Camping Relax-Nat | Costa Brava | #1

W lecie 2003 roku, a w zasadzie pod jego sam koniec, postanowiliśmy wybrać się do Hiszpanii, w miejsca które już widzieliśmy i poszperać troszeczkę po wybrzeżu, aby znaleźć kilka nowych, ciekawych plaż. Mimo wcześniejszego niż planowaliśmy powrotu, udało nam się odwiedzić kilka miejsc. Zacznijmy jednak od kempingu.
Od razu muszę nadmienić, że nigdy nie byliśmy na kempingu naturystycznym. Adres RELAX-NAT'u zaleźliśmy w Internecie, na stronie: http://www.campingrelaxnat.com Opis był obiecujący, więc postanowiliśmy zaryzykować. Kemping położony jest jakieś 1,5 kilometra od drogi Girona-Barcelona, oznaczonej numerem C-31. Jeżeli będzie się jechało dość wolno, by zwracać uwagę na tabliczki kilometrowe, a jest to droga na tyle wąska, że na dobrą sprawę nie sposób jechać szybko i na pewno kilometr 29 nie zostanie przeoczony. W niedalekiej od niego odległości przy wjeździe w boczną drogę widać (nie sposób go przeoczyć) ogromny jak na swoje możliwości drogowskaz: Naturist Camp RELAX-NAT. Należy spokojnie przejechać jakieś 1,5 kilometra tą drogą za mniejszymi już znaczkami i stajemy pod bramą. Niestety (dla mnie) ogrodzenie przypomina wyglądem Stallag IIB. Rozumiem, że to dla spokoju wypoczywających na nim ludzi, aby odgrodzić się od wścibskich gapiów, ale... mnie się to po prostu nie podoba. Sam kemping, w bardzo dobrym stanie. Wszędzie doprowadzona elektryczność, dobrze utrzymane parcele, toalety wręcz w stanie wspaniałym. Jednym słowem: uczciwa jakość za średnią cenę: trzy noce dla 2 osób + samochód typu VAN (Troszeczkę większy niż standardowy) 56 EUR. Na terenie do dyspozycji basen, kort tenisowy, jacuzi a dla miłośników grilla, nawet gotowe stanowiska do grilowania. Także sklepik, a dla znających język Hiszpański sala telewizyjna. Jednak ku naszemu zdumieniu, czy nawet smutkowi, kemping pozbawiony jest dostępu do morza. Tak więc całe kąpiele słoneczne i wodne uskuteczniać można tylko w basenie i w Jacuzzi. Jest to w naszym mniemaniu jego wielka wada! Najbliższa plaża, o czym można dowiedzieć się w recepcji znajduje się o całe 4 km od kempingu po drugiej stronie góry. (Notabene wygasłego przed tysiącami lat wulkanu dla miłośników geologii). Sympatyczny, angielskojęzyczny właściciel kempingu dysponuje nawet kserokopią planu w dużej skali, tak aby na tą plaże trafić (mapka w załączeniu). Jednak jak się okazało są z tym niejakie problemy.

Tutaj maleńka dygresja: w Hiszpanii mamy do czynienia z dwoma rodzajami plaż: Normalne plaże, z łatwym dostępem, piaszczyste i takie w naszym rozumieniu nazywają się Playa. Natomiast małe piaszczyste lub kamieniste zatoczki, z trudnym lub czasem wręcz niemożliwym dostępem od strony lądu, z dostępem tylko od morza to: Calla (dosłownie znaczy to chyba po polsku "zatoka"). Na taką to właśnie Callę nas skierowano. Odległość dzieląca Kemping od plaży to jakieś 4 km. I niech Was nie zwiedzie zamieszczona tu mapka: nie ma co skracać dróg, bowiem w mnogości ścieżek i dróżek wiodących przez wygasły przed tysiącami lat wulkan o tyle miło jest pofiglować o ile łatwo zabłądzić. Na poniższej mapie droga na plażę zaznaczona jest gruba czarną linią, od samego Kempingu aż do zejscia schodami nad morze.

Zaznaczony z czerwono skrót, pozwala nie jechać jedynie drogą C-31, i uniknąć kontaktu z samochodami (jeżeli ktoś tak jak my porusza się na rowerze). Od miejsca zaznaczonego na mapie kropką nie można było jechać już żadnymi pojazdami wyposażonymi w silnik, a to ze względu na panującą w czasie naszego pobytu suszę. Z tego też miejsca są dwie drogi które prowadzą na "naszą" plażę. Jedna krótsza i wskazana dla osób wyposażonych w jakikolwiek środek lokomocji prowadzi według planu szeroką drogą ziemną. (na mapie nadal kolor czerwony) Biorąc pod uwagę wzniesienia dotrzecie tam w ciągu 20 minut jazdy na rowerze. Należy zatrzymać się przy niewysokim betonowym murku, zaraz za mostkiem nad wyschniętą strugą. Punktem orientacyjnym niech będzie śmietnik, taki jak u nas kontenerek na kółkach. W murku owym zobaczycie niewielką bramkę, czy przerwę, i dalej utwardzona ścieżka poprowadzi was prosto między dwoma parkanami aż do betonowych schodów. Będzie to około 200 - 300m. Środki lokomocji można tam zostawić, bo schodków tych jest niemało, a przykute, czy przywiązane same nie odjadą (jeśli wiecie o co mi chodzi). Zszedłszy na dół kierujcie się w lewo, do kolejnych schodków, prowadzących na pierwszą z szeregu plaż wokół zatoczek zwaną Calla Estreta.
Plaże te są umiarkowanie piaszczyste, czyli pokryte piaskiem gruboziarnistym, oddzielone od siebie cypelkami czerwonych, cholernie ostrokrawędzistych skałek. Ostatnią z nich będzie nasza Calla Bona, ale w zasadzie na wszystkich trzech plażyczkach tekstylnych jest jak na lekarstwo i nikt nie zwraca na nas, opalających się normalnie żadnej uwagi. Sama Calla Bona otoczona od północnego wschodu wchodzącymi głęboko w morze skałami wapiennymi robi bardzo przyjemne wrażenie. Przy pomocy tych właśnie "kamyczków" oraz kilku malutkich załomków skalnych tworzących jakby "mini-zatoczki" nie trudno tam znaleźć ciche i intymne miejsca, o ile oczywiście nie ma na plaży zatrzęsienia naturystów, jako że, suma sumarum plaża do wielkich nie należy.
Drugiej drogi prowadzącej na plażę, nie polecam nikomu kto ma ze sobą jakikolwiek środek lokomocji: rower, hulajnogę, deskorolkę czy nawet rolki. (na mapie kolor zielony) Prowadzi bowiem ona samym brzegiem morza, po ostrych kamieniach klifu, raz w górę raz w dół. Dla "ułatwienia" od czasu od czasu przechodzi wąziutką ścieżką przez kolący zagajnik. Za to widoki jakie można z niej podziwiać w trakcie około godzinnej wspinaczki oceńcie sami: Jak się domyślacie wybraliśmy tą właśnie drogę...

Opuściwszy gościnne pielesze RELAX-NAT'u udaliśmy się na południe w kierunku Barcelony, planując po drodze postój na jakieś plaży dla odmiany typu Playa. Wybraliśmy najbliższą tego miasta Playa de la Musclera w Arrenys de Mar. (nie licząc tej w samej Barcelonie) Wszystkie namiary zawarte na stronie FEN http://www.ociototal.com/naturismo/indexe.html są absolutnie ścisłe. Do tego stopnia, że my szukaliśmy tej plaży gdzieś na uboczu, podczas gdy ona była dokładnie tak jak opisują Hiszpanie: na końcu drogi która zaczyna się za restauracją "Hispania". Przejeżdżając pod wiaduktem drogi N-II i kolei FFCC wypadamy po prostu na tą plażę. Aby skręcić na tą drogę z N-II należy pilnować bardzo uważnie drogowskazu na Caldes D'Eestrac i pojechać w PRAWO!!! Dalej droga sama zaprowadzi, a pierwsze duże skupisko samochodów oznaczające parking przy plaży będzie sygnalizować, że to już tu. Plaża typowo piaszczysta, szeroka. Od tekstylnej nie oddzielona absolutnie niczym, wyposażona w prysznice, co jest ważne przy tym zasoleniu wód. W okolicy infrastruktura typu bary i restauracje o przysłowiowy "rzut kamieniem". Przeszkadzać może zwłaszcza tym z nas, lubiącym najbardziej w naturyzmie nieskrępowany kontakt z naturą, bliskość drogi i pociągów.

Ostatniego dnia naszego skróconego pobytu w Hiszpanii wybraliśmy się z Barcelony parę kilometrów na południe. Przebijając się przez koszmarne korki 1 września chcieliśmy zażyć ostatnich chwil w słońcu, i wybraliśmy znowu, najbliższe na południe od Barcelony Sitges. Z naszego punktu widzenia nie był to jednak wybór najlepszy. Plaża zwana Playa dels Balmins, w większości wzięta jest w posiadanie przez naturystów kochających inaczej, jak i całe Sitges. Przy jej końcu jedynie skupiały się pary (sensu heteroseksualnego), co pozwoliło nam jednak chwilkę na tej plaży zabawić. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że aby do tej plaży dojechać, należy z drogi C-246 skręcić w kierunku Hotelu Gran Sitges, okazałej budowli, której nie sposób nie zauważyć, bowiem góruje nad tą okolicą. Jadąc już w jego kierunku, po przejechaniu nad torami kolejowymi biegnącymi wąwozem pod nami wpadamy na dosyć skomplikowane rondo, całe szczęście z niewielkim ruchem. Na nim należy skręcić w drugą uliczkę po prawej ręce (ta najbardziej prawa prowadzi do miasteczka, które notabene także warto zwiedzić). Jadąc już tą uliczką należy po prawej stronie wypatrywać przerwy w zabudowaniach i po prostu gdzieś tam w okolicy się zatrzymać. Wchodząc w tą dróżkę biegnącą między domostwami docieramy po chwili do schodków prowadzących najpierw do restauracji później zaś do plaży. Plaża jest piaszczysta, zejście do wody nader łagodne, wręcz płaskie. Wyposażona jest ona podobnie jak poprzednia opisywana przeze mnie w jeden co prawda prysznic i to w części w zasadzie sąsiadującej z restauracją (charakter raczej tekstylny), ale zawsze. Na plaży jest również ratownik.
Tyle naszych wojaży po cieplutkich i nagich plażach Hiszpanii w tym roku. Może za rok również nas gdzieś poniesie? Zobaczymy i napiszemy o tym na pewno!!!

Autor: KrzysiekDodaj swój raport

Dodaj komentarz

CAPTCHA
Musisz potwiedzić że jesteś człowiekiem, a nie skryptem komputerowym.