Vera Playa | Costa Blanca | #2
Ostatnie wakacje (2008) mieliśmy okazję spędzić w kompleksie Torremar Natura. Jest to jedno z osiedli umiejscowionych w miejscowości Vera Playa. Sama miejscowość wydaje się być stworzona tylko na potrzeby turystów, pełna apartamentowców i hoteli.
Dojazd
Z bliżej nieustalonych i zupełnie irracjonalnych powodów do Hiszpanii wybraliśmy się samochodem. Jest to wyprawa dla tych którzy lubią jeździć i patrzeć na to co się dzieje za oknem. Wszystkim innym polecam podróż samolotem i ewentualnie wypożyczenie samochodu na miejscu, ponieważ dojazd do ośrodka jest nieco utrudniony.
Nam dojazd z Krakowa Do Vera Playa, samochodem klasy kompakt, zajął ok. 33 – 34 godzin
z przerwą na 4 godzinny sen w pojeździe (niestety w hotelach przy autostradzie nie było wolnych miejsc).
Ośrodek
Mieszkaliśmy w apartamencie dla 2 osób, ale równie dobrze mogłaby mieszkać tam cała rodzina. Apartament składał się z ze sporej sypialni, saloniku wraz z biblioteczką i telewizorem, aneksu kuchennego wyposażonego we wszystkie możliwe sprzęty i garnki, dużego tarasu wraz z leżakami
i parasolami. Do tego łazienka z wanną i prysznicem. Całość ładnie starannie utrzymana.
W ośrodku znajdował się ponadto basenik dla dzieci, basen rekreacyjny (podświetlany nocą) a także kryty basen. Dodatkowo znajdowała się piaskownica o wielkości skoczni w dal dla dzieciaków, minigolf i stół ping-pongowy. Ośrodek podobnie jak inne jest odgrodzony, wstęp mają tylko mieszkańcy, ośrodek posiada swój własny parking.
W okresie którym byliśmy pod względem narodowościowym przeważali Hiszpanie, Włosi, osobnicy wyglądający i mówiący jak mieszkańcy Wysp Brytyjskich, oraz dwie pary z Węgier.
Widać było zdecydowaną przewagę rodzin, oraz osób przeżywających druga młodość w wieku emerytalnym.
Miejsce to jest Clothing Optional (czyli jak i gdzie komu co pasuje) z bezględnym przestrzeganiem nagości w miejscach do tego naturalnie przeznaczonych czyli na wszystkich basenach.
Rozrywki
Ponieważ wakacje kojarzą się zarówno mi jak i mojej Wielce Szanownej Małżonce z beztroskim Nicnierobieniem, większą cześć czasu spędzaliśmy na pobliskiej plaży.
Plaża dla naturystów rozciąga się na długości około 700m (może kilometra). Większe zagęszczeniem wypoczywających, zaobserwować można w pobliżu 2 naturystycznych barów i hotelu Vera Playa.
Ze względu na niepowtarzalny anarchistyczno hipisowski klimat upodobaliśmy sobie jeden z tych barów, ozdobiony charakterystycznym Kościejem bez jednej nogi.
Uwaga! Ze względu na absolutny brak znajomości języków obcych przez obsługę, oraz nieustający stan „uduchowienia” tejże, z obsługą baru należy porozumiewać się za pomocą mowy znaków (machania łapami i wskazywania na menu co się chce zjeść lub napić).
Szczególny klimat poznać można wieczorem gdy przychodzą wszyscy krewni i znajomi barmana, i rozpoczyna się spontaniczna impreza, oraz tańce przy gorących rytmach granych na żywo.
Jeśli ktoś bez względu na wiek posiada młodą i radosną duszę, szczerze polecam wieczorne spacery przy świetle gwiazd, beztroskie gonitwy po plaży, odrobinę alkoholu zaprawioną morską bryzą
i niesamowite uczucie ciepła i bliskości dawanej przez ukochaną osobę, podczas nocnych cichych spacerów.
Dla osób ceniących sobie bardziej współczesny, bardziej rozrywkowy i być może bardziej radosny tryb życia, polecam zwiedzenie któregoś z rozlicznych barów i restauracji. Niestety nie mogę polecić żadnego gdyż nie prowadziliśmy intensywnego życia nocno – towarzyskiego.
Polecam natomiast krótkie wypady do pobliskich miejscowości . Ponieważ byliśmy zmotoryzowani udało się nam również odwiedzić i zwiedzić pobliskie miejscowości, oraz spędzić jeden dzień
w czerwonej twierdzy (Alhambra)
Wyżywienie
Ponieważ jako krakusy należymy do gatunku Homo Sknerus żywiliśmy się głównie tym co przywieźliśmy z Polski, zapasy uzupełniając w pobliskim markecie (Konsum) o wino które było znacznie tańsze i lepsze niż w Polsce.
Na śniadanie czy też „przedobiad” udawaliśmy się do któreś z pobliskich restauracyjek na hiszpańskie Dla lubiących dobrze zjeść polecam restaurację (nienaturystyczną) prowadzoną przez Argentyńczyków oddalona była od naszego ośrodka o jakieś 500m.
Co ciekawe matką jednej z kobiet pracujących w tymże lokalu była Polka. Niestety dziewczyna nic nie wiedziała o kraju swoich przodków ani nawet z jakiego miasta pochodził jej rodzicielka.
Jeśli chodzi o jedzenie szczególnie polecam specjalność zakładu - Barbecue (czyli nasz poczciwy grill). Danie dla dwóch osób jest w stanie zaspokoić głód plutonu wojska po ćwiczeniach a i jeszcze zostanie coś dla dowodzącego. Do tego obowiązkowo butelka czerwonego wina!
Ze względu na skromne możliwości finansowe (oraz wrodzone sknerstwo) byliśmy tam tylko dwa razy podczas dwutygodniowego pobytu.
Warto udać się z do pobliskiej Very i połazić troszkę po małym miasteczku z niewielkim ryneczkiem, i skorzystać ze znakomitych hiszpańskich przekąsek (tapas). Koniecznie należy znaleź pub (lokal)
w którym główną klientelę stanowią Hiszpanie a barman nie zna słowa w obcym języku. Gwarantuje to prawdziwie hiszpański smak potraw, dobre ceny i możliwość poznania lokalnego klimatu.
Uwaga! Rzucanie niedopałków na podłogę, oraz plucie pod bar wydaje się być dla mieszkańców czymś zupełnie naturalnym, coś jak nasze mówienie mocno bełkotliwym głosem „po paru głębszych”.
Podsumowanie
Miejsce które mogę polecić jako wymarzone dla wypoczynku. Z dala od świateł wielkiego miasta, zgiełku hord turystów. Dla tych którzy cenią sobie wypoczynek z bliską osobą, rodziną.
Z każdym kolejnym promieniem gorącego słońca, narasta uczucie błogostanu, a kłopoty i troski codziennego życia, wydają się ginąć gdzieś w szumie morza.
I tylko telefon komórkowy (o i ile ktoś go nie wyłączył) będzie przypominał o szarej i często skomplikowanej codzienności.
Dodaj komentarz