W roku 2001 spędziliśmy tydzień na wyspach Kanaryjskich na Fuerteventurze. Jest to wyspa najbardziej dzika ze wszystkich wysp archipelagu. Wiele dróg jest gruntowych, a przy drogowskazach są napisy "droga tylko dla pojazdów z napędem na cztery koła". I jest to prawda, normalnym samochodem nie da się przejechać. Pożyczyliśmy jeepa więc drogi nam nie straszne i pojechaliśmy zaczynając w Morro Jable na zachodnią stronę wyspy, na plażę EL COFETE. Wschodnia część wyspy jest turystyczna, są tu hotele i miasteczka no i oczywiście piękne plaże, natomiast zachodnia to po prostu dzikość w sercu, kilometrowej długości białe piaszczyste plaże, zupełnie puste, bardzo wysoka fala i nieustannie wiejący wiatr, na szczęście nie jest za silny, natomiast przyjemnie chłodzi. Na plaży o długości około 1,5 kilometra, szerokości 100 m, ograniczonej z obu stron totalnie psychodelicznie wyglądającymi skałami wyrastającymi z oceanu byliśmy tylko my i sześcioosobowa grupka Niemców. Po prostu odjazd!! Cały dzień przesiedzieliśmy na tej plaży. Minus to brak jakiejkolwiek cywilizacji w promieni kilku kilometrów. Dlatego też wszystko trzeba zabrać z sobą.
Następnego dnia również wybraliśmy się na zachodnie wybrzeże, tym razem na plażę z czarnym piaskiem i czarnymi okrągłymi kamieniami. Stwierdziłem że wolę plaże z białym drobnym piaseczkiem który nagrzewa się w słońcu 1000 razy mniej!! Po czarnym piasku nie ma możliwości poruszania się bez butów.
Potem już plażowaliśmy po wschodniej stronie jeżdżąc wzdłuż całej wyspy. Od południowego cypla do północnego jest 130 km więc daje się przejechać. Po tej stronie jest również wiele pięknych plaż, oczywiście z żółtym Saharyjskim piaskiem- Saharyjskim bo Fuerteventura leży 120 kom od wybrzeży Afryki i na wiosnę bardzo silne pasaty nawiewają z Afryki tony piasku. Polecam szczególnie Costa Calma- piękna plaża, wspaniałe widoki błękitny kolor wody i szerokie meandry piaskowe ale można trafić na bardzo silny wiatr - wieje często i wtedy bez namiociku plażowego (które są tam bardzo popularne i całkiem tanie- ok. 60 zł) nie da rady wysiedzieć. Costa Calma to zresztą jest mekka surfingowców właśnie z powodu tego wiatru.
Drugim miejscem które trzeba koniecznie odwiedzić jest Corallejo na północy wyspy gdzie są bardzo duże plaże z wydmami. Tam też wiatr dmucha, jak na całej wyspie więc albo namiocik albo trzeba znaleźć wolny szaniec z kamieni. Jest ich dużo i plaża wygląda całkiem ciekawie z tego powodu.
Wszystkie (!) plaże na Fuerteventurze są naturystyczne, nawet te tak zwane plaże hotelowe są c.o. czyli clothing optional, jak chcesz to opalasz nie w kąpielowym stroju, jak nie to na golasa i nikt ci złego słowa nie powie. Z naszego hotelu w Morro Hable mieliśmy jakieś 300 m na piechotę na plażę FKK.
Ponieważ samoloty na Fuerteventurę nie latają z Warszawy, startowaliśmy z Berlina razem z niemieckimi turystami. I tu mały akcent polski: myślałem że jesteśmy jedynymi Polakami w samolocie, ale okazało się że nie. Leciała z nami polska para, nawet się zastanawiałem czy to też może jacyś polscy naturyści, ale doszliśmy do wniosku że pewnie nie, bo mało naturystów w narodzie:) I co się okazało? Na plaży w Corallejo zobaczyliśmy ich i jednak to byli naturyści a raczej częściowi naturyści bo on opalał się nago, natomiast ona nie.
Fuerteventurę można określić śmiało rajem dla naturysty, polecam bardzo serdecznie tylko radzę się pośpieszyć bo sporo nowych hoteli jest budowanych i wyspa niedługo straci dużo że swej dzikości.