Wał Zawadowski | #4
Na plaży jest coraz gorzej. Nie tego się spodziwałam. Dziś oficjalnie zaczęłam z rodziną sezon i... doskonale rozumiem dlaczego panie prawie nigdy nie pojawiają się tam same (a przynajmniej bardzo rzadko). "Sprzeczki" były przynajmniej dwie. W jednym przypadku gość nagrywał plażowiczów kamerą. Ułożył ją tak, aby obiektyw wystawał spod kolana. Siedział pod krzakiem, bliżej mostu. Kamery nie stracił, ale kartę SD już tak. Po awanturze opuścił spanikowany plażę. . Druga akcja to już grupa sprawa. Facet zwrócił moją uwagę, bo z konsekwencją muła przechadzał się wzdłuż plaży (przy samej Wiśle). Dosłownie chodził w tę i z powrotem. Miał słuchawki w uszach (taki odwracacz uwagi). Do tego telefon przypięty tak, aby "patrzył" na opalających się. Zwrócono mu uwagę, aby odwrócił telefon. Nie tylko ja uznałam, że jego zachowanie jest podejrzane, bo do gościa podeszło ze trzech panów. Facet spanikował i zaczął uciekać. Panowie dopadli go w krzakach. Ostatecznie i tak zwiał. Na telefonie podobno miał komplet osób rozłożonych blisko rzeki. Obijło mi się o uszy jak ktoś chyba mówił, że faceta kojarzy także z Sante. W każdym razie totalna porażka. Byłam na plaży dosłownie 4 godziny. W tym czasie dwóch gości udało się złapać. Ciekawe ilu się nie udało?
Możliwe, że ktoś tych wydarzeń nawet nie odnotował, bo plaża jest spora. Niemniej akcje tego typu to jednak skuteczny odstraszacz pań. Gdybym zabrała ze sobą np. koleżankę to jestem w zasadzie pewna, że przed kolejną wizytą MOCNO by się zastanowiła... Nawet jeśli aktywny (nagrywający) podglądacze to tylko pasożyty przyczepione do naszej społeczności, to w ogólnym odbiorze więcej hałasu robi jedno drzewo, które spada, niż cały las, który rośnie...
Dodaj komentarz