Natura, Naturyzm - czytelnia
Natura, naturyzm nr. 5

Nasza dziewczyna
Prezentujemy naszą "Dziewczynę dwumiesięcznika". Ładna? Nam się podoba. Jaka będzie następna, zależy od Was, Czytelnicy, Oczekujemy na propozycje. Przesyłajcie na adres redakcji slajdy z kandydatkami do tytułu dziewczyny dwumiesięcznika. Stawiamy tylko jeden warunek - zdjęcia trzeba wykonać w plenerze i w pięciu ujęciach. Autorzy wykorzystanych prac otrzymają honorarium, pozostałe zwrócimy. Chętnie będziemy także zamieszczać zdjęcia z plaż naturystycznych. Wszystkich fotografujących zapraszamy do współpracy. Po 12 miesiącach wybierzemy "Dziewczynę roku" - jedną z sześciu kandydatek przedstawionych w kolejnych numerach naszego pisma. Aby wziąć udział w głosowaniu, należy czytelnie wypełnić kupon konkursowy i zakreślić odpowiednią ilość punktów. Kandydatka, która uzyska największe ilość punktów, zostanie dziewczyną roku. Osoby, które nadeślą co najmniej cztery kupony z kolejnych wydań "Natury-Naturyzmu", wezmą udział w losowaniu cennych nagród.
Redakcja
Szanowna Redakcjo!
Mieszkamy w woj. tarnowskim, sześć kilometrów od Dębicy. W naszej okolicy nie było plaży dla golasów. Namówiliśmy znajomych, znalazłam odpowiednie miejsce nad Wisłoka i tak w 10-12 osób spędzaliśmy wszystkie wakacyjne wolne dni. Było wspaniale, zwracaliśmy się do siebie po imieniu. Poznaliśmy się bardzo dobrze, zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi nie tylko na plaży. Pod koniec lata '89 z naszej paczki nie został nikt. Wszyscy porozjeżdżali się po świecie. Mężowi przeważnie brakuje czasu, a ja sama z córką boję się opalać bez majtek w odludnym miejscu. W naszej okolicy jest wiele pięknych miejsc. Podczas spacerów nad Wisłoką spotykałam w upalne dni parę młodych naturystów, w innym miejscu dwie panienki, a powyżej Pilzna samotną nastolatkę z wystawioną do słońca pupą. Szkoda, że się z nimi nie zaprzyjaźniłam. Dziewczęta nie ryzykujmy, tylko w grupie jest bezpiecznie. Zapraszam wszystkich chętnych na moją plażę, a może mnie ktoś zaprosi?
Sylwia, Dębica
Szanowny Panie Redaktorze!
Przypadkowo trafił do moich rąk Kwartalnik Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Pokazał mi go mój sześcioletni wnuczek i powiedział - Babciu, zobacz co oni oglądają, te gołe dupy, jak im nie wstyd. Tak, rzeczywiście dziecko dobrze to oceniło, wykazało więcej rozumu niż dorośli.. ...Gdzie się podziały cnotliwe niewiasty pełne kobiecości Te, które się obnażają publicznie, to dziwki spod stogu siana, szmaty wytargane przez wszystkich. Zawróćcie z tej stromej drogi i weźcie się solidnie do pracy. Naszej Ojczyźnie potrzeba ludzi mądrych, uczciwych, a nie takich szumowin.
H.S. z Hajnówki
Panie Redaktorze!
Oto w jaki sposób zostałem naturysta. Jestem 35 letnim rencistą po zawale. Latem 1988 roku, podczas pobytu w jednym z sanatoriów w Międzyzdrojach poszedłem z dwoma kolegami po 50-tce na plażę, aby zobaczyć "golasów". Przeszliśmy odcinek 3 km i nic. Na drugi dzień w rozmowie dwóch sióstr podsłuchaliśmy opowieść o koledze z oddziału sanatorium, który podglądał owe siostry na plaży naturystów. Po kilku dniach nadarzyła się okazja rozmowy z jedną z nich, gdy była sama na dyżurze i ona na drugi dzień zabrała mnie na plażę. Pierwsze spotkanie było dla mnie zaskoczeniem, iż nie jest tam tak źle, jak ludzie mówią. Abym był śmielszy, siostra szybko sama się rozebrała i czekała, co ja zrobię. Po godzinie musiała wrócić do obowiązków domowych, a ja pozostałem na plaży, opalając się po raz pierwszy naga. Po pięciu godzinach miałem trudności ze wstaniem, częściowy udar słoneczny i poparzenie rozległych części tyłka, dotychczas nigdy nie opalanego. Gdy dolegliwości minęły, byłem stałym bywalcem plaży do końca turnusu. Kiedy wróciłem do domu, żona była zaskoczona moje opalenizną, lecz bardzo wyrozumiała. Od tego czasu zostałem prawdziwym naturysta..
Janusz z Ostrołęki
Kochani!
...Naturyzm w Białymstoku jest w powijakach. Co prawda istnieje dzika naga plaża w Dojlidacb, lecz jest ona opanowana przez kilku starszych panów. Każdorazowe pojawienie się na niej młodych ludzi, takich jak ja i żona, budzi niezdrową sensację i zaczynają się "sprawy" obok naszego koca. Jest to przykre i żenujące. Uwierzcie nam, że potrafi to zniechęcić do publicznego plażowania. Czasami jedziemy opalać się do lasu i zdarza się, że spotykamy pojedyncze osoby lub pary kryjące się po krzakach. Z tego wnioskujemy, że zwolenników naturyzmu w Białymstoku jest wielu. Kryją się po lasach, opalają na dachach.
Robert i Jola - Białystok
Proszę Zarządu
Pragnę poznać Panią, która pomogłaby mi utworzyć w mojej dzielnicy zespół naturyzmu. To może być Pani samotna, dobrze sytuowana, lat 30-35 z Opola lub Łodzi, a najchętniej z okolic nadmorskich, jak Szczecin, Koszalin, Gdańsk Gdynia. Bardzo proszę o pozytywne załatwienie mej prośby - proszę o adresy samotnych, zgrabnych Pań (z mieszkaniem). Proszę o listy takich Pań, co lubią łysych...
Jan Adamski z Warszawy
Do Redakcji Dwumiesięcznika "Natura-Naturyzm"
Po przeczytaniu trzeciego numeru Natura-Naturyzm" mogę z przyjemnością stwierdzić, że stajecie się coraz bardziej odważni i znani. Jesteście pismem bardzo cennym dla naturystów, choć czytają Was i ludzie nie związani z naturyzmem. Jestem naturysta od wielu lal, w pierwszej fazie z ciekawości, teraz jest to dla mnie prawdziwa frajda. W poprzednich numerach pisaliście o wspaniałej atmosferze wśród naturystów, ja jestem odmiennego zdania. Parokrotnie próbowałem nawiązać kontakt z indywidualnymi naturystami, naturystkami czy grupami. Dawano mi do zrozumienia, że jestem intruzem. Jestem naturysta bez żadnych skłonności dewiacyjnych, pragnącym poznać innych, zaprzyjaźnić się, wymienić poglądy, mieć kogoś bliskiego, komu można zaufać przy kolejnych spotkaniach na plaży. Jak dotychczas odczułem niechęć wobec osób trzecich - oczywiście mógłbym nawiązać znajomości, ale nie interesują mnie pseudonaturyści o dewiacjach seksualnych. Czy przeciętny człowiek chcący być naturysta lub będący naturysta, musi być supermanem, aby go zauważono i zaakceptowano, przecież ludzie nadzy powinni być sobie przychylni. Czy nie ma już prawdziwych naturystów, którym obojętny będzie wygląd zewnętrzny oraz inne detale? Jestem przeciętnym mężczyzna, niczym nie wyróżniającym się w tłumie, potrafię być wesoły, nie szpanuję i jestem rozgoryczony postawą naturystów. Będąc gołym jestem jednym z nich ale to tylko pozory - rzeczywistość jest Inna. Tworzę się grupki, gdzie niegdzie pije się alkohol albo handluje. Indywidualni naturyści kręcą się w kółko i czuję się nikomu niepotrzebni - czy nie ma już prawdziwych naturystów obojga płci, którzy zaakceptowaliby kolejnego naturystę samotnika? Zbliża się lato, okres wakacji, upałów. Pragnąłem założyć plażę w mojej okolicy, znalazłem takie miejsce oddalone od centrum miasta Jest woda, piasek i cisza, ale co z tego, jeśli brakuje odważnych do zorganizowania takiej plaży. Rozmawiałem z wieloma osobami obojga płci, powoływałem się na statut Stowarzyszenia Naturystów, na Waszą siedzibę oraz przedstawiałem inne argumenty przemawiające za zorganizowaniem takiej plaży. Moje starania spaliły na panewce. Nie będę przytaczał rozmów jakie przeprowadziłem ani słów, jakie spadły na mą głowę. Ja jestem naturysta i pozostanę nim tak długo, jak długo będzie naturyzm istniał I nieważne, jaka to będzie odległość czy cena biletu, będę się starał przebywać na plażach czy to w Świdrze, Łodzi, czy innej malowniczej miejscowości Będę naturysta samotnikiem, być może kiedyś jakaś grupa naturystów zaakceptuje moją skromną osobę.
Zbigniew Majchrzak z Płocka
Szanowna Redakcjo!
Mieszkamy w woj. tarnowskim, sześć kilometrów od Dębicy. W naszej okolicy nie było plaży dla golasów. Namówiliśmy znajomych, znalazłam odpowiednie miejsce nad Wisłoka i tak w 10-12 osób spędzaliśmy wszystkie wakacyjne wolne dni. Było wspaniale, zwracaliśmy się do siebie po imieniu. Poznaliśmy się bardzo dobrze, zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi nie tylko na plaży. Pod koniec lata '89 z naszej paczki nie został nikt. Wszyscy porozjeżdżali się po świecie. Mężowi przeważnie brakuje czasu, a ja sama z córką boję się opalać bez majtek w odludnym miejscu. W naszej okolicy jest wiele pięknych miejsc. Podczas spacerów nad Wisłoką spotykałam w upalne dni parę młodych naturystów, w innym miejscu dwie panienki, a powyżej Pilzna samotną nastolatkę z wystawioną do słońca pupą. Szkoda, że się z nimi nie zaprzyjaźniłam. Dziewczęta nie ryzykujmy, tylko w grupie jest bezpiecznie. Zapraszam wszystkich chętnych na moją plażę, a może mnie ktoś zaprosi?
Sylwia, Dębica
Szanowny Panie Redaktorze!
Przypadkowo trafił do moich rąk Kwartalnik Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Pokazał mi go mój sześcioletni wnuczek i powiedział - Babciu, zobacz co oni oglądają, te gołe dupy, jak im nie wstyd. Tak, rzeczywiście dziecko dobrze to oceniło, wykazało więcej rozumu niż dorośli.. ...Gdzie się podziały cnotliwe niewiasty pełne kobiecości Te, które się obnażają publicznie, to dziwki spod stogu siana, szmaty wytargane przez wszystkich. Zawróćcie z tej stromej drogi i weźcie się solidnie do pracy. Naszej Ojczyźnie potrzeba ludzi mądrych, uczciwych, a nie takich szumowin.
H.S. z Hajnówki
Panie Redaktorze!
Oto w jaki sposób zostałem naturysta. Jestem 35 letnim rencistą po zawale. Latem 1988 roku, podczas pobytu w jednym z sanatoriów w Międzyzdrojach poszedłem z dwoma kolegami po 50-tce na plażę, aby zobaczyć "golasów". Przeszliśmy odcinek 3 km i nic. Na drugi dzień w rozmowie dwóch sióstr podsłuchaliśmy opowieść o koledze z oddziału sanatorium, który podglądał owe siostry na plaży naturystów. Po kilku dniach nadarzyła się okazja rozmowy z jedną z nich, gdy była sama na dyżurze i ona na drugi dzień zabrała mnie na plażę. Pierwsze spotkanie było dla mnie zaskoczeniem, iż nie jest tam tak źle, jak ludzie mówią. Abym był śmielszy, siostra szybko sama się rozebrała i czekała, co ja zrobię. Po godzinie musiała wrócić do obowiązków domowych, a ja pozostałem na plaży, opalając się po raz pierwszy naga. Po pięciu godzinach miałem trudności ze wstaniem, częściowy udar słoneczny i poparzenie rozległych części tyłka, dotychczas nigdy nie opalanego. Gdy dolegliwości minęły, byłem stałym bywalcem plaży do końca turnusu. Kiedy wróciłem do domu, żona była zaskoczona moje opalenizną, lecz bardzo wyrozumiała. Od tego czasu zostałem prawdziwym naturysta..
Janusz z Ostrołęki
Kochani!
...Naturyzm w Białymstoku jest w powijakach. Co prawda istnieje dzika naga plaża w Dojlidacb, lecz jest ona opanowana przez kilku starszych panów. Każdorazowe pojawienie się na niej młodych ludzi, takich jak ja i żona, budzi niezdrową sensację i zaczynają się "sprawy" obok naszego koca. Jest to przykre i żenujące. Uwierzcie nam, że potrafi to zniechęcić do publicznego plażowania. Czasami jedziemy opalać się do lasu i zdarza się, że spotykamy pojedyncze osoby lub pary kryjące się po krzakach. Z tego wnioskujemy, że zwolenników naturyzmu w Białymstoku jest wielu. Kryją się po lasach, opalają na dachach.
Robert i Jola - Białystok
Proszę Zarządu
Pragnę poznać Panią, która pomogłaby mi utworzyć w mojej dzielnicy zespół naturyzmu. To może być Pani samotna, dobrze sytuowana, lat 30-35 z Opola lub Łodzi, a najchętniej z okolic nadmorskich, jak Szczecin, Koszalin, Gdańsk Gdynia. Bardzo proszę o pozytywne załatwienie mej prośby - proszę o adresy samotnych, zgrabnych Pań (z mieszkaniem). Proszę o listy takich Pań, co lubią łysych...
Jan Adamski z Warszawy
Do Redakcji Dwumiesięcznika "Natura-Naturyzm"
Po przeczytaniu trzeciego numeru Natura-Naturyzm" mogę z przyjemnością stwierdzić, że stajecie się coraz bardziej odważni i znani. Jesteście pismem bardzo cennym dla naturystów, choć czytają Was i ludzie nie związani z naturyzmem. Jestem naturysta od wielu lal, w pierwszej fazie z ciekawości, teraz jest to dla mnie prawdziwa frajda. W poprzednich numerach pisaliście o wspaniałej atmosferze wśród naturystów, ja jestem odmiennego zdania. Parokrotnie próbowałem nawiązać kontakt z indywidualnymi naturystami, naturystkami czy grupami. Dawano mi do zrozumienia, że jestem intruzem. Jestem naturysta bez żadnych skłonności dewiacyjnych, pragnącym poznać innych, zaprzyjaźnić się, wymienić poglądy, mieć kogoś bliskiego, komu można zaufać przy kolejnych spotkaniach na plaży. Jak dotychczas odczułem niechęć wobec osób trzecich - oczywiście mógłbym nawiązać znajomości, ale nie interesują mnie pseudonaturyści o dewiacjach seksualnych. Czy przeciętny człowiek chcący być naturysta lub będący naturysta, musi być supermanem, aby go zauważono i zaakceptowano, przecież ludzie nadzy powinni być sobie przychylni. Czy nie ma już prawdziwych naturystów, którym obojętny będzie wygląd zewnętrzny oraz inne detale? Jestem przeciętnym mężczyzna, niczym nie wyróżniającym się w tłumie, potrafię być wesoły, nie szpanuję i jestem rozgoryczony postawą naturystów. Będąc gołym jestem jednym z nich ale to tylko pozory - rzeczywistość jest Inna. Tworzę się grupki, gdzie niegdzie pije się alkohol albo handluje. Indywidualni naturyści kręcą się w kółko i czuję się nikomu niepotrzebni - czy nie ma już prawdziwych naturystów obojga płci, którzy zaakceptowaliby kolejnego naturystę samotnika? Zbliża się lato, okres wakacji, upałów. Pragnąłem założyć plażę w mojej okolicy, znalazłem takie miejsce oddalone od centrum miasta Jest woda, piasek i cisza, ale co z tego, jeśli brakuje odważnych do zorganizowania takiej plaży. Rozmawiałem z wieloma osobami obojga płci, powoływałem się na statut Stowarzyszenia Naturystów, na Waszą siedzibę oraz przedstawiałem inne argumenty przemawiające za zorganizowaniem takiej plaży. Moje starania spaliły na panewce. Nie będę przytaczał rozmów jakie przeprowadziłem ani słów, jakie spadły na mą głowę. Ja jestem naturysta i pozostanę nim tak długo, jak długo będzie naturyzm istniał I nieważne, jaka to będzie odległość czy cena biletu, będę się starał przebywać na plażach czy to w Świdrze, Łodzi, czy innej malowniczej miejscowości Będę naturysta samotnikiem, być może kiedyś jakaś grupa naturystów zaakceptuje moją skromną osobę.
Zbigniew Majchrzak z Płocka
George B. Stanley
Mistrzyni igły
- Co ustaliliście?
- z wyraźnym zainteresowaniem Gram Sullens powitał swoich gości.
- Siadajcie i mówcie! - wyciągnął w ich stronę pudełko z cygarami.
- Obawiamy się, że nie ma o czym mówić - jeden z gości stwierdził cichym głosem.
- Jak to nie ma o czym mówić? Oczywiście, że jest. Mówcie, co udało się wam ustalić - w głosie Sullensa wciąż brzmiało zainteresowanie połączone z nadzieją.
- Nic nie udało się nam ustalić. To jest nie do zrobienia. Jeśli mielibyśmy więcej czasu...
- Czy chcecie przez to powiedzieć, że nie można zabić tego sk..., tego gnojka Hurda? - Sullens wyraźnie się uniósł.
- I to wy mówicie, wy, fachowcy?
- Panie Sullens, niech się pan nie denerwuje. Naprawdę jesteśmy fachowcami i jako tacy odpowiadamy panu: Robert Hurd jest tak dokładnie obstawiony i pilnowany, że bez dłuższych przygotowań nie da się go... usunąć.
- Co to znaczy dłuższych?
- Ze dwa - trzy miesiące.
- To za długo! Do tego czasu on mnie zrujnuje, wy kończy, zniszczy! To się musi stać w ciągu tygodnia, no najwyżej dwóch.
- Nie do zrobienia.
- Wszytko braliście pod uwagę?
- Panie Sullens, my naprawdę jesteśmy fachowcami. Myśleliśmy absolutnie o wszystkim - snajper, bomba pod samochodem, zatrute jedzenie, gaz w prysznicu i wiele jeszcze innych. Na wszystko potrzeba czasu, a tego pan nam nie daje.
- Czy to znaczy, że nie ma wyjścia?
- Nie. Chyba że...
- Że co?
- Jest u Hurda jeden słaby punkt. Co drugi dzień jeździ do klubu naturystów w Weymouth i tam przez trzy godziny siedzi na plaży. Wtedy nikt go nie pilnuje, bo jego goryle tam nie wchodzą.
- No to jest świetna okazja!
- Tak? A jak naturysta może tam wnieść broń, choćby i małego damskiego colta?
- Może schować... no, czy ja wiem... w kąpielówkach.
- Nie może. Tam nie wpuszcza się tekstylnych.
- Kogo!?
- No, tych ubranych.
- Więc macie Jakiś pomysł czy nie?
- Owszem. Jest jeden Jedyny sposób, o którym pomyśleliśmy. Znamy pewną dziewczynę, która jest świetną specjalistką od akupunktury.
- No i co z tego? Co ma do tego akupunktura?
- Ona po prostu zna takie miejsce, w które trzeba wbić igłę, żeby przestało bić serce. Może to zrobić właśnie na plaży dla naturystów, bo schowanie igły, na przykład we włosach jako spinki, to żaden problem.
- Zgoda, kupuję to! Niech ona to zrobi, ta...
- Caroline Harrison. Jest jednak pewne "ale"...
- Co takiego?
- Ona jest cholernie droga. Pół miliona za robotę. Ma pan tyle na zbyciu? Grant Sullens zamyślił się. Nie miał tyle, ale mógłby jakoś tę forsę skombinować. A poza tym są przecież jeszcze inne sposoby. - Dobra, chłopcy, zdobędę tę forsę. Niech ona to zrobi jak najprędzej.
- Panie Sullens, to jest poważna sprawa. Caroline jest niezawodna, ale żąda wynagrodzenia natychmiast po wykonaniu zadania. I nie lubi czekać. Niech pan o tym pamięta.
Popatrzył na rozłożoną na biurku gazetę. Ta najbardziej interesująca go wiadomość nie była specjalną sensacją, nie znalazła się więc na czołówce, choć nietrudno było ją znaleźć. Oto na plaży dla naturystów w Weymouth zmarł nagle miejscowy przemysłowiec Robert Hurd, znany ze swoich niezbyt czystych interesów. Sekcja wykazała, że przyczyną zgonu było nagłe ustanie akcji serca. Odłożył gazetę i popatrzył na siedzących przed nim dwóch mężczyzn.
- No, dobra, chłopaki, teraz wasza kolej. Wiecie co macie robić. Tylko nie nawalcie!
- Tak jest, szefie. Wszystko będzie OK!
- Dobrze, Sandy, powiedz jej, żeby weszła. Drzwi gabinetu uchyliły się lekko i stanęła w nich szczupła, śliczna dziewczyna w spiętych kasztanowych włosach, ubrana w superkrótkie mini, z dużą torbą przewieszoną przez ramię.
- Dzień dobry, panie Sullens. Nazywam się Charlotte Hamlin i pracuję dla popołudniówki "Express Ilustrated". Chciałam pana prosić o krótką wypowiedź dla mojej gazety na temat...
- Ależ bardzo proszę, oczywiście - ta dziewczyna od razu bardzo mu się spodobała i jak zwykle pewny siebie postanowił pójść na całość.
- Ale może najpierw małego drinka, tak dla rozluźnienia?
- Dziękuję, chętnie. Podszedł do niej z napełnionymi szklaneczkami. Uniosła ręce, by rozpiąć swoje wspaniałe, kasztanowe włosy.
- Słuchaj, ty stary draniu. Nie lubię takich sk...synów jak ty, nienawidzę. Nie dość, że mi nie zapłaciłeś za robotę, to jeszcze kazałeś wysadzić w powietrze mój samochód, w którym zginął mój przyjaciel, bo akurat jechał nim po mnie. Dla takich gnojków jak ty mam tylko jedno. Coś lekko błysnęło w Jej ręce. Zanim zdał sobie sprawę w tego co usłyszał i zobaczył, poczuł lekkie ukłucie w szyję i było to ostatnie, co czuł w swoim życiu.
- Proszę pani, proszę pani, pani szef... coś mu się stało... chyba serce... niech pani szybko wezwie lekarza!...
Piąty numer, półmetek historii "Natura, Naturyzm".



Wyłącznie dla pań! Panowie tego nie czytają!
Ewa radzi Kopciuszkom
No to mamy wymarzone wakacje! Należy nam się wypoczynek, przysługuje nam miesiąc bez codziennego chodzenia z ciężkimi siatkami, uganiania się po domu, sprzątania, gotowania, garów, kuchni, prania i zmywania na okrągło. Czy my - kobiety nie mamy prawa, by właśnie w ciągu tego miesiąca urlopu wskoczyć w zupełnie inną skórę, z domowej kury przeistoczyć się w tygrysicę, z Kopciuszka w Królewnę? Dlaczego tylko oni, panowie, wykorzystują nawet najdrobniejszą okazję, nawet kilkugodzinny wyjazd na delegację, by grać role lordów na wakacjach, a my w czasie prawdziwych wakacji miałybyśmy sobie odmawiać takich niewinnych błahostek jak plaża naturystyczna...? No, moje drogie, powiedziałyśmy sobie to słowo, nie ma co się go wstydzić więc brnijmy wspólnie dalej. Bądźmy pewne siebie! Wiem, że to trudno, ale starajmy się, choćby tę pewność udawać. Ręczę, że nikt się nie połapie! Pamiętajcie baby, że nawet kobiety o wymiarach aktualnej Miss świata, a mające z jakiegoś powodu małe poczucie własnej wartości, będą postrzegane przez mężczyzn jako ostatnie brzydule, znękane kłopotami, nie umiejące kochać ani być kochanymi. Wierzcie mi, która zna to z własnej wakacyjnej praktyki - Kopciuszek na naturystycznej plaży może zamienić się w Królewnę, jeśli tylko tego bardzo chce. Tylko kobieta pewna siebie i siebie akceptująca - jest piękna! Stwierdzili to psychologowie, a ja potwierdzam poprzez doświadczenie. Bądź pewną siebie, a będziesz miała wspaniałe wakacje! Po długich chmurnych miesiącach właśnie z takim nastawieniem powinnaś wyruszyć na spotkanie Natury.
Wreszcie woda morska - plusk! Pozwalasz unosić się falom, niezależna, płyniesz często pod prąd. Nieuchwytna, wymykasz się, niełatwo za tobą nadążyć. Ruch, powietrze, woda - tego najbardziej nam teraz potrzeba. Po kilku dniach jesteś już gotowa na spotkanie kogoś, kto będzie twoim towarzyszem podczas tych urlopowych spacerów, z kim będziesz chciała długo rozmawiać wieczorami. Czy to prawda, że ty nic mądrego nie potrafisz powiedzieć? On tak mówił. Ale teraz nie ma go z tobą. Jest ten, który wie, że rozmowa służy wymianie poglądów, poglądy zaś to nie zdania, które powtarzamy za kimś innym, mimo że w głębi duszy myślimy co innego. Pogląd to nasza własna opinia - ten obcy chce ciebie wysłuchać, chce zrozumieć. Będzie zabiegał o twoje względy, będzie cierpliwym słuchaczem podczas długich spacerów brzegiem morza... Poddaj się. Kopciuszku, przez miesiąc takiej terapii. Unieś się na falach marzeń. Przeżyj ten miesiąc bez zobowiązań, bez "wiz i dewiz". Zapomnij o poczuciu jałowości życia, nudy, bezsensu i zmęczeniu. Nie obawiaj się wyzwolenia własnego ciała. Poddaj się żarliwej potrzebie miłości. Po prostu pozwól się adorować mężczyźnie, który ci się podoba. Pamiętaj, że na doświadczanie i wyrażanie uczuć składa się wiele elementów, z których spora część ma charakter cielesny. Nie odcinaj się od głębokich doznań płynących z twego własnego ciała pod wpływem spojrzeń adoratorów.
Babo, kobieto, Kopciuszku, Królewno, posłuchaj mnie - Ewy. To jest czas twojego urlopu, twoich wakacji, twój czas. Niech nie przecieka ci przez palce. Śmiej się przez ten miesiąc, rób małe głupstwa, poczuj radość istnienia. Bo urlop, jak wszystko w twoim i moim życiu, ma swój kres.
EWA
Ewa radzi Kopciuszkom
No to mamy wymarzone wakacje! Należy nam się wypoczynek, przysługuje nam miesiąc bez codziennego chodzenia z ciężkimi siatkami, uganiania się po domu, sprzątania, gotowania, garów, kuchni, prania i zmywania na okrągło. Czy my - kobiety nie mamy prawa, by właśnie w ciągu tego miesiąca urlopu wskoczyć w zupełnie inną skórę, z domowej kury przeistoczyć się w tygrysicę, z Kopciuszka w Królewnę? Dlaczego tylko oni, panowie, wykorzystują nawet najdrobniejszą okazję, nawet kilkugodzinny wyjazd na delegację, by grać role lordów na wakacjach, a my w czasie prawdziwych wakacji miałybyśmy sobie odmawiać takich niewinnych błahostek jak plaża naturystyczna...? No, moje drogie, powiedziałyśmy sobie to słowo, nie ma co się go wstydzić więc brnijmy wspólnie dalej. Bądźmy pewne siebie! Wiem, że to trudno, ale starajmy się, choćby tę pewność udawać. Ręczę, że nikt się nie połapie! Pamiętajcie baby, że nawet kobiety o wymiarach aktualnej Miss świata, a mające z jakiegoś powodu małe poczucie własnej wartości, będą postrzegane przez mężczyzn jako ostatnie brzydule, znękane kłopotami, nie umiejące kochać ani być kochanymi. Wierzcie mi, która zna to z własnej wakacyjnej praktyki - Kopciuszek na naturystycznej plaży może zamienić się w Królewnę, jeśli tylko tego bardzo chce. Tylko kobieta pewna siebie i siebie akceptująca - jest piękna! Stwierdzili to psychologowie, a ja potwierdzam poprzez doświadczenie. Bądź pewną siebie, a będziesz miała wspaniałe wakacje! Po długich chmurnych miesiącach właśnie z takim nastawieniem powinnaś wyruszyć na spotkanie Natury.
Wreszcie woda morska - plusk! Pozwalasz unosić się falom, niezależna, płyniesz często pod prąd. Nieuchwytna, wymykasz się, niełatwo za tobą nadążyć. Ruch, powietrze, woda - tego najbardziej nam teraz potrzeba. Po kilku dniach jesteś już gotowa na spotkanie kogoś, kto będzie twoim towarzyszem podczas tych urlopowych spacerów, z kim będziesz chciała długo rozmawiać wieczorami. Czy to prawda, że ty nic mądrego nie potrafisz powiedzieć? On tak mówił. Ale teraz nie ma go z tobą. Jest ten, który wie, że rozmowa służy wymianie poglądów, poglądy zaś to nie zdania, które powtarzamy za kimś innym, mimo że w głębi duszy myślimy co innego. Pogląd to nasza własna opinia - ten obcy chce ciebie wysłuchać, chce zrozumieć. Będzie zabiegał o twoje względy, będzie cierpliwym słuchaczem podczas długich spacerów brzegiem morza... Poddaj się. Kopciuszku, przez miesiąc takiej terapii. Unieś się na falach marzeń. Przeżyj ten miesiąc bez zobowiązań, bez "wiz i dewiz". Zapomnij o poczuciu jałowości życia, nudy, bezsensu i zmęczeniu. Nie obawiaj się wyzwolenia własnego ciała. Poddaj się żarliwej potrzebie miłości. Po prostu pozwól się adorować mężczyźnie, który ci się podoba. Pamiętaj, że na doświadczanie i wyrażanie uczuć składa się wiele elementów, z których spora część ma charakter cielesny. Nie odcinaj się od głębokich doznań płynących z twego własnego ciała pod wpływem spojrzeń adoratorów.
Babo, kobieto, Kopciuszku, Królewno, posłuchaj mnie - Ewy. To jest czas twojego urlopu, twoich wakacji, twój czas. Niech nie przecieka ci przez palce. Śmiej się przez ten miesiąc, rób małe głupstwa, poczuj radość istnienia. Bo urlop, jak wszystko w twoim i moim życiu, ma swój kres.
EWA
Po co bawić się w konkurs fotografii naturystycznej?
Na przełomie stycznia i lutego 1990 roku w Galerii wrocławskiego Klubu Dziennikarza można było obejrzeć pokonkursową wystawę I Międzynarodowego Biennale Fotografii Naturystycznej "Natura 88". Jak wynika z katalogu, wydanego z tej okazji przez Wrocławski Oddział Stowarzyszenia Naturystów Polskich, Biennale zostało zorganizowane po raz pierwszy w roku 1988 przez Klub Naturystów w Łodzi. Głównym celem Konkursu jest "propagowanie idei ruchu naturystycznego jako stylu życia w harmonii z naturą". Zgodnie z regulaminem biennale każdy autor mógł przedstawić po pięć prac w trzech kategoriach: fotografii czarno-białej, kolorowej i przeźroczy. Napłynęło ponad 500 prac z różnych krajów. Do wystawy zakwalifikowano 88 fotogramów, z czego 55 to prace Polaków, pozostałe reprezentują RFN (17), NRD (4), Holandię (3) i Francję (2).
W pracach można było wyróżnić dwa sposoby ujęcia problemu. Jeden to próba reportażu, "chwytania życia na gorąco". Zdjęcia te przedstawiają mikrospołeczności naturystów z różnych krajów. Są też pokazy grupowych zabaw rekreacyjnych, trochę rodzinnych igraszek, zabaw w wybory "miss". Można to nazwać fotograficzną ilustracją odmiennego sposobu życia naturystów. Mimo założeń regulaminowych, iż "fotografia naturystyczna powinna oddawać specyfikę atmosfery plaż i innych miejsc spotkań naturystycznych", powyższy sposób zaznaczył się słabiej. Stosunkowo mało było bowiem zdjęć grupowych, a naturyzm rodzinny został zaledwie zauważony. W ujęciach "życia na gorąco" było mało dynamiczności, przeważał raczej spokój, pojawiała się też statyczność i trochę pozy. Słabość tego nurtu należałoby wiązać z faktem, iż wiele bardzo dobrych zdjęć grupowych nie może być eksponowana, gdy np. tylko jedna z fotografowanych osób nie wyrazi na to zgody. Takie stanowisko jest zrozumiale, szczególnie w naszym kraju, jeżeli weźmie się pod uwagę silną presję środowiska i na ogół niski poziom tolerancji dla zachowań nietypowych. Z kolei drugi sposób, który można nazwać kreacyjnym, zyskał wyraźną przewagę pod względem ilości prezentowanych prac, Reprezentujący go autorzy starali się przekazać swoistą estetykę nagiego ciała "wkomponowanego w krajobraz przyrodniczy", tworząc tzw. akty w plenerze. Z punktu widzenia warsztatowego takie przedsięwzięcie jest niezwykle trudne. Wymaga bowiem nie tylko wysokiej sprawności technicznej i walorów artystycznych, ale też dużego doświadczenia oraz wrażliwości etycznej. Wprawdzie zdjęcia kreacyjne nic raziły uczuć estetycznych czy etycznych, były jednak nazbyt stereotypowe. Natomiast artystyczne i techniczne niedostatki przyczyniły się do tego, że fotograficy wrocławscy wzięli je pod krytyczny "obstrzał", podkreślając ich "amatorszczyznę".
Swoją niekonwencjonalnością wystawa wzbudziła w środowisku wrocławskim spore zainteresowanie. Świadczyła o tym z jednej strony wysoka frekwencja odwiedzających, z drugiej zaś, niezbyt przychylny stosunek prasy lokalnej mało zorientowanej w problematyce naturyzmu.
Recenzje jakie ukazały się w czasie trwania wystawy ("Ci bezwstydni naturyści", SŁOWO POLSKIE; "Golasy, golasy, golasy" GAZETA ROBOTNICZA) w obu przypadkach prezentowały poglądy dyskusyjne. Próba merytorycznej oceny zjawiska ("Ci radośni naturyści", SŁOWO POLSKIE) pozostała również bez echa Natomiast wywiady przeprowadzone z osobami odwiedzającymi tę wystawę dają podstawę do uznania tej inicjatywy za trafną i społecznie potrzebną. Uzyskała ona w oczach widzów opinię jednoznacznie pozytywną. Zapytywani odpowiadali np. "uczy kultury i innego stylu życia". Niektórzy stwierdzili nawet, że "chcieliby umieć tak wypoczywać, jak ci na tych zdjęciach". Zaś młodzi widzowie swoje uwagi wypowiadali w formie: "luz", "relaks", "izolacja od stresów codziennych", "eden". Na pytanie, czy zdjęcia te kojarzą się z seksem, odpowiadano najczęściej - nie i raczej nie. Tylko dwie osoby stwierdziły, iż "nagie ciało stereotypowo wiążemy z erotyzmem i seksem".
Warto podkreślić, iż oglądający poproszeni o wskazanie zdjęć, które ich zdaniem czymś się wyróżniają lub przemawiają w specyficzny sposób do ich wyobraźni, wybierali prace Klaudyny link i Janusza Koniaka z Polski, wskazywali na sugestywny fotogram Dietera Urbana z NRD, nazwany "warkoczem wodnym" oraz zestaw zdjęć Karela Novaka z ĆSR. Tak więc widzowie wyróżniali przede wszystkim prace pomysłowe, oryginalne i dynamiczne z nurtu reportażowego, potwierdzając trafność werdyktu jury. Bo właśnie te prace zostały wyróżnione w tym konkursie. Na koniec postawmy jeszcze pytanie o taktyczne cele takich prezentacji. Otóż trzeba jednoznacznie powiedzieć, iż celem podstawowym wystawy a zarazem konkursu fotografii naturystycznej jest oswajanie naszego pruderyjnego w swej masie społeczeństwa z racjonalnym i przyjaznym podejściem do ciała i nagości, a także popularyzacja naturyzmu jako jednego z alternatywnych stylów życia i wypoczywania w zgodzie z przyrodą. Ważniejsze więc staje się właśnie "oddanie klimatu i atmosfery nagiego plażowania oraz zbiorowych, rodzinnych zabaw na świeżym powietrzu" od wysokiego poziomu artystycznego zdjęć "aktów w plenerze" zwłaszcza, gdy ich autorzy faworyzują tylko kobiety młode, traktując je nierzadko, jako środek do zupełnie innych celów.
Należy więc oczekiwać, że II Międzynarodowe Biennale przyniesie bogatszy plon w postaci jakościowo dobrych zdjęć "gorących" i zarazem istotnych dla zjawiska.
Teresa Zenowicz
Pokonkursowa wysuwa I Międzynarodowego Biennale Fotografii Naturystycznej, "Natura 88",
Galeria Klubu Dziennikarza, Wrocław, styczeń - luty 1990.
Na przełomie stycznia i lutego 1990 roku w Galerii wrocławskiego Klubu Dziennikarza można było obejrzeć pokonkursową wystawę I Międzynarodowego Biennale Fotografii Naturystycznej "Natura 88". Jak wynika z katalogu, wydanego z tej okazji przez Wrocławski Oddział Stowarzyszenia Naturystów Polskich, Biennale zostało zorganizowane po raz pierwszy w roku 1988 przez Klub Naturystów w Łodzi. Głównym celem Konkursu jest "propagowanie idei ruchu naturystycznego jako stylu życia w harmonii z naturą". Zgodnie z regulaminem biennale każdy autor mógł przedstawić po pięć prac w trzech kategoriach: fotografii czarno-białej, kolorowej i przeźroczy. Napłynęło ponad 500 prac z różnych krajów. Do wystawy zakwalifikowano 88 fotogramów, z czego 55 to prace Polaków, pozostałe reprezentują RFN (17), NRD (4), Holandię (3) i Francję (2).
W pracach można było wyróżnić dwa sposoby ujęcia problemu. Jeden to próba reportażu, "chwytania życia na gorąco". Zdjęcia te przedstawiają mikrospołeczności naturystów z różnych krajów. Są też pokazy grupowych zabaw rekreacyjnych, trochę rodzinnych igraszek, zabaw w wybory "miss". Można to nazwać fotograficzną ilustracją odmiennego sposobu życia naturystów. Mimo założeń regulaminowych, iż "fotografia naturystyczna powinna oddawać specyfikę atmosfery plaż i innych miejsc spotkań naturystycznych", powyższy sposób zaznaczył się słabiej. Stosunkowo mało było bowiem zdjęć grupowych, a naturyzm rodzinny został zaledwie zauważony. W ujęciach "życia na gorąco" było mało dynamiczności, przeważał raczej spokój, pojawiała się też statyczność i trochę pozy. Słabość tego nurtu należałoby wiązać z faktem, iż wiele bardzo dobrych zdjęć grupowych nie może być eksponowana, gdy np. tylko jedna z fotografowanych osób nie wyrazi na to zgody. Takie stanowisko jest zrozumiale, szczególnie w naszym kraju, jeżeli weźmie się pod uwagę silną presję środowiska i na ogół niski poziom tolerancji dla zachowań nietypowych. Z kolei drugi sposób, który można nazwać kreacyjnym, zyskał wyraźną przewagę pod względem ilości prezentowanych prac, Reprezentujący go autorzy starali się przekazać swoistą estetykę nagiego ciała "wkomponowanego w krajobraz przyrodniczy", tworząc tzw. akty w plenerze. Z punktu widzenia warsztatowego takie przedsięwzięcie jest niezwykle trudne. Wymaga bowiem nie tylko wysokiej sprawności technicznej i walorów artystycznych, ale też dużego doświadczenia oraz wrażliwości etycznej. Wprawdzie zdjęcia kreacyjne nic raziły uczuć estetycznych czy etycznych, były jednak nazbyt stereotypowe. Natomiast artystyczne i techniczne niedostatki przyczyniły się do tego, że fotograficy wrocławscy wzięli je pod krytyczny "obstrzał", podkreślając ich "amatorszczyznę".
Swoją niekonwencjonalnością wystawa wzbudziła w środowisku wrocławskim spore zainteresowanie. Świadczyła o tym z jednej strony wysoka frekwencja odwiedzających, z drugiej zaś, niezbyt przychylny stosunek prasy lokalnej mało zorientowanej w problematyce naturyzmu.
Recenzje jakie ukazały się w czasie trwania wystawy ("Ci bezwstydni naturyści", SŁOWO POLSKIE; "Golasy, golasy, golasy" GAZETA ROBOTNICZA) w obu przypadkach prezentowały poglądy dyskusyjne. Próba merytorycznej oceny zjawiska ("Ci radośni naturyści", SŁOWO POLSKIE) pozostała również bez echa Natomiast wywiady przeprowadzone z osobami odwiedzającymi tę wystawę dają podstawę do uznania tej inicjatywy za trafną i społecznie potrzebną. Uzyskała ona w oczach widzów opinię jednoznacznie pozytywną. Zapytywani odpowiadali np. "uczy kultury i innego stylu życia". Niektórzy stwierdzili nawet, że "chcieliby umieć tak wypoczywać, jak ci na tych zdjęciach". Zaś młodzi widzowie swoje uwagi wypowiadali w formie: "luz", "relaks", "izolacja od stresów codziennych", "eden". Na pytanie, czy zdjęcia te kojarzą się z seksem, odpowiadano najczęściej - nie i raczej nie. Tylko dwie osoby stwierdziły, iż "nagie ciało stereotypowo wiążemy z erotyzmem i seksem".
Warto podkreślić, iż oglądający poproszeni o wskazanie zdjęć, które ich zdaniem czymś się wyróżniają lub przemawiają w specyficzny sposób do ich wyobraźni, wybierali prace Klaudyny link i Janusza Koniaka z Polski, wskazywali na sugestywny fotogram Dietera Urbana z NRD, nazwany "warkoczem wodnym" oraz zestaw zdjęć Karela Novaka z ĆSR. Tak więc widzowie wyróżniali przede wszystkim prace pomysłowe, oryginalne i dynamiczne z nurtu reportażowego, potwierdzając trafność werdyktu jury. Bo właśnie te prace zostały wyróżnione w tym konkursie. Na koniec postawmy jeszcze pytanie o taktyczne cele takich prezentacji. Otóż trzeba jednoznacznie powiedzieć, iż celem podstawowym wystawy a zarazem konkursu fotografii naturystycznej jest oswajanie naszego pruderyjnego w swej masie społeczeństwa z racjonalnym i przyjaznym podejściem do ciała i nagości, a także popularyzacja naturyzmu jako jednego z alternatywnych stylów życia i wypoczywania w zgodzie z przyrodą. Ważniejsze więc staje się właśnie "oddanie klimatu i atmosfery nagiego plażowania oraz zbiorowych, rodzinnych zabaw na świeżym powietrzu" od wysokiego poziomu artystycznego zdjęć "aktów w plenerze" zwłaszcza, gdy ich autorzy faworyzują tylko kobiety młode, traktując je nierzadko, jako środek do zupełnie innych celów.
Należy więc oczekiwać, że II Międzynarodowe Biennale przyniesie bogatszy plon w postaci jakościowo dobrych zdjęć "gorących" i zarazem istotnych dla zjawiska.
Teresa Zenowicz
Pokonkursowa wysuwa I Międzynarodowego Biennale Fotografii Naturystycznej, "Natura 88",
Galeria Klubu Dziennikarza, Wrocław, styczeń - luty 1990.
NATURYZM ELITARNY
Jaki naturyzm?
Wszystkie działania dostępne dla wybranych w państwie totalitarnym były naganne - nie odpowiadały one podstawowym kanonom systemu. Elitarny znaczyło - pochodzący od konkurencyjnego, wrogiego świata. Co tylko się dało robiono masowo, na wielka skalę, także w ten sam sposób uprawiano sport i rekreację. Te dwie ostatnie dziedziny życia, na szczęście, służyły zdrowiu społeczeństwa, zwłaszcza rekreacja. Pozostały jednak do dzisiaj dyscypliny sportowe uprawiane przez nielicznych np. alpinizm, spadochroniarstwo. Przyczyny tego tkwią oczywiście w trudnym dostępie do bazy czy sprzętu, obowiązują także bariery zdrowotne czy materialne. Znacznie więcej zwolenników ma już np. tenis czy narciarstwo. Natomiast żeglarstwo jest już masowe, z niewątpliwa szkodą dla etyki tego sportu a także środowiska.
W krajach, gdzie naturyzm istnieje od lat stał się on bardzo popularny. Jego kolebka są Niemcy, tam gołe plaże nikogo nie szokują. W NRD istnieją dziesiątki plaż nad Bałtykiem, nad rzekami i jeziorami. Nie są one ogradzane wysokimi płotami, wystarczą jedynie tablice informacyjne. Na plażach nadmorskich co kilkaset metrów wbite są w piasek symboliczne niemal znaki, zawierające trzy litery - FKK Po obu stronach tablic, w odległości kilku zaledwie metrów, zgodnie egzystują tłumy ubranych w kostiumy i golasy. Nikt do nikogo nic ma pretensji, nikt nikogo nie podgląda. Tak jest w NRD, w innych krajach, nad Morzem Śródziemnym czy Adriatykiem, gdzie urządzono dla golasów wielkie kompleksy campingowe. Tam nago chodzi się do sklepu czy restauracji, jeździ na nartach wodnych czy rowerach. I tam także nie ma podglądaczy, protestów na łamach prasy, interwencji prokuratorskich. Naturyzm dozwolony jest w miejscach do tego przeznaczonych - natomiast w centrum Paryża czy Belgradu nagi dowcipniś, przebiegający śródmiejską ulicą jest z zapałem ścigany przez policję, co zresztą budzi jedynie powszechną wesołość. A w Polsce? U nas nudyzm, a później naturyzm, były elitarne. Brak większych tradycji, nadmierny klerykalizm, nietolerancyjne społeczeństwo, dramatyczne zakręty najnowszej historii - to wszystko powodowało, że na masowy naturyzm nie było miejsca, a nieliczni jego amatorzy wzbudzali dość różne opinie. Dla wielu upić się, ukraść czy zdradzić było łatwiejsze niż zdjąć ubranie na plaży.
W pierwszych latach osiemdziesiątych podejmowano nieudane, na szczęście, próby umasowienia naturyzmu. Do Chałup ciągnęły tłumy, szpaler tekstylnych idących brzegiem morza miał oczy zwrócone na plażę. Wydmy także były oblepione amatorami wizualnych doznań. Rosły przy okazji także szeregi naturystów. Jednak kilku miejscowych prominentów wymogło na władzach wojewódzkich zamknięcie plaży. Kiedy Zbigniew Wodecki śpiewał swój przebój "Chałupy - welcome to" - naturyści zmuszeni zostali do przeniesienia się w inne rejony wybrzeża. Do klubów naturystycznych wstępowało znacznie więcej mężczyzn niż kobiet, w krańcowych przypadkach stanowili oni ponad 80 procent wszystkich zrzeszonych. Próbowaliśmy otworzyć sauny - po kilku tygodniach kobiety stanowiły jedynie dziesiątą cześć wszystkich amatorów tej formy relaksu. Po jakimś czasie panie w ogóle uciekły - pozostali sami panowie. Coraz bardziej oddalaliśmy się od propagowanego modelu naturyzmu rodzinnego. Naturyzm przestawał być naturyzmem. Zaczęli przychodzić ludzie niepotrzebni, często nietrzeźwi, niedomyci. W Warszawie, na ogólnie dostępnym basenie dla naturystów, na stu mężczyzn przypadały trzy-cztery kobiety. Za każdą z nich, gdy spacerowała brzegiem basenu ciągnął się długi sznur adoratorów. Jedna z dam w czasie kąpieli (nie wiadomo czym powodowana) podpływała pod wodą pod pływających panów i pociągała ich za najporęczniejszą do tego celu część ciała. Energia z jaką to czyniła nie zawsze wzbudzała entuzjazm i damę z basenu usunięto.
Na naturystyczne plaże przychodziły tłumy ludzi chętnych do oglądania golasów. Czasami widziało się panów z teczkami, którzy w upalny dzień, szczelnie odziani, krążyli między grajdołami. To dżentelmeni na delegacjach chcieli przeżyć jakąś naturystyczną przygodę. Długo szukali miejsca i choć nie było tłoku, rozkładali swój ręcznik dwa metry od urodziwej blondynki. Za kilka minut młodzian ze swoją drgającą męskością w pełnej krasie, kluczył między opalającymi się, jego głowa sama obracała się niemal dookoła. Potem namierzaliśmy kibica, który z wydmy przez lornetkę obserwował opalające się o kilka metrów od niego ciała. Inny amator wrażeń posługujący się metrowym obiektywem uwieczniał na kliszy swego aparatu kobiety, których zdjęcia pełnych wrażeń dostarczą mu, być może, dopiero w zimowe wieczory.
Wobec takich faktów zmuszeni byliśmy wprowadzić ograniczenia. W pewne dni do sauny mogły przychodzić wyłącznie pary. Żądano klubowych legitymacji z opłaconymi składkami. Niektóre oddziały zaczęły przyjmować wyłącznie pary mężczyzn i kobiety. Słusznie pisał jeden z Czytelników, że do naturyzmu trzeba dorosnąć. Trzeba prezentować wysoką kulturę osobistą, co nie ma nic wspólnego np. z poziomem wykształcenia. I są ludzie, choć przykro to pisać, dla których w naturyzmie nie ma miejsca. Na nas tymczasem posypały się gromy - w socjalistycznym państwie tworzy się cos elitarnego, dostępnego jedynie dla wybranych. Ta przepychanka trwa niestety do dzisiaj. Najbardziej zrozpaczeni proponują tworzyć małe klubiki naturystyczne, całkiem hermetyczne. Krytycy elitarności nie chcą zrozumieć, że można doznawać przykrych wrażeń widząc czyjeś brudne nogi. Zwolennicy szerokiego dostępu do naturyzmu twierdzą, że słońce świeci dla każdego. W tym mają rację, ale z kolei naturyzm nic jest też terapią na wszystkie psychiczne czy seksualne odchylenia. Kobiety mają prawo nie tolerować sterczącego przez kilka godzin fallusa u sąsiada, tak jak ci panowie z basenu nie tolerowali frywolnej towarzyszki kąpieli.
Jestem przeciwnikiem filozofii naturyzmu, Francuzi określają go po prostu jako - wystawianie gołej pupy do słońca. Ta definicja jest z kolei zbyt lapidarna wobec naszej, kiedy mówimy o tolerancji, szacunku wobec innych. Tylko pozornie wypowiedziane wyżej poglądy przeczą naszej ideologii. Nie istnieje człowiek, który tolerowałby wszystko i wszystkich.
Co dalej? Ja osobiście jestem zdecydowanie za naturyzmem elitarnym, ale nie hermetycznym. Nie można odciąć innym dostępu do naturyzmu - muszą go spróbować. Przed naturyzmem dostępnym dla wszystkich, ostrzegał nas podczas niedawnej wizyty w Łodzi Prezydent Międzynarodowej Federacji Naturystycznej (INF) - Holender Bart Wijnberg. Próba tworzenia takiego modelu naturyzmu w Hiszpanii skończyła się przed laty katastrofą. I choć my jesteśmy mało zdyscyplinowani - tak jednostki, jak i społeczeństwo jako całość - muszę wierzyć, że sami potrafimy ocenić, czy powinnyśmy się znaleźć wśród naturystów. Czas pokaże!
Wiesław Niedzielski
Jaki naturyzm?
Wszystkie działania dostępne dla wybranych w państwie totalitarnym były naganne - nie odpowiadały one podstawowym kanonom systemu. Elitarny znaczyło - pochodzący od konkurencyjnego, wrogiego świata. Co tylko się dało robiono masowo, na wielka skalę, także w ten sam sposób uprawiano sport i rekreację. Te dwie ostatnie dziedziny życia, na szczęście, służyły zdrowiu społeczeństwa, zwłaszcza rekreacja. Pozostały jednak do dzisiaj dyscypliny sportowe uprawiane przez nielicznych np. alpinizm, spadochroniarstwo. Przyczyny tego tkwią oczywiście w trudnym dostępie do bazy czy sprzętu, obowiązują także bariery zdrowotne czy materialne. Znacznie więcej zwolenników ma już np. tenis czy narciarstwo. Natomiast żeglarstwo jest już masowe, z niewątpliwa szkodą dla etyki tego sportu a także środowiska.
W krajach, gdzie naturyzm istnieje od lat stał się on bardzo popularny. Jego kolebka są Niemcy, tam gołe plaże nikogo nie szokują. W NRD istnieją dziesiątki plaż nad Bałtykiem, nad rzekami i jeziorami. Nie są one ogradzane wysokimi płotami, wystarczą jedynie tablice informacyjne. Na plażach nadmorskich co kilkaset metrów wbite są w piasek symboliczne niemal znaki, zawierające trzy litery - FKK Po obu stronach tablic, w odległości kilku zaledwie metrów, zgodnie egzystują tłumy ubranych w kostiumy i golasy. Nikt do nikogo nic ma pretensji, nikt nikogo nie podgląda. Tak jest w NRD, w innych krajach, nad Morzem Śródziemnym czy Adriatykiem, gdzie urządzono dla golasów wielkie kompleksy campingowe. Tam nago chodzi się do sklepu czy restauracji, jeździ na nartach wodnych czy rowerach. I tam także nie ma podglądaczy, protestów na łamach prasy, interwencji prokuratorskich. Naturyzm dozwolony jest w miejscach do tego przeznaczonych - natomiast w centrum Paryża czy Belgradu nagi dowcipniś, przebiegający śródmiejską ulicą jest z zapałem ścigany przez policję, co zresztą budzi jedynie powszechną wesołość. A w Polsce? U nas nudyzm, a później naturyzm, były elitarne. Brak większych tradycji, nadmierny klerykalizm, nietolerancyjne społeczeństwo, dramatyczne zakręty najnowszej historii - to wszystko powodowało, że na masowy naturyzm nie było miejsca, a nieliczni jego amatorzy wzbudzali dość różne opinie. Dla wielu upić się, ukraść czy zdradzić było łatwiejsze niż zdjąć ubranie na plaży.
W pierwszych latach osiemdziesiątych podejmowano nieudane, na szczęście, próby umasowienia naturyzmu. Do Chałup ciągnęły tłumy, szpaler tekstylnych idących brzegiem morza miał oczy zwrócone na plażę. Wydmy także były oblepione amatorami wizualnych doznań. Rosły przy okazji także szeregi naturystów. Jednak kilku miejscowych prominentów wymogło na władzach wojewódzkich zamknięcie plaży. Kiedy Zbigniew Wodecki śpiewał swój przebój "Chałupy - welcome to" - naturyści zmuszeni zostali do przeniesienia się w inne rejony wybrzeża. Do klubów naturystycznych wstępowało znacznie więcej mężczyzn niż kobiet, w krańcowych przypadkach stanowili oni ponad 80 procent wszystkich zrzeszonych. Próbowaliśmy otworzyć sauny - po kilku tygodniach kobiety stanowiły jedynie dziesiątą cześć wszystkich amatorów tej formy relaksu. Po jakimś czasie panie w ogóle uciekły - pozostali sami panowie. Coraz bardziej oddalaliśmy się od propagowanego modelu naturyzmu rodzinnego. Naturyzm przestawał być naturyzmem. Zaczęli przychodzić ludzie niepotrzebni, często nietrzeźwi, niedomyci. W Warszawie, na ogólnie dostępnym basenie dla naturystów, na stu mężczyzn przypadały trzy-cztery kobiety. Za każdą z nich, gdy spacerowała brzegiem basenu ciągnął się długi sznur adoratorów. Jedna z dam w czasie kąpieli (nie wiadomo czym powodowana) podpływała pod wodą pod pływających panów i pociągała ich za najporęczniejszą do tego celu część ciała. Energia z jaką to czyniła nie zawsze wzbudzała entuzjazm i damę z basenu usunięto.
Na naturystyczne plaże przychodziły tłumy ludzi chętnych do oglądania golasów. Czasami widziało się panów z teczkami, którzy w upalny dzień, szczelnie odziani, krążyli między grajdołami. To dżentelmeni na delegacjach chcieli przeżyć jakąś naturystyczną przygodę. Długo szukali miejsca i choć nie było tłoku, rozkładali swój ręcznik dwa metry od urodziwej blondynki. Za kilka minut młodzian ze swoją drgającą męskością w pełnej krasie, kluczył między opalającymi się, jego głowa sama obracała się niemal dookoła. Potem namierzaliśmy kibica, który z wydmy przez lornetkę obserwował opalające się o kilka metrów od niego ciała. Inny amator wrażeń posługujący się metrowym obiektywem uwieczniał na kliszy swego aparatu kobiety, których zdjęcia pełnych wrażeń dostarczą mu, być może, dopiero w zimowe wieczory.
Wobec takich faktów zmuszeni byliśmy wprowadzić ograniczenia. W pewne dni do sauny mogły przychodzić wyłącznie pary. Żądano klubowych legitymacji z opłaconymi składkami. Niektóre oddziały zaczęły przyjmować wyłącznie pary mężczyzn i kobiety. Słusznie pisał jeden z Czytelników, że do naturyzmu trzeba dorosnąć. Trzeba prezentować wysoką kulturę osobistą, co nie ma nic wspólnego np. z poziomem wykształcenia. I są ludzie, choć przykro to pisać, dla których w naturyzmie nie ma miejsca. Na nas tymczasem posypały się gromy - w socjalistycznym państwie tworzy się cos elitarnego, dostępnego jedynie dla wybranych. Ta przepychanka trwa niestety do dzisiaj. Najbardziej zrozpaczeni proponują tworzyć małe klubiki naturystyczne, całkiem hermetyczne. Krytycy elitarności nie chcą zrozumieć, że można doznawać przykrych wrażeń widząc czyjeś brudne nogi. Zwolennicy szerokiego dostępu do naturyzmu twierdzą, że słońce świeci dla każdego. W tym mają rację, ale z kolei naturyzm nic jest też terapią na wszystkie psychiczne czy seksualne odchylenia. Kobiety mają prawo nie tolerować sterczącego przez kilka godzin fallusa u sąsiada, tak jak ci panowie z basenu nie tolerowali frywolnej towarzyszki kąpieli.
Jestem przeciwnikiem filozofii naturyzmu, Francuzi określają go po prostu jako - wystawianie gołej pupy do słońca. Ta definicja jest z kolei zbyt lapidarna wobec naszej, kiedy mówimy o tolerancji, szacunku wobec innych. Tylko pozornie wypowiedziane wyżej poglądy przeczą naszej ideologii. Nie istnieje człowiek, który tolerowałby wszystko i wszystkich.
Co dalej? Ja osobiście jestem zdecydowanie za naturyzmem elitarnym, ale nie hermetycznym. Nie można odciąć innym dostępu do naturyzmu - muszą go spróbować. Przed naturyzmem dostępnym dla wszystkich, ostrzegał nas podczas niedawnej wizyty w Łodzi Prezydent Międzynarodowej Federacji Naturystycznej (INF) - Holender Bart Wijnberg. Próba tworzenia takiego modelu naturyzmu w Hiszpanii skończyła się przed laty katastrofą. I choć my jesteśmy mało zdyscyplinowani - tak jednostki, jak i społeczeństwo jako całość - muszę wierzyć, że sami potrafimy ocenić, czy powinnyśmy się znaleźć wśród naturystów. Czas pokaże!
Wiesław Niedzielski
Naturystyczna psychoterapia
W ciągu tych lat, które upłynęły od pojawienia się na ziemi człowieka rozumnego, on sam niewiele się zmienił. Ogromnym przemianom uległo natomiast otaczające go środowisko, w jakim przychodzi mu żyć współcześnie, a do czego nie jest genetycznie przystosowany. Pełny początkowo kontakt z naturą osobnika z gatunku homo sapiens został w ostatnich latach znacznie ograniczony. Degradacja przyrody wywołuje określony niekorzystny wpływ na jego organizm. I to w sferze somatycznej (cielesnej) i psychicznej (duchowej). Zresztą zależności te wzajemnie się uzupełniają i trudno je rozdzielić. Mówi się przecież o psychosomatycznym powiązaniu procesów życiowych.
Dokonujący się postęp techniczny przeobraża otaczający świat, niewiele jednak inny staje się człowiek jako system psychiczno-emocjonalny. Z konieczności żyje w ciągłym pośpiechu. Towarzyszy temu znaczne napięcie nerwowe, a wygórowane ambicje - często niczym nie uzasadnione, nieżyczliwość, nietolerancja, zawiść, dwutorowość przekonań i postępowania, znacznie ten stan potęgują. Nawet najmniejszy wysiłek podejmowany w celu zwalczania niekorzystnego stanu emocjonalnego przyniesie poprawę i ułatwi dalszą egzystencję. Pomóc może w tym - są na to dowody - także i zdecydowanie się na naturyzm ('.).
Człowiek współczesny odszedł też od tradycji i dawnej więzi społecznej, niszcząc tym samym istotne składniki i motywy życia. Żyje zazwyczaj instynktownie; cywilizacja wszystko zmienia i "wygładza", z wyjątkiem skutków psychicznych stresów i frustracji.
Powstał także rozdźwięk między istniejącymi wartościami, których pułap znacznie się obniżył. Nastąpiło zmniejszenie zainteresowania wszelkimi działaniami i poczynaniami społecznymi. Staje się to powodem powstania nudy i życiowej pustki, które niekiedy przejawiają się w postaci uczucia beznadziejności istnienia.
Nie bez wpływu na to pozostaje zwiększone napięcie psychiczne, które spowodowane jest między innymi niestabilną sytuacją międzynarodową, zagrożeniem wojną totalną, niszczeniem środowiska naturalnego przez przemysł i motoryzację, powstawaniem miast i osiedli - kolosów, gdzie wszelki wymiar nie jest wymiarem ludzkim, gdzie człowiek staje się zagubiony i osamotniony. Stan ten potęguje wizja degeneracji otoczenia i samounicestwienia człowieka, poprzez pozbawienie go czystego powietrza, wody, gleby, zieleni, lasów i dzikiej, nieskażonej niczym przyrody.
Stąd też może wypływają, jako konieczna forma samoobrony, propagowane i deklarowane w zasadach ruchu naturystycznego działania, które mają, o ile nie całkowicie wyeliminować te zjawiska, to przynajmniej ograniczyć ich destrukcyjny wpływ na człowieka, społeczeństwo, ludzkość... Bo naturyzm, to nie tylko nagość, to niemalże cała filozofia.
Nie jest to błahy i niepoważny problem, bowiem uczucie stałej alienacji (wyobcowania) i poczucie braku bezpieczeństwa, powoduje także ujemne skutki społeczne: brak chęci i motywacji do pracy, życie z dnia na dzień. To wszystko, a także szybkie, różnorodne przemiany - społeczne, polityczne, ekonomiczne - jakie dokonują się wokół nas, i do których nie zawsze jest w stanie przystosować się często nawet zdrowy organizm, są powodem pojawienia się wielu przykrych dolegliwości. Powszechne stają się różnorakie postacie nerwic, których początkowymi objawami mogą być banalne stany niepokoju, lek, bezsenność...
Z czasem pojawia się rozdrażnienie, denerwowanie się z byle powodu, zaburzenia snu, brak stabilności psychicznej, trudności w skupianiu myśli i przejściowy zanik pamięci, odczuwanie nieokreślonego strachu, niekiedy bóle lub ucisk w klatce piersiowej, zawroty głowy, zaburzenia funkcji przewodu pokarmowego. Niekiedy wahania ciśnienia krwi, nieżyt żołądka, niedotlenienie mięśnia sercowego, spadek wagi ciała, impotencja i oziębłość płciowa.
Po dłuższym okresie bytowania w niekorzystnych warunkach, te dolegliwości mogą się pogłębiać, aby w końcu - nie tak rzadko - doprowadzić do trwałych schorzeń somatycznych: nadciśnienia, miażdżycy, zawału serca, choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy oraz kilku innych. Wielu znakomitych klinicystów uważa, iż główną, o ile nie wyłączną, przyczyną chorób narządów wewnętrznych są przeciążenia układu nerwowego, niewspółmierne do jego zdolności adaptacyjnych, które działają zapobiegawczo we wszystkich schorzeniach narządów wewnętrznych, wywodzących się ze spaczonych czynności ustroju w sferze psychicznej. Te przymioty, które obligatoryjnie obowiązują naturystów nie są tylko wymogiem papierkowym, zapisem w deklaracji, statucie, ale wynikają z naturalnego zachowania się człowieka nagiego wobec innych podobnych mu pobratymców. Jest to zupełnie oczywiste, że zbiorowa nagość w mieszanym gronie tworzy pewien klimat tolerancyjności i akceptacji wobec innych, jakimi by nie byli. A więc preferuje zalecane przez medycynę zdrowe relacje międzyludzkie. Te nawyki z plaży, sauny czy basenu są przenoszone przez prawdziwych naturystów do "tekstylnego życia".
Najlepszym sposobem na wszelkie ujemne reakcje psychiczne jest odwrócenie uwagi od wywołujących je myśli i skierowanie na takie sprawy, które wywołuję uczucie zadowolenia, przyjemności, radości... Czy tak może działać naturyzm? Odpowiedź jest chyba bardzo prosta.
Krzysztof Antoń
W ciągu tych lat, które upłynęły od pojawienia się na ziemi człowieka rozumnego, on sam niewiele się zmienił. Ogromnym przemianom uległo natomiast otaczające go środowisko, w jakim przychodzi mu żyć współcześnie, a do czego nie jest genetycznie przystosowany. Pełny początkowo kontakt z naturą osobnika z gatunku homo sapiens został w ostatnich latach znacznie ograniczony. Degradacja przyrody wywołuje określony niekorzystny wpływ na jego organizm. I to w sferze somatycznej (cielesnej) i psychicznej (duchowej). Zresztą zależności te wzajemnie się uzupełniają i trudno je rozdzielić. Mówi się przecież o psychosomatycznym powiązaniu procesów życiowych.
Dokonujący się postęp techniczny przeobraża otaczający świat, niewiele jednak inny staje się człowiek jako system psychiczno-emocjonalny. Z konieczności żyje w ciągłym pośpiechu. Towarzyszy temu znaczne napięcie nerwowe, a wygórowane ambicje - często niczym nie uzasadnione, nieżyczliwość, nietolerancja, zawiść, dwutorowość przekonań i postępowania, znacznie ten stan potęgują. Nawet najmniejszy wysiłek podejmowany w celu zwalczania niekorzystnego stanu emocjonalnego przyniesie poprawę i ułatwi dalszą egzystencję. Pomóc może w tym - są na to dowody - także i zdecydowanie się na naturyzm ('.).
Człowiek współczesny odszedł też od tradycji i dawnej więzi społecznej, niszcząc tym samym istotne składniki i motywy życia. Żyje zazwyczaj instynktownie; cywilizacja wszystko zmienia i "wygładza", z wyjątkiem skutków psychicznych stresów i frustracji.
Powstał także rozdźwięk między istniejącymi wartościami, których pułap znacznie się obniżył. Nastąpiło zmniejszenie zainteresowania wszelkimi działaniami i poczynaniami społecznymi. Staje się to powodem powstania nudy i życiowej pustki, które niekiedy przejawiają się w postaci uczucia beznadziejności istnienia.
Nie bez wpływu na to pozostaje zwiększone napięcie psychiczne, które spowodowane jest między innymi niestabilną sytuacją międzynarodową, zagrożeniem wojną totalną, niszczeniem środowiska naturalnego przez przemysł i motoryzację, powstawaniem miast i osiedli - kolosów, gdzie wszelki wymiar nie jest wymiarem ludzkim, gdzie człowiek staje się zagubiony i osamotniony. Stan ten potęguje wizja degeneracji otoczenia i samounicestwienia człowieka, poprzez pozbawienie go czystego powietrza, wody, gleby, zieleni, lasów i dzikiej, nieskażonej niczym przyrody.
Stąd też może wypływają, jako konieczna forma samoobrony, propagowane i deklarowane w zasadach ruchu naturystycznego działania, które mają, o ile nie całkowicie wyeliminować te zjawiska, to przynajmniej ograniczyć ich destrukcyjny wpływ na człowieka, społeczeństwo, ludzkość... Bo naturyzm, to nie tylko nagość, to niemalże cała filozofia.
Nie jest to błahy i niepoważny problem, bowiem uczucie stałej alienacji (wyobcowania) i poczucie braku bezpieczeństwa, powoduje także ujemne skutki społeczne: brak chęci i motywacji do pracy, życie z dnia na dzień. To wszystko, a także szybkie, różnorodne przemiany - społeczne, polityczne, ekonomiczne - jakie dokonują się wokół nas, i do których nie zawsze jest w stanie przystosować się często nawet zdrowy organizm, są powodem pojawienia się wielu przykrych dolegliwości. Powszechne stają się różnorakie postacie nerwic, których początkowymi objawami mogą być banalne stany niepokoju, lek, bezsenność...
Z czasem pojawia się rozdrażnienie, denerwowanie się z byle powodu, zaburzenia snu, brak stabilności psychicznej, trudności w skupianiu myśli i przejściowy zanik pamięci, odczuwanie nieokreślonego strachu, niekiedy bóle lub ucisk w klatce piersiowej, zawroty głowy, zaburzenia funkcji przewodu pokarmowego. Niekiedy wahania ciśnienia krwi, nieżyt żołądka, niedotlenienie mięśnia sercowego, spadek wagi ciała, impotencja i oziębłość płciowa.
Po dłuższym okresie bytowania w niekorzystnych warunkach, te dolegliwości mogą się pogłębiać, aby w końcu - nie tak rzadko - doprowadzić do trwałych schorzeń somatycznych: nadciśnienia, miażdżycy, zawału serca, choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy oraz kilku innych. Wielu znakomitych klinicystów uważa, iż główną, o ile nie wyłączną, przyczyną chorób narządów wewnętrznych są przeciążenia układu nerwowego, niewspółmierne do jego zdolności adaptacyjnych, które działają zapobiegawczo we wszystkich schorzeniach narządów wewnętrznych, wywodzących się ze spaczonych czynności ustroju w sferze psychicznej. Te przymioty, które obligatoryjnie obowiązują naturystów nie są tylko wymogiem papierkowym, zapisem w deklaracji, statucie, ale wynikają z naturalnego zachowania się człowieka nagiego wobec innych podobnych mu pobratymców. Jest to zupełnie oczywiste, że zbiorowa nagość w mieszanym gronie tworzy pewien klimat tolerancyjności i akceptacji wobec innych, jakimi by nie byli. A więc preferuje zalecane przez medycynę zdrowe relacje międzyludzkie. Te nawyki z plaży, sauny czy basenu są przenoszone przez prawdziwych naturystów do "tekstylnego życia".
Najlepszym sposobem na wszelkie ujemne reakcje psychiczne jest odwrócenie uwagi od wywołujących je myśli i skierowanie na takie sprawy, które wywołuję uczucie zadowolenia, przyjemności, radości... Czy tak może działać naturyzm? Odpowiedź jest chyba bardzo prosta.
Krzysztof Antoń
(dokończenie)
ROZDZIAŁ IV
§26.
Zarząd Główny -Stowarzyszenia składa się z 11 - 17 osób, w tym:
a) prezesa,
b) trzech wiceprezesów,
c) sekretarza,
d) skarbnika,
e) 5 - II członków Zarządu.
§ 27.
1. Uchwały Zarządu Głównego padają zwykłą większością głosów, przy obecności co najmniej polowy członków, w tym prezesa lub jednego z wiceprezesów. W razie równości głosów decyduje głos przewodniczącego zebrania.
2. Posiedzenia Zarządu Głównego odbywają się raz na kwartał.
§ 28.
Do kompetencji Zarządu Głównego należy:
1. Reprezentowanie Stowarzyszenia na zewnątrz i działanie w jego imieniu.
2. Kierowanie działalnością Stowarzyszenia, realizowanie jego zadań zgodnie ze Statutem oraz uchwałami Walnego Zjazdu Delegatów.
3. Powoływanie w miarę potrzeb komisji problemowych lub sekcji
4. Zwoływanie Walnego Zjazdu Delegatów.
5. Powoływanie i rozwiązywanie Oddziałów.
6. Nadzorowanie działalności Oddziałów Stowarzyszenia z jednoczesnym wydawaniem wiążących wytycznych zgodnych ze Statutem i Uchwałami Walnego Zjazdu.
7. Podejmowanie uchwał w sprawie wykluczenia członka ze Stowarzyszenia.
8. Zarządzanie całym majątkiem Stowarzyszenia.
9. Występowanie z wnioskami do Walnego Zjazdu o nadanie członkostwa honorowego.
10. Zaciąganie zobowiązań i zawieranie umów.
11. Załatwianie innych spraw Stowarzyszenia, które na mocy ogólnych przepisów prawa lub Statutu, należą do wyłącznej kompetencji Zarządu Głównego,
§29.
Organem kontroli wewnętrznej Stowarzyszenia jest Główna Komisja Rewizyjna składająca się z 7 - 11 osób, spośród których wybiera ona przewodniczącego i jego zastępcę.
§ 30.
Główna Komisja Rewizyjna powołana jest do przeprowadzenia przynajmniej raz w roku kontroli całokształtu działalności Stowarzyszenia ze szczególnym uwzględnieniem działalności finansowo-gospodarczej, pod względem celowości, rzetelności i gospodarności.
1. Prezydium Zarządu Komisji działa na podstawie regulaminu.
2. Główna Komisja Rewizyjna ma prawo żądania zwołania Nadzwyczajnego Walnego Zjazdu w przypadku nie respektowania przez Zarząd Główny jej zaleceń.
3. Nadzoruje i koordynuje działalność Komisji Rewizyjnych Oddziałów.
4. Wnioskuje do Walnego Zjazdu Delegatów w sprawie udzielenia absolutorium ustępującemu Zarządowi Głównemu.
5. Członkowie Głównej Komisji Rewizyjne) mogą brać udział w posiedzeniach Zarządu Głównego z głosem doradczym.
§31.
1. Spory wynikłe pomiędzy członkami Stowarzyszenia rozstrzygane są przez Zarząd Główny.
2. Od Uchwały Zarządu Głównego w sprawach sporu między członkami Stowarzyszenia przysługuje odwołanie do Walnego Zjazdu Delegatów, którego uchwala Jest ostateczna.
ROZDZIAŁ V Oddziały Terenowe Stowarzyszenia
§ 32.
1. Oddziały Terenowe są powoływane na podstawie Uchwały Zarządu Głównego w miejscowości, w które) zamieszkuje co najmniej 20 członków
2. Uchwała o powołaniu Oddziału określa teren działalności i siedzibę Oddziału.
§ 33.
Władzami Oddziału są:
1. Walny Zjazd Członków Oddziału.
2. Zarząd Oddziału,
3. Komisja Rewizyjna Oddziału.
§34.
1. Najwyższa władzą Oddziału jest Walny Zjazd Członków Oddziału zwoływany przez Zarząd Oddziału.
2. Władze Oddziału w przypadku ustąpienia części członków tych władz mają prawo kooptacji, z tym że liczba dokooptowanych nie może przekroczyć liczby osób pochodzących z wyboru.
§35.
Zarząd Oddziału liczy 7-11 członków i składa się z Prezesa Oddziału, 2 wiceprezesów, skarbnika, sekretarza oraz 2-6 członków Zarządu Oddziału.
§ 36.
Komisja Rewizyjna Oddziału składa się z 7 - 9 członków i wybiera spośród siebie przewodniczącego. Szczegółowy zakres działania określa regulamin zatwierdzony przez Walny Zjazd Członków Oddziału.
§ 37.
Do kompetencji Walnego Zjazdu Członków Oddziału należy:
1. Uchwalanie programu działalności Oddziału zgodnie z postanowieniami Statutu I uchwała mi naczelnych władz Stowarzyszenia.
2. Rozpatrywanie sprawozdań 7. działalności Za rządu Oddziału i Komisji Rewizyjnej.
3. Podejmowanie uchwal przedstawionych przez Zarząd. Komisję Rewizyjną i członków Oddziału.
4. Wybór Zarządu, Komisji Rewizyjnej Oddziału oraz Delegatów na Walny Zjazd Stowarzyszenia.
5. Podejmowanie innych uchwal, które wymagała decyzji Walnego Zjazdu Członków Oddziału.
§38
Do kompetencji Zarządu Oddziału należy:
1. Kierowanie pracą Oddziału zgodnie z postanowieniami Statutu Stowarzyszenia, uchwałami Walnego Zjazdu Delegatów Stowarzyszenia, wytycznymi Zarządu Głównego oraz uchwałami Walnego Zjazdu Członków Oddziału.
2. Reprezentowanie Oddziału na zewnątrz i działanie w jego imieniu.
3. Występowanie do Zarządu Głównego z wnioskami o nadanie członkostwa honorowego.
4. Uchwalanie regulaminów wewnętrznych.
5. Uchwalanie preliminarza i budżetu Oddziału oraz podejmowanie decyzji w sprawach majątkowych, w ramach uprawnień udzielonych przez Zarząd Główny.
6. Zwoływanie Walnego Zjazdu Członków Od działu.
7. Podejmowanie uchwał w sprawach nie za strzeżonych do zakresu uprawnień Innych władz Stowarzyszenia.
ROZDZIAŁ VI Fundusze i majątek Stowarzyszenia
§ 39.
1. Majątek Stowarzyszenia stanową ruchomości, nieruchomości 1 fundusze.
2. Na fundusze składają się:
a) składki członkowskie,
b) dotacje, darowizny i zapisy,
c) wpływy z działalności statutowej i gospodarczej.
§40.
1. Stowarzyszenie prowadzi działalności finansową zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami.
2. Formy i tryb prowadzenia rachunkowości określa Zarząd Główny.
§41
1. Do ważnych pism i dokumentów wiążących Stowarzyszenie pod względem finansowym wymagane są dwa podpisy:
- prezesa lub jednego / wiceprezesów,
- skarbnika.
2. Do ważności innych niż finansowe pism i dokumentów wystarczy podpis prezesa lub jednego z wiceprezesów.
ROZDZIAŁ VII
§42.
Uchwałę w sprawie zmiany Statutu podejmuje Walny Zjazd Delegatów, zwołany w tym celu, większością 2/3 głosów delegatów przy obecności co najmniej polowy osób upewnionych do głosowania. Wszelkie zmiany Statutu wymagają zatwierdzenia przez władzę rejestrującą.
§43.
Uchwałę o rozwiązaniu Stowarzyszenia podejmuje Walny Zjazd Delegatów zwołany w rym celu, większością 2/3 głosów delegatów przy obecności co najmniej polowy owili uprawnionych do głosowania.
§ 44. Uchwała Walnego Zjazdu Delegatów o przeinaczeniu majątku Stowarzyszenia podlega zatwierdzeniu przez władzę rejestrującą.
ROZDZIAŁ IV
§26.
Zarząd Główny -Stowarzyszenia składa się z 11 - 17 osób, w tym:
a) prezesa,
b) trzech wiceprezesów,
c) sekretarza,
d) skarbnika,
e) 5 - II członków Zarządu.
§ 27.
1. Uchwały Zarządu Głównego padają zwykłą większością głosów, przy obecności co najmniej polowy członków, w tym prezesa lub jednego z wiceprezesów. W razie równości głosów decyduje głos przewodniczącego zebrania.
2. Posiedzenia Zarządu Głównego odbywają się raz na kwartał.
§ 28.
Do kompetencji Zarządu Głównego należy:
1. Reprezentowanie Stowarzyszenia na zewnątrz i działanie w jego imieniu.
2. Kierowanie działalnością Stowarzyszenia, realizowanie jego zadań zgodnie ze Statutem oraz uchwałami Walnego Zjazdu Delegatów.
3. Powoływanie w miarę potrzeb komisji problemowych lub sekcji
4. Zwoływanie Walnego Zjazdu Delegatów.
5. Powoływanie i rozwiązywanie Oddziałów.
6. Nadzorowanie działalności Oddziałów Stowarzyszenia z jednoczesnym wydawaniem wiążących wytycznych zgodnych ze Statutem i Uchwałami Walnego Zjazdu.
7. Podejmowanie uchwał w sprawie wykluczenia członka ze Stowarzyszenia.
8. Zarządzanie całym majątkiem Stowarzyszenia.
9. Występowanie z wnioskami do Walnego Zjazdu o nadanie członkostwa honorowego.
10. Zaciąganie zobowiązań i zawieranie umów.
11. Załatwianie innych spraw Stowarzyszenia, które na mocy ogólnych przepisów prawa lub Statutu, należą do wyłącznej kompetencji Zarządu Głównego,
§29.
Organem kontroli wewnętrznej Stowarzyszenia jest Główna Komisja Rewizyjna składająca się z 7 - 11 osób, spośród których wybiera ona przewodniczącego i jego zastępcę.
§ 30.
Główna Komisja Rewizyjna powołana jest do przeprowadzenia przynajmniej raz w roku kontroli całokształtu działalności Stowarzyszenia ze szczególnym uwzględnieniem działalności finansowo-gospodarczej, pod względem celowości, rzetelności i gospodarności.
1. Prezydium Zarządu Komisji działa na podstawie regulaminu.
2. Główna Komisja Rewizyjna ma prawo żądania zwołania Nadzwyczajnego Walnego Zjazdu w przypadku nie respektowania przez Zarząd Główny jej zaleceń.
3. Nadzoruje i koordynuje działalność Komisji Rewizyjnych Oddziałów.
4. Wnioskuje do Walnego Zjazdu Delegatów w sprawie udzielenia absolutorium ustępującemu Zarządowi Głównemu.
5. Członkowie Głównej Komisji Rewizyjne) mogą brać udział w posiedzeniach Zarządu Głównego z głosem doradczym.
§31.
1. Spory wynikłe pomiędzy członkami Stowarzyszenia rozstrzygane są przez Zarząd Główny.
2. Od Uchwały Zarządu Głównego w sprawach sporu między członkami Stowarzyszenia przysługuje odwołanie do Walnego Zjazdu Delegatów, którego uchwala Jest ostateczna.
ROZDZIAŁ V Oddziały Terenowe Stowarzyszenia
§ 32.
1. Oddziały Terenowe są powoływane na podstawie Uchwały Zarządu Głównego w miejscowości, w które) zamieszkuje co najmniej 20 członków
2. Uchwała o powołaniu Oddziału określa teren działalności i siedzibę Oddziału.
§ 33.
Władzami Oddziału są:
1. Walny Zjazd Członków Oddziału.
2. Zarząd Oddziału,
3. Komisja Rewizyjna Oddziału.
§34.
1. Najwyższa władzą Oddziału jest Walny Zjazd Członków Oddziału zwoływany przez Zarząd Oddziału.
2. Władze Oddziału w przypadku ustąpienia części członków tych władz mają prawo kooptacji, z tym że liczba dokooptowanych nie może przekroczyć liczby osób pochodzących z wyboru.
§35.
Zarząd Oddziału liczy 7-11 członków i składa się z Prezesa Oddziału, 2 wiceprezesów, skarbnika, sekretarza oraz 2-6 członków Zarządu Oddziału.
§ 36.
Komisja Rewizyjna Oddziału składa się z 7 - 9 członków i wybiera spośród siebie przewodniczącego. Szczegółowy zakres działania określa regulamin zatwierdzony przez Walny Zjazd Członków Oddziału.
§ 37.
Do kompetencji Walnego Zjazdu Członków Oddziału należy:
1. Uchwalanie programu działalności Oddziału zgodnie z postanowieniami Statutu I uchwała mi naczelnych władz Stowarzyszenia.
2. Rozpatrywanie sprawozdań 7. działalności Za rządu Oddziału i Komisji Rewizyjnej.
3. Podejmowanie uchwal przedstawionych przez Zarząd. Komisję Rewizyjną i członków Oddziału.
4. Wybór Zarządu, Komisji Rewizyjnej Oddziału oraz Delegatów na Walny Zjazd Stowarzyszenia.
5. Podejmowanie innych uchwal, które wymagała decyzji Walnego Zjazdu Członków Oddziału.
§38
Do kompetencji Zarządu Oddziału należy:
1. Kierowanie pracą Oddziału zgodnie z postanowieniami Statutu Stowarzyszenia, uchwałami Walnego Zjazdu Delegatów Stowarzyszenia, wytycznymi Zarządu Głównego oraz uchwałami Walnego Zjazdu Członków Oddziału.
2. Reprezentowanie Oddziału na zewnątrz i działanie w jego imieniu.
3. Występowanie do Zarządu Głównego z wnioskami o nadanie członkostwa honorowego.
4. Uchwalanie regulaminów wewnętrznych.
5. Uchwalanie preliminarza i budżetu Oddziału oraz podejmowanie decyzji w sprawach majątkowych, w ramach uprawnień udzielonych przez Zarząd Główny.
6. Zwoływanie Walnego Zjazdu Członków Od działu.
7. Podejmowanie uchwał w sprawach nie za strzeżonych do zakresu uprawnień Innych władz Stowarzyszenia.
ROZDZIAŁ VI Fundusze i majątek Stowarzyszenia
§ 39.
1. Majątek Stowarzyszenia stanową ruchomości, nieruchomości 1 fundusze.
2. Na fundusze składają się:
a) składki członkowskie,
b) dotacje, darowizny i zapisy,
c) wpływy z działalności statutowej i gospodarczej.
§40.
1. Stowarzyszenie prowadzi działalności finansową zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami.
2. Formy i tryb prowadzenia rachunkowości określa Zarząd Główny.
§41
1. Do ważnych pism i dokumentów wiążących Stowarzyszenie pod względem finansowym wymagane są dwa podpisy:
- prezesa lub jednego / wiceprezesów,
- skarbnika.
2. Do ważności innych niż finansowe pism i dokumentów wystarczy podpis prezesa lub jednego z wiceprezesów.
ROZDZIAŁ VII
§42.
Uchwałę w sprawie zmiany Statutu podejmuje Walny Zjazd Delegatów, zwołany w tym celu, większością 2/3 głosów delegatów przy obecności co najmniej polowy osób upewnionych do głosowania. Wszelkie zmiany Statutu wymagają zatwierdzenia przez władzę rejestrującą.
§43.
Uchwałę o rozwiązaniu Stowarzyszenia podejmuje Walny Zjazd Delegatów zwołany w rym celu, większością 2/3 głosów delegatów przy obecności co najmniej polowy owili uprawnionych do głosowania.
§ 44. Uchwała Walnego Zjazdu Delegatów o przeinaczeniu majątku Stowarzyszenia podlega zatwierdzeniu przez władzę rejestrującą.
Humanizm, elitarność, profesjonalizm
Rozmowa z prezydentem Międzynarodowej Federacji Naturystycznej panem Bartem Wijnbergiem
- Czy zechce Pan przedstawić czytelnikom "NATURY - NATURYZMU" główne cele Międzynarodowej Federacji Naturystycznej?
- Bardzo proszę. Zacznę od tego, że jesteśmy organizacją znacznie starszą niż się wielu osobom może zdawać. Międzynarodowa Federacja Naturystyczna, w skrócie zwana INF, powstała w sierpniu roku 1953, a przystąpiły do niej liczne organizacje poszczególnych państw. Członków-założycieli łączył zamiar wspólnego szerzenia naturyzmu pojmowanego jako ruch służący osiągnięciu jedności z naturą. Tak rozumiany naturyzm koncentruje się na praktykowaniu szacunku dla natury, innych ludzi i szacunku do siebie samego. Element nagości jest więc przy takim postawieniu sprawy niezwykle ważny, ale nie jedyny dla określenia istoty naturyzmu, który jest dla nas ruchem w swych treściach głęboko humanistycznym.
- Bawi Pan w Polsce wraz z wiceprezydentem INF Karlem Josefem Dressenem na zaproszenie Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Czy INF ma równie bliskie kontakty z naturystami z pozostałych krajów Europy Wschodniej?
- W gruncie rzeczy poza NRD, gdzie naturyzm ma długoletnie tradycje, i Polską, gdzie w ostatnich latach rozwija się tak żywiołowo, w Europie Wschodniej naturyści stawiają dopiero pierwsze kroki. Utrzymujemy z nimi kontakty poprzez tzw. członków korespondentów. Liczymy na to, że już wkrótce zarówno w Czechosłowacji, jak i na Węgrzech, nasz ruch okrzepnie organizacyjnie. Entuzjastów nie brakuje bowiem nigdzie.
- Czy INF prowadzi statystykę dotycząca ilości naturystów na świecie?
- Możemy tylko mówić o statystyce w przypadku tych, którzy potwierdzają swą przynależność do INF po przez płacenie składek. Jest nas 250 tysięcy "zorganizowanych" natury stów. Ilość pozostałych możemy tylko szacować. Myślę, że jest ich na świecie co najmniej 20 milionów. To jest naprawdę duży ruch. Proszę spojrzeć na ten przewodnik po naturystycznych ośrodkach i plażach całego świata również i polskich. Jest tu 850 stron i adresy 800 terenów klubowych znajdujących się poza plażami publicznymi.
- Ile krajów zrzesza INF? Czy są wśród nich takie, w których naturyzm wzbudza sensację?
- W mojej ojczyźnie - Holandii - po raz ostatni próbowano napisać sensacyjny reportaż z ośrodka naturystycznego jakieś 5 - 6 lat temu. Francuska federacja naturystyczna uznana została przez tamtejszy rząd za jedną z organizacji działających na rzecz młodzieży i oświaty. Podobnie jest w kilku innych krajach. Obecnie zrzeszamy 26 narodowych stowarzyszeń i właściwie tylko w jednym z państw próbuje się czasami otoczyć któryś z klubów atmosferą sensacji. Tym państwem są Stany Zjednoczone.
- A Polska?
- Stowarzyszenie Naturystów Polskich formalnie nie jest jeszcze członkiem INF. Po przeprowadzonych tu rozmowach spodziewać się można jesienią podjęcia decyzji o przyjęciu SNP do INF. W przypadku takiej decyzji SNP otrzymałoby pełne prawa członkowskie INF-u od 1 stycznia 1991 roku.
- Panie Prezydencie, wkrótce w Zurychu obradować będzie kolejny Kongres Międzynarodowej Federacji Naturystycznej. Co tym razem będzie wiodącym tematem dyskusji?
- Kongresy obradują raz na 4 lata. Tegoroczny poświęcony będzie wyzwaniom, jakie niesie ze sobą naturyzm zorganizowany. Chcemy rozrastać się nie gubiąc jednocześnie po drodze najcenniejszych humanistycznych treści naszego ruchu. Uważamy, że naturyzm, z którym czujemy się związani, nie powinien być łatwo i powszechnie dostępny, powinien być w pewnym sensie elitarny, uprawiany w obiektach zamkniętych przez ludzi akceptujących i praktykujących jego humanistyczne wartości. Druga sprawa, którą zajmie się Kongres, to sposoby dotarcia do ludzi, którzy chcieliby zbliżyć się do naszego ruchu, ale nie wiedzą w jaki sposób powinni to uczynić.
- Czytelników "NATURY - NATURYZMU" zapewne zainteresuje od kiedy jest Pan naturystą...
- Ja i żona jesteśmy naturystami już prawie 20 lat, konkretnie od roku 1971.
- A czym się Pan trudni zawodowo?
- Pracuję dla holenderskiego ministerstwa zdrowia.
- Prezydentura w INF nie wiąże się więc z biznesem?
- Jesteśmy dalecy od myśli skomercjalizowania naturyzmu. Przeczyłoby to samej jego istocie. Stawiamy na profesjonalizm dotyczący obsługi naszego ruchu, na zapewnienie naturystom najlepszych warunków w najlepszych ośrodkach, ale nie na komercjalizację, nie na robienie biznesu.
- Panie Prezydencie, serdecznie dziękuję za rozmowę.
rozm. Stanisław K. Oracz
Rozmowa z prezydentem Międzynarodowej Federacji Naturystycznej panem Bartem Wijnbergiem
- Czy zechce Pan przedstawić czytelnikom "NATURY - NATURYZMU" główne cele Międzynarodowej Federacji Naturystycznej?
- Bardzo proszę. Zacznę od tego, że jesteśmy organizacją znacznie starszą niż się wielu osobom może zdawać. Międzynarodowa Federacja Naturystyczna, w skrócie zwana INF, powstała w sierpniu roku 1953, a przystąpiły do niej liczne organizacje poszczególnych państw. Członków-założycieli łączył zamiar wspólnego szerzenia naturyzmu pojmowanego jako ruch służący osiągnięciu jedności z naturą. Tak rozumiany naturyzm koncentruje się na praktykowaniu szacunku dla natury, innych ludzi i szacunku do siebie samego. Element nagości jest więc przy takim postawieniu sprawy niezwykle ważny, ale nie jedyny dla określenia istoty naturyzmu, który jest dla nas ruchem w swych treściach głęboko humanistycznym.
- Bawi Pan w Polsce wraz z wiceprezydentem INF Karlem Josefem Dressenem na zaproszenie Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Czy INF ma równie bliskie kontakty z naturystami z pozostałych krajów Europy Wschodniej?
- W gruncie rzeczy poza NRD, gdzie naturyzm ma długoletnie tradycje, i Polską, gdzie w ostatnich latach rozwija się tak żywiołowo, w Europie Wschodniej naturyści stawiają dopiero pierwsze kroki. Utrzymujemy z nimi kontakty poprzez tzw. członków korespondentów. Liczymy na to, że już wkrótce zarówno w Czechosłowacji, jak i na Węgrzech, nasz ruch okrzepnie organizacyjnie. Entuzjastów nie brakuje bowiem nigdzie.
- Czy INF prowadzi statystykę dotycząca ilości naturystów na świecie?
- Możemy tylko mówić o statystyce w przypadku tych, którzy potwierdzają swą przynależność do INF po przez płacenie składek. Jest nas 250 tysięcy "zorganizowanych" natury stów. Ilość pozostałych możemy tylko szacować. Myślę, że jest ich na świecie co najmniej 20 milionów. To jest naprawdę duży ruch. Proszę spojrzeć na ten przewodnik po naturystycznych ośrodkach i plażach całego świata również i polskich. Jest tu 850 stron i adresy 800 terenów klubowych znajdujących się poza plażami publicznymi.
- Ile krajów zrzesza INF? Czy są wśród nich takie, w których naturyzm wzbudza sensację?
- W mojej ojczyźnie - Holandii - po raz ostatni próbowano napisać sensacyjny reportaż z ośrodka naturystycznego jakieś 5 - 6 lat temu. Francuska federacja naturystyczna uznana została przez tamtejszy rząd za jedną z organizacji działających na rzecz młodzieży i oświaty. Podobnie jest w kilku innych krajach. Obecnie zrzeszamy 26 narodowych stowarzyszeń i właściwie tylko w jednym z państw próbuje się czasami otoczyć któryś z klubów atmosferą sensacji. Tym państwem są Stany Zjednoczone.
- A Polska?
- Stowarzyszenie Naturystów Polskich formalnie nie jest jeszcze członkiem INF. Po przeprowadzonych tu rozmowach spodziewać się można jesienią podjęcia decyzji o przyjęciu SNP do INF. W przypadku takiej decyzji SNP otrzymałoby pełne prawa członkowskie INF-u od 1 stycznia 1991 roku.
- Panie Prezydencie, wkrótce w Zurychu obradować będzie kolejny Kongres Międzynarodowej Federacji Naturystycznej. Co tym razem będzie wiodącym tematem dyskusji?
- Kongresy obradują raz na 4 lata. Tegoroczny poświęcony będzie wyzwaniom, jakie niesie ze sobą naturyzm zorganizowany. Chcemy rozrastać się nie gubiąc jednocześnie po drodze najcenniejszych humanistycznych treści naszego ruchu. Uważamy, że naturyzm, z którym czujemy się związani, nie powinien być łatwo i powszechnie dostępny, powinien być w pewnym sensie elitarny, uprawiany w obiektach zamkniętych przez ludzi akceptujących i praktykujących jego humanistyczne wartości. Druga sprawa, którą zajmie się Kongres, to sposoby dotarcia do ludzi, którzy chcieliby zbliżyć się do naszego ruchu, ale nie wiedzą w jaki sposób powinni to uczynić.
- Czytelników "NATURY - NATURYZMU" zapewne zainteresuje od kiedy jest Pan naturystą...
- Ja i żona jesteśmy naturystami już prawie 20 lat, konkretnie od roku 1971.
- A czym się Pan trudni zawodowo?
- Pracuję dla holenderskiego ministerstwa zdrowia.
- Prezydentura w INF nie wiąże się więc z biznesem?
- Jesteśmy dalecy od myśli skomercjalizowania naturyzmu. Przeczyłoby to samej jego istocie. Stawiamy na profesjonalizm dotyczący obsługi naszego ruchu, na zapewnienie naturystom najlepszych warunków w najlepszych ośrodkach, ale nie na komercjalizację, nie na robienie biznesu.
- Panie Prezydencie, serdecznie dziękuję za rozmowę.
rozm. Stanisław K. Oracz
Komunikat Zarządu Głównego Stowarzyszenia Naturystów Polskich
Podczas pobytu w Polsce przedstawicieli Międzynarodowej Federacji Naturystycznej (INF) - Prezydenta INF Barta Wijnberga oraz 1-go Wiceprezydenta INF Karola Josefa Dressena - odbyły się w Łodzi oficjalne rozmowy z kierownictwem Stowarzyszenia Naturystów Polskich. SNP reprezentowali: Prezes Józef Kubicki, Sekretarz SNP Wiesław Niedzielski, Skarbnik SNP Wojciech Wieczorek, Członek ZG SNP Ryszard Szylman, Członek - korespondent INF Adam Chrzuszcz. Omawiano szczegółowo warunki przystąpienia SNP do INF. Ustalono, ze po przedstawieniu wszystkich wymaganych dokumentów SNP zostanie przyjęte do INF z dniem 1 stycznia 1991 r.
Przedstawicieli INF zapoznano ze strukturą organizacyjna, osiągnięciami i problemami ruchu naturystycznego w Polsce. Strona polska nie jest w pełni zadowolona z przeprowadzonych rozmów. Liderzy INF działają zachowawczo - nie wyrazili np. zainteresowania prowadzeniem wspólnej działalności gospodarczej.
W ocenie przedstawicieli SNP - INF ogranicza się jedynie do pełnienia roli "skrzynki kontaktowej" pomiędzy federacjami 26 zrzeszonych krajów.
Spotkanie przedstawicieli INF 1 SNP było konieczne i na pewno stworzyło podstawy do włączenia się organizacji polskich naturystów w działalność na forum międzynarodowym.
Zarząd Główny SNP
Podczas pobytu w Polsce przedstawicieli Międzynarodowej Federacji Naturystycznej (INF) - Prezydenta INF Barta Wijnberga oraz 1-go Wiceprezydenta INF Karola Josefa Dressena - odbyły się w Łodzi oficjalne rozmowy z kierownictwem Stowarzyszenia Naturystów Polskich. SNP reprezentowali: Prezes Józef Kubicki, Sekretarz SNP Wiesław Niedzielski, Skarbnik SNP Wojciech Wieczorek, Członek ZG SNP Ryszard Szylman, Członek - korespondent INF Adam Chrzuszcz. Omawiano szczegółowo warunki przystąpienia SNP do INF. Ustalono, ze po przedstawieniu wszystkich wymaganych dokumentów SNP zostanie przyjęte do INF z dniem 1 stycznia 1991 r.
Przedstawicieli INF zapoznano ze strukturą organizacyjna, osiągnięciami i problemami ruchu naturystycznego w Polsce. Strona polska nie jest w pełni zadowolona z przeprowadzonych rozmów. Liderzy INF działają zachowawczo - nie wyrazili np. zainteresowania prowadzeniem wspólnej działalności gospodarczej.
W ocenie przedstawicieli SNP - INF ogranicza się jedynie do pełnienia roli "skrzynki kontaktowej" pomiędzy federacjami 26 zrzeszonych krajów.
Spotkanie przedstawicieli INF 1 SNP było konieczne i na pewno stworzyło podstawy do włączenia się organizacji polskich naturystów w działalność na forum międzynarodowym.
Zarząd Główny SNP
Porno na wideo
W stosunku do tego typu filmów najczęściej używa się określeń "pornusy" lub bardziej obcesowo "pornuchy". Mówi się też o nich "filmy przyrodnicze" albo po prostu "filmy o tych sprawach". Ostatnio można się też spotkać ze sformułowaniem wziętym ze sklepu z zabawkami: oglądałem wczoraj fajne "klocki". Pornografia płynie do nas coraz szerszym strumieniem. Kiedyś kasety z nagraniami przemycano przez granicę. Teraz celnicy przestali się interesować tym, co jest na taśmie.
Zapotrzebowanie na filmy porno jest w Polsce coraz większe. Wiąże się to z systematycznie rosnącą liczbą magnetowidów (podobno mamy ich już ponad milion). Tak się bowiem jakoś składa, że każdy świeżo upieczony posiadacz wideo na początek musi sięgnąć po kasetę z "Rambo", "Cobrą", "Akademią policyjną" no i właśnie porno. Zresztą i później "klocki" zajmują poczesne miejsce w wielu domowych wideotekach. Jedną z najbardziej znanych u nas firm pornograficznych jest zachodnioniemiecki "Ribu Film". Reżyserzy wytwórni największą wagę przykładają do pokazywania szczegółów. Unikają scen zbiorowych i nie przywiązują wagi do scenografii. W sposób odmienny podchodzi do pracy nasza rodaczka, obecnie właścicielka jednej z najlepiej prosperujących wytwórni filmów porno na Zachodzie, Teresa Orlowsky. Oczywiście ona również nie jest pruderyjna, ale spotkania partnerów (często kilkorga) odbywają się w pięknych apartamentach, np. w stylu arabskim, na tle fontann (albo zgoła w fontannach) czy stylowych kominków. Często akcja rozgrywa się wśród ludzi show-biznesu, co zmusza do dość starannego doboru aktorów, a przede wszystkim aktorek. Inny styl - hard porno - preferują wytwórnie anglojęzyczne. Amerykanie produkują np. dużo filmów pełnometrażowych czasami z dość skomplikowana (oczywiście jak na tego typu obrazy) akcją, pełną zaskakujących wydarzeń.
Francuzi podchodzą do tematu w sposób "figlarny". Z ekranu nie tchnie duchotą, jak w przypadku filmów niemieckich, lecz zadowoleniem i wesołością. Miłość fizyczna nie stanowi domeny ludzi młodych i szczupłych. Twórcy znad Sekwany przenoszą nader często swoich bohaterów w inne czasy, w epokę Ludwika XIV lub lata dwudzieste naszego wieku. Osobnym gatunkiem porno, jaki można spotkać, są kasety z reklamami filmów. Na godzinnej kasecie znajdują się najciekawsze fragmenty kilkudziesięciu filmów z komentarzami. A oto jak reklamuje się nim pt. "Beverly Hills": Ludzie mieszkający w Beverly Hills mają dwie pasje: interesy i seks. Kto ma dużo pieniędzy zajmuje się seksem robiąc przerwy na załatwianie interesów. Kto ma mnóstwo pieniędzy, ten ma w głowie tylko seks".
W ciągu ostatnich kilku lat można mówić o pewnym postępie jakościowym na naszym rynku porno. Jakość nagrań jest coraz wyższa. Do rzadkości należą amatorskie filmiki realizowane z udziałem przypadkowych osób mających... brudne nogi. Coraz więcej filmów posiada też polską wersję językową. Cechą charakterystyczną wielu oryginalnych zachodnich kaset porno są fragmenty ostrzegające przed AIDS.
Światowy rynek filmów porno zawdzięcza swój rozwój właśnie AIDS, tej straszliwej pladze naszego wieku. Oglądanie stało się po prostu bezpieczniejsze niż wszelkie centra rozkoszy i usług "na żywo". Na początku lat osiemdziesiątych wytwórnie porno znalazły się bowiem w poważnym kryzysie. Drobniejsze firmy wręcz zniknęły z rynku. Ostatnio wszystko jednak wróciło do normy. Interes idzie tak dobrze, że postanowiono nawet najlepszym odtwórcom ról filmowych i twórcom filmów przyznać "Porno Oscary". W ubiegłym roku uroczystość wręczania złotych statuetek zorganizowano w hotelu "Tropicana" w Las Vegas. Jak podaje tygodnik "Ekran" impreza miała charakter prywatnego party, wyłącznie za zaproszeniami i przyciągnęła około 500 osób, oczywiście głównie z branży porno. Oscarami uhonorowano 29 osób. Dodajmy jeszcze, iż gwiazdami w Las Vegas, byli: John Leslie, zdobywca nagrody dla najlepszego reżysera wideo, aktorki: Nina Harley (najlepsza w roli drugoplanowej) oraz Kasha, odkrycie sezonu 1989.
Jan Zielarz
W stosunku do tego typu filmów najczęściej używa się określeń "pornusy" lub bardziej obcesowo "pornuchy". Mówi się też o nich "filmy przyrodnicze" albo po prostu "filmy o tych sprawach". Ostatnio można się też spotkać ze sformułowaniem wziętym ze sklepu z zabawkami: oglądałem wczoraj fajne "klocki". Pornografia płynie do nas coraz szerszym strumieniem. Kiedyś kasety z nagraniami przemycano przez granicę. Teraz celnicy przestali się interesować tym, co jest na taśmie.
Zapotrzebowanie na filmy porno jest w Polsce coraz większe. Wiąże się to z systematycznie rosnącą liczbą magnetowidów (podobno mamy ich już ponad milion). Tak się bowiem jakoś składa, że każdy świeżo upieczony posiadacz wideo na początek musi sięgnąć po kasetę z "Rambo", "Cobrą", "Akademią policyjną" no i właśnie porno. Zresztą i później "klocki" zajmują poczesne miejsce w wielu domowych wideotekach. Jedną z najbardziej znanych u nas firm pornograficznych jest zachodnioniemiecki "Ribu Film". Reżyserzy wytwórni największą wagę przykładają do pokazywania szczegółów. Unikają scen zbiorowych i nie przywiązują wagi do scenografii. W sposób odmienny podchodzi do pracy nasza rodaczka, obecnie właścicielka jednej z najlepiej prosperujących wytwórni filmów porno na Zachodzie, Teresa Orlowsky. Oczywiście ona również nie jest pruderyjna, ale spotkania partnerów (często kilkorga) odbywają się w pięknych apartamentach, np. w stylu arabskim, na tle fontann (albo zgoła w fontannach) czy stylowych kominków. Często akcja rozgrywa się wśród ludzi show-biznesu, co zmusza do dość starannego doboru aktorów, a przede wszystkim aktorek. Inny styl - hard porno - preferują wytwórnie anglojęzyczne. Amerykanie produkują np. dużo filmów pełnometrażowych czasami z dość skomplikowana (oczywiście jak na tego typu obrazy) akcją, pełną zaskakujących wydarzeń.
Francuzi podchodzą do tematu w sposób "figlarny". Z ekranu nie tchnie duchotą, jak w przypadku filmów niemieckich, lecz zadowoleniem i wesołością. Miłość fizyczna nie stanowi domeny ludzi młodych i szczupłych. Twórcy znad Sekwany przenoszą nader często swoich bohaterów w inne czasy, w epokę Ludwika XIV lub lata dwudzieste naszego wieku. Osobnym gatunkiem porno, jaki można spotkać, są kasety z reklamami filmów. Na godzinnej kasecie znajdują się najciekawsze fragmenty kilkudziesięciu filmów z komentarzami. A oto jak reklamuje się nim pt. "Beverly Hills": Ludzie mieszkający w Beverly Hills mają dwie pasje: interesy i seks. Kto ma dużo pieniędzy zajmuje się seksem robiąc przerwy na załatwianie interesów. Kto ma mnóstwo pieniędzy, ten ma w głowie tylko seks".
W ciągu ostatnich kilku lat można mówić o pewnym postępie jakościowym na naszym rynku porno. Jakość nagrań jest coraz wyższa. Do rzadkości należą amatorskie filmiki realizowane z udziałem przypadkowych osób mających... brudne nogi. Coraz więcej filmów posiada też polską wersję językową. Cechą charakterystyczną wielu oryginalnych zachodnich kaset porno są fragmenty ostrzegające przed AIDS.
Światowy rynek filmów porno zawdzięcza swój rozwój właśnie AIDS, tej straszliwej pladze naszego wieku. Oglądanie stało się po prostu bezpieczniejsze niż wszelkie centra rozkoszy i usług "na żywo". Na początku lat osiemdziesiątych wytwórnie porno znalazły się bowiem w poważnym kryzysie. Drobniejsze firmy wręcz zniknęły z rynku. Ostatnio wszystko jednak wróciło do normy. Interes idzie tak dobrze, że postanowiono nawet najlepszym odtwórcom ról filmowych i twórcom filmów przyznać "Porno Oscary". W ubiegłym roku uroczystość wręczania złotych statuetek zorganizowano w hotelu "Tropicana" w Las Vegas. Jak podaje tygodnik "Ekran" impreza miała charakter prywatnego party, wyłącznie za zaproszeniami i przyciągnęła około 500 osób, oczywiście głównie z branży porno. Oscarami uhonorowano 29 osób. Dodajmy jeszcze, iż gwiazdami w Las Vegas, byli: John Leslie, zdobywca nagrody dla najlepszego reżysera wideo, aktorki: Nina Harley (najlepsza w roli drugoplanowej) oraz Kasha, odkrycie sezonu 1989.
Jan Zielarz
Prezes Kubicki przed obliczem prokuratora
Prezes Stowarzyszenia Naturystów Polskich, Józef Kubicki otrzymał wezwanie do stawienia się w siedzibie Prokuratury Rejonowej dla dzielnicy Łódź - Polesie. Przeprowadzono z nim rozmowę związana ze skargą, jaka wpłynęła od pewnego mieszkańca Częstochowy. Obywatel Mieczysław H. zarzucił, ni mniej ni więcej, że pismo "Natura-Naturyzm" szerzy... pornografię' Oj, namnożyło nam się ostatnio różnego rodzaju stróżów moralności... Dlaczego prokurator wezwał prezesa Kubickiego? Dlatego, że jest on zarazem redaktorem naczelnym naszego pisma. Dlaczego sprawa trafiła do dzielnicowej prokuratury w Łodzi? Gdyż właśnie w Łodzi znajduje się redakcja pisma i siedziba władz naczelnych naszego Stowarzyszenia. Prokurator przejrzał dokładnie wszystkie dotychczasowe numery naszego pisma. W momencie oddawania do druku tego numeru ostateczna decyzja prokuratury nie była jeszcze znana, ale spodziewać się można było umorzenia postępowania. Nasze pismo odzwierciedla jedynie to, co się dzieje w ruchu naturystycznym. Jeśli dla kogoś zdjęcie nagiego człowieka jest pornografią, to lepiej niech pójdzie do seksuologa, a nie do prokuratora... (x)
Prezes Stowarzyszenia Naturystów Polskich, Józef Kubicki otrzymał wezwanie do stawienia się w siedzibie Prokuratury Rejonowej dla dzielnicy Łódź - Polesie. Przeprowadzono z nim rozmowę związana ze skargą, jaka wpłynęła od pewnego mieszkańca Częstochowy. Obywatel Mieczysław H. zarzucił, ni mniej ni więcej, że pismo "Natura-Naturyzm" szerzy... pornografię' Oj, namnożyło nam się ostatnio różnego rodzaju stróżów moralności... Dlaczego prokurator wezwał prezesa Kubickiego? Dlatego, że jest on zarazem redaktorem naczelnym naszego pisma. Dlaczego sprawa trafiła do dzielnicowej prokuratury w Łodzi? Gdyż właśnie w Łodzi znajduje się redakcja pisma i siedziba władz naczelnych naszego Stowarzyszenia. Prokurator przejrzał dokładnie wszystkie dotychczasowe numery naszego pisma. W momencie oddawania do druku tego numeru ostateczna decyzja prokuratury nie była jeszcze znana, ale spodziewać się można było umorzenia postępowania. Nasze pismo odzwierciedla jedynie to, co się dzieje w ruchu naturystycznym. Jeśli dla kogoś zdjęcie nagiego człowieka jest pornografią, to lepiej niech pójdzie do seksuologa, a nie do prokuratora... (x)
Nasza dziewczyna
Prezentujemy naszą "Dziewczynę dwumiesięcznika". Ładna? Nam się podoba. Jaka będzie następna, zależy od Was, Czytelnicy, Oczekujemy na propozycje. Przesyłajcie na adres redakcji slajdy z kandydatkami do tytułu dziewczyny dwumiesięcznika. Stawiamy tylko jeden warunek - zdjęcia trzeba wykonać w plenerze i w pięciu ujęciach. Autorzy wykorzystanych prac otrzymają honorarium, pozostałe zwrócimy. Chętnie będziemy także zamieszczać zdjęcia z plaż naturystycznych. Wszystkich fotografujących zapraszamy do współpracy. Po 12 miesiącach wybierzemy "Dziewczynę roku" - jedną z sześciu kandydatek przedstawionych w kolejnych numerach naszego pisma. Aby wziąć udział w głosowaniu, należy czytelnie wypełnić kupon konkursowy i zakreślić odpowiednią ilość punktów. Kandydatka, która uzyska największe ilość punktów, zostanie dziewczyną roku. Osoby, które nadeślą co najmniej cztery kupony z kolejnych wydań "Natury-Naturyzmu", wezmą udział w losowaniu cennych nagród.
Redakcja
Kłopoty z członkiem, czyli męski kompleks
Rozmowa z seksuologiem, dr ANDRZEJEM BARCZEWSKIM
Skąd się wziął i jak powstał tzw. kompleks małego członka?
Jest on "zasługą" naszej, męskiej wyobraźni i niewiedzy. Panowie mają okazję do porównywania długości członków np. pod prysznicem czy w czasie badań przeprowadzanych przez komisje wojskową. Wówczas można rzeczywiście zaobserwować pewne różnice. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, że te różnice minimalizuj;} się w stanie podniecenia. Po prostu członek mniejszy powiększa się znacznie bardziej, niż ten niby duży.
Czy można więc podać wymiary, jakie powinien mieć przeciętny męski członek?
Takiej odpowiedzi nie mogę udzielić ze zrozumiałych - jak myślę - dla wszystkich względów. To tak, jakby pan żądał odpowiedzi na pytanie jakiego wzrostu są ludzie? Niewiele bowiem sensownego wynika z odpowiedzi, iż np. przeciętnie mężczyźni mają od 160 do 200 cm wzrostu. Kłoś bowiem, kto ma 159 cm może nagle poczuć się dziwnie. A przecież to, jaki kto jest wysoki nie jest elementem decydującym o naszych życiowych losach. Wracając zaś do konkretów mogę stwierdzić, że pochwa kobiety nie przekracza z reguły 10 cm długości czy, jak kto woli, głębokości, a 99,9 proc. pacjentów uważających swojego członka za zbyt mały nie ma racji.
Czy mężczyźni poddają w wątpliwość jedynie długość członka?
Niestety nie tylko. Często nie zadowala ich sprężystość organu. Miałem pacjenta załamanego kątem między swoim członkiem a podbrzuszem. Ktoś inny skarżył się, iż jego narząd skrzywiony jest w prawo. Pytam się wówczas czy przeszkadza to w stosunkach płciowych? Panowie odpowiadają - ależ skąd! W czym więc problem?! Przyszedł do mnie kiedyś mężczyzna w średnim wieku, który miał kompleks kurczącej się moszny. Gdy wychodził z kąpieli moszna stawała się stosunkowo mała. Poza tym wszystko inne wyglądało i funkcjonowało prawidłowo. Kompleks pacjenta zrodził się na plaży naturystycznej. Koledzy naturyści trochę się z niego podśmiewali...
A czy nie przychodzą do pana kobiety narzekające na rozmiary członków swoich mężów? Czy to nie płeć piękna wpędziła panów w kompleksy?
Na pewno nie. Owszem, kobiety czasami zwracają uwagę na jakieś tam - najczęściej wyimaginowane przez samych partnerów - niedoskonałości w budowie. Lecz robią to tylko wtedy, gdy nie mogą np. zajść w ciążę. W innych sytuacjach nie przywiązują wagi do rozmiarów organów męskich.
A jeśli współżycie seksualne nie układa się?
Wtedy wspólnie z zainteresowanymi próbujemy ustalić przyczyny takiego stanu rzeczy. Nie pamiętam jednak, aby przyczyną nieudanego współżycia był mały członek męski. Powody niezadowolenia są o wiele bardziej skomplikowane i mają raczej podłoże psychologiczne, emocjonalne.
Dziękuję za rozmowę.
Jan Zielarz
Rozmowa z seksuologiem, dr ANDRZEJEM BARCZEWSKIM
Skąd się wziął i jak powstał tzw. kompleks małego członka?
Jest on "zasługą" naszej, męskiej wyobraźni i niewiedzy. Panowie mają okazję do porównywania długości członków np. pod prysznicem czy w czasie badań przeprowadzanych przez komisje wojskową. Wówczas można rzeczywiście zaobserwować pewne różnice. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, że te różnice minimalizuj;} się w stanie podniecenia. Po prostu członek mniejszy powiększa się znacznie bardziej, niż ten niby duży.
Czy można więc podać wymiary, jakie powinien mieć przeciętny męski członek?
Takiej odpowiedzi nie mogę udzielić ze zrozumiałych - jak myślę - dla wszystkich względów. To tak, jakby pan żądał odpowiedzi na pytanie jakiego wzrostu są ludzie? Niewiele bowiem sensownego wynika z odpowiedzi, iż np. przeciętnie mężczyźni mają od 160 do 200 cm wzrostu. Kłoś bowiem, kto ma 159 cm może nagle poczuć się dziwnie. A przecież to, jaki kto jest wysoki nie jest elementem decydującym o naszych życiowych losach. Wracając zaś do konkretów mogę stwierdzić, że pochwa kobiety nie przekracza z reguły 10 cm długości czy, jak kto woli, głębokości, a 99,9 proc. pacjentów uważających swojego członka za zbyt mały nie ma racji.
Czy mężczyźni poddają w wątpliwość jedynie długość członka?
Niestety nie tylko. Często nie zadowala ich sprężystość organu. Miałem pacjenta załamanego kątem między swoim członkiem a podbrzuszem. Ktoś inny skarżył się, iż jego narząd skrzywiony jest w prawo. Pytam się wówczas czy przeszkadza to w stosunkach płciowych? Panowie odpowiadają - ależ skąd! W czym więc problem?! Przyszedł do mnie kiedyś mężczyzna w średnim wieku, który miał kompleks kurczącej się moszny. Gdy wychodził z kąpieli moszna stawała się stosunkowo mała. Poza tym wszystko inne wyglądało i funkcjonowało prawidłowo. Kompleks pacjenta zrodził się na plaży naturystycznej. Koledzy naturyści trochę się z niego podśmiewali...
A czy nie przychodzą do pana kobiety narzekające na rozmiary członków swoich mężów? Czy to nie płeć piękna wpędziła panów w kompleksy?
Na pewno nie. Owszem, kobiety czasami zwracają uwagę na jakieś tam - najczęściej wyimaginowane przez samych partnerów - niedoskonałości w budowie. Lecz robią to tylko wtedy, gdy nie mogą np. zajść w ciążę. W innych sytuacjach nie przywiązują wagi do rozmiarów organów męskich.
A jeśli współżycie seksualne nie układa się?
Wtedy wspólnie z zainteresowanymi próbujemy ustalić przyczyny takiego stanu rzeczy. Nie pamiętam jednak, aby przyczyną nieudanego współżycia był mały członek męski. Powody niezadowolenia są o wiele bardziej skomplikowane i mają raczej podłoże psychologiczne, emocjonalne.
Dziękuję za rozmowę.
Jan Zielarz
Czarna kotlina, czyli ekologia bez granic
Rejon jeleniogórski położony w przygranicznym, południowo-zachodnim obszarze Polski znany jest jako jedna z czołowych w kraju baz lecznictwa uzdrowiskowego, turystyki i wypoczynku. Istnieją tu znane uzdrowiska: Cieplice, Świeradów, Czerniawa, a wiele innych miejscowości, głównie na terenie Karkonoszy i Gór Izerskich, posiada warunki klimatyczne i zasoby wód mineralnych niezbędne do rozwoju bazy leczniczej i wypoczynkowej. I w zasadzie można by na tym tę słoneczną widokówkę zakończyć. Niestety, czas się w tych kilku zdaniach nic zgadza, a teraźniejszość - nie mówiąc już o przyszłości - wymaga wyraźnej korekty. Raport o stanie środowiska naturalnego w rejonie Kotliny Jeleniogórskiej, sporządzony w ostatnich latach przez lokalne służby ekologiczne jest w swej wymowie przerażający. Nic pomoże taki utworzenia decyzją władz lokalnych obszaru chronionego krajobrazu, który obejmuje Karkonosze i Góry Izerskie, gdyż jeszcze trochę, a będzie to przyrodniczy skansen wyniszczonych, pożółkłych lasów wyglądających jak po uderzeniu meteorytu. Wyniki badań stężeń różnego rodzaju toksycznych związków w powietrzu na tym obszarze są wielce wymowne. Wróćmy jednak do rzeczonych wód. Mineralne, być może jeszcze są świeże, za to wszelkie inne wody, choćby w rzekach, zawierają wiele osobliwych substancji - od chemicznych rarytasów po fekalia. Największa w regionie jeleniogórskim rzeka - Nysa Łużycka jest od lat niezmiennie zanieczyszczana ponad normę, a jedna z jej odnóg - Nysa Szalona, niesie wody o dużym stężeniu zanieczyszczeń bakteriologicznych. Podobnie jest na Bobrze, Kaczawicy, Jedlinie, a znamienne jest to, że Nysa już od trój punktu granicznego Polska-NRD-Czechosłowacja wykazuje ponadnormatywny wskaźnik skażeń i tak jest dalej wzdłuż granicy z NRD.
Dużo gorzej jest jednak w Kotlinie Jeleniogórskiej z czystością powietrza, a zdecydowanie najgorzej właśnie na obszarach specjalnie chronionych. Dość powiedzieć, że w centrum sędziwego uzdrowiska w Cieplicach Śląskich średnioroczne stężenie siarkowodoru przewyższa dopuszczalną normę 14-krotnie, a maksymalne średniodobowe nawet 40 razy. Jeszcze większe jest w jeleniej Górze, a badania stężeń pyłów, dwutlenku siarki, dwusiarczku węgla, tlenków azotu, formaldehydu, ozonu, kwasu siarkowego 1 - czort wie czego jeszcze - swobodnie przekraczają dwu- a nawet trzycyfrowe wskaźniki przyjętych norm, Poziom zanieczyszczeń w rejonie Rozdroża Izerskiego fest może trochę niższy, ale I tak spada tu 4 razy więcej pyłów, tlenków azotu i dwutlenku siarki niż można dopuścić, a opady atmosferyczne mają odczyn kwaśny. A zatem kwaśny deszczyk i ozon - ale nie ten po burzy - to atrakcje górskiego rześkiego powietrza. W uzdrowiskach można się spokojnie nawdychać dwutlenku siarki z 11-krotnym wzmocnieniem, a dwusiarczku węgla jest nawet 400 razy więcej niż w czystym powietrzu.
Kontynuując panoramę turystycznych atrakcji nie można pominąć, prócz górskiego pejzażu i zdrojów, także sporej liczby przemysłowych zakładów z kopalnią węgla brunatnego i elektrownią "Turów" w Bogatyni na czele. W owym turoszowskim worku jest prawdziwa ekologiczna "czarna dziura". Jak wykazały badania, aż 70 procent zanieczyszczeń atmosferycznych w tym rejonie, to tzw. zanieczyszczenia trans-graniczne, czyli z "importu". I to jest właśnie ekologia bez granic w obszarze przygranicznym...
Daniel T. Nowak
Rejon jeleniogórski położony w przygranicznym, południowo-zachodnim obszarze Polski znany jest jako jedna z czołowych w kraju baz lecznictwa uzdrowiskowego, turystyki i wypoczynku. Istnieją tu znane uzdrowiska: Cieplice, Świeradów, Czerniawa, a wiele innych miejscowości, głównie na terenie Karkonoszy i Gór Izerskich, posiada warunki klimatyczne i zasoby wód mineralnych niezbędne do rozwoju bazy leczniczej i wypoczynkowej. I w zasadzie można by na tym tę słoneczną widokówkę zakończyć. Niestety, czas się w tych kilku zdaniach nic zgadza, a teraźniejszość - nie mówiąc już o przyszłości - wymaga wyraźnej korekty. Raport o stanie środowiska naturalnego w rejonie Kotliny Jeleniogórskiej, sporządzony w ostatnich latach przez lokalne służby ekologiczne jest w swej wymowie przerażający. Nic pomoże taki utworzenia decyzją władz lokalnych obszaru chronionego krajobrazu, który obejmuje Karkonosze i Góry Izerskie, gdyż jeszcze trochę, a będzie to przyrodniczy skansen wyniszczonych, pożółkłych lasów wyglądających jak po uderzeniu meteorytu. Wyniki badań stężeń różnego rodzaju toksycznych związków w powietrzu na tym obszarze są wielce wymowne. Wróćmy jednak do rzeczonych wód. Mineralne, być może jeszcze są świeże, za to wszelkie inne wody, choćby w rzekach, zawierają wiele osobliwych substancji - od chemicznych rarytasów po fekalia. Największa w regionie jeleniogórskim rzeka - Nysa Łużycka jest od lat niezmiennie zanieczyszczana ponad normę, a jedna z jej odnóg - Nysa Szalona, niesie wody o dużym stężeniu zanieczyszczeń bakteriologicznych. Podobnie jest na Bobrze, Kaczawicy, Jedlinie, a znamienne jest to, że Nysa już od trój punktu granicznego Polska-NRD-Czechosłowacja wykazuje ponadnormatywny wskaźnik skażeń i tak jest dalej wzdłuż granicy z NRD.
Dużo gorzej jest jednak w Kotlinie Jeleniogórskiej z czystością powietrza, a zdecydowanie najgorzej właśnie na obszarach specjalnie chronionych. Dość powiedzieć, że w centrum sędziwego uzdrowiska w Cieplicach Śląskich średnioroczne stężenie siarkowodoru przewyższa dopuszczalną normę 14-krotnie, a maksymalne średniodobowe nawet 40 razy. Jeszcze większe jest w jeleniej Górze, a badania stężeń pyłów, dwutlenku siarki, dwusiarczku węgla, tlenków azotu, formaldehydu, ozonu, kwasu siarkowego 1 - czort wie czego jeszcze - swobodnie przekraczają dwu- a nawet trzycyfrowe wskaźniki przyjętych norm, Poziom zanieczyszczeń w rejonie Rozdroża Izerskiego fest może trochę niższy, ale I tak spada tu 4 razy więcej pyłów, tlenków azotu i dwutlenku siarki niż można dopuścić, a opady atmosferyczne mają odczyn kwaśny. A zatem kwaśny deszczyk i ozon - ale nie ten po burzy - to atrakcje górskiego rześkiego powietrza. W uzdrowiskach można się spokojnie nawdychać dwutlenku siarki z 11-krotnym wzmocnieniem, a dwusiarczku węgla jest nawet 400 razy więcej niż w czystym powietrzu.
Kontynuując panoramę turystycznych atrakcji nie można pominąć, prócz górskiego pejzażu i zdrojów, także sporej liczby przemysłowych zakładów z kopalnią węgla brunatnego i elektrownią "Turów" w Bogatyni na czele. W owym turoszowskim worku jest prawdziwa ekologiczna "czarna dziura". Jak wykazały badania, aż 70 procent zanieczyszczeń atmosferycznych w tym rejonie, to tzw. zanieczyszczenia trans-graniczne, czyli z "importu". I to jest właśnie ekologia bez granic w obszarze przygranicznym...
Daniel T. Nowak
Jak to widzą naukowcy?
"Bądź człowiekiem wśród stworzeń, bratem między braćmi." Św. Franciszek
Miliony lat temu, pod koniec ery prekambryjskiej (przed 570 milionami lat) w potężnym wszechoceanie nieśmiało zaczęło kiełkować życie. Były to formy najprostsze - jednokomórkowce, które musiały znosić ciężkie warunki klimatyczne. Ale z czasem owe ziarenka życia przystosowały się do wszelkich niedogodności i rozpoczęły coś, co było chyba najdonioślejszym w historii Ziemi faktem: rozpoczęty rozwój i ekspansję. Upłynęło wiele tysiącleci. Rozwój był szybki. Setki organizmów doskonaliło się w zdobywaniu pożywienia, w walce o lepsze miejsce, o więcej światła, słowem w walce o życie. Wiele z nich tej próbie nie sprostało. I wówczas przyszła nagła nieoczekiwana zmiana. Nastąpiła katastrofa.. Oto umorzone w wyniku będącej jeszcze w powijakach ewolucji, tysiące stworzeń przestało się rozwijać. Przyczyna? Prozaiczna: brak miejsca. Żywa masa zaczęła się dusić w rym wodnym środowisku. Nawet tak potężny ocean ma swoje granice.
I właśnie wtedy, gdy dalszy rozwój był już praktycznie niemożliwy, a byt na Ziemi zagrożony, gdy cały proces ewolucyjny został przyhamowany - oto znalazła się wśród wielkiej ilości roślin jedna, która zapoczątkowała kolejny rozdział w historii życia: zajęła ląd. Wówczas to ewolucja rozpoczęła szalony wyścig z czasem. Błyskawicznie pojawiły się na lądzie rośliny wyższe, równocześnie z nimi - ryby pancerne. Z tych ostatnich w zawrotnym wręcz tempie (w porównaniu z minionymi okresami) wykształciły się płazy, dalej - gady, ptaki. Ta szalona gonitwa nie ustała nawet wówczas, gdy pojawiły się potężne gady jurajskie, Ewolucja wolała wyeliminować ten ślepy zaułek niż prowadzić do absurdów. Ale oto na arenę dziejów wkraczają inne kręgowce - ssaki. Są tu gatunki duże, jak mamuty czy mastodonty, są i inne - kopytne, a takie (rozwijające się równolegle do pozostałych) naczelne. Stąd już tylko krok do powstania człowieka... I nagle ten oto człowiek, który powstał z wysiłku wielu milionów lat, ten nieporadny człeczyna śmie ciąć drzewo ewolucji tuż przy samej ziemi.
Możliwe, że siedząc na samym szczycie tego drzewa, nie dostrzega też oczywistych prawd, które drzemią tam, w dole, u korzeni...
Maciej Przybylski
"Bądź człowiekiem wśród stworzeń, bratem między braćmi." Św. Franciszek
Miliony lat temu, pod koniec ery prekambryjskiej (przed 570 milionami lat) w potężnym wszechoceanie nieśmiało zaczęło kiełkować życie. Były to formy najprostsze - jednokomórkowce, które musiały znosić ciężkie warunki klimatyczne. Ale z czasem owe ziarenka życia przystosowały się do wszelkich niedogodności i rozpoczęły coś, co było chyba najdonioślejszym w historii Ziemi faktem: rozpoczęty rozwój i ekspansję. Upłynęło wiele tysiącleci. Rozwój był szybki. Setki organizmów doskonaliło się w zdobywaniu pożywienia, w walce o lepsze miejsce, o więcej światła, słowem w walce o życie. Wiele z nich tej próbie nie sprostało. I wówczas przyszła nagła nieoczekiwana zmiana. Nastąpiła katastrofa.. Oto umorzone w wyniku będącej jeszcze w powijakach ewolucji, tysiące stworzeń przestało się rozwijać. Przyczyna? Prozaiczna: brak miejsca. Żywa masa zaczęła się dusić w rym wodnym środowisku. Nawet tak potężny ocean ma swoje granice.
I właśnie wtedy, gdy dalszy rozwój był już praktycznie niemożliwy, a byt na Ziemi zagrożony, gdy cały proces ewolucyjny został przyhamowany - oto znalazła się wśród wielkiej ilości roślin jedna, która zapoczątkowała kolejny rozdział w historii życia: zajęła ląd. Wówczas to ewolucja rozpoczęła szalony wyścig z czasem. Błyskawicznie pojawiły się na lądzie rośliny wyższe, równocześnie z nimi - ryby pancerne. Z tych ostatnich w zawrotnym wręcz tempie (w porównaniu z minionymi okresami) wykształciły się płazy, dalej - gady, ptaki. Ta szalona gonitwa nie ustała nawet wówczas, gdy pojawiły się potężne gady jurajskie, Ewolucja wolała wyeliminować ten ślepy zaułek niż prowadzić do absurdów. Ale oto na arenę dziejów wkraczają inne kręgowce - ssaki. Są tu gatunki duże, jak mamuty czy mastodonty, są i inne - kopytne, a takie (rozwijające się równolegle do pozostałych) naczelne. Stąd już tylko krok do powstania człowieka... I nagle ten oto człowiek, który powstał z wysiłku wielu milionów lat, ten nieporadny człeczyna śmie ciąć drzewo ewolucji tuż przy samej ziemi.
Możliwe, że siedząc na samym szczycie tego drzewa, nie dostrzega też oczywistych prawd, które drzemią tam, w dole, u korzeni...
Maciej Przybylski
Szukaj białych motyli...
Rozmowa z doc. Cezarym Tomaszewskim, dyrektorem Instytutu Biologii Środowiskowej Uniwersytetu Łódzkiego.
- Nocne ćmy - Biston Bctularia z natury mają skrzydła białe, ale tam gdzie powietrze jest szczególnie zanieczyszczone przez emisję pyłów fabrycznych, ich skrzydła są czarne. Jeszcze na wschodzie Polski i w Związku Radzieckim można spotkać białe okazy. Emisja pyłów wywołuje zmiany genetyczne. Według niektórych badaczy jest to doskonały wskaźnik zanieczyszczenia atmosfery, w Manchesterze w fabrykach zainstalowano filtry oczyszczające powietrze i znowu zaczęły pojawiać się białe motyle. Drugim wskaźnikiem są porosty na drzewach. Można je znaleźć tylko tam, gdzie powietrze jest czyste. Porosty pokrywają pień od strony północnej. Chemiczne zanieczyszczenia powietrza mają niekorzystny wpływ także na drogi oddechowe. W Łodzi na przykład obserwuje się bardzo dużo zachorowań, szczególnie u dzieci. To też jest wskaźnik zapylenia.
- A fizyczne zanieczyszczenia?
- To jest choćby sztuczne światło, ale tylko jarzeniowe. Częstotliwość energetyczna tego promieniowania elektromagnetycznego, emitowanego przez oświetlenie, nie jest dostosowana do częstotliwości percepcyjnej oka. Toteż nie należy oświetlać jarzeniówkami miejsc pracy, nauki czy też wypoczynku, można natomiast korytarze, ulice itd. Inny fizyczny czynnik to nadmierna emisja promieniowania elektromagnetycznego, która przewyższa moc promieniowania środowiska naturalnego. Stacje radiowo telewizyjne, nadawcze, urządzenia radiolokacyjne, one zmieniają naturalne tło elektromagnetyczne. Wpływa to na system nerwowy człowieka, działa destruktywnie. Wszelkie zanieczyszczenia - fizyczne i chemiczne powodują, że jesteśmy bardziej rozkojarzeni. Nasila to się, szczególnie w tym okresie, kiedy wzrastają zaburzenia słoneczne.
- Właśnie, co jedenaście lat pojawiają się plamy na słońcu, zwane również burzami słonecznymi...
- W tej chwili obserwujemy wzmożoną aktywność słoneczną, i, na przykład, zwiększa się liczba wypadków na całym świecie. Ludzie chorzy bardziej cierpią. Zauważa się też nadmierną rozrodczość wśród zwierząt, choćby gwałtowne rozmnożenie się szarańczy w Afryce. Ale wzrost aktywności słonecznej występuje także co 80, co 400 lat i te cykle się zbiegają razem co 9 tysięcy lat. Takim rokiem był 1968. Prowadzi to do frustracji, samobójstw. Już za dwa, trzy lata nadejdzie czas spokojnego słońca.
- A więc najlepsze lekarstwo - powrót do natury... Oczywiście organizm trzeba regenerować - las, woda, drzewa.
- Ale nie organizm odziany w sztuczne włókno?...
- Sztuczne włókno elektryzuje się, dodatkowo zmienia pole biologiczne. W Nilu żyje ryba elektryczna, Mruk. Jest ona bardzo wrażliwa na wyładowania elektryczne. Jeżeli hodujemy ją w domu, w akwarium i zaczniemy się czesać - to ryba wpada w szał, podobnie kiedy ściągamy "sztuczna" koszule, powodując Iskrzenie. Można przeprowadzić taki eksperyment - zostawić w telewizorze tylko antenę wewnętrzną i spacerować w "plastikowej" bluzce przed ekranem - obraz będzie się zmieniał, bo zmienia się pole elektromagnetyczne w całym mieszkaniu.
- A co Pan docent sadzi o naturystach?
- Jest to dobry ruch, to powrót do natury człowieka. Oczywiście, jeśli pozbędziemy się pruderii, uwolnimy się od tego balastu. Wiadomo przecież, że nago nie należy spacerować po ulicach, trzeba chronić swoje ciało przed wpływami zewnętrznymi, ale także przed ludźmi, którzy nie wszyscy dojrzeli do tego ruchu. Naturyzm to szansa na przyszłość. Naturyści dopiero zaczynają swoją działalność w POLSCE. Człowiek oddycha nie tylko płucami ile i skorą. Nagi wypoczynek jest znakomity dla zdrowia, tylko nie wolno opalać się za mocno. Najlepiej przebywać na słońcu w ruchu. I wybierać takie miejsca, gdzie można zachowywać się naturalnie, nawet krzycząc, bo krzyk rozładowuje napięcia psychiczne człowieka.
-I szukać białych motyli...
rozmawiała M.S.
Rozmowa z doc. Cezarym Tomaszewskim, dyrektorem Instytutu Biologii Środowiskowej Uniwersytetu Łódzkiego.
- Nocne ćmy - Biston Bctularia z natury mają skrzydła białe, ale tam gdzie powietrze jest szczególnie zanieczyszczone przez emisję pyłów fabrycznych, ich skrzydła są czarne. Jeszcze na wschodzie Polski i w Związku Radzieckim można spotkać białe okazy. Emisja pyłów wywołuje zmiany genetyczne. Według niektórych badaczy jest to doskonały wskaźnik zanieczyszczenia atmosfery, w Manchesterze w fabrykach zainstalowano filtry oczyszczające powietrze i znowu zaczęły pojawiać się białe motyle. Drugim wskaźnikiem są porosty na drzewach. Można je znaleźć tylko tam, gdzie powietrze jest czyste. Porosty pokrywają pień od strony północnej. Chemiczne zanieczyszczenia powietrza mają niekorzystny wpływ także na drogi oddechowe. W Łodzi na przykład obserwuje się bardzo dużo zachorowań, szczególnie u dzieci. To też jest wskaźnik zapylenia.
- A fizyczne zanieczyszczenia?
- To jest choćby sztuczne światło, ale tylko jarzeniowe. Częstotliwość energetyczna tego promieniowania elektromagnetycznego, emitowanego przez oświetlenie, nie jest dostosowana do częstotliwości percepcyjnej oka. Toteż nie należy oświetlać jarzeniówkami miejsc pracy, nauki czy też wypoczynku, można natomiast korytarze, ulice itd. Inny fizyczny czynnik to nadmierna emisja promieniowania elektromagnetycznego, która przewyższa moc promieniowania środowiska naturalnego. Stacje radiowo telewizyjne, nadawcze, urządzenia radiolokacyjne, one zmieniają naturalne tło elektromagnetyczne. Wpływa to na system nerwowy człowieka, działa destruktywnie. Wszelkie zanieczyszczenia - fizyczne i chemiczne powodują, że jesteśmy bardziej rozkojarzeni. Nasila to się, szczególnie w tym okresie, kiedy wzrastają zaburzenia słoneczne.
- Właśnie, co jedenaście lat pojawiają się plamy na słońcu, zwane również burzami słonecznymi...
- W tej chwili obserwujemy wzmożoną aktywność słoneczną, i, na przykład, zwiększa się liczba wypadków na całym świecie. Ludzie chorzy bardziej cierpią. Zauważa się też nadmierną rozrodczość wśród zwierząt, choćby gwałtowne rozmnożenie się szarańczy w Afryce. Ale wzrost aktywności słonecznej występuje także co 80, co 400 lat i te cykle się zbiegają razem co 9 tysięcy lat. Takim rokiem był 1968. Prowadzi to do frustracji, samobójstw. Już za dwa, trzy lata nadejdzie czas spokojnego słońca.
- A więc najlepsze lekarstwo - powrót do natury... Oczywiście organizm trzeba regenerować - las, woda, drzewa.
- Ale nie organizm odziany w sztuczne włókno?...
- Sztuczne włókno elektryzuje się, dodatkowo zmienia pole biologiczne. W Nilu żyje ryba elektryczna, Mruk. Jest ona bardzo wrażliwa na wyładowania elektryczne. Jeżeli hodujemy ją w domu, w akwarium i zaczniemy się czesać - to ryba wpada w szał, podobnie kiedy ściągamy "sztuczna" koszule, powodując Iskrzenie. Można przeprowadzić taki eksperyment - zostawić w telewizorze tylko antenę wewnętrzną i spacerować w "plastikowej" bluzce przed ekranem - obraz będzie się zmieniał, bo zmienia się pole elektromagnetyczne w całym mieszkaniu.
- A co Pan docent sadzi o naturystach?
- Jest to dobry ruch, to powrót do natury człowieka. Oczywiście, jeśli pozbędziemy się pruderii, uwolnimy się od tego balastu. Wiadomo przecież, że nago nie należy spacerować po ulicach, trzeba chronić swoje ciało przed wpływami zewnętrznymi, ale także przed ludźmi, którzy nie wszyscy dojrzeli do tego ruchu. Naturyzm to szansa na przyszłość. Naturyści dopiero zaczynają swoją działalność w POLSCE. Człowiek oddycha nie tylko płucami ile i skorą. Nagi wypoczynek jest znakomity dla zdrowia, tylko nie wolno opalać się za mocno. Najlepiej przebywać na słońcu w ruchu. I wybierać takie miejsca, gdzie można zachowywać się naturalnie, nawet krzycząc, bo krzyk rozładowuje napięcia psychiczne człowieka.
-I szukać białych motyli...
rozmawiała M.S.
Jak zostać Stefanią Harper?
Rozmawiamy z doc. dr hab. JULIĄ KRUK-JEROMIN, kierownikiem Kliniki Chirurgii Plastycznej Akademii Medycznej w Łodzi
- Lekarzy ze specjalizacją chirurgii plastycznej mamy w kraju chyba niewielu?
- Jeszcze do niedawna było nas 20. Teraz jest 45. Jeden chirurg przypada więc na ok. 850 tys. osób. To ciągle kropla w morzu potrzeb. Najstarszym ośrodkiem specjalizującym się w operacjach plastycznych jest szpital w Polanicy Zdroju. Do największych należą zaś, oprócz wspomnianej już Polanicy, Warszawa, Łódź i Gdańsk.
- Jakiego typu operacje wykonuje pani najczęściej?
- Przede wszystkim trafiają do nas pacjenci z wadami rozwojowymi np. rozszczepem wargi i podniebienia, niedorozwojem małżowiny usznej, bezoczem, palcozrostem, spodziectwem. Drugą grupę stanowią chorzy ze zniekształceniami pourazowymi i pochorobowymi, np. po nowotworach, oparzeniach, okaleczeniach w wypadkach samochodowych. Zajmujemy się również zmianą płci u transseksualistów.
- A powiększanie czy zmniejszanie piersi, operacje nosa...
- To już chirurgia kosmetyczna. Najczęściej zgłaszają się pacjenci z prośbą o korektę nosa i odstających uszu. Dość znaczną grupę stanowią też chorzy, głównie kobiety, z prośbą o "podniesienie twarzy" czyli operację zmarszczek twarzy i powiek oraz zwisającego podbródka. Wiele kobiet pragnie skorygować wielkość piersi lub obwisły brzuch.
- Jak długo czeka się na operację?
- Jeśli chodzi o chirurgię kosmetyczną to około roku, przy czym w naszej klinice nie wykonujemy tzw. drobnych zabiegów, tylko takie, które wymagają znieczulenia ogólnego i pozostania chorego w szpitalu.
- Ile to kosztuje?
- W szpitalu, jak dotychczas, operacje są bezpłatne. W spółdzielniach lekarskich obowiązuje cennik, którego nie znam, ponieważ tam nie pracuję.
- Jakie są ograniczenia w chirurgii kosmetycznej? Nie można przecież zmieniać kształtu nosa czy owalu twarzy w nieskończoność?
- Ma Pan rację. Każda operacja w bliznowatych tkankach jest trud na i jej wynik kosmetyczny może być wątpliwy. Są też inne bariery, np. zmniejszanie lub powiększanie piersi jest przeciwwskazane u kobiet, które planują urodzenie dziecka, ponieważ w okresie ciąży i karmienia mogą wystąpić silne bóle piersi lub poważniejsze powikłania. Operacje na rusztowaniu kostnym nosa można wykonywać dopiero po zakończeniu rozwoju twarzy, czyli po 18 roku życia. Natomiast likwidacja zmarszczek powinna mieć miejsce najwcześniej po 50 roku życia
- Myślę, że pacjenci po operacjach plastycznych nie tylko lepiej wyglądają ale także lepiej czują się psychicznie?
- Celem każdej operacji plastycznej jest poprawa wyglądu i często czynności fizycznych, ale także i poprawa samopoczucia psychiczne go. Miałam pacjentkę, która za przyczynę rozwodu uważała swoje obwisłe piersi. Oczywiście przyczyny rozstania z mężem były bardziej złożone. Po operacji jednak poczuła się ona pewniej, zaczęła dbać o siebie i wyglądała bardzo efektownie. Ale nie wszyscy zgłaszający się do nas pacjenci są kwalifikowani do operacji plastycznych. Są wśród nich osoby, którym nie możemy pomóc, ponieważ kończą się nasze możliwości. Trzeba pamiętać, że każde wycięcie blizny pozostawia następną bliznę, więc nie zawsze są wskazania do korekty. Poza tym zgłaszają się ludzie, których zniekształcenia są wyimaginowane i tych kierujemy do leczenia w Poradniach Zdrowia Psychicznego.
- Kilka lat temu szalonym powodzeniem cieszył się film pt, "Powrót do Edenu". Jego główna bohaterka, Stefania Harper, została straszliwie okaleczona przez krokodyla. Chirurg, który ją operował dokonał cudu...
- Doskonale pamiętam ten kolorowy film. Niezbyt efektowna dziewczyna, później okropnie okaleczona, po operacjach plastycznych staje się znaną modelką. Ta historia, szczególnie w wątku dotyczącym chirurgii plastycznej, jest piękną bajką, które tak lubimy.
- Dziękuję za rozmowę.
Lech Kazmierczak
Rozmawiamy z doc. dr hab. JULIĄ KRUK-JEROMIN, kierownikiem Kliniki Chirurgii Plastycznej Akademii Medycznej w Łodzi
- Lekarzy ze specjalizacją chirurgii plastycznej mamy w kraju chyba niewielu?
- Jeszcze do niedawna było nas 20. Teraz jest 45. Jeden chirurg przypada więc na ok. 850 tys. osób. To ciągle kropla w morzu potrzeb. Najstarszym ośrodkiem specjalizującym się w operacjach plastycznych jest szpital w Polanicy Zdroju. Do największych należą zaś, oprócz wspomnianej już Polanicy, Warszawa, Łódź i Gdańsk.
- Jakiego typu operacje wykonuje pani najczęściej?
- Przede wszystkim trafiają do nas pacjenci z wadami rozwojowymi np. rozszczepem wargi i podniebienia, niedorozwojem małżowiny usznej, bezoczem, palcozrostem, spodziectwem. Drugą grupę stanowią chorzy ze zniekształceniami pourazowymi i pochorobowymi, np. po nowotworach, oparzeniach, okaleczeniach w wypadkach samochodowych. Zajmujemy się również zmianą płci u transseksualistów.
- A powiększanie czy zmniejszanie piersi, operacje nosa...
- To już chirurgia kosmetyczna. Najczęściej zgłaszają się pacjenci z prośbą o korektę nosa i odstających uszu. Dość znaczną grupę stanowią też chorzy, głównie kobiety, z prośbą o "podniesienie twarzy" czyli operację zmarszczek twarzy i powiek oraz zwisającego podbródka. Wiele kobiet pragnie skorygować wielkość piersi lub obwisły brzuch.
- Jak długo czeka się na operację?
- Jeśli chodzi o chirurgię kosmetyczną to około roku, przy czym w naszej klinice nie wykonujemy tzw. drobnych zabiegów, tylko takie, które wymagają znieczulenia ogólnego i pozostania chorego w szpitalu.
- Ile to kosztuje?
- W szpitalu, jak dotychczas, operacje są bezpłatne. W spółdzielniach lekarskich obowiązuje cennik, którego nie znam, ponieważ tam nie pracuję.
- Jakie są ograniczenia w chirurgii kosmetycznej? Nie można przecież zmieniać kształtu nosa czy owalu twarzy w nieskończoność?
- Ma Pan rację. Każda operacja w bliznowatych tkankach jest trud na i jej wynik kosmetyczny może być wątpliwy. Są też inne bariery, np. zmniejszanie lub powiększanie piersi jest przeciwwskazane u kobiet, które planują urodzenie dziecka, ponieważ w okresie ciąży i karmienia mogą wystąpić silne bóle piersi lub poważniejsze powikłania. Operacje na rusztowaniu kostnym nosa można wykonywać dopiero po zakończeniu rozwoju twarzy, czyli po 18 roku życia. Natomiast likwidacja zmarszczek powinna mieć miejsce najwcześniej po 50 roku życia
- Myślę, że pacjenci po operacjach plastycznych nie tylko lepiej wyglądają ale także lepiej czują się psychicznie?
- Celem każdej operacji plastycznej jest poprawa wyglądu i często czynności fizycznych, ale także i poprawa samopoczucia psychiczne go. Miałam pacjentkę, która za przyczynę rozwodu uważała swoje obwisłe piersi. Oczywiście przyczyny rozstania z mężem były bardziej złożone. Po operacji jednak poczuła się ona pewniej, zaczęła dbać o siebie i wyglądała bardzo efektownie. Ale nie wszyscy zgłaszający się do nas pacjenci są kwalifikowani do operacji plastycznych. Są wśród nich osoby, którym nie możemy pomóc, ponieważ kończą się nasze możliwości. Trzeba pamiętać, że każde wycięcie blizny pozostawia następną bliznę, więc nie zawsze są wskazania do korekty. Poza tym zgłaszają się ludzie, których zniekształcenia są wyimaginowane i tych kierujemy do leczenia w Poradniach Zdrowia Psychicznego.
- Kilka lat temu szalonym powodzeniem cieszył się film pt, "Powrót do Edenu". Jego główna bohaterka, Stefania Harper, została straszliwie okaleczona przez krokodyla. Chirurg, który ją operował dokonał cudu...
- Doskonale pamiętam ten kolorowy film. Niezbyt efektowna dziewczyna, później okropnie okaleczona, po operacjach plastycznych staje się znaną modelką. Ta historia, szczególnie w wątku dotyczącym chirurgii plastycznej, jest piękną bajką, które tak lubimy.
- Dziękuję za rozmowę.
Lech Kazmierczak
Jak założyć oddział SNP?
W wielu listach, które nadchodzą do Redakcji prosicie Państwo o informacje jak założyć Oddział Terenowy Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Mimo wakacyjnego relaksu pozwalamy sobie udzielić wyjaśnień na ten temat. Wszystkie działania muszą odbyć się zgodnie z naszym Statutem i przewidywana w tym wypadku procedura prawna.
Na początek wyjaśniamy, że oddział taki musi działać w pełni jawnie. Nie jest możliwe utajnienie miejsca działania, danych personalnych Prezesa czy Zarządu. Piszemy o tym dlatego, że kilkakrotnie już próbowano podejmować działania w tym kierunku, tyle tylko, że prowadzone w pełnej konspiracji. Potrzebni są przede wszystkim chętni ludzie, którzy wezmą na swoje barki wcale niemałe obowiązki. Należy zebrać grupę minimum 20 osób z terenu działania przyszłego oddziału. Musi to być dość silna grupa, w przeciwnym razie bardzo szybko wszystkie kłopoty spadną na osobę przyszłego Prezesa czy członków Zarządu. Należy poszukać w najbliższej okolicy naturalnych warunków do uprawiania naturyzmu (morze, rzeka, jezioro, zalew) a także przewidzieć miejsca na jesienno-zimowe spotkania (sauna, basen, łaźnia itp.). Należy znaleźć najmniejszy chociaż lokalik klubowy - musicie dysponować stałym adresem (dobrze gdyby był telefon), miejscem na klubowe spotkania. Może to być np. Dom Kultury, Klub Zakładowy czy jakaś inna organizacja, której nie będziecie przeszkadzać. Kiedy będziecie mieli Państwo pewne doświadczenie, zbieracie się w gronie co najmniej 20-tu osób na zebraniu Komitetu Założycielskiego. Kopia protokołu z tego zebrania wraz z imienną listą obecnych jest podstawą do podjęcia przez Zarząd Główny SNP uchwały o powołaniu Oddziału Terenowego. Z kolei Uchwała ZG SNP oraz protokół z zebrania założycielskiego wraz z listą założycieli należy złożyć w Wydziale Cywilnym właściwego dla danego terenu działania Sądu Rejonowego. Procedura wydaje się być skomplikowana, ale nic na to nie poradzimy.
Na koniec, kiedy, być może, powstaną wątpliwości po co to wszystko, wyjaśniamy, że oficjalnie działający Oddział SNP:
- ma osobowość prawną (pieczątki, konto bankowe itp.)
- może prowadzić w uzgodnieniu z ZG działalność gospodarczą,
- ma dopływ wszystkich istotnych informacji od ZG,
- może otrzymywać od ZG dofinansowanie na organizowanie imprez,
- może liczyć na pomoc ZG w formalnym załatwianiu trudnych spraw na terenie działalności Oddziału.
Na Zarządach Oddziałów Terenowych spoczywają jednak spore obowiązki. Te określa Statut (m.in. prowadzenie sprawozdawczości zgodnej z obowiązującymi przepisami gospodarki finansowej, odprowadzania świadczeń na rzecz ZG).
Jeżeli nie jesteście Państwo przerażeni tym, co napisaliśmy, pozostaje tylko życzyć powodzenia w Waszych staraniach.
Redakcja
W wielu listach, które nadchodzą do Redakcji prosicie Państwo o informacje jak założyć Oddział Terenowy Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Mimo wakacyjnego relaksu pozwalamy sobie udzielić wyjaśnień na ten temat. Wszystkie działania muszą odbyć się zgodnie z naszym Statutem i przewidywana w tym wypadku procedura prawna.
Na początek wyjaśniamy, że oddział taki musi działać w pełni jawnie. Nie jest możliwe utajnienie miejsca działania, danych personalnych Prezesa czy Zarządu. Piszemy o tym dlatego, że kilkakrotnie już próbowano podejmować działania w tym kierunku, tyle tylko, że prowadzone w pełnej konspiracji. Potrzebni są przede wszystkim chętni ludzie, którzy wezmą na swoje barki wcale niemałe obowiązki. Należy zebrać grupę minimum 20 osób z terenu działania przyszłego oddziału. Musi to być dość silna grupa, w przeciwnym razie bardzo szybko wszystkie kłopoty spadną na osobę przyszłego Prezesa czy członków Zarządu. Należy poszukać w najbliższej okolicy naturalnych warunków do uprawiania naturyzmu (morze, rzeka, jezioro, zalew) a także przewidzieć miejsca na jesienno-zimowe spotkania (sauna, basen, łaźnia itp.). Należy znaleźć najmniejszy chociaż lokalik klubowy - musicie dysponować stałym adresem (dobrze gdyby był telefon), miejscem na klubowe spotkania. Może to być np. Dom Kultury, Klub Zakładowy czy jakaś inna organizacja, której nie będziecie przeszkadzać. Kiedy będziecie mieli Państwo pewne doświadczenie, zbieracie się w gronie co najmniej 20-tu osób na zebraniu Komitetu Założycielskiego. Kopia protokołu z tego zebrania wraz z imienną listą obecnych jest podstawą do podjęcia przez Zarząd Główny SNP uchwały o powołaniu Oddziału Terenowego. Z kolei Uchwała ZG SNP oraz protokół z zebrania założycielskiego wraz z listą założycieli należy złożyć w Wydziale Cywilnym właściwego dla danego terenu działania Sądu Rejonowego. Procedura wydaje się być skomplikowana, ale nic na to nie poradzimy.
Na koniec, kiedy, być może, powstaną wątpliwości po co to wszystko, wyjaśniamy, że oficjalnie działający Oddział SNP:
- ma osobowość prawną (pieczątki, konto bankowe itp.)
- może prowadzić w uzgodnieniu z ZG działalność gospodarczą,
- ma dopływ wszystkich istotnych informacji od ZG,
- może otrzymywać od ZG dofinansowanie na organizowanie imprez,
- może liczyć na pomoc ZG w formalnym załatwianiu trudnych spraw na terenie działalności Oddziału.
Na Zarządach Oddziałów Terenowych spoczywają jednak spore obowiązki. Te określa Statut (m.in. prowadzenie sprawozdawczości zgodnej z obowiązującymi przepisami gospodarki finansowej, odprowadzania świadczeń na rzecz ZG).
Jeżeli nie jesteście Państwo przerażeni tym, co napisaliśmy, pozostaje tylko życzyć powodzenia w Waszych staraniach.
Redakcja
Drodzy Czytelnicy!
"WYDAWNICTWO NATURA" przygotowuje do druku nowe pismo MODERN GIRLS
Już we wrześniu szukajcie pierwszego numeru w kioskach! "Modern Girls" to kalejdoskop erotyczny nic tylko dla Pań. Ciekawa tematyka, znakomici dziennikarze, sprawy poważne i rozrywka, konkursy z cennymi nagrodami.
Już we wrześniu...
"WYDAWNICTWO NATURA" przygotowuje do druku nowe pismo MODERN GIRLS
Już we wrześniu szukajcie pierwszego numeru w kioskach! "Modern Girls" to kalejdoskop erotyczny nic tylko dla Pań. Ciekawa tematyka, znakomici dziennikarze, sprawy poważne i rozrywka, konkursy z cennymi nagrodami.
Już we wrześniu...
Casus TVP
Jak Wiecie Państwo w Łodzi przebywała delegacja Międzynarodowej Federacji Naturystycznej (INF). Była to pierwsza taka wizyta w historii polskiego naturyzmu. Staraliśmy się o zamieszczenie choć krótkiej informacji w wieczornej "Panoramie Dnia" w II programie Telewizji Polskiej. Odmówiono nam... Z kontaktów z "TeleEkspressem" mamy natomiast niemiłe wspomnienia. Nie będziemy udowadniać jaka to kolejna nomenklatura rządzi naszą telewizją, uważamy natomiast, że pod tym względem nic się nie zmieniło od lat!
Redakcja
Jak Wiecie Państwo w Łodzi przebywała delegacja Międzynarodowej Federacji Naturystycznej (INF). Była to pierwsza taka wizyta w historii polskiego naturyzmu. Staraliśmy się o zamieszczenie choć krótkiej informacji w wieczornej "Panoramie Dnia" w II programie Telewizji Polskiej. Odmówiono nam... Z kontaktów z "TeleEkspressem" mamy natomiast niemiłe wspomnienia. Nie będziemy udowadniać jaka to kolejna nomenklatura rządzi naszą telewizją, uważamy natomiast, że pod tym względem nic się nie zmieniło od lat!
Redakcja
LISTY DO REDAKCJI
Od Redakcji
Drodzy Czytelnicy, bardzo dziękujemy za kolejne listy. Otrzymujemy ich wiele, stanowią dla nas nieocenioną pomoc. Jednak raz na jakiś czas dostajemy taka "perełkę" - jak list z Hajnówki. Zamieszczamy jego fragmenty, abyśmy wspólnie nie popadli w przekonanie, że naturyzm stał się dla wszystkich zrozumiały. Czynimy to również dlatego, że jak pisał 1. Krasicki - "Prawdziwa cnota krytyk się nie boi".
W wielu listach piszecie Państwo, że chcielibyście założyć klub czy oddział SNP. Oddzielnie (str.26) wyjaśniamy jak to uczynić.
Dzisiaj szerzej chcielibyśmy napisać o motywach, które przyciągają ludzi na naturystyczne plaże. Przez cale lata ukształtowała się duża, stała grupa naturystów. Znamy się dobrze, razem organizujemy plaże, spotkania jesienią i zimą, bale karnawałowe, biwaki. Niemal dokładnie wiemy, kiedy, kogo i gdzie spotkamy latem. Każdego roku przychodzą na plaże "nowi". Nie jest prawda, że wystarczy zdjąć kostium - przede wszystkim trzeba poznać i podporządkować się istniejącym od lat zwyczajom. Nie wszystkim to się podoba, inni z kolei oczekują na plaży większych "atrakcji". W rezultacie część nowicjuszy już się wśród nas nie pokaże.
Najczęściej kandydaci na naturystów przychodzą z ciekawości, ktoś coś im o naturystach opowiedział, przeczytali informację w prasie. Tymczasem stali bywalcy czy organizatorzy imprez popełniają, moim zdaniem, często podstawowy błąd - niemal siłą zdzierają z "nowych" kostiumy. Nic bardziej nie może zrazić do naturyzmu.
Nie wszyscy stykający się z naturyzmem po raz pierwszy mają taką opiekę jak Janusz z Ostrołęki. Jego wejście w naturyzm było wręcz modelowe - można pozazdrościć. Smutny list Czytelnika z Płocka uświadamia nam z kolei jak trudno czasem przeniknąć do grona naturystów. Widząc więc błąkających się po obrzeżach plaży czy na wydmach samotników albo pary, spróbujmy - zwracam się do stałych bywalców plaż - okazać im chociaż serdeczne zainteresowanie. Starajmy się ich zachęcić do wspólnego plażowania, przedstawmy, im choćby w kilku zdaniach, o co w tym wszystkim chodzi. Zapewniam, że możemy pozyskać wspaniałych przyjaciół.
Naturyści z pewnym stażem idą na plażę po najlepszy ich zdaniem wypoczynek. Wypoczynek w atmosferze życzliwości, spokoju, poszanowania innych ludzi i samego siebie. Dlatego rzadko pstrykają aparaty fotograficzne (zwłaszcza te ukryte), nikt nie pozostawia po sobie śmieci, nie słychać magnetofonów czy odbiorników radiowych. W czasie wyborów Miss lub innych imprez atmosfera się zmienia - udział jednak w tych imprezach jest dobrowolny, zawsze można się przenieść kilkaset metrów dalej. Poza tym są plaże, gdzie od lat nie przeprowadza się głośnych festynów (Dębki) - można więc wybierać.
Drodzy Czytelnicy, w swoich listach poruszacie różne problemy. Czytelnik z Limanowej proponuje nam np. pośrednictwo w handlu rzeczami kupowanymi od radzieckich turystów. Wielu Panów w dalszym ciągu prosi o adresy modelek, których zdjęcia zamieszczamy. Jak już pisaliśmy nie możemy tego robić. Kilka listów dotyczy problemu komercjalizacji naturyzmu. Gdyby do tego doszło, byłoby bardzo niedobrze - natomiast i my i Oddziały SNP muszą prowadzić działania pozwalające na dopływ środków finansowych. Symboliczne wręcz składki członkowskie starczają tylko na koszty korespondencji. Dziękuję Maciejowi D. z Piotrkowa Tryb. za cenne uwagi. Wykorzystamy je na pewno. Pozdrawiam Pawła J.J. z Kielc. Podzielam Pańska entuzjastyczną ocenę modelki, cały kłopot polega jednak na tym, że jest to żona Redaktora Naczelnego.
Drodzy Państwo, przepraszamy, ale nie jesteśmy w stanie odpowiadać na wszystkie kierowane do nas listy, natomiast wszystkie czytamy bardzo uważnie. Zapraszamy więc do dalszego pisania.
Wiesław Niedzielski
Od Redakcji
Drodzy Czytelnicy, bardzo dziękujemy za kolejne listy. Otrzymujemy ich wiele, stanowią dla nas nieocenioną pomoc. Jednak raz na jakiś czas dostajemy taka "perełkę" - jak list z Hajnówki. Zamieszczamy jego fragmenty, abyśmy wspólnie nie popadli w przekonanie, że naturyzm stał się dla wszystkich zrozumiały. Czynimy to również dlatego, że jak pisał 1. Krasicki - "Prawdziwa cnota krytyk się nie boi".
W wielu listach piszecie Państwo, że chcielibyście założyć klub czy oddział SNP. Oddzielnie (str.26) wyjaśniamy jak to uczynić.
Dzisiaj szerzej chcielibyśmy napisać o motywach, które przyciągają ludzi na naturystyczne plaże. Przez cale lata ukształtowała się duża, stała grupa naturystów. Znamy się dobrze, razem organizujemy plaże, spotkania jesienią i zimą, bale karnawałowe, biwaki. Niemal dokładnie wiemy, kiedy, kogo i gdzie spotkamy latem. Każdego roku przychodzą na plaże "nowi". Nie jest prawda, że wystarczy zdjąć kostium - przede wszystkim trzeba poznać i podporządkować się istniejącym od lat zwyczajom. Nie wszystkim to się podoba, inni z kolei oczekują na plaży większych "atrakcji". W rezultacie część nowicjuszy już się wśród nas nie pokaże.
Najczęściej kandydaci na naturystów przychodzą z ciekawości, ktoś coś im o naturystach opowiedział, przeczytali informację w prasie. Tymczasem stali bywalcy czy organizatorzy imprez popełniają, moim zdaniem, często podstawowy błąd - niemal siłą zdzierają z "nowych" kostiumy. Nic bardziej nie może zrazić do naturyzmu.
Nie wszyscy stykający się z naturyzmem po raz pierwszy mają taką opiekę jak Janusz z Ostrołęki. Jego wejście w naturyzm było wręcz modelowe - można pozazdrościć. Smutny list Czytelnika z Płocka uświadamia nam z kolei jak trudno czasem przeniknąć do grona naturystów. Widząc więc błąkających się po obrzeżach plaży czy na wydmach samotników albo pary, spróbujmy - zwracam się do stałych bywalców plaż - okazać im chociaż serdeczne zainteresowanie. Starajmy się ich zachęcić do wspólnego plażowania, przedstawmy, im choćby w kilku zdaniach, o co w tym wszystkim chodzi. Zapewniam, że możemy pozyskać wspaniałych przyjaciół.
Naturyści z pewnym stażem idą na plażę po najlepszy ich zdaniem wypoczynek. Wypoczynek w atmosferze życzliwości, spokoju, poszanowania innych ludzi i samego siebie. Dlatego rzadko pstrykają aparaty fotograficzne (zwłaszcza te ukryte), nikt nie pozostawia po sobie śmieci, nie słychać magnetofonów czy odbiorników radiowych. W czasie wyborów Miss lub innych imprez atmosfera się zmienia - udział jednak w tych imprezach jest dobrowolny, zawsze można się przenieść kilkaset metrów dalej. Poza tym są plaże, gdzie od lat nie przeprowadza się głośnych festynów (Dębki) - można więc wybierać.
Drodzy Czytelnicy, w swoich listach poruszacie różne problemy. Czytelnik z Limanowej proponuje nam np. pośrednictwo w handlu rzeczami kupowanymi od radzieckich turystów. Wielu Panów w dalszym ciągu prosi o adresy modelek, których zdjęcia zamieszczamy. Jak już pisaliśmy nie możemy tego robić. Kilka listów dotyczy problemu komercjalizacji naturyzmu. Gdyby do tego doszło, byłoby bardzo niedobrze - natomiast i my i Oddziały SNP muszą prowadzić działania pozwalające na dopływ środków finansowych. Symboliczne wręcz składki członkowskie starczają tylko na koszty korespondencji. Dziękuję Maciejowi D. z Piotrkowa Tryb. za cenne uwagi. Wykorzystamy je na pewno. Pozdrawiam Pawła J.J. z Kielc. Podzielam Pańska entuzjastyczną ocenę modelki, cały kłopot polega jednak na tym, że jest to żona Redaktora Naczelnego.
Drodzy Państwo, przepraszamy, ale nie jesteśmy w stanie odpowiadać na wszystkie kierowane do nas listy, natomiast wszystkie czytamy bardzo uważnie. Zapraszamy więc do dalszego pisania.
Wiesław Niedzielski
Szanowna Redakcjo!
Mieszkamy w woj. tarnowskim, sześć kilometrów od Dębicy. W naszej okolicy nie było plaży dla golasów. Namówiliśmy znajomych, znalazłam odpowiednie miejsce nad Wisłoka i tak w 10-12 osób spędzaliśmy wszystkie wakacyjne wolne dni. Było wspaniale, zwracaliśmy się do siebie po imieniu. Poznaliśmy się bardzo dobrze, zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi nie tylko na plaży. Pod koniec lata '89 z naszej paczki nie został nikt. Wszyscy porozjeżdżali się po świecie. Mężowi przeważnie brakuje czasu, a ja sama z córką boję się opalać bez majtek w odludnym miejscu. W naszej okolicy jest wiele pięknych miejsc. Podczas spacerów nad Wisłoką spotykałam w upalne dni parę młodych naturystów, w innym miejscu dwie panienki, a powyżej Pilzna samotną nastolatkę z wystawioną do słońca pupą. Szkoda, że się z nimi nie zaprzyjaźniłam. Dziewczęta nie ryzykujmy, tylko w grupie jest bezpiecznie. Zapraszam wszystkich chętnych na moją plażę, a może mnie ktoś zaprosi?
Sylwia, Dębica
Szanowny Panie Redaktorze!
Przypadkowo trafił do moich rąk Kwartalnik Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Pokazał mi go mój sześcioletni wnuczek i powiedział - Babciu, zobacz co oni oglądają, te gołe dupy, jak im nie wstyd. Tak, rzeczywiście dziecko dobrze to oceniło, wykazało więcej rozumu niż dorośli.. ...Gdzie się podziały cnotliwe niewiasty pełne kobiecości Te, które się obnażają publicznie, to dziwki spod stogu siana, szmaty wytargane przez wszystkich. Zawróćcie z tej stromej drogi i weźcie się solidnie do pracy. Naszej Ojczyźnie potrzeba ludzi mądrych, uczciwych, a nie takich szumowin.
H.S. z Hajnówki
Panie Redaktorze!
Oto w jaki sposób zostałem naturysta. Jestem 35 letnim rencistą po zawale. Latem 1988 roku, podczas pobytu w jednym z sanatoriów w Międzyzdrojach poszedłem z dwoma kolegami po 50-tce na plażę, aby zobaczyć "golasów". Przeszliśmy odcinek 3 km i nic. Na drugi dzień w rozmowie dwóch sióstr podsłuchaliśmy opowieść o koledze z oddziału sanatorium, który podglądał owe siostry na plaży naturystów. Po kilku dniach nadarzyła się okazja rozmowy z jedną z nich, gdy była sama na dyżurze i ona na drugi dzień zabrała mnie na plażę. Pierwsze spotkanie było dla mnie zaskoczeniem, iż nie jest tam tak źle, jak ludzie mówią. Abym był śmielszy, siostra szybko sama się rozebrała i czekała, co ja zrobię. Po godzinie musiała wrócić do obowiązków domowych, a ja pozostałem na plaży, opalając się po raz pierwszy naga. Po pięciu godzinach miałem trudności ze wstaniem, częściowy udar słoneczny i poparzenie rozległych części tyłka, dotychczas nigdy nie opalanego. Gdy dolegliwości minęły, byłem stałym bywalcem plaży do końca turnusu. Kiedy wróciłem do domu, żona była zaskoczona moje opalenizną, lecz bardzo wyrozumiała. Od tego czasu zostałem prawdziwym naturysta..
Janusz z Ostrołęki
Kochani!
...Naturyzm w Białymstoku jest w powijakach. Co prawda istnieje dzika naga plaża w Dojlidacb, lecz jest ona opanowana przez kilku starszych panów. Każdorazowe pojawienie się na niej młodych ludzi, takich jak ja i żona, budzi niezdrową sensację i zaczynają się "sprawy" obok naszego koca. Jest to przykre i żenujące. Uwierzcie nam, że potrafi to zniechęcić do publicznego plażowania. Czasami jedziemy opalać się do lasu i zdarza się, że spotykamy pojedyncze osoby lub pary kryjące się po krzakach. Z tego wnioskujemy, że zwolenników naturyzmu w Białymstoku jest wielu. Kryją się po lasach, opalają na dachach.
Robert i Jola - Białystok
Proszę Zarządu
Pragnę poznać Panią, która pomogłaby mi utworzyć w mojej dzielnicy zespół naturyzmu. To może być Pani samotna, dobrze sytuowana, lat 30-35 z Opola lub Łodzi, a najchętniej z okolic nadmorskich, jak Szczecin, Koszalin, Gdańsk Gdynia. Bardzo proszę o pozytywne załatwienie mej prośby - proszę o adresy samotnych, zgrabnych Pań (z mieszkaniem). Proszę o listy takich Pań, co lubią łysych...
Jan Adamski z Warszawy
Do Redakcji Dwumiesięcznika "Natura-Naturyzm"
Po przeczytaniu trzeciego numeru Natura-Naturyzm" mogę z przyjemnością stwierdzić, że stajecie się coraz bardziej odważni i znani. Jesteście pismem bardzo cennym dla naturystów, choć czytają Was i ludzie nie związani z naturyzmem. Jestem naturysta od wielu lal, w pierwszej fazie z ciekawości, teraz jest to dla mnie prawdziwa frajda. W poprzednich numerach pisaliście o wspaniałej atmosferze wśród naturystów, ja jestem odmiennego zdania. Parokrotnie próbowałem nawiązać kontakt z indywidualnymi naturystami, naturystkami czy grupami. Dawano mi do zrozumienia, że jestem intruzem. Jestem naturysta bez żadnych skłonności dewiacyjnych, pragnącym poznać innych, zaprzyjaźnić się, wymienić poglądy, mieć kogoś bliskiego, komu można zaufać przy kolejnych spotkaniach na plaży. Jak dotychczas odczułem niechęć wobec osób trzecich - oczywiście mógłbym nawiązać znajomości, ale nie interesują mnie pseudonaturyści o dewiacjach seksualnych. Czy przeciętny człowiek chcący być naturysta lub będący naturysta, musi być supermanem, aby go zauważono i zaakceptowano, przecież ludzie nadzy powinni być sobie przychylni. Czy nie ma już prawdziwych naturystów, którym obojętny będzie wygląd zewnętrzny oraz inne detale? Jestem przeciętnym mężczyzna, niczym nie wyróżniającym się w tłumie, potrafię być wesoły, nie szpanuję i jestem rozgoryczony postawą naturystów. Będąc gołym jestem jednym z nich ale to tylko pozory - rzeczywistość jest Inna. Tworzę się grupki, gdzie niegdzie pije się alkohol albo handluje. Indywidualni naturyści kręcą się w kółko i czuję się nikomu niepotrzebni - czy nie ma już prawdziwych naturystów obojga płci, którzy zaakceptowaliby kolejnego naturystę samotnika? Zbliża się lato, okres wakacji, upałów. Pragnąłem założyć plażę w mojej okolicy, znalazłem takie miejsce oddalone od centrum miasta Jest woda, piasek i cisza, ale co z tego, jeśli brakuje odważnych do zorganizowania takiej plaży. Rozmawiałem z wieloma osobami obojga płci, powoływałem się na statut Stowarzyszenia Naturystów, na Waszą siedzibę oraz przedstawiałem inne argumenty przemawiające za zorganizowaniem takiej plaży. Moje starania spaliły na panewce. Nie będę przytaczał rozmów jakie przeprowadziłem ani słów, jakie spadły na mą głowę. Ja jestem naturysta i pozostanę nim tak długo, jak długo będzie naturyzm istniał I nieważne, jaka to będzie odległość czy cena biletu, będę się starał przebywać na plażach czy to w Świdrze, Łodzi, czy innej malowniczej miejscowości Będę naturysta samotnikiem, być może kiedyś jakaś grupa naturystów zaakceptuje moją skromną osobę.
Zbigniew Majchrzak z Płocka
Szanowna Redakcjo!
Mieszkamy w woj. tarnowskim, sześć kilometrów od Dębicy. W naszej okolicy nie było plaży dla golasów. Namówiliśmy znajomych, znalazłam odpowiednie miejsce nad Wisłoka i tak w 10-12 osób spędzaliśmy wszystkie wakacyjne wolne dni. Było wspaniale, zwracaliśmy się do siebie po imieniu. Poznaliśmy się bardzo dobrze, zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi nie tylko na plaży. Pod koniec lata '89 z naszej paczki nie został nikt. Wszyscy porozjeżdżali się po świecie. Mężowi przeważnie brakuje czasu, a ja sama z córką boję się opalać bez majtek w odludnym miejscu. W naszej okolicy jest wiele pięknych miejsc. Podczas spacerów nad Wisłoką spotykałam w upalne dni parę młodych naturystów, w innym miejscu dwie panienki, a powyżej Pilzna samotną nastolatkę z wystawioną do słońca pupą. Szkoda, że się z nimi nie zaprzyjaźniłam. Dziewczęta nie ryzykujmy, tylko w grupie jest bezpiecznie. Zapraszam wszystkich chętnych na moją plażę, a może mnie ktoś zaprosi?
Sylwia, Dębica
Szanowny Panie Redaktorze!
Przypadkowo trafił do moich rąk Kwartalnik Stowarzyszenia Naturystów Polskich. Pokazał mi go mój sześcioletni wnuczek i powiedział - Babciu, zobacz co oni oglądają, te gołe dupy, jak im nie wstyd. Tak, rzeczywiście dziecko dobrze to oceniło, wykazało więcej rozumu niż dorośli.. ...Gdzie się podziały cnotliwe niewiasty pełne kobiecości Te, które się obnażają publicznie, to dziwki spod stogu siana, szmaty wytargane przez wszystkich. Zawróćcie z tej stromej drogi i weźcie się solidnie do pracy. Naszej Ojczyźnie potrzeba ludzi mądrych, uczciwych, a nie takich szumowin.
H.S. z Hajnówki
Panie Redaktorze!
Oto w jaki sposób zostałem naturysta. Jestem 35 letnim rencistą po zawale. Latem 1988 roku, podczas pobytu w jednym z sanatoriów w Międzyzdrojach poszedłem z dwoma kolegami po 50-tce na plażę, aby zobaczyć "golasów". Przeszliśmy odcinek 3 km i nic. Na drugi dzień w rozmowie dwóch sióstr podsłuchaliśmy opowieść o koledze z oddziału sanatorium, który podglądał owe siostry na plaży naturystów. Po kilku dniach nadarzyła się okazja rozmowy z jedną z nich, gdy była sama na dyżurze i ona na drugi dzień zabrała mnie na plażę. Pierwsze spotkanie było dla mnie zaskoczeniem, iż nie jest tam tak źle, jak ludzie mówią. Abym był śmielszy, siostra szybko sama się rozebrała i czekała, co ja zrobię. Po godzinie musiała wrócić do obowiązków domowych, a ja pozostałem na plaży, opalając się po raz pierwszy naga. Po pięciu godzinach miałem trudności ze wstaniem, częściowy udar słoneczny i poparzenie rozległych części tyłka, dotychczas nigdy nie opalanego. Gdy dolegliwości minęły, byłem stałym bywalcem plaży do końca turnusu. Kiedy wróciłem do domu, żona była zaskoczona moje opalenizną, lecz bardzo wyrozumiała. Od tego czasu zostałem prawdziwym naturysta..
Janusz z Ostrołęki
Kochani!
...Naturyzm w Białymstoku jest w powijakach. Co prawda istnieje dzika naga plaża w Dojlidacb, lecz jest ona opanowana przez kilku starszych panów. Każdorazowe pojawienie się na niej młodych ludzi, takich jak ja i żona, budzi niezdrową sensację i zaczynają się "sprawy" obok naszego koca. Jest to przykre i żenujące. Uwierzcie nam, że potrafi to zniechęcić do publicznego plażowania. Czasami jedziemy opalać się do lasu i zdarza się, że spotykamy pojedyncze osoby lub pary kryjące się po krzakach. Z tego wnioskujemy, że zwolenników naturyzmu w Białymstoku jest wielu. Kryją się po lasach, opalają na dachach.
Robert i Jola - Białystok
Proszę Zarządu
Pragnę poznać Panią, która pomogłaby mi utworzyć w mojej dzielnicy zespół naturyzmu. To może być Pani samotna, dobrze sytuowana, lat 30-35 z Opola lub Łodzi, a najchętniej z okolic nadmorskich, jak Szczecin, Koszalin, Gdańsk Gdynia. Bardzo proszę o pozytywne załatwienie mej prośby - proszę o adresy samotnych, zgrabnych Pań (z mieszkaniem). Proszę o listy takich Pań, co lubią łysych...
Jan Adamski z Warszawy
Do Redakcji Dwumiesięcznika "Natura-Naturyzm"
Po przeczytaniu trzeciego numeru Natura-Naturyzm" mogę z przyjemnością stwierdzić, że stajecie się coraz bardziej odważni i znani. Jesteście pismem bardzo cennym dla naturystów, choć czytają Was i ludzie nie związani z naturyzmem. Jestem naturysta od wielu lal, w pierwszej fazie z ciekawości, teraz jest to dla mnie prawdziwa frajda. W poprzednich numerach pisaliście o wspaniałej atmosferze wśród naturystów, ja jestem odmiennego zdania. Parokrotnie próbowałem nawiązać kontakt z indywidualnymi naturystami, naturystkami czy grupami. Dawano mi do zrozumienia, że jestem intruzem. Jestem naturysta bez żadnych skłonności dewiacyjnych, pragnącym poznać innych, zaprzyjaźnić się, wymienić poglądy, mieć kogoś bliskiego, komu można zaufać przy kolejnych spotkaniach na plaży. Jak dotychczas odczułem niechęć wobec osób trzecich - oczywiście mógłbym nawiązać znajomości, ale nie interesują mnie pseudonaturyści o dewiacjach seksualnych. Czy przeciętny człowiek chcący być naturysta lub będący naturysta, musi być supermanem, aby go zauważono i zaakceptowano, przecież ludzie nadzy powinni być sobie przychylni. Czy nie ma już prawdziwych naturystów, którym obojętny będzie wygląd zewnętrzny oraz inne detale? Jestem przeciętnym mężczyzna, niczym nie wyróżniającym się w tłumie, potrafię być wesoły, nie szpanuję i jestem rozgoryczony postawą naturystów. Będąc gołym jestem jednym z nich ale to tylko pozory - rzeczywistość jest Inna. Tworzę się grupki, gdzie niegdzie pije się alkohol albo handluje. Indywidualni naturyści kręcą się w kółko i czuję się nikomu niepotrzebni - czy nie ma już prawdziwych naturystów obojga płci, którzy zaakceptowaliby kolejnego naturystę samotnika? Zbliża się lato, okres wakacji, upałów. Pragnąłem założyć plażę w mojej okolicy, znalazłem takie miejsce oddalone od centrum miasta Jest woda, piasek i cisza, ale co z tego, jeśli brakuje odważnych do zorganizowania takiej plaży. Rozmawiałem z wieloma osobami obojga płci, powoływałem się na statut Stowarzyszenia Naturystów, na Waszą siedzibę oraz przedstawiałem inne argumenty przemawiające za zorganizowaniem takiej plaży. Moje starania spaliły na panewce. Nie będę przytaczał rozmów jakie przeprowadziłem ani słów, jakie spadły na mą głowę. Ja jestem naturysta i pozostanę nim tak długo, jak długo będzie naturyzm istniał I nieważne, jaka to będzie odległość czy cena biletu, będę się starał przebywać na plażach czy to w Świdrze, Łodzi, czy innej malowniczej miejscowości Będę naturysta samotnikiem, być może kiedyś jakaś grupa naturystów zaakceptuje moją skromną osobę.
Zbigniew Majchrzak z Płocka
UWAGA!
Przedsiębiorstwo Wielobranżowe "WYDAWNICTWO NATURA" Sp. z o.o. zaprasza Czytelników do współpracy. Oczekujemy konkretnych propozycji działalności gospodarczej we wszelkich dziedzinach. Dobre pomysły kupujemy natychmiast!
Korespondencję prosimy kierować na adres Redakcji.
Przedsiębiorstwo Wielobranżowe "WYDAWNICTWO NATURA" Sp. z o.o. zaprasza Czytelników do współpracy. Oczekujemy konkretnych propozycji działalności gospodarczej we wszelkich dziedzinach. Dobre pomysły kupujemy natychmiast!
Korespondencję prosimy kierować na adres Redakcji.
George B. Stanley
Mistrzyni igły
- Co ustaliliście?
- z wyraźnym zainteresowaniem Gram Sullens powitał swoich gości.
- Siadajcie i mówcie! - wyciągnął w ich stronę pudełko z cygarami.
- Obawiamy się, że nie ma o czym mówić - jeden z gości stwierdził cichym głosem.
- Jak to nie ma o czym mówić? Oczywiście, że jest. Mówcie, co udało się wam ustalić - w głosie Sullensa wciąż brzmiało zainteresowanie połączone z nadzieją.
- Nic nie udało się nam ustalić. To jest nie do zrobienia. Jeśli mielibyśmy więcej czasu...
- Czy chcecie przez to powiedzieć, że nie można zabić tego sk..., tego gnojka Hurda? - Sullens wyraźnie się uniósł.
- I to wy mówicie, wy, fachowcy?
- Panie Sullens, niech się pan nie denerwuje. Naprawdę jesteśmy fachowcami i jako tacy odpowiadamy panu: Robert Hurd jest tak dokładnie obstawiony i pilnowany, że bez dłuższych przygotowań nie da się go... usunąć.
- Co to znaczy dłuższych?
- Ze dwa - trzy miesiące.
- To za długo! Do tego czasu on mnie zrujnuje, wy kończy, zniszczy! To się musi stać w ciągu tygodnia, no najwyżej dwóch.
- Nie do zrobienia.
- Wszytko braliście pod uwagę?
- Panie Sullens, my naprawdę jesteśmy fachowcami. Myśleliśmy absolutnie o wszystkim - snajper, bomba pod samochodem, zatrute jedzenie, gaz w prysznicu i wiele jeszcze innych. Na wszystko potrzeba czasu, a tego pan nam nie daje.
- Czy to znaczy, że nie ma wyjścia?
- Nie. Chyba że...
- Że co?
- Jest u Hurda jeden słaby punkt. Co drugi dzień jeździ do klubu naturystów w Weymouth i tam przez trzy godziny siedzi na plaży. Wtedy nikt go nie pilnuje, bo jego goryle tam nie wchodzą.
- No to jest świetna okazja!
- Tak? A jak naturysta może tam wnieść broń, choćby i małego damskiego colta?
- Może schować... no, czy ja wiem... w kąpielówkach.
- Nie może. Tam nie wpuszcza się tekstylnych.
- Kogo!?
- No, tych ubranych.
- Więc macie Jakiś pomysł czy nie?
- Owszem. Jest jeden Jedyny sposób, o którym pomyśleliśmy. Znamy pewną dziewczynę, która jest świetną specjalistką od akupunktury.
- No i co z tego? Co ma do tego akupunktura?
- Ona po prostu zna takie miejsce, w które trzeba wbić igłę, żeby przestało bić serce. Może to zrobić właśnie na plaży dla naturystów, bo schowanie igły, na przykład we włosach jako spinki, to żaden problem.
- Zgoda, kupuję to! Niech ona to zrobi, ta...
- Caroline Harrison. Jest jednak pewne "ale"...
- Co takiego?
- Ona jest cholernie droga. Pół miliona za robotę. Ma pan tyle na zbyciu? Grant Sullens zamyślił się. Nie miał tyle, ale mógłby jakoś tę forsę skombinować. A poza tym są przecież jeszcze inne sposoby. - Dobra, chłopcy, zdobędę tę forsę. Niech ona to zrobi jak najprędzej.
- Panie Sullens, to jest poważna sprawa. Caroline jest niezawodna, ale żąda wynagrodzenia natychmiast po wykonaniu zadania. I nie lubi czekać. Niech pan o tym pamięta.
Popatrzył na rozłożoną na biurku gazetę. Ta najbardziej interesująca go wiadomość nie była specjalną sensacją, nie znalazła się więc na czołówce, choć nietrudno było ją znaleźć. Oto na plaży dla naturystów w Weymouth zmarł nagle miejscowy przemysłowiec Robert Hurd, znany ze swoich niezbyt czystych interesów. Sekcja wykazała, że przyczyną zgonu było nagłe ustanie akcji serca. Odłożył gazetę i popatrzył na siedzących przed nim dwóch mężczyzn.
- No, dobra, chłopaki, teraz wasza kolej. Wiecie co macie robić. Tylko nie nawalcie!
- Tak jest, szefie. Wszystko będzie OK!
- Dobrze, Sandy, powiedz jej, żeby weszła. Drzwi gabinetu uchyliły się lekko i stanęła w nich szczupła, śliczna dziewczyna w spiętych kasztanowych włosach, ubrana w superkrótkie mini, z dużą torbą przewieszoną przez ramię.
- Dzień dobry, panie Sullens. Nazywam się Charlotte Hamlin i pracuję dla popołudniówki "Express Ilustrated". Chciałam pana prosić o krótką wypowiedź dla mojej gazety na temat...
- Ależ bardzo proszę, oczywiście - ta dziewczyna od razu bardzo mu się spodobała i jak zwykle pewny siebie postanowił pójść na całość.
- Ale może najpierw małego drinka, tak dla rozluźnienia?
- Dziękuję, chętnie. Podszedł do niej z napełnionymi szklaneczkami. Uniosła ręce, by rozpiąć swoje wspaniałe, kasztanowe włosy.
- Słuchaj, ty stary draniu. Nie lubię takich sk...synów jak ty, nienawidzę. Nie dość, że mi nie zapłaciłeś za robotę, to jeszcze kazałeś wysadzić w powietrze mój samochód, w którym zginął mój przyjaciel, bo akurat jechał nim po mnie. Dla takich gnojków jak ty mam tylko jedno. Coś lekko błysnęło w Jej ręce. Zanim zdał sobie sprawę w tego co usłyszał i zobaczył, poczuł lekkie ukłucie w szyję i było to ostatnie, co czuł w swoim życiu.
- Proszę pani, proszę pani, pani szef... coś mu się stało... chyba serce... niech pani szybko wezwie lekarza!...
Starych wspomnień czar...
Co roku jeżdżę do Międzyzdrojów. Polubiłem tę miejscowość i trwa to dziś, mimo że czterdzieści lat temu woda Bałtyku miała kolor seledynowo-szary, a teraz ma brunatno-szary. Najważniejsze, że jeszcze nie cuchnie... Bywam tu zawsze w czerwcu lub wrześniu. Pełnia sezonu to koszmar! Zresztą, co będę wara udowadniał. Cztery przystanki czerwonym autobusem i z Międzyzdrojów można dojechać do miejsca, gdzie znajduje się wyjątkowo piękna plaża dla naturystów. Dobrze ona świadczy o miejscowych władzach, które nie tylko wyraziły na nią zgodę, ale również zapewniły, że w razie ekscesów zagwarantują milicyjną ochronę "golasom".
Naturystyczny zakątek jest cichutki i spokojny, ale niestety ma i swoje mankamenty. Pierwszy - to odcinek drogi od przystanku autobusowego do plaży. Całe pół kilometra przez podmokły zagajnik, to droga przez mękę, bowiem tysiące komarów bezlitośnie atakują ludzi. Drugi mankament to podglądacze. Z tymi - w przeciwieństwie do komarów - jakoś się uporano. Ci najbardziej agresywni zostali "utemperowani" przez studentów Uniwersytetu Poznańskiego. Ale... wróćmy do wspomnień. Pierwsza połowa września, piękna i słoneczna sprawiła, że całe dnie spędzałem na plaży. Nie ma rzeczy piękniejszej niż błękit nieba, żółta łacha piachu, szum fal, a poza tym cisza. Cisza, za którą tęsknimy przez cały rok, która nas leczy ze stresów i nerwic. Co ciekawe, na tej naturystycznej plaży bawią się małe dzieci. W Międzyzdrojach wrzeszczą jak opętane, a tu małe golaski są cichutkie jak myszki. Idę brzegiem morza, a z naprzeciwka zbliża się do mnie pięknie opalona starsza pani.
-To ty Aniu?
-Tak to ja Adamie!
Spotkaliśmy się po czterdziestu latach! Wówczas my - jedni z pierwszych naturystów, którzy wówczas nazywali się nudystami i prześladowani byli jako imperialistyczni wrogowie klasowi. Położyliśmy się wiec na kocu w grajdołku i wróciliśmy pamięcią do tamtych lat.
Tak, to czterdzieści lat temu. Sobota tego sierpniowego dnia była jak dziś słoneczna i upalna, ja byłem młodym, początkującym dziennikarzem, Ania studentka Wydziału Dziennikarskiego Uniwersytetu Warszawskiego, która do naszej gazety otrzymała skierowanie na wakacyjną praktykę. Była piękna i zgrabna, nic też dziwnego, że natychmiast zakochałem się w niej po uszy. Okazało się, że oboje mamy podobne zamiłowania. Lubimy słońce, wodę i naturę, tę prawdziwą, nagą. Wtedy to było równoznaczne z bikiniarstwem - propagandą zgniłej kultury amerykańskiego imperializmu.
W ową sobotę zaproponowałem koleżance - praktykantce wspólne spędzenie wieczoru. Zaproszenie zostało przyjęte z zadowoleniem. Niestety nie dysponowałem "wolną chatą", więc postanowiliśmy czas spędzić w plenerze. Wybór padł na Ogród Botaniczny. Wybór trafny, bo blisko, a poza tym olbrzymi teren pełen kwiatów i dorodnych krzewów. Dotarliśmy tam bez trudu, uprzednio zaopatrzywszy się w dobre czerwone wino. Rozebraliśmy się tak jak należy, wypiliśmy buteleczkę i przytuleni do siebie zasnęliśmy. Gdy się obudziliśmy, słońce już zachodziło. Znów było wesoło, goniliśmy się w gęste, ponad dwumetrowej kukurydzy. Robiło się ciemno. Wróciliśmy po nasze odzienie, ale niestety nic można go było odszukać. Albo zbłądziliśmy, albo skradli je podglądacze.
Sytuacja stała się dramatyczna. Kochani moi, na pewno mieliście takie sny, że nago biegacie po głównej ulicy miasta. A to nie był sen, ale jawa! W środku miasta, nocą, zupełnie nago z nagą dziewczyną! Co robić?! Byle nie wpaść w panikę. Wiedząc, że jesteśmy w Ogrodzie Botanicznym szukałem znanego mi poletka doświadczalnego z plantacja łopianu. Ta kochana roślina ma olbrzymie liście! Zerwałem je, posłużyły nam jako naturalny przyodziewek. Poleciłem Ani ukryć się w zaroślach, a sam wyszedłem na chodnik. Ludzi nie było, ale o tej porze zjeżdżały już tramwaje do zajezdni.
- Ratunku! Bandyci! - wykrzykiwałem, ale tramwaje nie zatrzymywały się. Jednak któryś z motorniczych zawiadomił MO, bowiem po półgodzinie nadjechała milicyjna buda, z której wyskoczyło trzech uzbrojonych funkcjonariuszy. Widząc gołego obywatela nawet się nie zdziwili, tylko zapytali ilu było napastników, którzy mnie rozebrali. Zbaranieli dopiero, gdy z krzaków wyłoniła się goła dama okryta łopianowymi liśćmi. Pojechaliśmy do komendy MO.
W komendzie usiłowałem nakłamać, że jesteśmy para aktorów, którzy biorą udział w realizacji filmu o tematyce biblijnej. Odbywały się nocne zdjęcia, ale wysiadł agregat oświetleniowy i zgubiliśmy się w plenerze. Wydumałem to nieźle, ale oficer dyżurny zaproponował, że odwiezie mnie do domu i tam ustalona zostanie moja tożsamość i panienki także. I tu się sprawa rypła. Mnie za naruszenie moralności socjalistycznej groziło wywalenie z dziennikarstwa, dziewczynie ze studiów. Na szczęście byt to sierpień, szef komendy wielki służbista był na urlopie, a jego zastępcę dobrze znałem. Razem piliśmy wódkę w SPATiF-ie i graliśmy w brydża. Wydzwoniłem go. Natychmiast przyjechał. Wykazał dużo zrozumienia i dobrej woli. Na miejsce wysłał ekipę z psem. Wrócili po kilkudziesięciu minutach. Pies bezbłędnie odnalazł w kukurydzy oba przyodziewki. A do tego trzeba dodać, że milicjanci w komendzie mnie dali firmowy płaszcz, a Ani kusą kurtkę milicyjną. Do tego jeszcze do pokoju, w którym przebywała, ciągle wpadali funkcjo nariusze niby to szukając niezbędnych akt. No dobrze a co dalej? Wówczas tzw. nudyzm był określany jako imperialistyczne zboczenie niegodne socjalistycznego stylu życia...
Sprawy zatuszować się nie dało. W redakcji zwołano specjalne zebranie mające potępić redakcyjnego kolegę i dziennikarską praktykantkę. Towarzyszka sekretarz postulowała, by mnie bezlitośnie wywalić z pracy, a jeśli chodzi o panienkę, to o jej wyczynie zawiadomić uczelnię i organizację młodzieżową. I wówczas wpadłem na znakomity pomysł! Ania nosiła popularne nazwisko i takie miał też ówczesny członek Biura Politycznego, zresztą w ogóle z nią nie skoligacony. Zabierając głos stwierdziłem, że ów towarzysz nie dalej jak przedwczoraj dzwonił do redakcji pytając, jak czuje się tutaj jego bratanica, którą opiekuje się po śmierci ojca. Zapytałem leż czy towarzyszka sekretarz jako opiekun koła ZMP zainteresowała się, co robią po pracy nasze praktykantki. Przecież to nie problem kupić im bilety do kina na przepiękny radziecki film pt. "Konik Garbusek"...
Trafiłem w dziesiątkę. Ja otrzymałem tylko naganę i pozbawienie premii, a Ania rozkaz wyjazdu do Warszawy, co nie było karą, bowiem i tak praktyka właśnie się kończyła. Tak oto w "grajdołku" w Lubiewie powspominaliśmy sobie stare dobre, jeszcze nudystyczne, czasy.
Adam Bieńkowski
Co roku jeżdżę do Międzyzdrojów. Polubiłem tę miejscowość i trwa to dziś, mimo że czterdzieści lat temu woda Bałtyku miała kolor seledynowo-szary, a teraz ma brunatno-szary. Najważniejsze, że jeszcze nie cuchnie... Bywam tu zawsze w czerwcu lub wrześniu. Pełnia sezonu to koszmar! Zresztą, co będę wara udowadniał. Cztery przystanki czerwonym autobusem i z Międzyzdrojów można dojechać do miejsca, gdzie znajduje się wyjątkowo piękna plaża dla naturystów. Dobrze ona świadczy o miejscowych władzach, które nie tylko wyraziły na nią zgodę, ale również zapewniły, że w razie ekscesów zagwarantują milicyjną ochronę "golasom".
Naturystyczny zakątek jest cichutki i spokojny, ale niestety ma i swoje mankamenty. Pierwszy - to odcinek drogi od przystanku autobusowego do plaży. Całe pół kilometra przez podmokły zagajnik, to droga przez mękę, bowiem tysiące komarów bezlitośnie atakują ludzi. Drugi mankament to podglądacze. Z tymi - w przeciwieństwie do komarów - jakoś się uporano. Ci najbardziej agresywni zostali "utemperowani" przez studentów Uniwersytetu Poznańskiego. Ale... wróćmy do wspomnień. Pierwsza połowa września, piękna i słoneczna sprawiła, że całe dnie spędzałem na plaży. Nie ma rzeczy piękniejszej niż błękit nieba, żółta łacha piachu, szum fal, a poza tym cisza. Cisza, za którą tęsknimy przez cały rok, która nas leczy ze stresów i nerwic. Co ciekawe, na tej naturystycznej plaży bawią się małe dzieci. W Międzyzdrojach wrzeszczą jak opętane, a tu małe golaski są cichutkie jak myszki. Idę brzegiem morza, a z naprzeciwka zbliża się do mnie pięknie opalona starsza pani.
-To ty Aniu?
-Tak to ja Adamie!
Spotkaliśmy się po czterdziestu latach! Wówczas my - jedni z pierwszych naturystów, którzy wówczas nazywali się nudystami i prześladowani byli jako imperialistyczni wrogowie klasowi. Położyliśmy się wiec na kocu w grajdołku i wróciliśmy pamięcią do tamtych lat.
Tak, to czterdzieści lat temu. Sobota tego sierpniowego dnia była jak dziś słoneczna i upalna, ja byłem młodym, początkującym dziennikarzem, Ania studentka Wydziału Dziennikarskiego Uniwersytetu Warszawskiego, która do naszej gazety otrzymała skierowanie na wakacyjną praktykę. Była piękna i zgrabna, nic też dziwnego, że natychmiast zakochałem się w niej po uszy. Okazało się, że oboje mamy podobne zamiłowania. Lubimy słońce, wodę i naturę, tę prawdziwą, nagą. Wtedy to było równoznaczne z bikiniarstwem - propagandą zgniłej kultury amerykańskiego imperializmu.
W ową sobotę zaproponowałem koleżance - praktykantce wspólne spędzenie wieczoru. Zaproszenie zostało przyjęte z zadowoleniem. Niestety nie dysponowałem "wolną chatą", więc postanowiliśmy czas spędzić w plenerze. Wybór padł na Ogród Botaniczny. Wybór trafny, bo blisko, a poza tym olbrzymi teren pełen kwiatów i dorodnych krzewów. Dotarliśmy tam bez trudu, uprzednio zaopatrzywszy się w dobre czerwone wino. Rozebraliśmy się tak jak należy, wypiliśmy buteleczkę i przytuleni do siebie zasnęliśmy. Gdy się obudziliśmy, słońce już zachodziło. Znów było wesoło, goniliśmy się w gęste, ponad dwumetrowej kukurydzy. Robiło się ciemno. Wróciliśmy po nasze odzienie, ale niestety nic można go było odszukać. Albo zbłądziliśmy, albo skradli je podglądacze.
Sytuacja stała się dramatyczna. Kochani moi, na pewno mieliście takie sny, że nago biegacie po głównej ulicy miasta. A to nie był sen, ale jawa! W środku miasta, nocą, zupełnie nago z nagą dziewczyną! Co robić?! Byle nie wpaść w panikę. Wiedząc, że jesteśmy w Ogrodzie Botanicznym szukałem znanego mi poletka doświadczalnego z plantacja łopianu. Ta kochana roślina ma olbrzymie liście! Zerwałem je, posłużyły nam jako naturalny przyodziewek. Poleciłem Ani ukryć się w zaroślach, a sam wyszedłem na chodnik. Ludzi nie było, ale o tej porze zjeżdżały już tramwaje do zajezdni.
- Ratunku! Bandyci! - wykrzykiwałem, ale tramwaje nie zatrzymywały się. Jednak któryś z motorniczych zawiadomił MO, bowiem po półgodzinie nadjechała milicyjna buda, z której wyskoczyło trzech uzbrojonych funkcjonariuszy. Widząc gołego obywatela nawet się nie zdziwili, tylko zapytali ilu było napastników, którzy mnie rozebrali. Zbaranieli dopiero, gdy z krzaków wyłoniła się goła dama okryta łopianowymi liśćmi. Pojechaliśmy do komendy MO.
W komendzie usiłowałem nakłamać, że jesteśmy para aktorów, którzy biorą udział w realizacji filmu o tematyce biblijnej. Odbywały się nocne zdjęcia, ale wysiadł agregat oświetleniowy i zgubiliśmy się w plenerze. Wydumałem to nieźle, ale oficer dyżurny zaproponował, że odwiezie mnie do domu i tam ustalona zostanie moja tożsamość i panienki także. I tu się sprawa rypła. Mnie za naruszenie moralności socjalistycznej groziło wywalenie z dziennikarstwa, dziewczynie ze studiów. Na szczęście byt to sierpień, szef komendy wielki służbista był na urlopie, a jego zastępcę dobrze znałem. Razem piliśmy wódkę w SPATiF-ie i graliśmy w brydża. Wydzwoniłem go. Natychmiast przyjechał. Wykazał dużo zrozumienia i dobrej woli. Na miejsce wysłał ekipę z psem. Wrócili po kilkudziesięciu minutach. Pies bezbłędnie odnalazł w kukurydzy oba przyodziewki. A do tego trzeba dodać, że milicjanci w komendzie mnie dali firmowy płaszcz, a Ani kusą kurtkę milicyjną. Do tego jeszcze do pokoju, w którym przebywała, ciągle wpadali funkcjo nariusze niby to szukając niezbędnych akt. No dobrze a co dalej? Wówczas tzw. nudyzm był określany jako imperialistyczne zboczenie niegodne socjalistycznego stylu życia...
Sprawy zatuszować się nie dało. W redakcji zwołano specjalne zebranie mające potępić redakcyjnego kolegę i dziennikarską praktykantkę. Towarzyszka sekretarz postulowała, by mnie bezlitośnie wywalić z pracy, a jeśli chodzi o panienkę, to o jej wyczynie zawiadomić uczelnię i organizację młodzieżową. I wówczas wpadłem na znakomity pomysł! Ania nosiła popularne nazwisko i takie miał też ówczesny członek Biura Politycznego, zresztą w ogóle z nią nie skoligacony. Zabierając głos stwierdziłem, że ów towarzysz nie dalej jak przedwczoraj dzwonił do redakcji pytając, jak czuje się tutaj jego bratanica, którą opiekuje się po śmierci ojca. Zapytałem leż czy towarzyszka sekretarz jako opiekun koła ZMP zainteresowała się, co robią po pracy nasze praktykantki. Przecież to nie problem kupić im bilety do kina na przepiękny radziecki film pt. "Konik Garbusek"...
Trafiłem w dziesiątkę. Ja otrzymałem tylko naganę i pozbawienie premii, a Ania rozkaz wyjazdu do Warszawy, co nie było karą, bowiem i tak praktyka właśnie się kończyła. Tak oto w "grajdołku" w Lubiewie powspominaliśmy sobie stare dobre, jeszcze nudystyczne, czasy.
Adam Bieńkowski
Dwumiesięcznik Stowarzyszenia Naturystów Polskich
Redaguje zespół
Redaktor naczelny
Józef Kubicki
Opracowanie graficzne
Barbara Rabiega
Zdjęcia
Waldemar Piwoński
Jerzy Gutkowski
Józef Kubicki
Andrzej Wypych
Zenon Żyburtowicz
Okładka I
Waldemar Piwoński
Okładką II
Zenon Żyburtowicz
Okładka IV i rozkładówka
Józef Kubicki
Wydawca Przedsiębiorstwo Wielobranżowe
"WYDAWNICTWO NATURA" Sp. z o.o.
ul. Krzemieniecka 2 94-030 Łódź
Druk
Łódzkie Zakłady Graficzne ul. PKWN 18 90-950 Łódź
Nr indeksu 366560
Cena zł 3500
Redaguje zespół
Redaktor naczelny
Józef Kubicki
Opracowanie graficzne
Barbara Rabiega
Zdjęcia
Waldemar Piwoński
Jerzy Gutkowski
Józef Kubicki
Andrzej Wypych
Zenon Żyburtowicz
Okładka I
Waldemar Piwoński
Okładką II
Zenon Żyburtowicz
Okładka IV i rozkładówka
Józef Kubicki
Wydawca Przedsiębiorstwo Wielobranżowe
"WYDAWNICTWO NATURA" Sp. z o.o.
ul. Krzemieniecka 2 94-030 Łódź
Druk
Łódzkie Zakłady Graficzne ul. PKWN 18 90-950 Łódź
Nr indeksu 366560
Cena zł 3500