Raporty



Vera Playa | Costa Blanca | #3

W tym i ubiegłym roku spędziliśmy wakacje w ośrodku NATSUN (www.veraplaya.es) w miasteczku naturystycznym Vera Playa w Andaluzji na południu Hiszpanii. Potrzebowaliśmy odmiany po trzech pobytach w Koversadzie, a Hiszpania ciągnęła. Natsun skusił nas bardzo rozsądną ceną (w szczycie sezonu płaciliśmy 70 Euro za bungalow 4-osobowy).

Dojazd
Dolecieliśmy Ryanairem z Wrocławia (w ubiegłym roku) lub Krakowa (w tym) do Alicante. Stamtąd dojechaliśmy wynajętym w goldcar (najrozsądniejszy cenowo) citroenem berlingo (doskonale się sprawdził jako wakacyjne auto rodzinne) ok. 200 kilometrów wygodną autostradą. Prowincja Almeria, w której zajmuje się Vera ma klimat półpustynny, stąd też okolica wygląda raczej niegościnnie i surowo. Wszystko wynagradza pewna pogoda w sezonie, ogromna piaszczysta plaża i ciepłe morze. Ale po kolei.

Miasteczko
Kiedy wjeżdżamy do Vera Playa wita nas tabliczka „zona naturista” i jest to szczera prawda. Vera Playa to niewielkie miasteczko złożone z zamkniętych ośrodków i osiedli naturystycznych (bo znaczna część ludzi mieszka tam na stałe) oraz naturystycznego hotelu, w związku z czym ulice też są naturystyczne i w zasadzie gdyby nie trzeba było robić zakupów w pobliskim supermarkecie („Consum”, ok. 1 km od ośrodka) można by się nie ubierać przez cały czas pobytu. Koło sklepu znajduje się park wodny (tekstylny) i kilka knajpek.

Ośrodek
Ośrodek powstał w latach 70 i dał początek rozwojowi całego miasteczka. Został założony i jest prowadzony przez sympatycznego Holendra Jana i jego żonę. Budynki znajdują się bądź nad samym morzem, bądź w bardzo bliskiej odległości (do 3 minut) od plaży. Oferuje pobyt w studiach, bungalowach i apartamentach. My wynajęliśmy bungalow, który w założeniu miał mieć sypialnię, salon, kuchnię łazienkę i ogródek, a ku naszemu zaskoczeniu dostaliśmy domek z trzema sypialniami! Nasi chłopcy (6 i 8 lat) byli zachwyceni, bo każdy miał swój pokój. A nam za to najbardziej spodobał się ogródek ze stołem i leżaczkami :D. Domek jest w pełni wyposażony (brakowało tylko sprzętów plażowych). Jest czysto i wygodnie, aczkolwiek czasy świetności ma już na pewno za sobą, stąd np. klimatyzator przypominający wmurowane w ścianę radio babuni i sprzęty kuchenne czy ręczniki z różnych „parafii” (co nam akurat kompletnie nie przeszkadzało, ale pewnie niektórym byłoby to niemiłe). Ośrodek ma spory basen ze słodką wodą (niestety nie ma brodzika dla dzieci), nadzorowany przez zaczytanego przez większość czasu ratownika (w stroju organizacyjnym). Ponadto są 2 bary – „Paso doble” przy dojściu na plażę, z bardzo hiszpańskim klimatem i daniami obiadowymi za 8 euro (a ponadto rozmaite tapas, raciones i inne hiszpańskie przekąski) a także wi-fi i kawiarenką internetową oraz „Chiringuito Natsun” na plaży, z zakręconym francuskim kelnerem poliglotą i sporym wyborem dań (od 7 do 16 euro). Tak wiec można zjeść dowolny posiłek praktycznie nie schodząc z plaży. Basen teoretycznie jest wyłącznie naturystyczny a bary- CO, jednak na terenie ośrodka panuje całkowita dowolność strojów, zgodnie z założeniem Jana, że każdy przyjechał na wakacje i powinien czuć się wolny i swobodny. W praktyce ogromna większość osób przez cały czas przebywa nago, ale np. nastolatki w kostiumach czy panie w majteczkach nie budzą niczyjego zdziwienia ani oburzenia. Nawet obsługa w chwilach wolnych od obowiązków korzysta z kąpieli w stroju organizacyjnym :D.

Plaża
Plaża jest super i posiada błękitną flagę. Odcinek naturystyczny ma ok. 2 km, dzięki czemu można spacerować do woli a i wejście na część tekstylną w stroju organizacyjnym nie jest źle widziane. Plaża jest bardzo szeroka (ok. 50 m) i piaszczysta (piasek jest dość gruby i ciemny), a na samym brzegu znajduje się pas żwirku i kamyków (podobnie jak w Rowach), którego szerokość zmienia się każdego dnia, zależnie od fal. Woda jest czysta aczkolwiek lekko mętna (podobnie jak w Bałtyku) i cieplutka. Przy wietrznej pogodzie robią się fale, z którymi można powalczyć, o ile ratownik nie wygoni z wody :P. Czasem po południu morze przynosi trochę trawy morskiej i glonów, ale nie są one szczególnie uciążliwe. Ludzi jest sporo, ale w wodzie raczej nie ma tłumu, więc można się moczyć z przyjemnością. Wszyscy zasadniczo są nago choć zdarzają się wyjątki, które nikomu nie przeszkadzają. Aczkolwiek byliśmy świadkami sytuacji, kiedy policjanci wylegitymowali i przegonili z plaży paczkę nierozebranych nastoletnich chłopaków. Plaża zaludnia sie ok 10-11 a pustoszeje ok. 21, z tym że ok. 14 ogromna większość Hiszpanów (łącznie z ratownikami) udaje się na obiad i sjestę więc do ok. 17-18 jest pustawo. Nie ma zakazu robienia zdjęć, co zapewne ucieszy rodziców (i nie tylko ). Na plaży można wynająć leżaczki pod parasolką (niestety 5 euro za dzień za jeden lub 8 euro za 2), kajaki, rowerki, jest też boisko do siatkówki i masaż oraz jeszcze jeden bar. A szczegóły możecie zobaczyć tu: http://www.queplaya....ayazo-vera.htm.

Warto zobaczyć
Oczywiście można spędzić całe wakacje na plaży, ale my jednak zachęcalibyśmy przynajmniej do kilku wypadów, bo warto. I tak:
- pobliskie białe miasteczko Mojácar założone jeszcze przez Arabów, które zachowało swój klimat, pełne sklepików, knajpek i z pięknym punktem widokowym na całą okolicę.
- Twierdza arabska (Alcazaba) w stolicy prowincji Almerii (ok. 100 km)
- park naturalny – rezerwat biosfery Cabo de Gata (Przylądek Kotki) – wulkaniczne szczyty i wybrzeże, dzikie plaże (w tym naturystyczne), opuszczone osiedla i mnóstwo pozostałości kultury arabskiej.
- pustynia Tabernas, która wygląda jak typowa amerykańska pustynia i widoki naprawdę zapierają dech w piersiach. Nakręcono tu wiele westernów i spaghetti westernów oraz m.in. Indianę Jonesa. Zresztą będące scenografią westernowe miasteczka można zwiedzać i przeżyć np. napad na bank :D.

Ponadto warto zobaczyć miasteczko Sorbas z kalcytową jaskinią, oraz pobliską Verę, Garruchę czy Villaricos.

Inne plaże N
W Hiszpanii znaczna część plaż jest klasyfikowana jako naturystyczne, co jednak nie oznacza naturyzmu obowiązkowego, a dowolność strojów (czyli, że można być na nich w stroju organizacyjnym). To trochę dziwne uczucie, kiedy osoby ubrane i rozebrane korzystają z tej samej plaży w kompletnej zgodzie. My odwiedziliśmy 3 takie plaże na terenie parku Cabo de Gata (a jest ich ok 30) – takie, w pobliże których można dojechać samochodem - i wszystkie były super.
Playa de los Genoveses koło San Jose – dojazd drogą polną na parking ok 1km od plaży, do której dochodzimy przez coś w rodzaju półpustyni. Czeka nas piękna piaszczysta plaża o bardzo łagodnym zejściu otoczona wielokolorowymi wulkanicznymi skałami. Warto się na nie wspiąć, by zobaczyć w dole odcięte od świata zatoczki również wykorzystywane przez naturystów.
Playa de los Muertos (plaża umarłych) – tu od parkingu trzeba zejść dość stromą ścieżką ok. 15 minut (dzieci dały radę). Plaża jest kamienista, ale woda idealnie czysta i szmaragdowa. Z jednej strony zamknięta skałami, z drugiej widok na stocznię. Najpiekniej wyglada z pobliskiego punktu widokowego.
Cala del Plomo – tu autem dojeżdża się do samej plaży ok. 7 km drogą szutrową w wąwozie. Plaża jest piaszczysto – kamienista, woda krystalicznie czysta i otaczają ją niesamowite wygłaskane przez morze skały wapienne. Rewelacja!

Podsumowując, miasteczko Vera Playa to naszym zdaniem bardzo fajne miejsce na wakacje, zwłaszcza dla tych, którzy chcą mieć pewną pogodę, całkowitą swobodę, dobre warunki, dobre wino i odpoczynek od wakacyjnych atrakcji w postaci straganów i hałaśliwych miejsc (aczkolwiek te można znaleźć w sąsiednich miasteczkach). Wady to dość skomplikowany dojazd, brak warunków do nurkowania i dość wysokie ceny w barach (porównując do innych miejsc w okolicy). Ale i tak nam się podobało i pewnie jeszcze kiedyś tam zawitamy.

Autor: AnKaDetDodaj swój raport

Vera Playa | Costa Blanca | #2

Ostatnie wakacje (2008) mieliśmy okazję spędzić w kompleksie Torremar Natura. Jest to jedno z osiedli umiejscowionych w miejscowości Vera Playa. Sama miejscowość wydaje się być stworzona tylko na potrzeby turystów, pełna apartamentowców i hoteli.

Dojazd
Z bliżej nieustalonych i zupełnie irracjonalnych powodów do Hiszpanii wybraliśmy się samochodem. Jest to wyprawa dla tych którzy lubią jeździć i patrzeć na to co się dzieje za oknem. Wszystkim innym polecam podróż samolotem i ewentualnie wypożyczenie samochodu na miejscu, ponieważ dojazd do ośrodka jest nieco utrudniony.
Nam dojazd z Krakowa Do Vera Playa, samochodem klasy kompakt, zajął ok. 33 – 34 godzin
z przerwą na 4 godzinny sen w pojeździe (niestety w hotelach przy autostradzie nie było wolnych miejsc).

Ośrodek
Mieszkaliśmy w apartamencie dla 2 osób, ale równie dobrze mogłaby mieszkać tam cała rodzina. Apartament składał się z ze sporej sypialni, saloniku wraz z biblioteczką i telewizorem, aneksu kuchennego wyposażonego we wszystkie możliwe sprzęty i garnki, dużego tarasu wraz z leżakami
i parasolami. Do tego łazienka z wanną i prysznicem. Całość ładnie starannie utrzymana.
W ośrodku znajdował się ponadto basenik dla dzieci, basen rekreacyjny (podświetlany nocą) a także kryty basen. Dodatkowo znajdowała się piaskownica o wielkości skoczni w dal dla dzieciaków, minigolf i stół ping-pongowy. Ośrodek podobnie jak inne jest odgrodzony, wstęp mają tylko mieszkańcy, ośrodek posiada swój własny parking.
W okresie którym byliśmy pod względem narodowościowym przeważali Hiszpanie, Włosi, osobnicy wyglądający i mówiący jak mieszkańcy Wysp Brytyjskich, oraz dwie pary z Węgier.
Widać było zdecydowaną przewagę rodzin, oraz osób przeżywających druga młodość w wieku emerytalnym.
Miejsce to jest Clothing Optional (czyli jak i gdzie komu co pasuje) z bezględnym przestrzeganiem nagości w miejscach do tego naturalnie przeznaczonych czyli na wszystkich basenach.
Rozrywki
Ponieważ wakacje kojarzą się zarówno mi jak i mojej Wielce Szanownej Małżonce z beztroskim Nicnierobieniem, większą cześć czasu spędzaliśmy na pobliskiej plaży.
Plaża dla naturystów rozciąga się na długości około 700m (może kilometra). Większe zagęszczeniem wypoczywających, zaobserwować można w pobliżu 2 naturystycznych barów i hotelu Vera Playa.
Ze względu na niepowtarzalny anarchistyczno hipisowski klimat upodobaliśmy sobie jeden z tych barów, ozdobiony charakterystycznym Kościejem bez jednej nogi.
Uwaga! Ze względu na absolutny brak znajomości języków obcych przez obsługę, oraz nieustający stan „uduchowienia” tejże, z obsługą baru należy porozumiewać się za pomocą mowy znaków (machania łapami i wskazywania na menu co się chce zjeść lub napić).
Szczególny klimat poznać można wieczorem gdy przychodzą wszyscy krewni i znajomi barmana, i rozpoczyna się spontaniczna impreza, oraz tańce przy gorących rytmach granych na żywo.

Jeśli ktoś bez względu na wiek posiada młodą i radosną duszę, szczerze polecam wieczorne spacery przy świetle gwiazd, beztroskie gonitwy po plaży, odrobinę alkoholu zaprawioną morską bryzą
i niesamowite uczucie ciepła i bliskości dawanej przez ukochaną osobę, podczas nocnych cichych spacerów.
Dla osób ceniących sobie bardziej współczesny, bardziej rozrywkowy i być może bardziej radosny tryb życia, polecam zwiedzenie któregoś z rozlicznych barów i restauracji. Niestety nie mogę polecić żadnego gdyż nie prowadziliśmy intensywnego życia nocno – towarzyskiego.

Polecam natomiast krótkie wypady do pobliskich miejscowości . Ponieważ byliśmy zmotoryzowani udało się nam również odwiedzić i zwiedzić pobliskie miejscowości, oraz spędzić jeden dzień
w czerwonej twierdzy (Alhambra)

Wyżywienie
Ponieważ jako krakusy należymy do gatunku Homo Sknerus żywiliśmy się głównie tym co przywieźliśmy z Polski, zapasy uzupełniając w pobliskim markecie (Konsum) o wino które było znacznie tańsze i lepsze niż w Polsce.
Na śniadanie czy też „przedobiad” udawaliśmy się do któreś z pobliskich restauracyjek na hiszpańskie Dla lubiących dobrze zjeść polecam restaurację (nienaturystyczną) prowadzoną przez Argentyńczyków oddalona była od naszego ośrodka o jakieś 500m.
Co ciekawe matką jednej z kobiet pracujących w tymże lokalu była Polka. Niestety dziewczyna nic nie wiedziała o kraju swoich przodków ani nawet z jakiego miasta pochodził jej rodzicielka.
Jeśli chodzi o jedzenie szczególnie polecam specjalność zakładu - Barbecue (czyli nasz poczciwy grill). Danie dla dwóch osób jest w stanie zaspokoić głód plutonu wojska po ćwiczeniach a i jeszcze zostanie coś dla dowodzącego. Do tego obowiązkowo butelka czerwonego wina!
Ze względu na skromne możliwości finansowe (oraz wrodzone sknerstwo) byliśmy tam tylko dwa razy podczas dwutygodniowego pobytu.
Warto udać się z do pobliskiej Very i połazić troszkę po małym miasteczku z niewielkim ryneczkiem, i skorzystać ze znakomitych hiszpańskich przekąsek (tapas). Koniecznie należy znaleź pub (lokal)
w którym główną klientelę stanowią Hiszpanie a barman nie zna słowa w obcym języku. Gwarantuje to prawdziwie hiszpański smak potraw, dobre ceny i możliwość poznania lokalnego klimatu.
Uwaga! Rzucanie niedopałków na podłogę, oraz plucie pod bar wydaje się być dla mieszkańców czymś zupełnie naturalnym, coś jak nasze mówienie mocno bełkotliwym głosem „po paru głębszych”.

Podsumowanie
Miejsce które mogę polecić jako wymarzone dla wypoczynku. Z dala od świateł wielkiego miasta, zgiełku hord turystów. Dla tych którzy cenią sobie wypoczynek z bliską osobą, rodziną.
Z każdym kolejnym promieniem gorącego słońca, narasta uczucie błogostanu, a kłopoty i troski codziennego życia, wydają się ginąć gdzieś w szumie morza.
I tylko telefon komórkowy (o i ile ktoś go nie wyłączył) będzie przypominał o szarej i często skomplikowanej codzienności.

Javea | Costa Blanca | #1

Byliśmy w Hiszpanii 12 dni. Odwiedziliśmy w tym roku cztery naturystyczne, hiszpańskie plaże. Pierwsza, naszym zdaniem najładniejsza to plaża położona na obrzeżach miasta Javea na Costa Blanca. Nazywa się Platja d'Ambolo. Chociaż dostęp do niej jest nieco utrudniony, szczerze polecamy właśnie tą plażę. Jeszcze w zeszłym roku na plażę prowadziły betonowe schody, jednak po wiosennych ulewach zsunęła się część skał, zabierając ze sobą i schody i dużą część plaży. Do tego opisu załączam zdjęcie plaży - stopklatkę z kamery oraz fragment planu miasta Javea, dostępnego w informacji turystycznej w centrum. Dokładna lokalizacja plaży zaznaczona jest na mapie kolorem różowym. Dojazd ulicą Richarda Wagnera do końca i tam też zostawia się samochody. Trochę to uciążliwe, bo uliczka wąska i nachylona chyba jakieś 45 st. do poziomu. Potem schodzi się kawałek schodami, które potem się urywają i dalej po kamieniach na samą plażę. Plaża jest oznaczona jako "naturista" jeszcze przed schodami. W pobliżu niestety nie ma campingu, więc bez samochodu to wyprawa na pół dnia z najbliższego campingu. My osiedliśmy na campingu "Javea" miejsca zacienione, sklep, knajpka, 2 baseny, świetne łazienki i WC, i bardzo tanio płaciliśmy 72 zł. za 2 namioty, samochód i cztery osoby na dobę.