie dwumiesięcznika służącego ruchowi naturystycznemu w całej Polsce, łódzcy naturyści zaliczają do największych sukcesów. Za największą porażkę uważają zaś "kosza" jakiego dostali od mieszkańców miejscowości Ldzań, gdzie, nad rzeką Grabią, zamierzali zorganizować nagą plażę. Obeszło się na szczęście bez ran i zadrapań. Na konflikcie z miejscowymi skorzystał jedynie Zenon Żyburtowicz, który sfotografował "zajścia". Jego zdjęcia obiegły cały kraj. Przy okazji przypominamy, że do klęski w Ldzaniu doszło w 1984 roku.

Zimą, najważniejszym dla naturystów miejscem spotkań jest sauna przy ul. Północnej. Jeszcze do niedawna korzystano z gościnności gospodarzy podobnego obiektu przy ul. Kosynierów Gdyńskich.
(J.Z.).
Obyczajowy fenomen?

Udokumentowane, pierwsze pojawienie się naturystów na ziemiach polskich miało miejsce w roku 1897. Wówczas w Grudziądzu założono Towarzystwo Naturalnego Sposobu Życia. Jego członkowie preferowali kąpiele słoneczne bez odzienia: uważali za najważniejszy kontakt z przyrodą. Było to na kilka lat przed utworzeniem pierwszej oficjalnej organizacji natury stycznej na świecie, co nastąpiło w Berlinie w roku 1901, pod nazwą Verein fiir Kórperkultur.

Prawdziwy naturyzm zaczął się u nas dopiero po II wojnie, a od roku 1983 rozwinął się w sposób nieprawdopodobny. Zaczęły tworzyć się nowe miejsca spotkań "przeciwników" odzieży, plaże, kąpieliska, sauny, baseny... Na polskim wybrzeżu powstało takich miejsc około dwudziestu. Ilość naturystów szacuje się w tej chwili w całym kraju na 450-500 tysięcy. Dużo to czy mało?

Wśród ludzi zainteresowanych czynnie naturyzmem przeważa klasa średnia, zwłaszcza inżynierowie, nauczyciele i lekarze. Sporo jest też rzemieślników i studentów. Ci wszyscy stanowią razem około 80 procent. Robotników jest 15 procent, zaś "bliżej nieokreślonych" - 5 procent. Praktycznie nie ma rolników. Podział wg płci wskazuje na znaczną przewagę mężczyzn. Wiek polskich naturystów jest tez bardzo zróżnicowany - bywają nawet na plażach niemowlęta, są bardzo wiekowi panowie, rzadziej panie. Przeważa jednak pokolenie między 25 a 45 lat.

Dlaczego Polacy decydują się na naturyzm? Pewni ludzie odczuwają atawistyczny związek z przyrodą. Opalając się nago czują się z nią zjednoczeni. Wielu sądziło, że więzy człowieka z naturą zostały zniszczone, a więc należy się cieszyć, iż są jeszcze ludzie, którzy nadal je czują.

Drudzy opalają się bez niczego, bo lubią opalać się równo, bez białych plam.

Inni w ten sposób manifestują przynależność do ruchu naturystycznego. który jest nowoczesny - taka jest opinia - i bez przesądów.
Kolejni chcą pokazać swoje ciało i wystawić je na widok publiczny, bo wtedy czują się usatysfakcjonowani, gdy otoczenie widzi, jak szczodrze wyposażyła ich natura, zwłaszcza w atrybuty kobiecości i męskości.
Dla niektórych jest to sposób na szukanie nowych znajomości. Ich atrakcyjność towarzyska ujawnia się wtedy, gdy są nadzy. W ubraniu są mało interesujący.
Jest nieliczna grupa ludzi, którzy chcą być między naturystami, ponieważ są dewiantami, jak choćby ekshibicjoniści, fetyszyści, podglądacze, homoseksualiści, narcysci czy kandauleziści. Dla nich ośrodek naturystyczny, plaża - to prawdziwy raj.

Zapytani na plażach naturyści, dlaczego są zwolennikami takiej formy i konwencji wypoczynkowej, odpowiedzieli tak:

80 proc. stwierdziło, że taki model, sposób spędzania wolnego czasu, spowodowany został chęcią ucieczki od cywilizacji, zmęczenia życiem, sytuacją wokół. Powrót do natury zadziałał jak dobry lek na wyobcowanie. Poczuli się lepiej w grupie takich samych ludzi jak oni. Chcieli wyjść z szarości i monotonii dnia, jednakowej codzienności.
16 proc. podało, że odrzucenie ubrania stało się metodą na poczucie niezależności. Nasza cywilizacja ogranicza człowieka zakazami, normami, przepisami, a to jest sprzeczne z higieną psychiczną.
8 proc. stwierdziło, że jest to dla nich odreagowanie - katharsis. Łączą przy tym naturyzm niekiedy z doktrynami filozoficznymi i religijnymi, które mogą poprawić kondycję psychiczną. Taka autoterapia nerwic.
Także 8 proc. poparło naturyzm i czynnie bierze w tym udział, ponieważ jest on teraz modny. Należy - tak powiedzieli - zatem do tego się przyłączyć. Taki nieszkodliwy, a nawet pożyteczny snobizm.
I wreszcie 5 proc. przychodzi na plaże naturystyczne, bo czuje wewnętrzną potrzebę. Dlaczego? - w ten sposób realizują swoje upodobania seksualne.

Suma jest większa niż 100, ponieważ wielu indagowanych podało więcej niż jeden powód bycia naturystą.

Krzysztof Antoń
Milicjanci na plaży

Ta historia wydarzyła się w jednej z nadmorskich miejscowości ,,D" na plaży, na której spotkanie wyznaczyli sobie na turyści z całego kraju. Spodziewani byli także goście z Finlandii. Upalny początek lipca wróżył dobry miesiąc dla ludzi, których klubowym strojem jest własna skóra. Naturyści, zwolennicy apoteozy ciała, ludzie, którzy starają się udowodnić, iż nic tak nie zdobi człowieka, jak jego własne niczym nie okryte ciało.
Zanim jednak nadszedł czas otwarcia plaży naturystów, przy biurku komendanta MO, starszego sierżanta Kubalaka, siedział kapral Zubek i skrzętnie notował polecenia szefa.
- Wiecie rozumiecie, Zubek-mówił sierżant - mamy sytuację nie do pozazdroszczenia. Za dwa dni zaleje nas fala nagości, a my musimy tej fali sprostać. Opanować, zlokalizować, osaczyć. Musimy wykonać to tylko we dwóch i to gołymi rękami, bowiem pałki nie będą nam w żadnym razie przydatne.
- Znaczy działamy w samym centrum cyklonu? - naiwnie zapytał Zubek.
- Tak jest. Jesteście Zubek młodzi i mogą wam się w głowie głupie rzeczy trzymać. Ostrzegam was przed tym. A teraz do treningu. Zdejmujcie mundur.
- Tak jest - służbiście zareagował kapral i szybko uwolnił się z sortów mundurowego milicjanta. Został jednak w spodenkach gimnastycznych.
- Zdejmować wszystko! - warknął sierżant.
- Jak to, a co mam zrobić z tym?... - przestraszył się wyraźnie Zubek.
- Co wy mi tu kapral, przecież do szafy pancernej wam go, jak jakiego pistolecika, nie schowam. Macie być tacy jak wszyscy. To rozkaz.
Kapral wykonał polecenie i stał teraz, patrząc w oczy przełożonego, tak, jak go ateistyczny Bóg stworzył. Sierżant obchodząc go dookoła pomrukiwał z zadowoleniem.
- Dajcie spocznij i możecie się ubrać zawyrokował po kilku minutach lustracji. Kiedy kapral Zubek opuścił pomieszczenie szefa, ten rozebrawszy się do naga, przez dłuższą chwilę wpatrywał się w swoje odbicie w dużym lustrze ustawionym w rogu pokoju.
- Ot, naturysta - mlasnął sierżant -jak się nasza akcja uda szkoła oficerska jak w banku. Na peron nadmorskiej miejscowości wtoczyła się wolno lokomotywa ciągnąca wagony wypełnione wczasowiczami. Stojący na peronie sierżant Kubalak fachowym okiem lustrował materiał dochodzeniowy, który z wrzaskiem i pośpiechem opuszczał wagony kolejowe.
- Godzina zero! - powiedział do siebie sierżant czując na sobie ciężar wszystkich nagich ludzi w kraju, a także gości z Finlandii.
Następnego ranka kapral i jego szef jako pierwsi zameldowali się na plaży. Uzbrojeni w dwie duże łopaty pracowali nad wykopaniem głębokiego grajdołu, który od tej chwili miał się stać ich posterunkiem, żeby nie powiedzieć, bastionem. Nie dane było im jednak pracować w spokoju. Już o ósmej nadeszła młoda i zgrabna dziewczyna. Oczywiście bez żadnego śladu kostiumu.
- Grajdoł? - zapytała zalotnie - mogę się przysiąść?
- Tylko niech pani nie siada na piasku szybko zreflektował się kapral mając widocznie jakieś skojarzenia z okresów wcześniejszych.
- Och, to jest przecież naturalne - szczebiotała dziewczyna - mów mi Naty.
W czasie kiedy sierżant, kapral i Naty lokowali się w grajdole. obok powstawał inny, nie mniej głęboki. Za chwilę zaczęły z niego dolatywać odżywki charakterystyczne dla grających w brydża. Słońce wykonało już spory kawałek swojej codziennej roboty. Naty oddychała równo wystawiwszy swe ciało na działanie promieni. Jej falujące piersi co chwila koncentrowały rozbiegany wzrok kaprala Zubka.
- Zubek, jak jest? - zawarczał sierżant widząc osłabienie czujności podwładnego.
- Tak jest! - odpowiedział karnie kapral i spuścił wzrok. Zatrzymał go jednak w okolicy podbrzusza szefa i zapatrzył się w coś co można było uznać za kawałek wypisanego tekstu. Naty robiąc przerwę w kąpieli słonecznej także zatrzymała wzrok na wspomnianym obiekcie sierżanta.
- A cóż to takiego, maleńki? -zagadnęła Kubalaka.
- No cóż, tatuaż członkowski - sierżant był wyraźnie speszony.
- Mogę poczytać? -zapytała zaintrygowana Naty.
- Zezwalam, czytajcie - sierżant prawie, że się zaczerwienił.
-Priwiet wsiem czarnomor... -sylabizowała Naty, bowiem litery były jakby nieco pomarszczone i niezbyt czytelne - ale co dalej?
- Dalej można przeczytać wyłącznie w specjalnych okolicznościach, a takowych jak na razie być nie może - zawyrokował surowo sierżant.
- Nie wychodzi się spod damy-doleciał gtos z grajdoła obok.
- Ale, goły król to także kłopot - dodał inny.
- Mój szef służył w marynarce wojennej-wtrącił ni stąd ni zowąd kapral Zubek.
- Zubek zabraniam! - natychmiast zareagował szef i ręka opadła mu odruchowo na biodro w okolicę, gdzie normalnie nosi się pałę.
- As bije raz - wesoło doleciało z grajdoła brydżystów.
- No to leżymy - uzupełnił drugi głos. Do grajdoła milicji i Naty wskoczyło dwóch młodych nagusów.
- Część Naty, jak leci? - zagadnął blondyn z przyciętą grzywką.
- Pan to pewnie na służbie? - zagadnął ten drugi sierżanta.
- Jak to na służbie? - zaniepokoił się Kubalak.
- No bo i daszek i pasek pod brodą opalone - zaśmiał się blondynek.
- Och, ty Karol - westchnął kapral Zubek.
- A co to u kolegi pod brzuchem? - zainteresował się towarzysz blondynka.
-To tatuaż- rezolutnie odpowiedziała Naty- pan służył w marynarce.
-Priwiet wsiem czarnomor... - odczytał blondynek - ale co dalej?
- Dalej można odczytać wyłącznie w specjalnej sytuacji - tonem rutynowanego przewodnika oprowadzała kolegów Naty po strukturze ciała sierżanta Kubalaka.
- Maleńkie karko karmiła mi żona -zalicytowano u brydżystów.
- Gra w piki daje wyniki - dołożył kolejny licytujący.
- Czy nie dałoby się stworzyć tej specjalnej sytuacji? - naiwnie zapytała Naty. - Bardzo, bardzo proszę, najdroższy nasz przyjacielu...
-Och, ty Karol -już po raz drugi tego dnia wyrwało się kapralowi.
-No dobrze, postaram się zrobić co się da - zdesperowanym głosem powiedział sierżant Kubalak i jakoś ciepło spojrzał w oczy Naty. Po chwili napis stał się duży i czytelny. Było już po dzienniku telewizyjnym. Starszy sierżant Kubalak siedział przy swoim biurku. Obok niego kapral Zubek udawał, że poprawia sznurowadła przy służbowych kamaszach. Sierżant oparty na ręku cicho popłakiwał.
-Żegnaj szkoło oficerska - buczał przez nos- nici z całej akcji. Zawiodłem całą władzę ludową, oj ja nieszczęśliwy.
-Obywatelu starszy sierżancie - starał się pocieszyć szefa podwładny - natura ludzka jest ułomna i nie zawsze można oprzeć się takim wdziękom jakie posiada Naty. Przecież my nie jesteśmy naturystami z zamiłowania tylko z rozkazu. Każdy normalny człowiek przy Naty pęknie.
-Co wy mi tam kapralu, posłuchajcie co skanduje tłum przed oknem - łamiącym się głosem zauważył sierżant. Przed budynkiem komisariatu, liczący około czterdziestu ludzi tłumek skandował rytmicznie klaszcząc w ręce: "Priwiet wsiem czarnomorskim matrosom. Hura, hura, hura!" Na czele tłumku stała Naty i jej dwóch kolegów z grajdoła. Klaskali w dłonie i podskakiwali: Priwiet wsiem czarnomorskim matr...
-Widzicie kapralu w małej miejscowości nic się przed opinią publiczną nie ukryje. Macie tego doskonały przykład - powiedział sierżant.
- A mówiliście mi szefie, że trzeba uważać- odparł kapral.
-Tak tylko, że mnie tego nikt nie powiedział-sierżant zwiesił głowę jeszcze niżej.
- Idźcie już kapralu i rozpędźcie demonstrację naturystyczną skierowaną przeciwko władzy.
-Rozkaz! - powiedział kapral i z widoczną ulgą opuścił gabinet szefa.

Andrzej Idon
DEMOKRACJA na plaży, czyli nago, jak za dawnych lat

Naturysta na plaży czuje się jak ryba w wodzie. Rozgrzany piasek i słońce to jego ulubione środowisko. Nie ma nic przyjemniejszego niż położyć się nago w grajdole i wystawić ciało na działanie promieni słonecznych. Taki cieplny masaż to wspaniała rzecz!

Proszę się więc nie dziwić, że naturyści biegną na plaże, jak misie do miodu. Zresztą nie tylko oni. Tekstylni również. Tekstylni na plaży przeżywają jednak katusze. To widać gołym, chciałoby się powiedzieć, naturystycznym, okiem. Wystarczy popatrzeć na dziewczyny. Jak one chodzą!? Jak poruszają pośladkami!!? Jak falują ich biodra, a wreszcie piersi i ramiona!!!? A to wszystko przez kostiumy! Przecież one straszliwie krępują ruchy, obcierają, uwierają, czasami wręcz się wrzynają w ciało. W takich warunkach trudno poruszać się normalnie. Normalnie, czyli swobodnie, luźno, relaksowo, tak, jak nagi człowiek. Kto był choć raz na nagiej plaży ten doskonale rozumie tę różnicę. Na golasa, bowiem, po prostu się chodzi, a nie porusza się. Jak ktoś jest przygarbiony, to chodzi przygarbiony. Jak któraś ma małe piersi, to ma małe piersi. Gdy facet ma cherlawą klatkę piersiową, to bez skrępowania wystawia ją do słońca. Nikt nie ma wątpliwości, że to facet. I tak dalej i tym podobne przykłady można mnożyć.

A co się dzieje na "normalnej" plaży? Fałsz i zakłamanie. Panie mające powyżej 110 cm w biodrach nie wstają z koców. Panowie o zapadniętych klatkach rzadko rozstają się z podkoszulkiem. Wczoraj za bardzo się opaliłem - mówią. Ci z brzuchami ciągle są na wdechu, aż im oczy wyłażą z orbit. Zaś kobiety z kończynami dolnymi nieco innymi niż u Marleny Dietrich przesiadują godzinami na leżakach - z nogą założoną na nogę.

Proszę także zauważyć - szanowni czytelnicy - że każde odzienie, a więc także i kostium czy kąpielówki, ma za zadanie określenie do jakiej klasy posiadaczy dany plażowicz należy. Nawet niezbyt wprawny obserwator rozpozna czy sąsiad leżący na kocyku obok ma na sobie slipy "Madę in Italy" kupione w "Pewexie" czy nasze, krajowe, anilanowe majtasy. Po takim rozpoznaniu wiadomo z kim ma się do czynienia.

Na plaży naturystycznej takich możliwości na szczęście nie ma. O sąsiedzie można powiedzieć jedynie, iż ma tyle a tyle lat i wygląda sympatycznie lub niesympatycznie. Wrogowie naturyzmu strzelają do nas, gołych i bezbronnych, z armat dużego kalibru. Naturyzm burzy społeczne wartości i autorytety - twierdzą. I tutaj - przynajmniej pozornie - mają rację. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: - Na naturystycznej plaży pułkownik-naturysta spotyka swego podwładnego, szeregowca, też naturystę. I co? I koniec. Jak bowiem ma oddać honory żołnierz swojemu dowódcy? Do czego zasalutować? Zazwyczaj podnosił sprężystym ruchem dwa palce do czapki. A teraz?

Albo inna sytuacja: - sekretarka-naturystka niespodziewanie wpada na swojego dyrektora-naturystę. Ileż on traci ze swego autorytetu, gdy nie ma na sobie dyrektorskiego uniformu, czyli garnituru, białej koszuli i krawatu! W głowie takiej sekretarki powstają wątpliwości, czy aby ten mężczyzna nadaje się na stanowisko, które zajmuje już od blisko piętnastu lat?! Czy jednak taki dyrektorski czy pułkownikowski autorytet, to rzeczywiście to, o co nam chodzi? Czy autorytet nie powinien wypływać z wiedzy, umiejętności, fachowości danego osobnika, a nie z tego, że ma on na sobie taki, a nie inny ubiór?

Można więc stwierdzić, iź na plażach naturystycznych już od lat mamy do czynienia z prawdziwą demokracją. I jej konsekwencjami. Człowiek bowiem nawet nagi - nie jest z natury swej demokratą...

Jan Zielarz
NATURA-NATURYZM dotarł pod strzechy

Do Klubu Książki i Prasy w Wałbrzychowie dotarły tylko 3 egzemplarze naszego pisma "Natura-Naturyzm".
- I o trzy za dużo - zaczęła rozmowę pani Eugenia, kioskarka.
-Jak to?
-A tak to! Jakby w ogóle nie było to uniknęłabym tych wszystkich problemów, kłótni. Mój sąsiad to przez ten "naturyzm" wilkiem na mnie patrzy. A jak ja mu mogłam zostawić gazetę, kiedy prosili o nią i sołtys (chciał nawet 3 sztuki, dla szwagra z Krępy i dla męża kuzynki) i lekarz i aptekarz i dyrektorka szkoły (nie wiem na co jej to, chyba dla chłopa!). Przyleciał też leśniczy, listonosz prosił. I mój też chciał. Mój mąż znaczy się. A pól dnia mi tłumaczył, że jemu nie o te zdjęcia chodzi, tylko o ekologię. Bo naturyści to walczą o czyste powietrze - tak mi mówił.
- Bo to prawda.
- Wy, mężczyźni wszyscy jesteście jednakowi. To co w domu, to wam nie wystarcza. Żeby chociaż popatrzeć, jak już się nic więcej nie da.
-I komu w końcu przydzieliła pani nasze pismo?
-Według ważności dałam. Najpierw lekarzowi. On takie rzeczy na co dzień widzi, to i spać spokojnie będzie mógł. Drugi egzemplarz sprzedałam leśniczemu. Mam słabość do mundurowych. Trzeci jest u mnie w szufladzie. Przecież klub tu mamy, to i egzemplarz klubowy musi być. Udostępniam go jeśli ktoś poprosi. Najpierw to dużo chętnych miałam. Teraz jakby mniej. Pytają, kiedy następny numer będzie.
-A już niedługo...
-Żeby tylko nie w żniwa, bo wydajność z ha będzie mała...
Nasza dziewczyna
Prezentujemy naszą „dziewczynę dwumiesięcznika". Ładna? Nam się podoba. Jaka będzie następna, zależy od Was. Czytelnicy. Oczekujemy na propozycje. Przesyłajcie na adres redakcji slajdy z kandydatkami do tytułu dziewczyny dwumiesięcznika. Stawiamy tylko jeden warunek — zdjęcia trzeba wykonać w plenerze i w pięciu ujęciach. Autorzy wykorzystanych prac otrzymają honorarium, pozostałe zwrócimy. Chętnie będziemy także zamieszczać zdjęcia z plaż naturystycznych. Wszystkich fotografujących zapraszamy do współpracy.
Po 12 miesiącach wybierzemy „dziewczynę' roku" —jedną z sześciu kandydatek przedstawionych w kolejnych numerach naszego pisma. Aby wziąć udział w głosowaniu należy czytelnie wypełnić kupon konkursowy i zakreślić odpowiednią ilość punktów. Kandydatka, która uzyska największą ilość punktów zostanie „dziewczyną roku". Osoby, które nadeślą co najmniej cztery kupony z kolejnych wydań „Natura — Naturyzm ", wezmą udział w losowaniu cennych nagród.

Redakcja
DZIECI NATURYSTÓW

Dozwolone od lat 18

Pięcioletnia Oleńka i ośmioletni Maciuś śmiało pokazują swoje nagie brzuszki i pupki. Biegają po mieszkaniu, kąpią się razem w wannie. Ich rodzice nie kryją swojej nagości przed nimi. A kto ich ma oswajać z ciałem jak nie my!? Ale te maluchy nie bawią się karabinami, czołgami, nie strzelają z pistoletów. Do igraszek mają samochody, misie, lalki, klocki. Nie podbiegają do cioć i wujków krzycząc; jesteś zabity, kryj się, bo strzelam, chowaj się za kanapę, bo rzucam granat.

Dlaczego, gdy aktorka pokazuje w kinie kawałek biustu, czy leży z mężczyzną w łóżku - film dozwolony jest od lat 18? A gdy nóż wbija się krwawo w tę samą pierś, to na widowni siedzą same "małolaty". A więc nie wstyd jest zabijać, podrzynać gardła, obcinać uszy, rozwalać głowę o mur, kraść, kłamać, ale być nagim? Dlaczego nieustannie karmimy nasze dzieci fałszem i obłudą, dlaczego nie udaje się wyplenić dulszczyzny? Przecież ciało człowieka jest czymś naturalnym, ludzkim, bardzo ludzkim. A czego Jaś się nie nauczył, tępo Jan nie będzie umiał. Na szczęście są jeszcze Rodzice, którzy tak właśnie myślą. Napisała do nas list 10 letnia Magda, uczennica IV klasy warszawskiej podstawówki.

"Postanowiłam do Was napisać, bo bardzo lubię naturyzm, byłam w Dźwirzynie na wakacjach. Do napisania do Was skłoniła mnie Mama. Naturystką byłam od urodzenia. Od lat 0 do lat 9 kąpałam się nago. Ale za rok już nie, dlatego bo było mi smutno, gdyż nie było drugiego takiego golasa. (Moi rodzice i rodzeństwo też lubią naturyzm). Gdy dowiedziałam się, że jedziemy do Dźwirzyna ucieszyłam się bardzo. Poznałam tam między innymi bardzo miłego Józka oraz mnóstwo koleżanek".

I co w tym złego, że mała Magda biegała naga po piasku, kąpała się nieskrępowana kostiumem ze sztucznej dzianiny, że pupę wystawiała do słońca. W ten sposób mogła poznać dobry smak natury. Oswajać się z nią powoli, utożsamiać się z nią, wyrastać razem z przyrodą. Jakby była małą jej cząstką. Myślę, że właśnie z takich maluchów, tak wychowanych wyrastają wspaniali ludzie. Wrażliwi na piękno, szczerzy, otwarci, dobrzy.
Klementyna
Powietrze czyste i trawa zielona

Pod tym hasłem zamierzamy przedstawiać materiały poruszające problematykę ekologiczną. Ochrona przyrody, jako naturalnego środowiska człowieka, jest nierozerwalnie związana z ideą naturyzmu. Do tego ruchu musimy przyłączyć się wszyscy.
W rubryce tej będziemy także zamieszczać zdjęcia ukazujące urodę natury w jej nienaruszonej jeszcze postaci. Prosimy również Was, Czytelnicy, o przysyłanie slajdów, których tematem będzie właśnie przyroda i jej niepowtarzalne piękno.
EKOLOGICZNA INICJATYWA OBYWATELSKA
Zieloni- barwa nadziei

Szum wody, słońce, złoty piasek, czyste, rześkie powietrze i pośród takiego pejzażu ludzie poszukujący jedności i harmonii z naturą. Czy to marzenia zbyt wygórowane? Nasz byt jednak wpisany jest w ekosystem, w który niestety wciąż człowiek ingeruje, będąc jednocześnie obiektem jego zwrotnych oddziaływań. Ekologia nie jest dla nas wyłącznie zbiorem problemów związanych z degradacją środowiska, ale również sposobem patrzenia na świat, myślenia, wreszcie stylem życia - te słowa brzmią dla naturystów dość swojsko, choć taką właśnie deklarację odnajdujemy także w manifeście Polskiej Partii Zielonych.
Środowisko naturalne, w którym żyjemy, ulega z roku na rok coraz większej dewastacji. Tego typu diagnozy słychać zewsząd, choć z drugiej strony - wielość ekologicznych haseł i znaczny wzrost rangi tych problemów w ostatnich latach powoduje dla odmiany oswojenie się z nimi. Gdy ktoś mówi np. że giną lasy, powietrze i woda są coraz bardziej zatrute, żywność mniej zdrowa, a kraj pokrywają zwały śmieci - wypada jedynie powiedzieć, że o tym doskonale wiemy, że słyszeliśmy o tym lub czytaliśmy gdzieś, ale generalnie społecznego przerażenia jeszcze nie widać, mimo że należałoby szybko coś w tej sprawie zrobić.

Żywiołowo tworzą się na terenie kraju różne grupy, zrzeszenia, stronnictwa, frakcje, partie, federacje i zespoły ekologiczne. Ocenia się, że jest już tego typu organizacji co najmniej 150, choć dokładnie nie wiadomo, jaka jest siła ich oddziaływania, czy aby nie działają w rozproszeniu, a ponadto, czy sam fakt ich istnienia nie stanowi przypadkiem rękojmi społecznego, błogiego uśpienia. Jeśli tyle formalnych struktur działa na rzecz ekologii, to "wszystko w porządku". "Oni to załatwią".
Tymczasem okazuje się, że mimo dramatycznych statystyk i apeli, radykalnych zmian w ochronie środowiska nie widać. Może potrzeba jeszcze szerszego forum, by w tych działaniach rzeczywiście zaktywizować całe społeczeństwo. Z taką inicjatywą wystąpiła właśnie Polska Partia Zielonych, propagując obecnie ogólnokrajową akcję pn. "Obywatelska Inicjatywa Ekologiczna". Jej cel - to stworzenie autentycznej bazy społecznej informacji i reakcji na stan i zagrożenia środowiska. "Zieloni" chcą w ten sposób uaktywnić wszystkich obywateli. Liczą na społeczne poparcie, wnioski i informacje, a deklarują pomoc w działaniach interwencyjnych oraz rzeczowe i fachowe wsparcie działań ekologicznych. Obywatelska Inicjatywa Ekologiczna ma stać się możliwie najszerszą społeczną akcją w tym zakresie.
Spotkałem się gdzieś z opinią, że jesteśmy coraz bardziej już samą problematyką ekologiczną zmęczeni i nieco znudzeni, że przywykliśmy do alarmów, akcji i haseł, i że tak naprawdę niewiele - prócz programów i analiz - można w tej sprawie zrobić. Propozycja PPZ ma być kolejnym etapem ekologicznych reform w Polsce.

W tym miejscu kilka słów o "zielonych", którzy do niedawna kojarzyli się nam wyłącznie z osobliwymi partiami na Zachodzie i dość spektakularnymi akcjami, choćby statków "Green Peace". W czerwcu br. do grona "zielonych" dołączyła także Polska Partia Zielonych. Po kongresie założycielskim w grudniu ub. roku w krakowskiej "Piwnicy pod Baranami", w połowie br. rodzimi "zieloni" spotkali się na kongresie programowym, uchwalając statut, manifest i tezy programowe. Trzeba bowiem wiedzieć, że PPZ jest pełnokrwistą partią polityczną, o bardzo czytelnym programie i że ona także współtworzy mapę społecznego pluralizmu. Obok nurtu ekologicznego pojawiają się w jej założeniach także inne problemy: prócz szeroko pojętych tez demokratycznych i polityki pokojowej "zieloni" przedstawiają także własne koncepcje i stanowisko w zakresie polityki wewnętrznej i zagranicznej oraz polityki gospodarczej Polski, określają swój stosunek do Kościoła i związków zawodowych, a także czują się związani z ruchem "zielonych" w świecie. W Europie niemal w każdym kraju działają partie "zielonych", a w Parlamencie Europejskim w Strassburgu za siada już 36 deputowanych z ich ramienia.

Bodaj najoryginalniejsza spośród propozycji programowych PPZ jest koncepcja neutralności Polski na wzór Austrii. Nowa racja stanu, czyli status wieczystej neutralności Polski gwarantowany przez 4 mocarstwa mógłby stać się bazą faktycznych demokratycznych i gospodarczych przeobrażeń w naszym kraju. Tylko neutralność pozwoli na stworzenie prawdziwych gwarancji własności dla inwestycji zachodnich w Polsce. Taki projekt "drogi do neutralności" przedstawiła PPZ w formie listu otwartego i memorandum do rządu T. Mazowieckiego oraz rządów kilkudziesięciu krajów świata, a także do Parlamentu Europejskiego.
Tuż obok wielkiej polityki są, wspomniane wcześniej, działania na rzecz ratowania środowiska naturalnego Polski i próba poprawy sytuacji poprzez masowe, społeczne i konkretne starania. Ekologiczna Inicjatywa Obywatelska jest właśnie wykładnią tych zamierzeń i próbą tworzenia w Polsce - "ekologicznego ogrodu Europy". Póki co, brzmi to dość poetycko...
Daniel T. Nowak
S.O.S. dla Bałtyku

Obok tego problemu nikt z nas nie może przejść obojętnie. Chodzi o ogromne, autentyczne, a nie urojone, zagrożenie. W niebezpieczeństwie jest zdrowie narodu! Owo zagrożenie nie jest jedynie potencjalne. Wręcz przeciwnie. Negatywne skutki dają o sobie znać od bardzo wielu lat, tragiczne żniwo jest zbierane. Problem narasta. Dziś mamy już do czynienia z katastrofą! Wody zostały zatrute!
Bałtyk, tak ukochany nie tylko przez naturystów, jest dziś najbardziej zanieczyszczonym morzem świata. Bez opamiętania tłoczy się weń ścieki z siedmiu państw, wśród których prym wiodą Polska i NRD. Do wód spada z powietrza tysiące ton zanieczyszczeń. Atak na morze przeprowadzany jest także z wody - ze statków myjących tu swoje zbiorniki po ropie i z pokładów platform wiertniczych. Oblicza się, że po powierzchni Bałtyku pływają plamy ropy w ilości 50 tys. ton.

Zagrożenie jest tak samo duże u wybrzeży, jak i na otwartym morzu. Różny jest tylko jego rodzaj. Polskie plaże zatrute są przede wszystkim przez ścieki komunalne. O systemie małych oczyszczalni lokalnych mówi się od lat, a efektów nie widać. Ścieki odprowadzane są wprost do Bałtyku, w praktyce oznacza to rozlewanie się zanieczyszczeń po wąskim pasie wód przybrzeżnych. I właśnie w takiej wodzie przychodzi nam się kąpać. "Sanepid" na najbardziej skażonych plażach ustawia znaki zakazu wchodzenia do wody, zamyka kąpieliska. Jak to się jednak dzieje, że plaża "zamknięta" sąsiaduje z "otwartą"? trudno sobie wyobrazić, w jednym miejscu dotknięcie piasku bosą stopą prowadziło do choroby skóry, a w drugim - tuż obok - można się było zdrowo i bezpiecznie pluskać w falach. Powiedzmy więc sobie otwarcie - bałtyckie wybrzeże całe jest zatrute.

Wymiana wód w Bałtyku następuje co 30 do 50 lat. Nasze morze ma kłopoty z biologiczną samoregulacją, zaś człowiek nie wyciąga absolutnie żadnych wniosków z tego faktu. Jedna piąta, a według innych obliczeń - jedna trzecia dna Bałtyku charakteryzuje się brakiem tlenu. Tysiące ton nawozów sztucznych spłukiwanych przez deszcze z pól przedostają się do morza. Na tej pożywce wspaniale rozwijają się niektóre grupy glonów. Jest ich tak dużo, że nie mogą zostać zjedzone przez ryby i opadają na dno, gdzie giną i rozkładając się pochłaniają gigantyczne ilości tlenu. Życiodajny tlen pochłaniają także tłuszcze, którymi szczodrze zanieczyszczamy Bałtyk. Ryby się po prostu duszą! Nękamy je gnojowicą z wielkich ferm. detergentami, dymami z elektrowni, siarką, kwaśnym deszczem. Zjawisko akumulacji sprawia, że gdy stężenie jakiejś substancji w wodzie wynosi 1, to w roślinach wodnych może ono wynosić 10, w zwierzętach roślinożernych 100, a w niektórych rybach nawet 1000.
Ochrona Bałtyku nie może się powieść bez działań systemowych o charakterze międzynarodowym. Pierwsze kroki na tej drodze już podobno zrobiono, ale zwykłego amatora wypoczynku w plenerze interesują efekty. A tych nie ma! Zagrożenie narasta!

Korzenie tego, co dzieje się w Bałtyku sięgają w wielu przypadkach terenów oddalonych od niego o setki kilometrów. Zanieczyszczenie powstaje na Śląsku, w Nowej Hucie, Płocku, Łodzi, na polach całej Polski- kumuluje się w morskiej wodzie. Chcąc - nie chcąc wszyscy uczestniczymy w zbrodniczym procederze. Jednak nie wszyscy jesteśmy za ten stan rzeczy odpowiedzialni. W każdym państwie są instytucje, które są zobowiązane do czuwania nad kształtowaniem środowiska naturalnego człowieka. Rzecz w tym, że -jak dowodzi praktyka - u nas i u sąsiadów z lewa i prawa niewiele są one w stanie zdziałać. Dlatego też tak ważny jest społeczny nacisk w tych sprawach. Tu właśnie liczy się każdy głos, każda presja - wszystkich i każdego z osobna.

Andrzej Woliński
Natura kobiety
Odsłona II

Dobiega końca stary rok. Po raz pierwszy przyszło mi samotnie spędzić Sylwestra i witać Nowy Rok - częściowo z wyboru, a trochę z powodu przypadkowego splotu okoliczności życiowych. Kiedyś bałam się takiej chwili jak ta. teraz nadeszła, nieodwracalna. Otworzyłam więc szafę, wybrałam najmożliwszą kieckę, wykonałam wieczorowy makijaż i ułożyłam włosy w bliżej nieokreśloną formę przypominającą fryzurę. Już odziana i uroczysta wyprawiłam syna z życzeniami szampańskiej zabawy na pierwszą w jego życiu balangę, a sama przy kawie z kieliszkiem koniaku postanowiłam przemyśleć wiele ważnych spraw, które potrzebują szczególnej okazji, by poddać się próbie analizy. Tak... trudno rozpocząć ten wieczór, myśli tłoczą się, nie wiem na czym skupić uwagę. Niespodziewanie przypomniał mi się fragment "Dezyderaty": -...przyjmij spokojnie, co Ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się praw młodości, jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj..." Chyba zrosłam się z tym tekstem, w trudnych chwilach czasami w nim szukam oparcia, gdy wszystko inne zawodzi. Odnajduję w sobie spokój, umiem godzić się z tym co niesie los. wydaje mi się, że mam wiarę i ufność w swoją siłę i w lepsze jutro. Ale mimo to czuję, jak gdzieś w zakurzonych zakamarkach mojego umysłu popiskuje zaniedbany chochlik, jak domaga się by go wypuścić spod kontroli. Potańczyłabym pysznie owszem, jeszcze jak! Śmiałabym się szczerze, pusto i śmiesznie, przytulałabym się gorąco... Chodziłabym na bardzo wysokich obcasach, miałabym bardzo długie nogi i byłabym nieprzyzwoicie wprost młoda. Tryskając zdrowiem i dobrym humorem czułabym się cudownie, niemalże tak, jak teraz, przy tej wspaniałej muzyce. Mogłoby być jeszcze bardziej komfortowo, gdyby tu ze mną był jakiś uroczy mężczyzna.

Ale jest jak jest.
Za ścianą standard: sąsiedzi w rodzinnym gronie pilnie oglądają sylwestrowy program telewizyjny, spod podłogi dobiegają okrutnie fałszywe dźwięki akordeonu, a od strony sufitu katuje mnie podejrzanie rytmiczne, obrzydliwie przenikliwe skrzypienie wysłużonej wersalki. Mieszkańcy domu naprzeciwko też bawią się ostro, widać dysponują szerokim repertuarem muzycznym, bo z każdego okna rozlega się inny zestaw dźwięków. Fantastyczna kakofonia uderza falą przed siebie, odbija się od ściany budynku, wraca i będzie pulsować tak długo, dopóki ludzie nie pójdą spać.

Pięknie jest.
Jakaś para mozolnie brnie ulicą, chwiejąc się pod wpływem męża, który jest pod wpływem alkoholu, na co żona już nie ma wpływu. Jakaś kobieta w nocnej koszuli stoi na balkonie. Jeśli za chwilę nie wróci do mieszkania, nabawi się zapalenia płuc. Dlaczego tam stoi tak długo, o co jej chodzi? Może też sama tej nocy? A może zbuntowała się i już nie chce być dłużej polską kobietą. Rozumiem, ona protestuje, bo natyrala się przed świętami - myła okna, robiła zakupy, gotowała, piekła, prała, prasowała, w święta podtykała rodzinie najlepsze kąski, zmywała, na sylwestrowy wieczór też naszykowała wszystko jak trzeba (wino "Pieniawa" od miesiąca stoi w lodówce), trochę chciała się zabawić, a teraz nic z tego nie ma, mąż za szybko zalał się w trupa, nie doczekał noworocznego toastu o północy. Jej nikt nie złoży życzeń, oto zapłata za wszystkie starania. Chciałaby zmienić swoje życie, czary-mary uciec, wyjechać albo schować się w ramionach obcego mężczyzny. Ukryć się, przestać istnieć dla tych, co nie potrafią jej docenić. Niestety, za późno już, wykąpane dzieci śpią w łóżeczkach, rano trzeba dać im śniadanie. Może jutro zemści się na skacowanym mężu, pójdzie do koleżanek na cały dzień, na złość zostawi mu na cały dom na głosie i rozwrzeszczane dzieciaki. Niech ma, dzieciorób!

Polska kobieta, jedna z wielu. Przemęczona swoją zapobiegliwością, zagubiona w gąszczu niezliczonych obowiązków i ról, zmuszona przez życie do nieustannego kompromisu. Ciągle się spieszy, ale nie może dogonić wczorajszego dnia. Marzy o tym, co jej się od życia należy, ale rzeczywistość mocno ją trzyma w swych szponach. W młodości jędrna, dość ładna, po paru latach funduje sobie żylaki, nadwagę, owrzodzenie żołądka lub nerwicę. Trzyma się jednak dzielnie ten niezawodny kombajn wieloczynnościowy. Godnie dźwiga swoje przeznaczenie. Pracuje zawodowo (mąż też, dzieci chodzą do szkoły, przedszkola) w jakiejś firmie, ponadto jest domowym zaopatrzeniowcem, godzinami wystaje w kolejkach, robi prawie wszystkie zakupy, taszczy je do domu, gdzie zamienia się w matkę, kucharkę, sprzątaczkę, szwaczkę, praczkę, łaziebną itd. Nikt jej nie może zarzucić, że nie dba o dom. Gdy przychodzi pora, aby przeistoczyć się w nałożnicę -już nie ma siły ani fantazji (popęd płciowy w dolnej strefie stanów niskich), marzy tylko o tym, żeby leżeć bez ruchu z kompresami herbacianymi na powiekach (płakała z żalu na cały świat), odrzucić ohydne myśli związane z jutrzejszym obiadem (może tym razem kasza z kaszą). Stosuje rozmaite wymówki żeby uniknąć wyczerpującego ją seksu lub się mężowi rutynowo, z obowiązku oddaje. Cera nieświeża, ziemista, ciało coraz mniej jędrne, włosy matowe, oczy pozbawione blasku, znienawidzone palto od sześciu lat to samo. Ciągle brak forsy, trzeba pospłacać niekończące się długi. Trzeba iść na wywiadówkę, pozałatwiać miliony spraw, pościerać kurze... Sfrustrowana kobieta, niezmordowany, wspaniały, silny wół roboczy, który świetnie wyrabia się w swym spiętrzonym życiowym bałaganie. Gdyby jej tego zabrakło, nie miałaby już powodów do narzekań, cóż mogłoby wtedy wzbudzać współczucie lub podziw innych?

Tak naprawdę kobieto - Polko masz to, czego chciałaś, przecież zasłużyłaś sobie na taki właśnie los i nie oszukujmy się, to Ci pasuje, wcale nie jest Ci z tym źle. Ty doskonale wiesz, czego chcesz, w tym swoim kieracie czujesz się jak ryba w wodzie. Ty masz władzę, to od Ciebie wszystko zależy. Ty rządzisz wszystkim, wszyscy Cię słuchają. Ty poza tym poświęcasz się przecież dla innych, bliscy powinni to docenić. Ty dobrze wiesz, dlaczego rezygnujesz z kina, książki, spaceru do lasu, samotnego wyjazdu nad morze, z kosmetyczki, z fryzjera, z drobnych przyjemności, z bycia sobą. Bez ciebie inni wszystko by spaprali, musisz doglądać, trzymać nadzór, oszczędzać, składać ofiary z własnych wyrzeczeń. To nic, że nie nadążasz, że nie mogąc zrobić wszystkiego na raz bywasz powierzchowna, jutro przecież wniesiesz drobne poprawki i zaczniesz od nowa. przyznaj się, odpowiada Ci takie życie. Nie stać cię na to, żeby sobie odpuścić, bo myślisz, że jesteś skuteczna i doskonała w tak pojętej przez Ciebie doskonałości.

Więc tak trzymaj. To Twój wybór. Do siego roku!
WIEDZA A SEKS

Gdy zastanawiam się nad stanem wiedzy seksualnej naszego społeczeństwa, jawi mi się obraz tak przygnębiający, że mimo wszelkich starań nie mogę mego zażenowania pokryć beztroskim uśmiechem. Refleksje nad tym zjawiskiem miewam na ogół wtedy, gdy wychodzę ze spotkania, jakie przeprowadziłam z grupą młodzieży, gdy prowadzę rozmowę intymną z kolejną rozczarowaną życiem "kobietą po przejściach" lub kolejnym pokrzywdzonym mężczyzną, który swe życiowe bankructwo musi topić w alkoholu.
Pozwolę sobie na porcję uogólnień w oparciu o fakty jakie zaobserwowałam, aczkolwiek moje uwagi nie mają niestety nic wspólnego z wnioskami naukowymi (a swoją drogą warto byłoby przeprowadzić rzetelne badania naukowe nad zawartą w tytule zależnością przyczynowo-skutkową).

Możliwe, że niski poziom kultury seksualnej Polaków ma związek ze zmęczeniem, trudami codziennej egzystencji, tempem życia, gromadzeniem dóbr materialnych, pazernym nastawieniem na osiąganie jakichś celów, zdobywaniem pozycji itd. Wszystko to pochłania mnóstwo energii, której już nie wystarcza na sprawy wielkie. Niektórzy ludzie idą przez życie na oślep, nie potrafią dokonać wyboru, nie zauważają, że w pogoni za jedną wymyka im się inna ważna wartość, brak im czasu na realizację wielu potrzeb, często zapominają o sobie, zdarza się też, że zwykłe lenistwo sprawia, iż zaniedbują własny rozwój, jakość kontaktów z innymi ludźmi, z przyrodą. Żyją powierzchownie, przeciętnie. Na marazm i bylejakość szukają usprawiedliwienia wokół siebie, sobie zapewniając wygodę braku poczucia winy.
Kulturę nabywamy w drodze uczenia się, przez wychowanie, świadome i celowe naśladownictwo albo nieświadome przyswajanie. Jest to proces bardzo subtelny, długotrwały i głęboki, obejmuje wszystkie aspekty życia, a w tym i sferę seksualną. W dziedzinie seksu kultura ma charakter regulacyjny, wyznacza wzorce zachowań, określa styl interakcji partnerów, operuje określonymi systemami wartości, dysponuje zestawem norm, zakazów i nakazów. Różnorodne czynniki mają wpływ na kształtowanie kultury, a nader istotne są tu religia i obyczajowość. Mało jednak wiadomo o seksualnej specyfice kulturowej w naszym kraju.

Wyobrażamy sobie model idealny, w którym dziecko jest wychowywane poprzez kształtowanie właściwych przekonań, ocen i postaw względem życia seksualnego przez mądrych nauczycieli pozbawionych zahamowań i przez pozbawionych pruderii rodziców. W tym modelu podstawą jest uświadomienie seksualne dziecka dokonywane według następujących zasad: mówienie zawsze prawdy, ale tylko w zakresie zaspokajającym ciekawość dziecka na określonym etapie jego rozwoju; zawsze wtedy, gdy dziecko stawia pytanie i tylko językiem dostosowanym do możliwości percepcyjnych dziecka.
Nie tylko z moich obserwacji wynika że rzeczywistość już na etapie uświadomienia seksualnego daleko odbiega od ideału. Podstawowym źródłem informacji o rozmnażaniu się ludzi (o aktywności seksualnej człowieka) są dla dziecka rówieśnicy, rzadziej rodzice, nauczyciele czy telewizja. Język, jakiego używają dzieci na określenie czynności seksualnych, a także nazw genitaliów jest wulgarny, prymitywny. Zabawy dzieci na podwórku i w przedszkolu często odzwierciedlają poziom kultury seksualnej rodziców. W okresie nauki w szkole podstawowej niewiele się zmienia. Pojawia się umiejętność pisania, stwarza więc pole tworzenia autorom brzydkich napisów na murach, w ubikacjach, na ławkach i gdzie się da. W szkole główny ciężar wprowadzenia problematyki biologiczno-seksualnej spada na biologię. Nauczyciele mają tu nieograniczone możliwości podawania wiedzy, ale nie wszyscy je wykorzystują, a bywa, że i uczniowie mało ambitni po prostu nie uważają na lekcjach. I rośnie ignorant. I ignorant dojrzewa. I wie, że do zapłodnienia służy ch..., ale jak dokładnie z tym zapładnianiem jest - nie bardzo pamięta. Ignorantka wie, że w czasie miesiączki nie wolno ćwiczyć na lekcji wychowania fizycznego i kąpać się, więc nie kąpie i nie ćwiczy i śmierdzi, ale za to zna dużo świńskich dowcipów, które są śmieszne (tata opowiada je na imieninach).

W czasie nauki w szkole średniej ignoranci płci obojga mają pobierać nauki w zakresie przysposobienia do życia w rodzinie, ale nie mają JAK SIĘ UCZYĆ (bo po pierwsze-lekcje najczęściej wcale się nie odbywają, lub są prowadzone w szczątkowej formie; po drugie - nawet jeśli by się odbywały, to przecież oburzone ,,matki Polki" doprowadziły do wycofania jedynego podręcznika do nauki tego przedmiotu, i po trzecie - w domowych biblioteczkach brak "Małżeństwa doskonałego" Van de Velde'a, ,,Sztuki kochania" Wisłockiej, czy też ,,Seksu partnerskiego" Starowicza), więc się nie przejmują. Niektórzy przejmują się i studiują indywidualnie co popadnie, z "pornusami" włącznie. W przyszłości zalicza rozmaite przygody erotyczne (taki sport) by wreszcie popaść bezkrytycznie w przedwczesne małżeństwo, esencję łóżkowych tkliwości jakże często pochopnie branych za miłość. 17-letnia ignorantka pyta mnie, czy w czasie "głębokiego pocałunku" może dojść do zapłodnienia (sic!), inna ma wątpliwości, czy w czasie menstruacji można zajść w ciążę, jeszcze inną ciekawi, czy owulację mają wszystkie kobiety, do czego ona służy i jak często występuje; demonstrują drastyczne (te i inne) braki w zakresie edukacji elementarnej. Czy to ich wina? Czy ich winą jest przedwczesna inicjacja seksualna traktowana jako "dowód miłości", często w alkoholowym znieczuleniu na prywatkach, pod silną presją strachu przed niepożądaną ciążą? Czy ktoś zechce przyznać się do odpowiedzialności za ich bezmyślność i straszliwą niewiedzę, za to że nie prowadził z nimi rzetelnie lekcji i rozmów w zakresie wychowania seksualnego? A rodzice, no cóż, rodzice - ignoranci nie zawsze mają na to czas, oni ciężko pracują, żeby dzieci "wszystko miały", oni sami nie mieli lekko, więc niech chociaż dzieci mają. Niech mają. Brak nawyków higieny, swoje wstydy, kompleksy.

Alternatywnym partnerem prowadzącym wychowanie seksualne, współdziałającym z rodziną i szkołą mógłby być Kościół, ale prowadzone tam nauki przedmałżeńskie są na ogół mocno spóźnione w stosunku do bardzo dziś wczesnego wieku inicjacji seksualnej młodzieży, repertuar proponowanych metod antykoncepcyjnych - wąski, zezwalający jedynie na stosowanie naturalnych metod biologicznych, wymagających wysiłku, wysokiej samodyscypliny, regularnej i dokładnej obserwacji swego ciała (a więc nie do wszystkich adresowane). A jak się ma kościelny zakaz stosowania prezerwatywy do profilaktyki AIDS?

Smutny standard: wiele dorosłych kobiet jako jedyne znane im metody antykoncepcyjne wymienia "skrobankę" (praktykujące katoliczki!), stosunek przerywany, rzadziej kalendarzyk małżeński. Rozmowy o sprawach płci wywołują u nich wstyd albo zakłopotanie. Repertuar ars amandi, jaki posiadają, operuje zazwyczaj stereotypem "byle jak, na wznak, po ciemku". Seks traktują jako swoisty obowiązek, często przykry, gdyż nie raz przymuszane do spółkowania przez pijanych mężów odczuwały jedynie wstręt. Seks jeśli nie wzbudza odrazy, to co najwyżej bywa traktowany przez niejako kłopotliwa, wstydliwa sfera życia, tajemniczy, mroczny balast. Podobne przykłady można by mnożyć. Mężczyźni mówią o seksie z nieco mniejszym zahamowaniem. Jednakże większość spośród tych, z którymi prowadziłam rozmowy intymne, nastawia się na egoistyczne rozładowanie napięcia seksualnego w ramach potrzeb fizjologicznych zaspokajanych pospiesznie i niedbale. Nigdy nie zastanawiali się głębiej nad fenomenem ludzkiego seksu i pełnią przeżywania. Dojrzałość emocjonalna, dążenie do pogłębiania swego rozwoju we wszystkich kierunkach - to dla większości tych ludzi zupełna abstrakcja. Ujawniają beztroskę, niewiedzę i kompletny brak w zakresie przygotowania do życia w rodzinie, chociaż prowadzą to życie i nie zawsze mają świadomość, że robią to źle. Wiedza seksualna w dużym stopniu implikuje powodzenie seksualne. A o ile mniej byłoby nieudanych małżeństw albo niechcianych dzieci, gdyby we właściwym czasie pojawiła się pomocna WIEDZA? Tymczasem wiedza z zakresu sterowania płodnością przedstawia się równie mizernie, jak wiedza związana z własną seksualnością i higieną osobistą. Winę za niewiedzę ponoszą głównie kołtuństwo i pruderia.

Inny winowajca, to niedobór informacyjny - zbyt mała ilość stałych, dostępnych dla każdego, wydawnictw popularnych w ciągłej sprzedaży, publikacji naukowych i z zakresu oświaty medycznej, specjalnych programów telewizyjnych i radiowych; następny - brak szerokiej informacji o biologicznych metodach antykoncepcji, niedobór w zakresie podstawowych środków antykoncepcyjnych dla kobiet i mężczyzn, do wyboru, brak podstawowych środków higieny intymnej kobiet (tampony, podpaski, wata itp.).
Czas przerwać ten zaklęty krąg. Wychowanie to wielozakresowy, głęboki, długofalowy i ciągły proces, w którym odpowiedzialność spoczywa na KAŻDYM, kto bierze w nim udział.
Warto zainwestować w wychowanie seksualne społeczeństwa wiedzę, czas i pieniądze. Może w efekcie więcej będzie szczęśliwych ludzi w spokojnym, mądrym kraju.

E.K.
WIEDZA A SEKS

Gdy zastanawiam się nad stanem wiedzy seksualnej naszego społeczeństwa, jawi mi się obraz tak przygnębiający, że mimo wszelkich starań nie mogę mego zażenowania pokryć beztroskim uśmiechem. Refleksje nad tym zjawiskiem miewam na ogół wtedy, gdy wychodzę ze spotkania, jakie przeprowadziłam z grupą młodzieży, gdy prowadzę rozmowę intymną z kolejną rozczarowaną życiem "kobietą po przejściach" lub kolejnym pokrzywdzonym mężczyzną, który swe życiowe bankructwo musi topić w alkoholu.
Pozwolę sobie na porcję uogólnień w oparciu o fakty jakie zaobserwowałam, aczkolwiek moje uwagi nie mają niestety nic wspólnego z wnioskami naukowymi (a swoją drogą warto byłoby przeprowadzić rzetelne badania naukowe nad zawartą w tytule zależnością przyczynowo-skutkową).

Możliwe, że niski poziom kultury seksualnej Polaków ma związek ze zmęczeniem, trudami codziennej egzystencji, tempem życia, gromadzeniem dóbr materialnych, pazernym nastawieniem na osiąganie jakichś celów, zdobywaniem pozycji itd. Wszystko to pochłania mnóstwo energii, której już nie wystarcza na sprawy wielkie. Niektórzy ludzie idą przez życie na oślep, nie potrafią dokonać wyboru, nie zauważają, że w pogoni za jedną wymyka im się inna ważna wartość, brak im czasu na realizację wielu potrzeb, często zapominają o sobie, zdarza się też, że zwykłe lenistwo sprawia, iż zaniedbują własny rozwój, jakość kontaktów z innymi ludźmi, z przyrodą. Żyją powierzchownie, przeciętnie. Na marazm i bylejakość szukają usprawiedliwienia wokół siebie, sobie zapewniając wygodę braku poczucia winy.
Kulturę nabywamy w drodze uczenia się, przez wychowanie, świadome i celowe naśladownictwo albo nieświadome przyswajanie. Jest to proces bardzo subtelny, długotrwały i głęboki, obejmuje wszystkie aspekty życia, a w tym i sferę seksualną. W dziedzinie seksu kultura ma charakter regulacyjny, wyznacza wzorce zachowań, określa styl interakcji partnerów, operuje określonymi systemami wartości, dysponuje zestawem norm, zakazów i nakazów. Różnorodne czynniki mają wpływ na kształtowanie kultury, a nader istotne są tu religia i obyczajowość. Mało jednak wiadomo o seksualnej specyfice kulturowej w naszym kraju.

Wyobrażamy sobie model idealny, w którym dziecko jest wychowywane poprzez kształtowanie właściwych przekonań, ocen i postaw względem życia seksualnego przez mądrych nauczycieli pozbawionych zahamowań i przez pozbawionych pruderii rodziców. W tym modelu podstawą jest uświadomienie seksualne dziecka dokonywane według następujących zasad: mówienie zawsze prawdy, ale tylko w zakresie zaspokajającym ciekawość dziecka na określonym etapie jego rozwoju; zawsze wtedy, gdy dziecko stawia pytanie i tylko językiem dostosowanym do możliwości percepcyjnych dziecka.
Nie tylko z moich obserwacji wynika że rzeczywistość już na etapie uświadomienia seksualnego daleko odbiega od ideału. Podstawowym źródłem informacji o rozmnażaniu się ludzi (o aktywności seksualnej człowieka) są dla dziecka rówieśnicy, rzadziej rodzice, nauczyciele czy telewizja. Język, jakiego używają dzieci na określenie czynności seksualnych, a także nazw genitaliów jest wulgarny, prymitywny. Zabawy dzieci na podwórku i w przedszkolu często odzwierciedlają poziom kultury seksualnej rodziców. W okresie nauki w szkole podstawowej niewiele się zmienia. Pojawia się umiejętność pisania, stwarza więc pole tworzenia autorom brzydkich napisów na murach, w ubikacjach, na ławkach i gdzie się da. W szkole główny ciężar wprowadzenia problematyki biologiczno-seksualnej spada na biologię. Nauczyciele mają tu nieograniczone możliwości podawania wiedzy, ale nie wszyscy je wykorzystują, a bywa, że i uczniowie mało ambitni po prostu nie uważają na lekcjach. I rośnie ignorant. I ignorant dojrzewa. I wie, że do zapłodn ienia służy ch..., ale jak dokładnie z tym zapładnianiem jest - nie bardzo pamięta. Ignorantka wie, że w czasie miesiączki nie wolno ćwiczyć na lekcji wychowania fizycznego i kąpać się, więc nie kąpie i nie ćwiczy i śmierdzi, ale za to zna dużo świńskich dowcipów, które są śmieszne (tata opowiada je na imieninach).

W czasie nauki w szkole średniej ignoranci płci obojga mają pobierać nauki w zakresie przysposobienia do życia w rodzinie, ale nie mają JAK SIĘ UCZYĆ (bo po pierwsze-lekcje najczęściej wcale się nie odbywają, lub są prowadzone w szczątkowej formie; po drugie - nawet jeśli by się odbywały, to przecież oburzone ,,matki Polki" doprowadziły do wycofania jedynego podręcznika do nauki tego przedmiotu, i po trzecie - w domowych biblioteczkach brak "Małżeństwa doskonałego" Van de Velde'a, ,,Sztuki kochania" Wisłockiej, czy też ,,Seksu partnerskiego" Starowicza), więc się nie przejmują. Niektórzy przejmują się i studiują indywidualnie co popadnie, z "pornusami" włącznie. W przyszłości zalicza rozmaite przygody erotyczne (taki sport) by wreszcie popaść bezkrytycznie w przedwczesne małżeństwo, esencję łóżkowych tkliwości jakże często pochopnie branych za miłość. 17-letnia ignorantka pyta mnie, czy w czasie "głębokiego pocałunku" może dojść do zapłodnienia (sic!), inna ma wątpliwości, czy w czasie menstruacji moż na zajść w ciążę, jeszcze inną ciekawi, czy owulację mają wszystkie kobiety, do czego ona służy i jak często występuje; demonstrują drastyczne (te i inne) braki w zakresie edukacji elementarnej. Czy to ich wina? Czy ich winą jest przedwczesna inicjacja seksualna traktowana jako "dowód miłości", często w alkoholowym znieczuleniu na prywatkach, pod silną presją strachu przed niepożądaną ciążą? Czy ktoś zechce przyznać się do odpowiedzialności za ich bezmyślność i straszliwą niewiedzę, za to że nie prowadził z nimi rzetelnie lekcji i rozmów w zakresie wychowania seksualnego? A rodzice, no cóż, rodzice - ignoranci nie zawsze mają na to czas, oni ciężko pracują, żeby dzieci "wszystko miały", oni sami nie mieli lekko, więc niech chociaż dzieci mają. Niech mają. Brak nawyków higieny, swoje wstydy, kompleksy.

Alternatywnym partnerem prowadzącym wychowanie seksualne, współdziałającym z rodziną i szkołą mógłby być Kościół, ale prowadzone tam nauki przedmałżeńskie są na ogół mocno spóźnione w stosunku do bardzo dziś wczesnego wieku inicjacji seksualnej młodzieży, repertuar proponowanych metod antykoncepcyjnych - wąski, zezwalający jedynie na stosowanie naturalnych metod biologicznych, wymagających wysiłku, wysokiej samodyscypliny, regularnej i dokładnej obserwacji swego ciała (a więc nie do wszystkich adresowane). A jak się ma kościelny zakaz stosowania prezerwatywy do profilaktyki AIDS?

Smutny standard: wiele dorosłych kobiet jako jedyne znane im metody antykoncepcyjne wymienia "skrobankę" (praktykujące katoliczki!), stosunek przerywany, rzadziej kalendarzyk małżeński. Rozmowy o sprawach płci wywołują u nich wstyd albo zakłopotanie. Repertuar ars amandi, jaki posiadają, operuje zazwyczaj stereotypem "byle jak, na wznak, po ciemku". Seks traktują jako swoisty obowiązek, często przykry, gdyż nie raz przymuszane do spółkowania przez pijanych mężów odczuwały jedynie wstręt. Seks jeśli nie wzbudza odrazy, to co najwyżej bywa traktowany przez niejako kłopotliwa, wstydliwa sfera życia, tajemniczy, mroczny balast. Podobne przykłady można by mnożyć. Mężczyźni mówią o seksie z nieco mniejszym zahamowaniem. Jednakże większość spośród tych, z którymi prowadziłam rozmowy intymne, nastawia się na egoistyczne rozładowanie napięcia seksualnego w ramach potrzeb fizjologicznych zaspokajanych pospiesznie i niedbale. Nigdy nie zastanawiali się głębiej nad fenomenem ludzkiego seksu i pełnią przeżywania. Dojrzałość emocjonalna, dążenie do pogłębiania swego rozwoju we wszystkich kierunkach - to dla większości tych ludzi zupełna abstrakcja. Ujawniają beztroskę, niewiedzę i kompletny brak w zakresie przygotowania do życia w rodzinie, chociaż prowadzą to życie i nie zawsze mają świadomość, że robią to źle. Wiedza seksualna w dużym stopniu implikuje powodzenie seksualne. A o ile mniej byłoby nieudanych małżeństw albo niechcianych dzieci, gdyby we właściwym czasie pojawiła się pomocna WIEDZA? Tymczasem wiedza z zakresu sterowania płodnością przedstawia się równie mizernie, jak wiedza związana z własną seksualnością i higieną osobistą. Winę za niewiedzę ponoszą głównie kołtuństwo i pruderia.

Inny winowajca, to niedobór informacyjny - zbyt mała ilość stałych, dostępnych dla każdego, wydawnictw popularnych w ciągłej sprzedaży, publikacji naukowych i z zakresu oświaty medycznej, specjalnych programów telewizyjnych i radiowych; następny - brak szerokiej informacji o biologicznych metodach antykoncepcji, niedobór w zakresie podstawowych środków antykoncepcyjnych dla kobiet i mężczyzn, do wyboru, brak podstawowych środków higieny intymnej kobiet (tampony, podpaski, wata itp.).
Czas przerwać ten zaklęty krąg. Wychowanie to wielozakresowy, głęboki, długofalowy i ciągły proces, w którym odpowiedzialność spoczywa na KAŻDYM, kto bierze w nim udział.
Warto zainwestować w wychowanie seksualne społeczeństwa wiedzę, czas i pieniądze. Może w efekcie więcej będzie szczęśliwych ludzi w spokojnym, mądrym kraju.

E.K.
Idealny mężczyzna milczy o swoich podbojach

"Gdzie ci mężczyźni, gdzie te chłopy, orły, sokoły, pierroty..." Właśnie gdzie, czyżby żadna z pań takiego ideału nie spotkała , nigdy nie widziała, ani razu nie przemknął się, choćby przez malutką chwilkę? To aż niemożliwe. A ten który dzielnie i wytrwale tyle lat wytrzymuje nasze humorki, twarz upaćkaną kremem, włosy zawinięte w wałki, bolącą głowę - to już nie ideał! A może za rzadko patrzycie w lusterko prawdy, może uważacie, że jego obowiązkiem jest znosić wasze "wybryki"? Moja przyjaciółka wedle siebie była cudem natury - najlepiej ubrana, fryzura prosto z Paryża, makijaż rodem z Londynu, twarz promieniująca dobrocią. Aż tu pewnego dnia zobaczyła siebie w telewizji i oniemiała. To ja, takie straszydło, na głowie kopa siana, oko jakby podbite, usta wykrzywione w grymasie, ciuchy jak u 100-letniej ciotki z Ameryki. To niemożliwe, ta telewizja fałszuje. Na to rzecze jej spokojny, dzielny mąż - ależ kochanie wyjątkowo korzystnie wypadłaś. W takim razie wręczam Ci medal, za to, że z takim okropieństwem jak ja wytrzymujesz tyle lat - odparła zdjęta z piedestału małżonka. Jednak to ty jesteś ideałem.

A więc miłe panie, nadal czekamy na listy od Was - idealny mężczyzna, jaki on jest, jaki powinien być. Mogą to być Wasze marzenia, postacie z bajek nawet. Może dla kogoś ideałem jest zielony kosmita z jednym okiem na czole i szyją długości 3 metrów. Nas nic nie zdziwi, szanujemy różne upodobania, nawet nieziemskie. Ideałem też przecież może być szmaciany pajac, co nigdy nie narzeka, a można go zawsze przytulić!

Odezwał się Pan Jacek Markunas artysta-plastyk. Sam jest przystojnym mężczyzną, i ma niezwykłą cechę - zawsze poczucie humoru i uśmiech. A oto jego wzorzec męski, 183-185 cm wzrostu. Głowa prosto od fryzjera, przylegające uszy do skroni. Nienagannie ubrany - spodnie koniecznie w kant i zgrabnie skrojona marynarka. Oczywiście krótko obcięte paznokcie, wyczyszczone buty. Wysportowany, codziennie biega albo gra w tenisa czy kometkę. Dobrze, gdyby miał jeszcze ciemne włosy i błękitne oczy.
Nie musi być zamożny. Gdyby miał jednak dobry samochód, to nie byłoby źle, ale maszyna tylko po to jest mu potrzebna, by jadąc na wakacje nie musiał się gnieździć w pociągu marki PKP. Idealny mężczyzna musi mieć jednak gest, nawet gdy nie ma pieniędzy, a gdy ma to powinien pamiętać, że srebrniki tylko przynoszą szczęście jak się wydaje.
Ale wedle Jacka Markunasa najważniejsza jest dusza. A więc męski wzorzec musi mieć charakter. Nie może nieustannie zaznaczać, że wszystko jest trudne, że ciągle napotyka na przeszkody, które oczywiście pokonuje ale z jakim mozołem.
Musi dążyć do jakiegokolwiek celu, tak by nie było widać po nim wysiłku, by wydawało się, że ów szczyt zdobył przypadkiem.
Inteligentny, dyskretny, milczący o swoich sercowych podbojach. Szarmancki wobec kobiet, tych bliskich i tych spotykanych przelotnie.
I najważniejsze - idealny mężczyzna musi mieć rodzinę, bo bez niej nie byłby idealny. Choć przyjaciółki mogą dodawać mu tylko uroku i męskości.

Wysłuchała PIGGY
Milicjanci na plaży

Ta historia wydarzyła się w jednej z nadmorskich miejscowości ,,D" na plaży, na której spotkanie wyznaczyli sobie na turyści z całego kraju. Spodziewani byli także goście z Finlandii. Upalny początek lipca wróżył dobry miesiąc dla ludzi, których klubowym strojem jest własna skóra. Naturyści, zwolennicy apoteozy ciała, ludzie, którzy starają się udowodnić, iż nic tak nie zdobi człowieka, jak jego własne niczym nie okryte ciało.
Zanim jednak nadszedł czas otwarcia plaży naturystów, przy biurku komendanta MO, starszego sierżanta Kubalaka, siedział kapral Zubek i skrzętnie notował polecenia szefa.
- Wiecie rozumiecie, Zubek-mówił sierżant - mamy sytuację nie do pozazdroszczenia. Za dwa dni zaleje nas fala nagości, a my musimy tej fali sprostać. Opanować, zlokalizować, osaczyć. Musimy wykonać to tylko we dwóch i to gołymi rękami, bowiem pałki nie będą nam w żadnym razie przydatne.
- Znaczy działamy w samym centrum cyklonu? - naiwnie zapytał Zubek.
- Tak jest. Jesteście Zubek młodzi i mogą wam się w głowie głupie rzeczy trzymać. Ostrzegam was przed tym. A teraz do treningu. Zdejmujcie mundur.
- Tak jest - służbiście zareagował kapral i szybko uwolnił się z sortów mundurowego milicjanta. Został jednak w spodenkach gimnastycznych.
- Zdejmować wszystko! - warknął sierżant.
- Jak to, a co mam zrobić z tym?... - przestraszył się wyraźnie Zubek.
- Co wy mi tu kapral, przecież do szafy pancernej wam go, jak jakiego pistolecika, nie schowam. Macie być tacy jak wszyscy. To rozkaz.
Kapral wykonał polecenie i stał teraz, patrząc w oczy przełożonego, tak, jak go ateistyczny Bóg stworzył. Sierżant obchodząc go dookoła pomrukiwał z zadowoleniem.
- Dajcie spocznij i możecie się ubrać zawyrokował po kilku minutach lustracji. Kiedy kapral Zubek opuścił pomieszczenie szefa, ten rozebrawszy się do naga, przez dłuższą chwilę wpatrywał się w swoje odbicie w dużym lustrze ustawionym w rogu pokoju.
- Ot, naturysta - mlasnął sierżant -jak się nasza akcja uda szkoła oficerska jak w banku. Na peron nadmorskiej miejscowości wtoczyła się wolno lokomotywa ciągnąca wagony wypełnione wczasowiczami. Stojący na peronie sierżant Kubalak fachowym okiem lustrował materiał dochodzeniowy, który z wrzaskiem i pośpiechem opuszczał wagony kolejowe.
- Godzina zero! - powiedział do siebie sierżant czując na sobie ciężar wszystkich nagich ludzi w kraju, a także gości z Finlandii.
Następnego ranka kapral i jego szef jako pierwsi zameldowali się na plaży. Uzbrojeni w dwie duże łopaty pracowali nad wykopaniem głębokiego grajdołu, który od tej chwili miał się stać ich posterunkiem, żeby nie powiedzieć, bastionem. Nie dane było im jednak pracować w spokoju. Już o ósmej nadeszła młoda i zgrabna dziewczyna. Oczywiście bez żadnego śladu kostiumu.
- Grajdoł? - zapytała zalotnie - mogę się przysiąść?
- Tylko niech pani nie siada na piasku szybko zreflektował się kapral mając widocznie jakieś skojarzenia z okresów wcześniejszych.
- Och, to jest przecież naturalne - szczebiotała dziewczyna - mów mi Naty.
W czasie kiedy sierżant, kapral i Naty lokowali się w grajdole. obok powstawał inny, nie mniej głęboki. Za chwilę zaczęły z niego dolatywać odżywki charakterystyczne dla grających w brydża. Słońce wykonało już spory kawałek swojej codziennej roboty. Naty oddychała równo wystawiwszy swe ciało na działanie promieni. Jej falujące piersi co chwila koncentrowały rozbiegany wzrok kaprala Zubka.
- Zubek, jak jest? - zawarczał sierżant widząc osłabienie czujności podwładnego.
- Tak jest! - odpowiedział karnie kapral i spuścił wzrok. Zatrzymał go jednak w okolicy podbrzusza szefa i zapatrzył się w coś co można było uznać za kawałek wypisanego tekstu. Naty robiąc przerwę w kąpieli słonecznej także zatrzymała wzrok na wspomnianym obiekcie sierżanta.
- A cóż to takiego, maleńki? -zagadnęła Kubalaka.
- No cóż, tatuaż członkowski - sierżant był wyraźnie speszony.
- Mogę poczytać? -zapytała zaintrygowana Naty.
- Zezwalam, czytajcie - sierżant prawie, że się zaczerwienił.
-Priwiet wsiem czarnomor... -sylabizowała Naty, bowiem litery były jakby nieco pomarszczone i niezbyt czytelne - ale co dalej?
- Dalej można przeczytać wyłącznie w specjalnych okolicznościach, a takowych jak na razie być nie może - zawyrokował surowo sierżant.
- Nie wychodzi się spod damy-doleciał gtos z grajdoła obok.
- Ale, goły król to także kłopot - dodał inny.
- Mój szef służył w marynarce wojennej - wtrącił ni stąd ni zowąd kapral Zubek.
- Zubek zabraniam! - natychmiast zareagował szef i ręka opadła mu odruchowo na biodro w okolicę, gdzie normalnie nosi się pałę.
- As bije raz - wesoło doleciało z grajdoła brydżystów.
- No to leżymy - uzupełnił drugi głos. Do grajdoła milicji i Naty wskoczyło dwóch młodych nagusów.
- Część Naty, jak leci? - zagadnął blondyn z przyciętą grzywką.
- Pan to pewnie na służbie? - zagadnął ten drugi sierżanta.
- Jak to na służbie? - zaniepokoił się Kubalak.
- No bo i daszek i pasek pod brodą opalone - zaśmiał się blondynek.
- Och, ty Karol - westchnął kapral Zubek.
- A co to u kolegi pod brzuchem? - zainteresował się towarzysz blondynka.
-To tatuaż- rezolutnie odpowiedziała Naty- pan służył w marynarce.
-Priwiet wsiem czarnomor... - odczytał blondynek - ale co dalej?
- Dalej można odczytać wyłącznie w specjalnej sytuacji - tonem rutynowanego przewodnika oprowadzała kolegów Naty po strukturze ciała sierżanta Kubalaka.
- Maleńkie karko karmiła mi żona -zalicytowano u brydżystów.
- Gra w piki daje wyniki - dołożył kolejny licytujący.
- Czy nie dałoby się stworzyć tej specjalnej sytuacji? - naiwnie zapytała Naty. - Bardzo, bardzo proszę, najdroższy nasz przyjacielu...
-Och, ty Karol -już po raz drugi tego dnia wyrwało się kapralowi.
-No dobrze, postaram się zrobić co się da - zdesperowanym głosem powiedział sierżant Kubalak i jakoś ciepło spojrzał w oczy Naty. Po chwili napis stał się duży i czytelny. Było już po dzienniku telewizyjnym. Starszy sierżant Kubalak siedział przy swoim biurku. Obok niego kapral Zubek udawał, że poprawia sznurowadła przy służbowych kamaszach. Sierżant oparty na ręku cicho popłakiwał.
-Żegnaj szkoło oficerska - buczał przez nos- nici z całej akcji. Zawiodłem całą władzę ludową, oj ja nieszczęśliwy.
-Obywatelu starszy sierżancie - starał się pocieszyć szefa podwładny - natura ludzka jest ułomna i nie zawsze można oprzeć się takim wdziękom jakie posiada Naty. Przecież my nie jesteśmy naturystami z zamiłowania tylko z rozkazu. Każdy normalny człowiek przy Naty pęknie.
-Co wy mi tam kapralu, posłuchajcie co skanduje tłum przed oknem - łamiącym się głosem zauważył sierżant. Przed budynkiem komisariatu, liczący około czterdziestu ludzi tłumek skandował rytmicznie klaszcząc w ręce: "Priwiet wsiem czarnomorskim matrosom. Hura, hura, hura!" Na czele tłumku stała Naty i jej dwóch kolegów z grajdoła. Klaskali w dłonie i podskakiwali: Priwiet wsiem czarnomorskim matr...
-Widzicie kapralu w małej miejscowości nic się przed opinią publiczną nie ukryje. Macie tego doskonały przykład - powiedział sierżant.
- A mówiliście mi szefie, że trzeba uważać- odparł kapral.
-Tak tylko, że mnie tego nikt nie powiedział-sierżant zwiesił głowę jeszcze niżej.
- Idźcie już kapralu i rozpędźcie demonstrację naturystyczną skierowaną przeciwko władzy.
-Rozkaz! - powiedział kapral i z widoczną ulgą opuścił gabinet szefa.

Andrzej Idon
NATURA - NATURYZM 2-1990

W następnych numerze naszego pisma znajdą się dokładne informacje na temat:
-Naturystyczne lato 1990
-XIV Krajowy Zjazd Naturystów - plan imprez, terminy, miejscowości
-rajd samochodowy po nadmorskich plażach w Polsce
-wszystko o II Sympozjum Naturystycznym, Wrocław '90

UWAGA!
Redakcja serdecznie przeprasza wszystkich Autorów i Czytelników pisma, a szczególnie Pana Szymona Kobylińskiego, za liczne błędy korektorskie jakie znalazły się w drugim numerze (2/1989) "Natury-Naturyzmu".
Redaktor Naczelny
"Bardzo podoba mi się dziewczyna z okładki i piszę o tym dlatego, że jestem na etapie poszukiwania partnerki. Mam dość samotności, a ta kobieta jest tą, o której marzę. Bardzo chciałbym ją poznać. Czy to jest możliwe?"
Leszek

"Kwartalnik Nr 1 to skandaliczny brukowiec będący antypropagandą naturyzmu. Na okładkach i wewnątrz numeru panienki o ponurym grymasie twarzy demonstrują swoje krocza w sposób wulgarny i nieestetyczny. Panienka na okładce skutecznie odstrasza przyszłych czytelników i wygląda tak..."
Naturysta z Miedzeszyna

"Wasza gazeta p.t. "Natura-Naturyzm" nie spełnia moich nadziei dlatego, że najpiękniejsze części ciała kobiet są dyskretnie zakrywane. Takich ludzi jak ja jest wielu. Bardzo proszę o przesłanie mi czasopism na pograniczu erotyzmu i pornografii, takich jakie są na Zachodzie."
Stanisław Z. woj. Bielsko-Biała

"Brak jest fotografii mężczyzn. Czyżby na plażę przychodzili tylko panowie z wielkimi brzuchami, których można fotografować tylko z daleka i to ubranych w sieć rybacką? A może redakcja składa się z samych mężczyzn mających na uwadze zainteresowania tylko większej grupy Panów?"
B. Koziowska z Poznania

"Otóż jak na pierwszy numer, to jest pismo naturystek, gdyż zawiera zdjęcia pięknych kobiet i ani jednego zdjęcia gołego mężczyzny. Uważam, że należałoby skończyć z przestarzałym powiedzeniem, iż mężczyzna to płeć brzydka. Są piękni mężczyźni ze zgrabnymi przyrządami, które ślicznie wyglądają okryte bujnym zarostem".
Krystyna C. z Łodzi

"Bardzo proszę, ja jako NATURYSTKA, ale taka cicha, żeby jak najwięcej pokazywać naturystów chłopców i mężczyzn, bo o to mi chodzi. Ten trzeba sobie wziąć do serca na zawsze. Musi być równość."
J. Wojtachowska z Sosnowca
DRODZY CZYTELNICY

Jeszcze przed ukazaniem się 2 numeru kwartalnika "Natura - Naturyzm" otrzymaliśmy kolejną porcję listów. Wszystkie listy bardzo nas cieszą, najbardziej te zawierające rzeczową ocenę i propozycje programowe pisma. Niestety nie będziemy mogli spełnić pewnych oczekiwań. Zamieściliśmy fragmenty korespondencji, te najbardziej typowe. Panowie stanowią 90% naszych korespondentów, a dla grupki Pań jedynym problemem jest brak zdjęć gołych Panów. Postaramy się te prośby spełnić, szczególnie w numerze, który ukaże się około 8 marca. W sprawie braku zdjęć mężczyzn wypowiadają się też nieliczni Panowie. Rozumiemy ich problemy, ale nasze pismo nie zmieni swojego charakteru. Nie będziemy mogli spełnić oczekiwań Czytelników proszących nas np. o "zdjęcia nagich dziewcząt w wieku 13 lat" czy też "zdjęcia pokazujące intymne zbliżenia".
Nie wszystko co nagie jest naturystyczne

Przed laty zorganizowano naturystyczny klub szachowy. Impreza polegała na tym, że grupka Panów po rozebraniu się do rosołu siadała przy świetlicowych stolikach i rozgrywała partyjki szachów. Kiedy indziej proponowano utworzenie grupy naturystycznego aerobiku - osądźcie Państwo sami czy ci szachiści i gimnastycy mieli coś wspólnego z naturystami i czy ich działania miały coś wspólnego z estetyką. Takich chybionych inicjatyw mieliśmy w przeszłości znacznie więcej. Proponowano powołanie np. naturystycznego kabaretu, czy naturystycznego Klubu Małżeńskiego. O ile nad pierwszą propozycją można by jeszcze podyskutować, to cel tej drugiej jest jednoznaczny. Wspomniane inicjatywy spowodowały, że ,,naturysta" z prasowych ogłoszeń oczekiwał i sam proponował atrakcje całkiem obce naturyzmowi.

Naturystyczna nagość musi mieć swoje uzasadnienie. Dlatego naturystów spotkać można przede wszystkim na plażach, tych nadmorskich i nad innymi zbiornikami wodnymi, w solariach, na basenach i w wydzielonych ośrodkach. W zachodnich campingach naturystycznych prócz miejsc noclegowych proponuje się naturystyczne obiekty sportowe, całe kompleksy gastronomiczne, sklepy, dyskoteki itp. My takiego ośrodka jeszcze nie mamy, może nasi Czytelnicy pomogą nam taki ośrodek zorganizować.
Nasz kwartalnik znany jest już za granicą. Otrzymaliśmy listy od naturystów z Czechosłowacji (Pilzno, Karvina), NRD i Węgier. Dziękujemy za nawiązanie kontaktu.
Pozdrawiam serdecznie grupę "Sześciu Wstydliwych " z Zespołu Szkół Samochodowych z Nowego Sącza. Tradycyjnie dziękuję za cenne uwagi dotyczące redagowania pisma: Witoldowi G. ze Słupska, Józefowi Jarzębowskiemu z Piotrkowa, Ryszardowi Sternikowi z Olsztyna, Krzysztofowi Szumarskiemu z Wrocławia, Ryszardowi Kaczorowi z Poznania.

Na zakończenie mała refleksja. Wielu moich korespondentów przedstawia się w listach jako prawdziwi naturyści, którym bardzo zależy na dobrym imieniu ruchu, na jego prawidłowym rozwoju. Piszecie Państwo, że jesteście naturystami od wielu lat, że macie krąg wspólnych znajomych. Prosicie o odpisanie na Wasze listy i zaznaczacie na zakończenie, aby na kopercie nie umieszczać pieczątki Stowarzyszenia czy Redakcji. Z jednej więc strony pełna akceptacja naturyzmu, z drugiej zaś chęć bycia anonimowym naturystą wśród najbliższych. Apeluję więc o więcej odwagi - naturyzm przestał być niezdrową sensacją i wspólnie musimy dbać o jego oblicze.

Wiesław Niedzielski
KAŻDY CHCE BYĆ PIĘKNY
Ujędrnić nie znaczy powiększyć

Każdy ma jakiś feler. Ten ma za cienkie nogi, tamten za duży brzuch. Ktoś chodzi przygarbiony, a ktoś inny znowu nienaturalnie wyprostowany. Na wszystko znajdzie się jednak rada.
Wiele, a nawet bardzo wiele pań niezadowolonych jest z wyglądu swoich piersi. Co wtedy robić? W Łodzi problem ten rozwiązano. Przy ul. Łęczyckiej powstał bowiem gabinet ujędrniania piersi. Już po kilku dniach działalności - jak mnie zapewniono - cieszył się dużą popularnością. Klientki były zadowolone z zabiegów, a wizytę należało zamawiać z tygodniowym wyprzedzeniem.
-Ile kosztuje zabieg? - pytam w gabinecie.
-10 tys. zł. Należy jednak wziąć co najmniej 5 zabiegów. To gwarantuje widoczny efekt. Jeśli natomiast biust jest w bardzo złym stanie, to konieczne jest przynajmniej 10 wizyt.
-Jaką techniką ujędrniać?
-Mamy specjalny aparat masujący wykorzystujący m. in. prądy interferencyjne.
-Czy w ten sposób można też powiększyć piersi?
-Absolutnie nie. Można jednak umówić się u nas z lekarzem na operację powiększenia. Klientka musi sobie sama kupić silikon w "Pewexie". Najpierw trzeba jednak ustalić z doktorem o jaką ilość silikonu chodzi, do jakich rozmiarów pacjentka chce powiększyć piersi. Ujędrnianie zaś to jedynie uelastycznianie tkanki, usprawnienie mięśni podtrzymujących biust.
-Czy są jakieś ograniczenia wiekowe?
-Teoretycznie nie, lecz nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, iż trudno gwarantować efekty pani około siedemdziesiątki.
-Skoro już jesteśmy przy gwarancjach...
-Gwarancji w sensie dosłownym nie dajemy. Klientki jednak nam ufają i nie zawodzą się. Poza tym jeśli ktoś będzie miał jakiekolwiek zastrzeżenia to może nas skarżyć na drodze sądowej. Jesteśmy ubezpieczeni od odpowiedzialności cywilnej.
(JZ.)
INFORMACJE

Oddział Wrocławski Stowarzyszenia Naturystów Polskich przy współudziale Zarządu Głównego SNP w Łodzi zamierza zorganizować w październiku 1990 roku II Otwarte Ogólnopolskie Sympozjum na temat

"NATURYZM RODZINNY A ZDROWIE SPOŁECZEŃSTWA"

Przedmiotem obrad z udziałem gości z zagranicy będą następujące zagadnienia:
- zdrowie rodzin naturystycznych w porównaniu z innymi grupami społecznymi (w kraju i za granicą)
- rekreacja i zabawa w grupach naturystycznych
- wiedza i postawy rodzin naturystycznych wobec własnego zdrowia i zdrowia dzieci
- psychospołeczne uwarunkowania postaw wobec własnego ciała w aspekcie zdrowotnym i estetycznym
- poważne i wesołe metody propagowania rodzinnego naturyzmu
- w jakim stopniu ruch naturystyczny może spełniać funkcję stymulatora zmian w postawach i poglądach na zdrowie jako wartość

Jednocześnie informujemy, że Sympozjum towarzyszyć będą:
- ogólnopolskie zawody pływackie rodzin naturystycznych (par, rodzin trzy- i wieloosobowych)
- wystawa pokonkursowa III Biennale Fotografii Naturystycznej 1990
- Zajęcia rekreacyjne w saunie

Zachęcając do udziału w II Otwartym Ogólnopolskim Sympozjum, oczekujemy wstępnej deklaracji uczestnictwa z zaznaczeniem tematu wystąpienia i udziału w zawodach pływackich rodzin.
Zgłoszenia prosimy przesyłać do końca marca 1990 r. pod adres:
Wrocławski Oddział Stowarzyszenia Naturystów Polskich, ul. Kościuszki 34, 50-012 Wrocław, ACK "Pałacyk".
Uczestnicy ponoszą koszty noclegów i wyżywienia.
Organizatorzy zapewniają nieodpłatnie saunę, basen, pokazy wideo, wstęp na wystawę fotografii.
Oczekujemy na życzliwe zainteresowanie się naszą inicjatywą.
Stowarzyszenie Naturystów Polskich Centrum Informacji Kulturalnej w Łodzi organizują

II MIĘDZYNARODOWE BIENNALE FOTOGRAFII NATURYSTYCZNEJ -ŁÓDŹ '90 i zapraszają do udziału w nim wszystkich fotografujących

----
[regulamin]
Drodzy Czytelnicy

Nowy ład gospodarczy nie sprzyja wydawaniu czasopism, także naszego. Zwracamy się do Was z prośbą o pomoc finansową. Ci z Państwa, którzy wpłacą do dnia 15 maja b.r. na nasze konto 5.000,- zł, otrzymają w listopadzie b.r. wydanie Specjalne dwumiesięcznika "Natura-Naturyzm"
Dwumiesięcznik Stowarzyszenia Naturystów Polskich
Redaguje zespól

Redaktor naczelny
Józef Kubicki

Opracowanie graficzne Barbara Rabiega

Zdjęcia
Sylvaina Conrad
Stanisław Dziadowicz
Jerzy Gutkowski
Janusz Koniak
Józef Kubicki
Waldemar Piwoński
Okładka I i II fot. Stanisław Dziadowicz
Okładka III i IV fot. Józef Kubicki
Rozkładówka fot. Stanisław Dziadowicz

Wydawca Wydawnictwo - Redakcja "Natura - Naturyzm"
ul. 1 Maja 87 90-755 Łódź

Druk: Łódzkie Zakłady Graficzne Łódź
ul. PKWN 18, Zam. 75/90

Nakład: 200000
Nr indeksu 366560