Gran Canaria | Wyspy Kanaryjskie | #8
Wróciłem właśnie z Gran Canarii i dorzucę kilka aktualnych informacji dla zainteresowanych.
Rzeczywiście, całe południe - tę część udało mi się zwiedzić - jest bardzo przyjazne naturystom. Zdecydowana większość plaż jest tekstylna, ale po pierwsze - topless stanowi raczej normę, niż wyjątek, a po drugie - na wielu takich plażach spotkałem leżących gdzieś z boku, dyskretnie naturystów. Ponieważ uwielbiam długie spacery i wschody słońca, to zaobserwowałem również ciekawe zjawisko, do którego sam się przyłączyłem: gdy plaże są jeszcze wolne od tekstylnych, dużo ludzi zażywa porannej kąpieli w stroju organizacyjnym ;)
Generalnie jednak na odcinku od San Agustin do Playa del Ingles oficjalnej strefy naturystycznej nie ma. Tuż za centralną plażą Playa del Ingles - ok. 600 - metrów, w miejscu, gdzie zaczynają się wydmy - stoi natomiast tablica ZONA NUDISTA.
Na zdjęciu plaża przed końcem półwyspu. W zasadzie jest to koniec Playa del Ingles.
No i teraz najlepsze - koniec strefy naturystycznej znajduje się kilka kilometrów dalej - ok. 500 metrów przed latarnią w Maspalomas. Naturyści plażują i kąpią się wszędzie. Dużo jest singli, par i małych grupek na wydmach, także dosyć daleko od morza - tam jest zwyczajnie cieplej i mniejszy wiatr. Mimo, że temperatury pod koniec marca oscylowały ok. 20 stopni, ocean miał jakieś 17-18 stopni - a chmury wciąż przewalały się na plażami, ludzi było sporo - choć zdecydowanie mniej w wodzie ;)
Bliżej Maspalomas są dwie zorganizowane plaże naturystyczne obok siebie - bliżej latarni mieszana (z własnym kioskiem i toaletą), nieco dalej druga - gejowska - również z kioskiem i toaletą. Nad kioskiem zaś powiewa tęczowa flaga.
Na nieprzyjemne zachowania natknąłem się raz - niedaleko grupki odzianych dziewcząt ułożył się nagi pan i zabawiał sam ze sobą.
Dalej na zachód, w stronę Puerto Mogan wybrzeże się zmienia - nie ma już szerokich piaszczystych plaż - jest natomiast mnóstwo małych skalistych i kamienistych, oraz kilkanaście przepięknych, niewielkich zatoczek z ciemnym piaskiem i dosyć trudnym zejściem z wysokich klifów. Warto jednak podjąć trud, bo każda z nich jest wielkiej urody :) Wszystkie są clothing optional, mniej więcej oficjalnie naturystyczna jest plaża Montana del Arena, na której dużo sporo naturystów rozbija namioty i spędza dłuższy czas.
Playa Montana del Arena
Spotkałem się z informacją o tej plaży na kilku stronach naturystycznych - i postanowiłem sprawdzić. W porównaniu do plaż w Maspalomas i Playa del Ingles to rzeczywiście oaza spokoju, dlatego warto poświęcić nieco czasu, by tam dotrzeć. Zdecydowanie najłatwiej od strony drogi GC-500. Gdy się jedzie od strony Maspalomas trzeba szukać tabliczki kierującej do innej plaży - tej na wschód od "naszej" i zjechać z szosy na następny "placyk" lub zaparkować nieco dalej po prawej (to samochodem). Dalej w stronę morza już tylko pieszo lub na rowerze aż do klifu (stoi tam duża tablica widoczna z drogi - aczkolwiek napisy na niej już całkiem nieczytelne są) i potem w dół ostrożnie ;)
Widziałem, że ludzie dochodzili też po skałach wzdłuż brzegu z sąsiednich plaż - ja się również przeszedłem - na pewno się da, może gdzieś dalej jest też wygodniejszy dojazd.
A wygląda owa plaża tak (pogoda była kiepska, siąpił od czasu do czasu deszcz no i popołudnie już późne - ale wcześniej podobno było więcej ludzi, jak opowiadała spotkana tam para)
A - i jeszcze co do oficjalności lub nie plaż - naturystów widywałem nawet na typowo tekstylnych plażach przy hotelach - po prostu gdzieś z boku, bez ostentacji. Natomiast poza najgęściej obleganymi częściami plaż, przy samych zejściach z miasta - na wydmach i po prostu na plaży choć może nie przy samym spacerowym pasie nad wodą - każdy plażuje jak chce i golasów było sporo nawet poza "oficjalnymi" kawałkami.
Rzeczywiście, całe południe - tę część udało mi się zwiedzić - jest bardzo przyjazne naturystom. Zdecydowana większość plaż jest tekstylna, ale po pierwsze - topless stanowi raczej normę, niż wyjątek, a po drugie - na wielu takich plażach spotkałem leżących gdzieś z boku, dyskretnie naturystów. Ponieważ uwielbiam długie spacery i wschody słońca, to zaobserwowałem również ciekawe zjawisko, do którego sam się przyłączyłem: gdy plaże są jeszcze wolne od tekstylnych, dużo ludzi zażywa porannej kąpieli w stroju organizacyjnym ;)
Generalnie jednak na odcinku od San Agustin do Playa del Ingles oficjalnej strefy naturystycznej nie ma. Tuż za centralną plażą Playa del Ingles - ok. 600 - metrów, w miejscu, gdzie zaczynają się wydmy - stoi natomiast tablica ZONA NUDISTA.
Na zdjęciu plaża przed końcem półwyspu. W zasadzie jest to koniec Playa del Ingles.
No i teraz najlepsze - koniec strefy naturystycznej znajduje się kilka kilometrów dalej - ok. 500 metrów przed latarnią w Maspalomas. Naturyści plażują i kąpią się wszędzie. Dużo jest singli, par i małych grupek na wydmach, także dosyć daleko od morza - tam jest zwyczajnie cieplej i mniejszy wiatr. Mimo, że temperatury pod koniec marca oscylowały ok. 20 stopni, ocean miał jakieś 17-18 stopni - a chmury wciąż przewalały się na plażami, ludzi było sporo - choć zdecydowanie mniej w wodzie ;)
Bliżej Maspalomas są dwie zorganizowane plaże naturystyczne obok siebie - bliżej latarni mieszana (z własnym kioskiem i toaletą), nieco dalej druga - gejowska - również z kioskiem i toaletą. Nad kioskiem zaś powiewa tęczowa flaga.
Na nieprzyjemne zachowania natknąłem się raz - niedaleko grupki odzianych dziewcząt ułożył się nagi pan i zabawiał sam ze sobą.
Dalej na zachód, w stronę Puerto Mogan wybrzeże się zmienia - nie ma już szerokich piaszczystych plaż - jest natomiast mnóstwo małych skalistych i kamienistych, oraz kilkanaście przepięknych, niewielkich zatoczek z ciemnym piaskiem i dosyć trudnym zejściem z wysokich klifów. Warto jednak podjąć trud, bo każda z nich jest wielkiej urody :) Wszystkie są clothing optional, mniej więcej oficjalnie naturystyczna jest plaża Montana del Arena, na której dużo sporo naturystów rozbija namioty i spędza dłuższy czas.
Playa Montana del Arena
Spotkałem się z informacją o tej plaży na kilku stronach naturystycznych - i postanowiłem sprawdzić. W porównaniu do plaż w Maspalomas i Playa del Ingles to rzeczywiście oaza spokoju, dlatego warto poświęcić nieco czasu, by tam dotrzeć. Zdecydowanie najłatwiej od strony drogi GC-500. Gdy się jedzie od strony Maspalomas trzeba szukać tabliczki kierującej do innej plaży - tej na wschód od "naszej" i zjechać z szosy na następny "placyk" lub zaparkować nieco dalej po prawej (to samochodem). Dalej w stronę morza już tylko pieszo lub na rowerze aż do klifu (stoi tam duża tablica widoczna z drogi - aczkolwiek napisy na niej już całkiem nieczytelne są) i potem w dół ostrożnie ;)
Widziałem, że ludzie dochodzili też po skałach wzdłuż brzegu z sąsiednich plaż - ja się również przeszedłem - na pewno się da, może gdzieś dalej jest też wygodniejszy dojazd.
A wygląda owa plaża tak (pogoda była kiepska, siąpił od czasu do czasu deszcz no i popołudnie już późne - ale wcześniej podobno było więcej ludzi, jak opowiadała spotkana tam para)
A - i jeszcze co do oficjalności lub nie plaż - naturystów widywałem nawet na typowo tekstylnych plażach przy hotelach - po prostu gdzieś z boku, bez ostentacji. Natomiast poza najgęściej obleganymi częściami plaż, przy samych zejściach z miasta - na wydmach i po prostu na plaży choć może nie przy samym spacerowym pasie nad wodą - każdy plażuje jak chce i golasów było sporo nawet poza "oficjalnymi" kawałkami.
Dodaj komentarz