Dębki | #5

Wyjechaliśmy 14 sierpnia, zatem nie posmakowaliśmy tej pogody, jaka miała być podczas całego naszego pobytu. Niestety, widać tak miało być. :)

Pora zatem na podsumowanie.

Sama plaża niewiele się zmieniła od ubiegłego roku. Zniknął tylko słupek z tablicą "Naga Plaża", ale jego nie było już od 30 lipca. Prowizoryczny płotek został rozmyty wraz ze sztormem, o którym pisaliśmy. Jedyny ślad, to tabliczka przy krzyżówce z napisem "Plaża Naturystów". Druga przy Piaśnicy, opodal Gawry znikła. A może i dobrze...

Atmosfera Dębek pozostała również na zbliżonym poziomie, choć tego roku miejscowość przypominała bardziej żłobek i przedszkole. Rodziny z dziećmi przejęły dominację nad Dębkami, co widać było podczas każdego spaceru, a nawet podczas wizyt w niektórych jadłodajniach. Osobników dresopodobnych było naprawdę niewiele. Hałaśliwe grupy młodzieży stanowiły niezbyt liczną "atrakcję".

Baza gastronomiczna rozszerzyła się o kilka kolejnych obiektów. W większości ceny pozostały bez zmian, ale nie wszędzie. Przykład pewnej jadłodajni pod drewnianym dachem (celowo nie podajemy nazwy, ale zainteresowani pewnie wiedzą, o czym mowa) znakomicie to potwierdza. Żurek w chlebku od dawna kosztuje tyle samo, jednak z roku na rok chlebek jest mniejszy, a w środku ubywa zupki. Za rok pewnie nie wystarczy nawet na jeden porządny kęs. Do tego 1/3 gotowanego jajka i 1/8 ziemniaka za 8,5 PLN to czysta przesada. Jeszcze lepszy przykład pochodzi z pewnego obiektu opodal wejścia na plażę z kempingu Kaszub. Po sąsiedzku z kioskiem z pieczywem. :) Wiadomo, o którym mowa. W tym "lokalu" golonka zdrożała z 2,5 PLN na 5 PLN za 100g. Nie byliśmy już na tyle szaleni, aby porównać jakość z ubiegłoroczną. Cena nam wystarczyła. I pomyśleć, że w innym miejscu było 4 PLN, a z kością nawet 3PLN... Pizzeria przy głównej ulicy pozostała bez zmian. Ceny chyba identyczne z ubiegłorocznymi, jakość też. Tylko te ostre pizze, do których trzeba pół butelki Tabasco, aby poczuć żywy smak. Dobra, gusta są różne. ;) Opodal wyrosła im jednak konkurencja, choć cenowo nie byli w stanie dorównać, a z jakością, a właściwie ilością pizzy było równie krucho. Najlepiej weryfikowali to klienci - w nowej konkurencji pustki. Ach ten wolny rynek... Tyle minusów, ale były też i plusy. W pewnej smażalni obok budek telefonicznych ceny i jakość pozostały bez zmian. 100g smażonego dorsza za 4,5 PLN jest tak samo smaczne, jak i rok temu. Sprawdziliśmy. ;)

Odrębny akapit poświęcić należy barowi na plaży, przed którym stoi tablica (bardziej zwięzła, niż przytoczona): "Zakaz wnoszenia napojów, pokarmów, cukierków, gum do żucia, wykałaczek i papierosów nie zakupionych w barze." Ciekawe, czy można przychodzić z własnym powietrzem... Wewnątrz naburmuszeni ludzie, którzy tak się nadymali, jakby mieli zaraz odlecieć. No cóż, bez komentarza. Ceny wysokie, wybór za to niewielki. Tylko jeden browar, tylko jedna wódka - śmieszna sytuacja znana choćby z warszawskich pubów. ;) Stąd pewnie zakaz wnoszenia "obcych" trunków, które są niestety smakowo lepsze od oferowanych. No, ale to znów kwestia gustu... A o tym się nie dyskutuje.

Podczas krótkich chwil plażowania i znacznie dłuższych spacerów oczywiście rzuciły nam się w oczy zwierzęta. Ludzie masowo uczęszczają na plażę z psami, jak zwykle nie mając pojęcia o tym, jak ich pupile powinni się zachowywać. Tym razem nie spostrzegliśmy nikogo, kto sprzątałby po swoim czworonogu. Wszystko zostawało na piasku. To jednak nie koniec. W tym roku na plaży, pewnie na skutek pogody, pojawiło się wiecej koni. Dla Polaka koń to zwierze święte, co również było widoczne na plaży. Święte były również końskie odchody zalegające często obszar tuż przy wodzie i rozmywane przez fale. Odpoczynek, czy kąpiel w pobliżu takiej atrakcji są co najmniej wątpliwe. Powodem jest tu wytyczenie trasy do przejażdżek wierzchem po plaży i w jej bliskim sąsiedztwie. Być może jest to atrakcja dla jeźdźców (niewątpliwa), ale dla plażujących zdecydowanie nie.

Woda w tym roku w morzu chyba nieco czyściejsza. Nie słyszeliśmy, o dziwo, o przypadkach chorób układu pokarmowego znanych chociażby z ubiegłego roku. Widać oczyszczalnia ścieków ulepszyła technologię, albo wreszcie ktoś przypilnował. To kolejny plus.

Minus to ceny. Kwatery zdrożały i to wyraźnie. Pokój dwuosobowy z łazienką 45 PLN od osoby. Większe wychodzą nieco taniej.

Produkty w sklepach drogie, o wiele droższe, niż w ubiegłym roku. Kilogram surowego baleronu na grill 18-20 PLN. Szynka na chleb od 27PLN wzwyż. Ceny jogurtów średnio o 20-40% wyższe, niż w głębi lądu. Jedynie chleb tani - 1 PLN za bochenek 500g. Warzywa droższe, ale nie aż tak znacznie. Owoce za to znacznie. ;) Gałka lodów 1,5 PLN, ale w niektórych miejscach po 1,3 a nawet 1,2. Ciasta droższe, niż w ubiegłym roku, ale nieznacznie. Za to równie smaczne. :)

Plusem naszych tegorocznych wakacji było to, że zabraliśmy ze sobą 90% żywności na cały czas pobytu. Dokupowaliśmy jedynie mięso, sporadycznie wędlinę, chleb i trochę warzyw. Resztę mieliśmy ze sobą, a po powrocie porównaliśmy koszty i dokonaliśmy analizy. Zdecydowanie było warto. Przykład: Spagetti w starszej pizzerii kosztuje 8 PLN. Porcja taka, że ogląda się człowiek za następną. Dla dwojga to koszt 16 PLN. Wzięliśmy zatem swój makaron i parę dodatków. Koszt dania dla dwojga poniżej 4 PLN (makaron, przecier pomidorowy, masło, boczek - kupowany w Dębkach, czyli drogi, cebula, przyprawy), a do tego konieczność zainwestowania 15 minut czasu. Opłacało się. Zatem dla chcącego nie ma nic trudnego - można się wyżywić w Dębkach tanio.

Jedno się za to nie zmieniło. Gdy tylko zapadał zmierzch, po głównym deptaku spacerowały całe tłumy ludzi (wtedy, kiedy jeszcze nie padało). Chodzą oni tam i z powrotem, co czasami sprawia dziwne wrażenie. Czy to szukanie czegoś, może kogoś? A może to rewia mody? Nie znamy jednoznacznej odpowiedzi, pewnie wszystkiego po trochu. Śmieszne jest jednak, gdy siedząc w jednym miejscu obserwuje się ludzi. W ciągu godziny rekordziści pokonują trasę od pizzerii La Costa do rozwidlenia trzy, a nawet czterokrotnie. No cóż, coś trzeba robić. My woleliśmy spacerować po plaży. Ciszej, spokojniej i więcej świeżego powietrza. Tego nam choć nie brakowało.

Podsumowując, zastanawialiśmy się, jak ocenić nasz tegoroczny urlop. Rozmawialiśmy o tym żywo podczas powrotu i doszliśmy do wniosku, że był to najgorszy wyjazd od 5 lat (Karwia od 10 lipca, lało codziennie). Poważnie się zastanawiamy, czy w przyszłym roku nie zmienić kierunku i nie pojechać gdzieś na południe Europy. Koszty byłyby nieco większe (podróż), lecz korzystając z doświadczeń w polowym przygotowywaniu posiłków zaoszczędzilibyśmy na paliwo. Problem tylko z zakwaterowaniem. Hotele zdecydowanie odpadają - drogo i niepewnie. Namiot - to już nie dla nas, jesteśmy zbyt wygodni, a przyczepy nie mamy. Może jakieś domki kempingowe, albo kwatery prywatne, kto wie. Będziemy się za tym również rozglądać i szukać na przyszły rok. A kierunek? Zdecydowanie południe. Być może Lazurowe Wybrzeże (około 2300 km), albo nawet Hiszpania (ponad 3000 km), choć to kawał drogi. Chorwacja odpada. Mamy pewne uprzedzenia, które nas tam raczej nie zawiodą. Samochodem jazda trwałaby 2-3 dni, a samolot nie daje swobody (trzeba wypożyczyć samochód, a to sporo kosztuje). Na razie zbyt wiele niewiadomych, ale temat otworzyliśmy. Gdy dojdziemy do jakichś konstruktywnych wniosków, napiszemy o tym.

Autor: Para_Radom, Forum NNSDodaj swój raport

Dodaj komentarz

CAPTCHA
Musisz potwiedzić że jesteś człowiekiem, a nie skryptem komputerowym.